
weszlo.com / Blogi i felietony

Opublikowane 25.11.2020 18:47 przez
Michał Kołkowski
Odszedł Diego Armando Maradona. Symbol piłki, której już nie ma.
Argentyńczyk jest prawdopodobnie najwybitniejszym przedstawicielem futbolu, który można nazwać romantycznym. Ale można i powiedzieć, że jest to futbol ze wszech miar słusznie miniony.
***
Czas świetności Maradony naznaczony był absurdalnymi sędziowskimi pomyłkami. Dzisiaj spieramy się o to, czy arbitrzy odpowiedzialni za weryfikację wideo mają sygnalizować zagranie piłki ręką, gdy futbolówka dotknie ciała o pół centymetra powyżej łokcia, czy może jednak o półtora poniżej barku. Zeszliśmy do niewyobrażalnego wręcz poziomu drobiazgowości, a wciąż nam przecież mało. Tymczasem Maradona zbudował swoją legendę, wbijając Anglikom gola ręką, wzniesioną beztrosko ku niebu. „Ręką Boga”, jak przyjęło się mówić, co zresztą zapoczątkował sam Diego, niewątpliwie uważający samego siebie za kogoś więcej niż zwykłego śmiertelnika. Jednak szkoleniowiec „Synów Albionu” na mistrzostwach świata w 1986 roku, sir Bobby Robson, preferował określenie: „ręka łajdaka”.
Cztery lata później Maradona udowodnił zresztą, że jest oburęczny. W mundialowym starciu ze Związkiem Radzieckim również zagrał piłkę ręką, tym razem bawiąc się w bramkarza i chroniąc swój zespół przed utratą gola. Znowu mu się upiekło.
***
Czas świetności Maradony pozwalał niepokornym jednostkom zaistnieć w przestrzeni medialnej. Obecnie zmuszeni jesteśmy, by ekscytować się reżyserowaną i nużącą megalomanią Zlatana Ibrahimovicia. Albo z uznaniem kiwamy głową, kiedy Cristiano Ronaldo raz jeszcze opowiada o swoim systemie czterdziestu drzemek dziennie, który pomaga mu podobno utrzymać wigor i znakomitą formę. Natomiast Diego w wieku Portugalczyka był już piłkarskim wrakiem. Uzależnionym nie tylko od blichtru, bo to i współczesnym herosom się zdarza, ale także od alkoholu i kokainy. Nigdy nie był zresztą wzorem profesjonalizmu. Nie musiał być. Nie otaczał go sztab dietetyków, którzy dyktowaliby mu, co ma zjeść na śniadanie. Jego publicznymi wystąpieniami nie sterowała grupa specjalistów od wizerunku, osiągająca wirtuozerską biegłość w przedstawianiu swojego klienta w taki sposób, by nikomu na całym globie nie zaleźć za skórę.
Kiedy Diego chciał coś powiedzieć, to mówił. Jeżeli chciał komuś nawtykać od skurwysynów, stawał przed kamerą i puszczał wiązankę. Nie kalkulował. Choćby i na jego celowniku znalazł się selekcjoner kadry, prezydent FIFA albo premier kraju. – Jestem czarny albo biały. Nigdy w życiu nie stanę się szary – zwykł mawiać. Patrząc na obecne realia z jego perspektywy, żyjemy w czasach futbolowej szarzyzny.
***
Czas świetności Maradony dopuszczał boiskową fantazję. Oczywiście nie jest tak, że taktyka do futbolu wdarła się przebojem dopiero w 2020 roku – cała historia piłki nożnej jest tak naprawdę opowieścią o kolejnych taktycznych rewolucjonistach, którzy dokładali następne cegiełki do rozwoju dyscypliny. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Diego swoje najsłynniejsze i najbardziej inspirujące dryblingi przeprowadzał, przebiegając slalomem pomiędzy rywalami oddalonymi od siebie o kilka, czasem nawet kilkanaście metrów. Nie do pomyślenia przy obecnej organizacji gry, przy drastycznie ograniczonych przestrzeniach na murawie. Ileż ze swoich bramek Maradona zdobył, gdy osławiony współczynnik xG jego akcji był bliski zera?
By odnaleźć się we współczesnej piłce, Maradona musiałby zupełnie przedefiniować swój styl i swoje ulubione boiskowe nawyki. Wydaje się jednak niemożliwe, by potrafił się na coś takiego zdobyć. Diego na murawie wyrażał przecież siebie.
***
Być może dlatego w ostatnich latach Maradona coraz częściej przypominał postać niemalże karykaturalną. Wulgarnego, nieco chamowatego awanturnika z przerośniętym ego, który cały czas jest z kimś w konflikcie, bez przerwy walczy. Albo przynajmniej pozuje na buntownika. Gdy podczas ostatnich mistrzostw świata Argentyńczyk uprawiał na trybunach swoje narkotyczne modły, pozostawiając na poręczach ślady palców ubabranych białym proszkiem, naprawdę wyglądał na przybysza z innego świata. Piłkarz stawiany przez wielu na pozycji numer jeden w rankingu wszech czasów, sprawiał wrażenie intruza. Człowieka, który zwyczajnie nie pasuje już do świata piłki.
Sceptyk powie, że Maradona był zatem bohaterem czasów zwyczajnie brzydkich. Pełnych skandali, dlatego sam, jako skandalista z krwi i kości, poruszał się w nich jak ryba w wodzie. Na zmianę zachwycając i bulwersując, tak jak we wspomnianym meczu z Anglią, definiującym całą jego karierę. Z drugiej jednak strony, były to również czasy, gdy w futbolu istniało jeszcze pojęcie spontaniczności. Szczerości.
Oczywiście nie sposób już dzisiaj rozsądzić, która epoka była lepsza, która gorsza. Jedno jest pewne – dla swojej epoki Diego był Bogiem. I tak zostanie zapamiętany.
fot. NewsPix.pl

Opublikowane 25.11.2020 18:47 przez
Dlaczego kurwy kasujecie komentarze? Co było złego w tym co napisałem o nim i o Napoli?
bo twoja stara pisala ze nie wyniosles smieci, nie posprzatales pokoju oraz ze nie umyles zebow, od tygodnia. Jak wyniesiesz, posprzatasz i umyjesz to pokazemy komentarze, taki dil.
Mecz z Anglią nie definiował jego kariery ani nie tworzył legendy. Maradona był już bożyszczem wcześniej.
Za wiele wymagasz od kogoś kto jego karierę zna z youtuba i googla. Maradona w 1986 w Meksyku to była supernowa, opadała szczęka, w Argentynie (któż wtedy wiedział poza specjalistami jak bardzo byl dobry) już 4 lata wcześniej chcieli go w kadrze na mundial. Ale to trzeba mieć w pamięci jako ktoś kto widział to na żywo (w czasie rzeczywistym) a nie trawić przetrawione treści.
4 lata wcześniej to na mundialu on był i między innymi i już był znany i uważany za postać wybitną. Chcieli go 8 lat wcześniej, jako nastolatka.
Jan- Maradona w 1982 roku był tak nieznany, że Belgowie, Włosi i Brazyliczycy urządzani polowanie na jego kości chyba dla zabawy….W końcu sam maradona nie wytrzymał nieustannego poniewierania ignorowanego przez sędziów i sam wymierzył sprawiedliwość oczywiście wylatując z boiska.
No nie wiem czy dałby rady dzisiaj. Dzisiaj przepisy chronią najlepszych, w latach 80-tych cięli równo z trawą bez konsekwencji. Kto tam dawał czerwone kartki za faule!
Hm, kto…aha, Maradona w 1982 a faul w meczu z Brazylią.
Może nie najlepszy w historii bo jest jeszcze Pele ale na pewno najlepszy Argentyńczyk. Niech spoczywa w spokoju.
Beznadziejny artykul. Umarl byc moze najlepszy zawodnik w historii tej gry, a gosc pisze, ze teraz by nie dal rady. I niewiele poza tym
W sumie nie dalby rady, bo umarl. No i tyle slusznosci w artykule.
„jedno jest pewne – dla swojej epoki diego byl bogiem”
czyzby? ciekawe co na to Bog balwochwalco.
„1 Kor 6:9-10
6;9 * Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.”
Pieklo czeka. Spotkacie sie tam, z frediem merkurym, michaelem jacksonem, elvisem presleyem i wieloma innymi.
A z progu pomachają Wojtyła z Dziwiszem.
To ja chętnie do tego składu dołączę. Niebo gdzie miałbym spędzić wieczność z ludźmi bez wyobraźni i polotu jest piekłem. Piekło gdzie spędziłbym wieczność z ludźmi inspirującymi jest niebem…
Tylko tam nie ma zabaw, imprez i meczow a wieczne cierpienie w morzu ognia i siarki. Ale skoro juz wybrales to prosze bardzo, wolna wola od boga…
Wielu sobie przerabia slowa biblii na pieklo gdzie rzadzi szatan i sa tam rzekomo inne grzeszne uciechy tego swiata i generalnie „jest fajnie” – otoz takiego piekla nie ma. To miejsce kary wiecznej. Wasz ojciec szatan tez bedzie meczony na wieki – niczym nie bedzie rzadzil.
Strasznie głupi ten artykuł . Człowieku, nieistotne są porównania do dzisiejszej piłki, odszedł piłkarz który w swoich najlepszych latach miał największy wpływ na grę zespołu w którym występował (najbardziej Argentyna ). Geniusz z pokładami niesamowitych umiejętności ale też niesamowitą sportową ambicją. Był i będzie wielki, dla mnie największy w historii.
Masz bardzo dobre teksty autorze, ale ten jest wyjątkowo negatywnie nacechowany.
Tak w ogóle po tym fragmencie „Nie do pomyślenia przy obecnej organizacji gry, przy drastycznie ograniczonych przestrzeniach na murawie. Ileż ze swoich bramek Maradona zdobył, gdy osławiony współczynnik xG jego akcji był bliski zera” to się kurwa cieszę, że mogłem oglądać piłkę, w której panowie grają w piłkę, a nie ograniczają przestrzeń na murawie i są pionkami jak na szachownicy, dziennikarze nie liczą jakichś zjebanych wartości xG, tylko patrzą kto jak gra i co umie. Tęsknię za tygodnikiem „Piłka Nożna” do momentu, gdy nie było tam tego pseudospeca Godlewskiego.
AGAINST MODERN FOOTBALL. Liczcie sobie xG, sprawdzajcie statystyki. Oglądajcie przez 8 minut VAR. O to chodzi w tym sporcie?
Dzięki Diego, że byłeś, choć byłem za młody, żeby móc patrzeć na twoje wyczyny jako kibic sprzed telewizora. Wstydź się za rękę, wstydź się za szczury sypane na stole, za te wielkie gały po wspaniałej bramce na mundialu w Stanach. Byłeś, jesteś i będziesz legendą piłki. Za umiejętności, za skandale, za bycie nieszablonowym. Za bycie sobą.
R.I.P.
Amen!
Święte słowa. Też się cieszę, że gdy najbardziej człowiek chłonął i żył tą piłką, to nie było czasów korpofutbolu i był czas na podziwianie drużyn/jednostek grających wirtuozersko w piłkę, a niekoniecznie na analizę heatmapy, szukanie półprzestrzeni na boisku, czy grzebanie przy współczynnikach expected goals.
oczywiscie autor jest zdania ze Einstein dzis mialby problem ze skonczeniem gimnazjum… tumanku, dzisiejszy futbol ofensywny stworzyl glownie Maradona, nie jako trener, a jako zawodnik. Napisz mi jeszcze badylu z rydzykowej polanki, ze ktos kto wynalazl kolo mialby problem z jazda na rowerze z przerzutkami, a Kopernik nie ogarnalby teleskopu.
Albo z uznaniem kiwamy głową, kiedy Cristiano Ronaldo raz jeszcze opowiada o swoim systemie czterdziestu drzemek dziennie, który pomaga mu podobno utrzymać wigor i znakomitą formę.
Hmm, a do tej pory myślałem, że polscy „dziennikarze” sportowi w ogóle nie zajmowali (podniecali) się takimi kwestiami. Przełom nastąpił dopiero, gdy Naczelny Recenzent Trenerów pan Lewandowski objawił Wszechświatów, że trener od snu namówił go do spania tak, aby nie obciążać podczas snu nogi którą strzela gole.
Patrząc na obecne realia z jego perspektywy, żyjemy w czasach futbolowej szarzyzny.
Naprawdę? Może znowu z polskiej perspektywy – nasz bohater Lewandowski jest nudny jak flaki z olejem – jednak przywołany wcześniej Ibrahimović, czy Ronaldo to ofutbolowa, czy – szerzej – popkulturowa szarzyzna? Co za bełkot…
A jeszcze a propos Diego i jego ręki na mundialu, to dla mnie i tak największą sędziowską katastrofą w historii wielkich turniejów (nie licząc Korei w 2002r.) jest nieuznany gol Lamparda na MŚ w RPA w 1/8 z Niemcami.
Anglikom koniec końców ten gol i tak niewiele by pewnie w tym meczu dał. Ale fakt, że działo się to w 2010r. i taka pomyłka miała miejsce, wręcz szokuje.
Maradona tą rękę zrobił w taki sposób, że do dzisiaj wielu ludzi się głowi czy ta ręka faktycznie była, bazując tylko na samych powtórkach.
jezeli do dzis ludzie sie zastanawiaja czy byla reka, to jak to moze byc sedziowska katastrofa? Raczej latwo tutaj sedziemu wybaczyc