Za nami kolejna seria gier I ligi. Co słychać na zapleczu? W zasadzie bez zmian – ŁKS nadal leje wszystkich jak leci, Sandecja nadal nie wygrała żadnego meczu, a sędziowie nadal robią co im się podoba i nikt nie zawraca sobie tym głowy. No może poza klubami, które przez ich decyzje to idą w górę, to w dół w ligowej tabeli. Widzicie zdjęcie powyżej? To wyobraźcie sobie teraz, że arbiter podyktował w tej sytuacji rzut karny dla Puszczy. Niepołomiczanie dzięki temu, że “jedenastkę” wykorzystali, wrócili do domu z “oczkiem” więcej na koncie.
– Mamy różne szkolenia z sędziami, a takie ręce… Aj, ciężko cokolwiek powiedzieć, żeby nie powiedzieć za wiele – powiedział po meczu Szymon Lewicki, zapytany o decyzję Marka Opalińskiego. Trener GKS-u dorzucił do tego zwyczajne stwierdzenie faktu: ręka była, ale przed polem karnym. Tyle że mówić to sobie można, a punktów nikomu to nie zwróci. GKS ma o dwa “oczka” mniej na koncie i znając życie, za pewien czas ktoś przypomni sobie tę sytuację, kiedy dwóch punktów tyszanom zabraknie.
Z drugiej strony złośliwi mogą powiedzieć, że do GKS-u wróciła karma. Dlaczego? Bo tak się składa, że w dwóch poprzednich spotkaniach tyski klub z błędów arbitrów skorzystał.
Radomiak Radom – GKS Tychy 2:2. Niesłuszny karny dla GKS-u, brak dwóch karnych dla Radomiaka
Mecz, który był jednym wielkim błędem sędziego. Dominik Sulikowski podejmował decyzje wręcz absurdalne. I to od samego początku spotkania. Wiemy, że Dariusz Banasik lubi nakładać presję na sędziego i “podpowiadać” mu zza linii bocznej boiska. Natomiast wcale się nie dziwiliśmy, że domagał się rzutu karnego w 20. minucie gry, gdy po dośrodkowaniu piłka trafiła w rozłożone szeroko ręce obrońcy. A tu już doliczony czas gry, Radomiak remisuje i obrońca ewidentnie pomaga sobie ręką przy przyjęciu futbolówki.
Ładnie dzisiaj Radomiak wydymany przez sędziego. Druga lub trzecia ewidentna ręka w polu karnym bez reakcji. #Pierwszoligowiec pic.twitter.com/fmpEm1h1ex
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) October 28, 2020
Aha, ale dopełnijmy obrazu tej farsy. Radomiak remisował, bo sędzia chwilę wcześniej podjął decyzję, w którą nie wierzyli nawet rywale. Rzut karny dla GKS-u zaskoczył samego “faulowanego” piłkarza. Na skrócie od ok. 0:50.
GKS Tychy – GKS Jastrzębie 3:1. Dwa dwumetrowe spalone
Ok, ale karne czy zagrania ręką w polu karnym to zawsze kwestie dyskusyjne. Natomiast co do spalonego dyskusji nie ma. Albo ktoś się na niego złapał, albo nie. Dlatego jeszcze większe kontrowersje wzbudzały decyzje Pawła Pskita w meczu tyszan z Jastrzębiem. GKS wygrał to spotkanie po dwóch bramkach ze spalonego. Pierwsza akcja? Ewidentny spalony. Stopklatka, akcja zatrzymana przez realizatora.
Druga akcja? Jeszcze większy kabaret. Sędzia zapomniał, że linię spalonego wyznacza przedostatni zawodnik, nawet jeśli jest to bramkarz na połowie rywala. Wyszedł z tego taki potworek.
Spalony jak byk! Linię spalonego wyznacza przedostatni zawodnik drużyny broniącej. https://t.co/PGWWLmDk66
— Łukasz Rogowski (@zawodsedzia) October 23, 2020
Czyli tak: odejmujemy dwa gole po spalonych i mamy 1:1. Jastrzębie zamiast zera punktów ma remis.
Odra Opole – GKS Jastrzębie 0:2. Niesłuszna druga żółta kartka dla Żemły
Ale, ale, spokojnie. W przyrodzie i w pierwszej lidze nic nie ginie. GKS Jastrzębie przez sędziów stracił, a niedługo potem zyskał. Mecz z Odrą Opole rozpoczął się dla jastrzębian świetnie. Sędzia postanowił bowiem w 23. minucie spotkania ułatwić im zadanie i poczęstować gospodarzy czerwoną kartką. Za co? Za to.
Czy tam był w ogóle rzut karny? Ciężko ocenić, kamera trochę zaspała. Natomiast czy to był faul na drugą żółtą kartkę? Szanujmy się, Daniel Kruczyński wypaczył to, co działo się potem. Zwłaszcza że gra w “dziesiątkę” przez ponad godzinę nie była jedyną “karą” dla Odry. Piłkarze z Opola dwukrotnie domagali się rzutów karnych za zagranie ręką. Pierwsza sytuacja na filmie, ok. 3:50.
Tu jeszcze lekkie wątpliwości są. Natomiast było też drugie zagranie, którego na skrócie nie ma – być może dlatego, że to skrót z kanału Jastrzębia. Druga połowa, dośrodkowanie z lewej strony boiska, ręka tak ewidentna, że było ją nie tylko widać, ale i słychać. Sędzia był jednak niewzruszony. Nic dziwnego, że dostało mu się od Dietmara Brehmera. – Nasz wysiłek został zniszczony przez jedną osobę i na pewno jest nam bardzo przykro. Niech się każdy uczy, dokształca i pozostaje człowiekiem sprawiedliwym. Tak się poznaje dobrych ludzi – mówił szkoleniowiec Odry.
Co ciekawe – nie jest to pierwsza sytuacja w tym sezonie, w której Kruczyński myli się w polu karnym.
Bruk-Bet Termalica – Radomiak 3:2. Gol dla Radomiaka po faulu Kozaka
Siódma kolejka rozgrywek, stalowa defensywa Niecieczy kontra mocny w ofensywie Radomiak. Zapowiadało się na mocne starcie, które nie potrzebuje żadnych suflerów, żeby zapewnić nam odpowiednie emocje. I wtedy wchodzi on, cały na biało. Rzut rożny dla Radomiaka, defensywa “Słoni” zasypia zupełnie jak nie ona. Zasypia, bo obrońcę znokautował Miłosz Kozak.
Marcin Wasielewski dostał solidnego łokcia w brzuch. Nie ma chyba zawodnika, który taki cios by ustał. Gdyby sędzia gwizdnął tam faul, wszytko byłoby ok, Radomiak nie mógłby mieć pretensji. Faulu jednak nie było i radomianie objęli prowadzenie. Szczęście dla Termaliki, że udało im się później odrobić straty i nie zgubić punktów, jednak chyba nie o to chodzi, żeby gonić wynik po czyichś pomyłkach.
Tyle że… tak, tak. Radomiak też był w tym sezonie po drugiej stronie – tych robionych w bambuko. Nie tylko w meczu z Tychami.
Radomiak – Widzew Łódź 4:1. Niesłuszny brak karnego dla Radomiaka
Ekipa Dariusza Banasika tak często jest krzywdzona decyzjami sędziów, że przestajemy się dziwić jej trenerowi, który co rusz wylatuje na trybuny. Oczywiście bywa i tak, że pretensje Banasika są nieuzasadnione, jednak w meczu z Widzewem były one jak najbardziej słuszne.
Ruch ręką do piłki, ewidentny rzut karny. Zresztą mamy tu opinię człowieka ze środowiska, który potwierdza błąd arbitra.
Wygląda na celowy ruch ręki, a zatem pezewinienie
— Łukasz Rogowski (@zawodsedzia) August 29, 2020
Dobra, to skoro już przy Radomiaku, wspomnijmy jeszcze o meczu w Wodzisławiu Śląskim, bo i tam radomianie mieli uzasadnione pretensje. GKS Jastrzębie zasługiwał na drugie “żółtko” po brutalnym faulu na Leandro. Po meczu trener Banasik mówił też o zagraniach ręką, które sędzia przeoczył. – Należały nam się trzy rzuty karne, a przynajmniej jeden. To nieporozumienie, że sędziowie tego nie widzą. Po trzeciej takiej sytuacji poszedłem na trybuny, bo i tak bym zaraz wyleciał za dyskusje – stwierdził na konferencji prasowej.
Chrobry Głogów – Korona Kielce. Nieuznany gol dla Korony, sędzia widział rękę, której nie było
Co jeszcze zaserwowali nam w tym sezonie arbitrzy? Mecz Chrobrego z Koroną to już absolutny klasyk sędziowskich pomyłek. Damian Sylwestrzak widział tam rękę, której nie było. Jak to możliwe? Remigiusz Szywacz wyskoczył do główki, uniósł w górę ręce – cholera wie po co, jednak piłki nie dotknął, więc nie miało to znaczenia – a Kamil Juraszek strzelił samobója. Sędzia go nie uznał, pokazał rękę Szywacza. Maciej Bartoszek po meczu nie był zły. On był wkurwiony. W “Weszłopolskich” jechał z Sylwestrzakiem tak, że aż wióry leciały.
– Wiecie, nie każdy o tym mówi, pewnych kontrowersji się nie pokazuje. Był taki okres w futbolu, gdy działy się złe rzeczy. Później cały czas powtarzano, że sędziom trzeba dać spokój, że się uczą. Ale przez te lata można byłoby wykształcić dwa pokolenia sędziów. A tu się nic nie zmienia. Wręcz przeciwnie.
ŁKS WYGRA Z KORONĄ – KURS 1.62 W TOTALBET!
Na bazie tej otoczki nietykalności panowie sędziowie zrobili się zbyt pewni siebie. Ta buta, arogancja i bezczelność sędziów przechodzą wszelkie granice. Te rozmowy po meczach nic nie dają. Wskazywanie konkretnych błędów też nie. Później spotykasz się z nimi, wspominasz o sytuacjach, oni nic nie pamiętają. Rozmawiałem z panem Przesmyckim dwa razy i nadal widzę te same błędy. W końcu człowiek nie wytrzymuje. Mam tego dość. Ja się odezwałem, ale mówię to, co wszyscy wiedzą. Wy, piłkarze, trenerzy. Cały czas jest cisza. Może dlatego, że „aaaa, spokojnie, oni się uczą”. Ile się mają uczyć? I to uczyć na krzywdzie innych ludzi.
Grubo. Ale zasłużenie, bo Korona straciła przez to punkty.
Widzew Łódź – GKS Jastrzębie 1:0. Nieuznany gol po spalonym, którego nie było
Ach, znów to Jastrzębie! Obok Radomiaka to chyba drużyna, w której meczach najczęściej dzieją się największe kontrowersje. Tutaj oczywista pomyłka sędziego – nieuznany gol, mimo że spalonego nie było. Akcja od ok. 5:03.
ŁKS – Resovia 2:1. Rzut karny dla ŁKS-u za faul przed polem karnym
Przenosimy się na drugą stronę Łodzi. ŁKS jest niepokonany i chwała mu za to, natomiast chwała niestety należy się nie tylko piłkarzom. W meczu z Resovią łodzianie wygrali tylko dlatego, że sędzia podjął błędną decyzję o przyznaniu im rzutu karnego. Sytuacja podobna – choć nie identyczna – co w meczu GKS-u z Puszczą. Znów zdarzenie ma miejsce przed polem karnym, Sytuacja od ok. 4:03.
Sytuacja łatwa do oceny nie jest, widzimy, że Grzegorz Kawałko konsultuje się jeszcze z asystentem, który widział sytuację lepiej. I to on podejmuje decyzję o “jedenastce” dla ŁKS-u. Błąd na wagę punktów.
Ile jeszcze błędów musi się wydarzyć, żeby coś się zmieniło?
Ok, starczy tej wyliczanki. Jest cholernie długa, a przecież mówimy tylko o sytuacjach z obecnego sezonu. Gdybyśmy mieli wspomnieć o tym, co działo się na finiszu poprzedniego… Zresztą, już wspomnieliśmy – odsyłamy, bo w tekście są m.in. tłumaczenia Zbigniewa Przemyskiego.
Najsmutniejsze jest w niej to, że jesteśmy niemal pewni, że jakiś błąd przeoczyliśmy. Zapomnieliśmy, wyleciał nam z głowy, że czegoś nie skojarzyliśmy. To tylko pokazuje, jak daleko to zaszło. Poza tym absurdem jest to, jakie błędy na tę listę się łapią. W 2020 roku sędziowie na zapleczu Ekstraklasy:
- Pokazali spalonego po podaniu rywala
- Zapomnieli, że linię spalonego wyznacza przedostatni piłkarz i puścili akcję, w której napastnik był dwa metry przed nim
- Nie uznali gola, bo przywidziała im się ręka
- Gwizdnęli rzut karny za rękę przed “szesnastką”
Słodki Jezu, przecież my na dobrą sprawę gramy w piłkę od czerwca! Pięć miesięcy, a tu takie wielbłądy. Tylko w obecnym sezonie sędziowie mylili się przynajmniej w dziewięciu meczach – a czasami przecież mylili się kilkukrotnie w jednym spotkaniu. Czyli mniej więcej 10% meczów kończy się błędami sędziów. Podkreślamy jeszcze raz: przynajmniej, bo te wpadki wymieniliśmy na szybko, z głowy.
BRUK-BET WYGRA W NIEPOŁOMICACH – KURS 2.05 W TOTALBET!
Nie pozostaje nam nic innego niż apel do Zbigniewa Przesmyckiego i wszystkich odpowiedzialnych za sędziowanie w polskiej piłce. C’mon, do something. Wiemy, że to nie jest miłe, gdy wszyscy po arbitrach jadą. Wiemy, że nie zarabiają oni kokosów, a dodatkowo mocno cierpią przez obostrzeżenia. Zrobiliśmy zresztą o tym obszerny materiał. Słyszeliśmy nawet, że w tym sezonie po jednym z meczów sędzia na swoją obronę miał właśnie to, że musiał przejechać pół Polski, żeby dotrzeć na mecz i jest po prostu zmęczony. Natomiast to nie jest równoznaczne z przyzwoleniem na popełnianie błędów, często rażących.
Zaplecze Ekstraklasy to nie jest poligon doświadczalny, ani piłka amatorska. Tu błąd może kosztować kogoś miliony. Dlatego najwyższa pora zareagować. Być może przyśpieszyć proces wdrożenia VAR-u do pierwszej ligi, bo takowy pojawiał się już wcześniej. Być może dać sędziom podwyżkę, zapewnić lepszy komfort podczas wyjazdów, wysłać na dodatkowe szkolenia.
Nie wiemy co jeszcze można zrobić, ale coś na pewno trzeba. Jeszcze nie jest za późno, żeby spróbować coś poprawić.
SZYMON JANCZYK
Fot. Twitter @TifoTifoso