Wielu było w Ekstraklasie kandydatów do wyjazdu latem. Czy należał do nich Jakub Łabojko? Ujmijmy to tak – na pewno nie stał w pierwszym szeregu, a może nawet i nie w drugim. Tymczasem pomocnik Śląska zameldował się w Brescii i będzie próbował podbić boiska Serie B. Śląsk zarobi na nim 600 tysięcy euro. Piłkarz podpisał kontrakt na trzy lata z opcją przedłużenia o kolejny rok.
Łabojko to dobry piłkarz, ważne ogniwo Śląska Wrocław, który zaliczył bardzo udany sezon, ale to też nie była żadna gwiazda ligi. Dość powiedzieć, że gdy robiliśmy ranking środkowych pomocników zeszłego sezonu, nie załapał się nawet do czołowej piętnastki. Był przecież nawet moment, gdy przegrywał rywalizację o skład z Diego Żivuliciem (!).
Pomogła metryka (rocznik 1997), pomógł dobry wynik całego Śląska, a także duża świadomość, pracowitość, no i solidna gra, bo tego Łabojce nie można odmówić – prezentuje raczej równy, stabilny poziom. Dobrze ogarnia w defensywie, a i nie jest też „klasyczną szóstką”, by nie pomóc z przodu. Może służyć za inspirację dla młodych piłkarzy – wystarczy harować, robić swoje, dobrze się pokazać, a szansa z zagranicznej ligi zaraz przyjdzie.
Ta historia pokazuje, że czasem w piłce warto podążyć okrężną drogą.
Łabojko wychowywał się w Piaście, w którym rywalizował o miejsce ze swoim kolegą, Patrykiem Dziczkiem. W Gliwicach ceniono bardziej Dziczka i to na niego stawiano. Łabojko zakończył swój dorobek na wyjeździe z pierwszą drużyną na mecz Pucharu Polski. Wybrał się więc do drugoligowego wówczas Rakowa, z którym awansował na zaplecze i przeszedł ciężką szkołę Marka Papszuna, o której opowiadał nam w wywiadzie. Wypromował się na tyle, że dostał szansę w Śląsku. I dziś jest w bardzo podobnym położeniu, co Patryk Dziczek, który nadchodzący sezon spędzi w Salernitanie.
– Kuba to piłkarz bardzo mądry, odpowiedzialny i świadomy taktycznie. W związku z tym ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby sprawdzić się i rozwinąć we Włoszech, bo w tamtejszej piłce właśnie taktyka odgrywa wielką rolę – mówi nam Jarosław Kołakowski, menedżer opiekujący się karierą Łabojki. I dodaje: – Uważam, że w Polsce był nieco niedocenianym zawodnikiem, gdyż często przy ocenie piłkarzy nie zwracamy uwagi właśnie na wspomniane aspekty, a są one bardzo ważne. Transfer do Brescii pomoże mu więc również zbudować odpowiednią markę w naszym kraju.
Do ciekawego momentu doszedł też Śląsk Wrocław – może sprzedać jednego ze swoich podstawowych piłkarzy bez wielkiej straty na jakości zespołu. Sobota póki co wygląda jak profesor i ma wszystko, by stać się jednym z czołowych środkowych pomocników ligi. Mączyński? Różne można mieć o nim zdanie, ale określony poziom prezentuje. Kwestia tego, by wrócił do zdrowia. Choć to bardziej dyszka, na ósemce może też zagrać Rafał Makowski, który zresztą zaczynał swoją przygodę w piłce jako szóstka. W odwodzie są Łyszczarz i Pałaszewski, na których w Śląsku liczą, od biedy można przesuwać niżej piłkarzy wszechstronnych – Praszelika czy Zyllę. Gdyby się waliło i paliło, na kontrakcie wciąż jest Żivulić.
Wygląda to więc na ubytek, na który Śląsk zdecydowanie może sobie pozwolić.
Łabojko trafia do spadkowicza z Serie A, którego kilka miesięcy temu nazwaliśmy „przystanią genialnych środkowych pomocników”. Produkowanie piłkarzy na tej pozycji to specjalność zakładu Brescii. Wypuściła ona w świat Andreę Pirlo czy Marka Hamsika, grali w niej Pep Guardiola czy Roberto Baggio, a ostatnio oddała do Milanu swoją perełkę – 20-letniego Sandro Tonalego. Łabojko ma zastąpić ten wielki talent, choć wiadomo, że załatanie dziury po reprezentancie Włoch będzie wyzwaniem sporego kalibru.
Wypada życzyć, by Łabojko nie popsuł marki, jaką wyrobił sobie jego klub. Brescia to dla niego świetne miejsce na dalszy rozwój. Rozwój, który przebiega małymi, ale przemyślanymi krokami.
Fot. FotoPyK