Reklama

Prezes rezygnuje, zaległości ciągle rosną. GKS Bełchatów znów tonie

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 listopada 2020, 09:26 • 5 min czytania 9 komentarzy

Nie ukrywamy – cisza, która od pewnego czasu dochodziła do nas z Bełchatowa, dawała nadzieję. Zdawało się, że GKS po utrzymaniu się na zapleczu Ekstraklasy uporał się także z problemami finansowymi. Niestety jest dokładnie odwrotnie, bo kłopoty wróciły jak wańka-wstańka. Sytuacja robi się poważna, bo do dymisji podał się prezes Wiktor Rydz, a zawodnicy mają już zaległości za obecny sezon. Gdy doliczymy do tego niewypłacone do dziś porozumienia dotyczące wypłat za poprzedni sezon, znów możemy mówić, że „Brunatni” stoją nad przepaścią.

Prezes rezygnuje, zaległości ciągle rosną. GKS Bełchatów znów tonie

Do kryzysu w Bełchatowie doszło w najgorszym możliwym momencie. GKS jakoś skleił drużynę na obecny sezon. Udało się dopiąć kilka solidnych – jak na warunki finansowe klubu – transferów, a ekipa prowadzona przez Marcina Węglewskiego odpaliła na tyle, że ma za sobą serię sześciu meczów bez porażki. Zwieńczyła ją perła w koronie: wygrana z Arką Gdynia na wyjeździe. I jeszcze kilka dni temu w Bełchatowie ją świętowano. Ale teraz, gdy rozmawiamy z osobami związanymi z klubem, nikt o dobrej passie na boisku już nie myśli. Sądząc po nastrojach, jest bardzo źle. Co gorsze – wszystkich ta sytuacja zaskoczyła.

Kasa miała być, ale jej nie ma

W klubie usłyszeliśmy, że nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Jeszcze na starcie sezonu wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zarząd sklejał budżet, a tarcza antykryzysowa pozwoliła zapewnić bezpieczne funkcjonowanie na kilka miesięcy. Być może nie było sielankowo, jednak stabilnie. Dało się w końcu pomyśleć o piłce, choć sztab szkoleniowy niewątpliwie miał trudniejsze zadanie, bo jak słyszymy, w ich przypadku zaległości sięgają czterech, pięciu miesięcy. W każdym razie pozytywne myślenie było wskazane. Na klubowych korytarzach mocno żyła nadzieja, że uda się dopiąć pomysł zarządu dotyczący zasypania dziury finansowej. Nie chodziło o wielką umowę sponsorską, ale miała ona zapewnić GKS-owi pieniądze na bieżące funkcjonowanie. Comiesięczne wypłaty na czas, najpotrzebniejsze zakupy. Po prostu brak nowych długów na i tak już sporej kupce tych, które trzeba spłacić.

Przeczytaj także:

Co więc się wykoleiło?

Jak słyszymy, chodziło o względy proceduralne. Czyli rzeczone wsparcie nie przepadło bezpowrotnie, jednak cała sytuacja przeciągała się i przeciągała, aż dotarliśmy do listopada i kasy nadal nie ma. O co konkretnie chodzi? „Belsport.pl” informuje, że klub w dalszym ciągu nie uzyskał obiecanej w sierpniu pomocy ze strony miasta. Z tego co ustaliliśmy, zaburzyło to płynność finansową i za październik wypłat już nie było. Brak wizji szybkiej poprawy finansowej sytuacji klubu miał być powodem dymisji prezesa Rydza. Sam zainteresowany nie chciał komentować sprawy, jednak warto dodać, że formalnie wciąż stoi on na czele GKS-u. Za dwa tygodnie ma odbyć się walne zgromadzenie akcjonariuszy – bełchatowianie nie posiadają rady nadzorczej – na którym rozpatrzona zostanie dymisja prezesa.

Reklama

Byli piłkarze stracili cierpliwość

Jak zła jest sytuacja zespołu z Bełchatowa? W szatni nastroje są grobowe. W najbliższych dniach zawodnicy mają podjąć decyzję co do swojej przyszłości. Wielu z nich nie ukrywa zmęczenia przeciągającą się sytuacją, a światełka w tunelu nie widać. GKS prawdopodobnie przeznacza na wypłaty najmniejszą kwotę w całej ligowej stawce, jednak nawet tyle to w obecnych warunkach zbyt wiele. To, co udało się zebrać od pomniejszych sponsorów w ostatnim czasie, wystarczało jedynie na codzienne funkcjonowanie w pierwszej lidze. Co gorsza, klub wkrótce może wpaść w kłopoty z powodu niedotrzymanych terminów spłat zaległości wobec zawodników, którzy podpisali porozumienia. Rozmawiamy z kilkoma z nich i słyszymy to samo:

  • Brak wypłaty za cztery miesiące, niedotrzymanie terminu porozumienia
  • Pięć miesięcy w plecy, zignorowane porozumienie
  • Cztery miesiące zaległości, zero odzewu z klubu

Ostatnia kwestia jest interesująca, bo słyszymy, że w Bełchatowie niezbyt chętnie wracają do tego, co było. – Nikt się ze mną nie kontaktował, termin porozumienia minął. Powiem nawet więcej, ja próbowałem się czegoś dowiedzieć i byłem po prostu ignorowany przez klub – mówi jeden z piłkarzy. – W najbliższym czasie planuję podjąć stosowne kroki, żeby odzyskać pieniądze. To nie są małe kwoty, żebym mógł to zignorować – dodaje.

Można się domyślić, że chodzi o ostateczność: wezwania do zapłaty. Część piłkarzy miała już zresztą upomnieć się o swoje, korzystając z drogi sądowej. Zawodnicy są rozczarowani, że szli klubowi na rękę, a mimo to nie otrzymali pieniędzy.

***

Co teraz czeka zespół? Skoro kapitan opuszcza okręt, to raczej nic dobrego. Odejście Wiktora Rydza traktujemy jako sygnał, że nic więcej nie da się zrobić. Oczywiście ciężko mieć do prezesa GKS-u pretensje: warunki pracy nie były – delikatnie mówiąc – idealne, a przecież w rozmowie z nami wspominał on nawet, że pożyczał klubowi prywatne pieniądze. Co prawda udało się nakłonić PGE do powrotu do współpracy, jednak tylko w zakresie akademii. Teoretycznie jest to oszczędność dla budżetu bełchatowian, ale umowa i tak nie została nadal podpisana, więc ciężko mówić o konkretach „na już, na teraz”.

Przeczytaj także:

Ciekawy jest jeszcze jeden wątek. „Belsport” zauważa, że w międzyczasie zmienił się prezes stowarzyszenia EKS Skra Bełchatów, które jest właścicielem większościowego pakietu akcji GKS-u. To m.in. przed nim odpowiada Wiktor Rydz i to on będzie uczestniczył w walnym zgromadzeniu, na którym poznamy przyszłość klubu.

Dziś naprawdę ciężko powiedzieć, co się z tego urodzi. Z jednej strony, w Bełchatowie nadal słyszymy, że nadzieja się tli, że być może ktoś wyciągnie pomocną dłoń. Ale ci sami ludzie wątpią już, że to faktycznie nastąpi, bo przecież w to samo wierzyli rok temu. I dwa lata temu.

Reklama

A nadziejami rodziny nie wykarmisz.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
1
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...