Reklama

Czy Jerzy Brzęczek gra z Holandią o posadę?

redakcja

Autor:redakcja

18 listopada 2020, 11:24 • 6 min czytania 32 komentarzy

Gęstniejące nad Jerzym Brzęczkiem czarne chmury jeszcze nie oznaczają, że spadnie z nich deszcz podmywający stołek selekcjonera. Przyznajmy: jest późno. Potencjalny nowy szkoleniowiec byłby jak kierowca rajdowy, który wchodzi do auta na ostatnim wirażu, nie znając trasy, samochodu, no i na pewno w wyścigu nie prowadząc. Ale pojawia się jednak pytanie: może, po prostu, okazałby się lepszym kierowcą?

Czy Jerzy Brzęczek gra z Holandią o posadę?

DLACZEGO MOŻNA UZASADNIĆ ZMIANĘ

To w zasadzie pytanie retoryczne. Koń jaki jest, każdy widzi. Ale przeróbmy to jeszcze raz.

Selekcjoner Jerzy Brzęczek mówi, że wyniki go bronią, bo niczego jeszcze nie przegrał. To tylko częściowo prawda. Brzęczek wczoraj na konferencji powiedział: “Prezes Zbigniew Boniek postawił przede mną trzy zadania: awansować na Euro, ogrywanie młodzieży, utrzymanie w grupie A Ligi Narodów”.

Panie selekcjonerze, nie żebyśmy szczególnie płakali nad Ligą Narodów. Ale fakty są takie, że pan z niej już zdążył spaść w poprzedniej edycji. Tylko zielony stolik was uratował. Więc nie, nawet te wyniki, to realizowanie celów, już się nie dopinają.

To jednak tak naprawdę kwestia poboczna, kluczową jest styl reprezentacji Polski, a raczej jego brak.

Ile dobrych meczów rozegrała Polska z europejskim topem za kadencji Jerzego Brzęczka? Europejskim topem, z którym będzie musiała rywalizować na Euro? Otóż, jak się dobrze zastanowić, to być może wyjdzie nam, że jeden, gdy zremisowała 1:1 z Włochami w pierwszym meczu kadencji selekcjonera. I odwołanie do tego meczu prowadzi nas prostą drogą do kilku nieprzyjemnych refleksji.

Reklama

KURSY NA POLSKA – HOLANDIA W TOTALBET: POLSKA 3.85 – REMIS 3.60 – HOLANDIA 1.97 

Włosi nie pojechali do Rosji w 2018, tak samo dwa lata temu zaczynali budować nowy projekt. Gdzie są dziś oni, gdzie jesteśmy my? Czy mecz sprzed paru dni jasno nie pokazał jaki postęp zrobiła Squadra Azzurra? Gdzie my zostaliśmy zdegradowani tylko do roli papierka lakmusowego?

Wiemy, że czas nie jest sprzymierzeńcem selekcjonera, bo mało treningów z zawodnikami, bo inne tym podobne. Ale, WSZYSCY selekcjonerzy stoją przed tym samym wyzwaniem. To nie tak, że Jerzy Brzęczek widuje się z piłkarzami raz na jakiś czas, a Mancini to z nimi co rano dokręca rzuty wolne.

W tym kontekście Brzęczek dostał dwa lata i pamiętajmy, że już powinno być po Euro. Tak, była pandemia, ale te jesienne mecze… czy już naprawdę nie powinniśmy oczekiwać, że zobaczymy projekt selekcjonera w finalnej lub bliskiej wykończenia formie? Brzęczek mówił wczoraj: “czas wygrywania tej drużyny przyjdzie”. Selekcjonerze, 2020 miał być tym czasem, zmieniły to tylko wyjątkowe okoliczności. Mówić o budowie po pierwotnym terminie turnieju – no, to nie brzmi wiarygodnie. Ten zespół powinien mieć już wyrazisty kształt. Po dwóch latach szukać swojej tożsamości, mamić mirażem, że to się pojawi?

Polska Jerzego Brzęczka jest konsekwentna, jeśli chodzi o miałkość stylu.

Doświadczyliśmy tego nawet w wygranych eliminacjach, gdzie Austriacy w obu spotkaniach byli zespołem lepszym. Momentami w Warszawie zamykającym nas na naszej połowie, ale jednak wyniki były dla nas. Ile jednak można się wieźć na czymś podobnym? Czy Polska czasów Lewandowskiego i szeregu cenionych w Europie graczy musi być degradowana do takiego statusu? Do sytuacji, w której włoska prasa porównuje nas z Estonią?

Nie twierdzimy wcale, że jesteśmy jakąś europejską potęgą – nie, bez przesady. Ale nie jesteśmy tak słabi, by serwować takie koszmarki jak ostatnie mecze z drużynami, które coś znaczą. A przecież niewykluczone, że za chwilę obudzimy się w nowej rzeczywistości. Robert Lewandowski, najlepszy piłkarz w naszej historii, młodszy nie będzie. Znakomicie trzyma się fizycznie, ale kiedyś w końcu zwolni, wiecznie grał nie będzie. Brzęczek może marnować dość szczególny moment, kiedy jeszcze jest w dobrym piłkarskim wieku stara gwardia z Euro 2016, a już pojawiło się kilku nowych, młodych, gniewnych.

Reklama

CO ZROBI BONIEK

Oczywiście nasze argumenty naszymi argumentami, kluczową postacią w tej układance jest Zbigniew Boniek. To on ma palec na spuście. A Boniek udzielił dopiero co wywiadu Interii.pl. Czy padły jakieś istotne słowa? 

Na pewno nie tylko. Boniek mówił bowiem, że Anglia też przegrała z Belgią 0:2. I jakoś nikt tam się nie domaga zwolnienia trenera. Czyli uderzał w swój żelazny zestaw, pomijanie całego oceanu kontekstów, które sprawiają, że sytuacja Anglików jest zupełnie inna od naszej. Pierwsze z brzegu:

  • za Southgatem stoi już półfinał mistrzostw świata
  • Anglicy nie mierzą się z sytuacją zmarnowania najlepszego od dawna potencjału kadry, z ostatnimi latami najlepszego piłkarza w jej dziejach włącznie
  • Anglia z Belgią po prostu przegrała mecz, tak jak przegrywa się mecze, po walce, po sytuacjach – nie skompromitowała się, szukając honorowego przekroczenia środka połowy
  • Anglia tę Belgię miesiąc temu po prostu ograła

Padają też słowa, że na poważną analizę przyjdzie czas. Że Boniek nigdy z meczu kadry Brzęczka nie był zadowolony, ale też, że w krytyce kadry podążamy od ściany do ściany. Jest wołanie o to, by nie zapominać o winie reprezentantów, która zdaniem Bońka jest całkowicie pominięta.

Ale też na koniec czytamy:

“Proszę się też nie obawiać, jeśli zajdzie konieczność podjęcia drastycznych decyzji, to ja się ich nie będę obawiał. Na razie jednak trzeba walczyć, a nie płakać, bo taka jest piłka”.

Między wierszami ten tekst o drastycznych decyzjach brzmi, jak otwartość do zwolnienia. Niechęć do takiej decyzji, ale jednak, zostawienie sobie takiej furtki. Jeśli sytuacja będzie naprawdę krytyczna, nierokująca. Naszym zdaniem – podkreślamy, naszym zdaniem – Boniek ma dużo zrozumienia dla selekcjonera, ale nie będzie umierał za Jerzego Brzęczka. Nie będzie stał za nim bez względu na wszystko. Gdyby miał patrzeć na swój interes, to na zwolnieniu Brzęczka na zasadzie vox populi trochę by zyskał. Ewentualnie przegrane Euro wciąż szłoby też na jego konto, mówiono by pewnie (całkowicie słusznie), że błędem było w ogóle postawienie na Brzęczka, przez co zmarnowano czas – przynajmniej jednak mógłby powiedzieć, że próbował coś zmienić, że nie szedł w zaparte.

OSTATNI MOMENT?

Nie sądzimy, by tak zdecydowany ruch, zwolnienie szkoleniowca na kilka miesięcy przed finałami, na które było nie było Brzęczek awansował, dokonało się po przeciętnym spotkaniu. Musiałoby być naprawdę źle. Porażka z Holandią w stylu uwłaczającym, takim jak mecz w Amsterdamie czy mecz we Włoszech? A może nawet jak mecz w Gdańsku z Italią, bo nie zapominajmy, że tam też było dziadostwo, tylko zakończone remisem? Wtedy mogłoby dojść do sytuacji, w której nie ma czym selekcjonera bronić.

Ale jeśli nie po Holandii, to już chyba wcale. W tym roku Polska już nie gra. Zwolnienie wiosną, po jakimś kolejnym miernym zgrupowaniu, to już kilka miesięcy do Euro – jeśli ktoś miałby szansę poukładać to jeszcze w jakimś stopniu po swojemu, to mając czas od teraz. Są precedensy pokazujące, że to możliwe, z najlepszym w postaci Chorwacji przed trzema laty – Cacić został zwolniony w październiku 2017, choć Chorwacja wcale nie stała fatalnie w grupie eliminacyjnej. Paliwem, które zwolniło Cacicia, był fatalny styl, a nie wyniki. Wtedy w siodło wskoczył Dalić i poprowadził Chorwatów do srebra mistrzostw świata.

My w swojej historii czegoś podobnego nigdy nie robiliśmy. Jak ktoś zrobił awans, to dostawał szansę, by na finałach zagrać.

Ale może to błąd?

Ile razy po finałach okazywało się, że eliminacje sobie, a turniej sobie, tymczasem selekcjoner po drodze się pogubił lub zwyczajnie nie udźwignął tej skali trudności?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

32 komentarzy

Loading...