
weszlo.com / Anglia
Opublikowane 13.09.2020 19:44 przez
redakcja
Ciekawie zapowiadało się dzisiejsze spotkanie Tottenhamu z Evertonem. Trudno było bowiem przewidzieć, czego się po obu ekipach spodziewać. Zwłaszcza jeżeli chodzi o The Toffees, którzy znacząco się wzmocnili, ale nie mieli czasu, by przetestować nowe warianty kadrowe i taktyczne. Czy poziom spotkania sprostał wysokim oczekiwaniom? No niekoniecznie, nie otrzymaliśmy porywającego widowiska. Ale w paru momentach było na czym oko zawiesić. Podopieczni Carlo Ancelottiego zaczynają ligę od zwycięstwa, a Jose Mourinho ma problem.
Koszmarne pudło
Pierwsza połowa spotkania była niezwykle wyrównana. Gdybyśmy mieli doszukiwać się czyjejś przewagi, postawilibyśmy mimo wszystko na gospodarzy. Spurs momentami całkiem nieźle się ustawiali do pressingu i odzyskiwali futbolówkę bardzo wysoko na połowie przeciwnika. W grze kombinacyjnej nieźle wyglądali Harry Kane i Heung-Min Son. Trochę gorzej radził sobie Dele Alli, który marnował dogodne sytuacje i podejmował złe decyzje w okolicach bramki przeciwnika. Niemniej – generalnie Spurs prezentowali się przyzwoicie, zwłaszcza w szybkich atakach. Ale to Everton był znacznie konkretniejszy w swoich wypadach ofensywnych.
Najlepszą okazję przed przerwą zmarnował Richarlison. Brazylijski skrzydłowy dostał prezent od Bena Daviesa, który fatalnie wymierzył swój przerzut i umożliwił rywalowi wyjście sam na sam z Hugo Llorisem. Richarlison ominął golkipera Spurs, ale nie trafił do pustej bramki. Mamy już jedną kandydaturę do nagrody za kiks sezonu.
W sumie goście tylko raz w pierwszej połowie oddali celny strzał na bramkę rywali. A jednak było czuć, że defensywa Tottenhamu nie jest najlepiej dysponowana i kiedy tylko Everton mocniej przyciśnie, będzie mógł tę niepewność wykorzystać. Jednak do przerwy przyjezdni nie forsowali tempa, dostosowując się do warunków zaproponowanych przez Tottenham. Najwięcej do powiedzenia w grze The Toffees miał zgodnie z oczekiwaniami James Rodriguez, którego Ancelotti niby umieścił w bocznym sektorze boiska, ale jednocześnie zaoferował mu olbrzymią swobodę przy schodzeniu do środkowej strefy. Kolumbijczyk z tej swobody chętnie korzystał i naprawdę nieźle rozgrywał piłkę.
Tottenham bez koncepcji
Po przerwie Mourinho zaskoczył. Jasne, wspomniany Dele Alli nie zachwycał w pierwszej połowie, ale nie grał aż tak źle, by zasłużyć na szybką zmianę. Portugalski szkoleniowiec zadecydował jednak, że druga linia wymaga roszady, bo na razie nie wiadomo nic o ewentualnej kontuzji Anglika. Na boisku zameldował się Moussa Sissoko. Czy udało mu się pozytywnie wpłynąć na grę Spurs? Wręcz przeciwnie. W drugiej odsłonie spotkania londyńczycy zaprezentowali się znacznie słabiej niż w pierwszej. I już po dziesięciu minutach stracili bramkę. Kapitalnie dośrodkował futbolówkę Lucas Digne, a Dominic Calvert-Lewin wpakował ją do sieci.
Tottenham nie tylko nie odrobił jednobramkowej straty, ale nawet się do tego specjalnie nie zbliżył. Przygasł zupełnie Harry Kane, dryblingi Sona również przestały robić wrażenie na defensywie gości. To Everton miał znacznie więcej okazji bramkowych i mógł nawet podwyższyć prowadzenie, ale w wielu sytuacjach brakowało ekipie Ancelottiego skuteczności.
Nie ma wątpliwości, że wygrała drużyna lepsza. A to spory powód do zmartwień dla Jose Mourinho, bo właśnie takie kluby jak Everton będą przecież konkurować z „Kogutami” o miejsca zapewniające kwalifikację do europejskich pucharów. Jasne, w grze Spurs było kilka ciekawych przebłysków, parę niezłych akcji przeprowadził choćby Matt Doherty, ale to wciąż za mało. Tym bardziej jeśli dodamy do tego kłopoty Tottenhamu w defensywie, których Mourinho wciąż nie zdołał opanować. Ancelotti natomiast nie ma jeszcze powodów, by otwierać szampana i triumfalnie zapalić cygaro, ale widać było dzisiaj, że w jego zespole tkwi naprawdę spory potencjał.
TOTTENHAM HOTSPUR 0:1 EVERTON FC
D. Calvert-Lewin 55′
fot. NewsPix.pl
Opublikowane 13.09.2020 19:44 przez
Pochettino powinien wrócić, a Mourinho skończyć karierę, bo czego nie tknie zamienia ostatnio w gówno. Marnuje potencjał świetnych piłkarzy i gra totalny rzygowy styl, którego nie powstydziłby się sam Vukovic czy Brzęczek.
„Po przerwie Mourinho zaskoczył. Jasne, wspomniany Dele Alli nie zachwycał w pierwszej połowie, ale nie grał aż tak źle, by zasłużyć na szybką zmianę. Portugalski szkoleniowiec zadecydował jednak, że druga linia wymaga roszady, bo na razie nie wiadomo nic o ewentualnej kontuzji Anglika.”
Według Sky Sport Alli był najgorszy na boisku z notą 3. W komentarzach kibiców na BBC 102 lajki zebrał już komentarz „Dele Alli has decided to give his Cloak of Invisibility an airing earlier than usual – Dele Alli zdecydował się założyć Pelerynę Niewidkę wcześniej niż zwykle”.
Gracz meczu według SkySport Allan. Według BBC graczem meczu był James.
W komentarzach kibicie twierdzą, że James dobrze wyglądał, ale to Allan wyglądał na klasowego grajka.
Ogólnie kibice Evertonu dostali promyk nadziei na dobry sezon czyli 6/7 miejsce w tabeli.
Mają stadion za prawie miliard i przez to długo nie będą mieć drużyny, bo zwyczajnie nie ma kasy. Arsenal od dobrych kilkunastu lat wynikowo wegetuje z tego samego powodu.
Wolalem tamten stadion, a druzyne juz maja i to nie slaba. Maja slabego trenera. Jose nie zauwazyl ze futbol sie zmienil, Świat poszedł do przodu, pojawiły się komputery, amfetamina, samoloty. Ale co z tego, jeżeli serce Jose pompuje tę samą krew – jest kontynuatorem systemu gry stawiania autobusu w polu karnym.
No z całym szacunkiem, ale Arsenal od tamtego czasu wygrał kilka razy Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. A Tottenham co wygrał? Audi Cup w sezonie ogórkowym? Tottenham może pomarzyć o takiej wegetacji jak Arsenal.
kurde w zeszlym roku byli w finale ligi mistrzów 🙂
Lyon był w tym roku w półfinale, a w lidze francuskiej zajął 7 miejsce, wiec trochę z dupy twoje porównanie.
Trzeba 200 mln na transfery, wtedy Jose awansuje do Ligi Europy i bedzie w szostce w tabeli na nowy sezon. Moze…
Jako kibic Chelsea cieszyłem się gdy Józek odchodził za pierwszym razem i byłem załamany gdy przyszedł drugi raz. Może i zdobył kilka trofeów, ale w stylu do porzygu. To co miało rację bytu w Interze to w Realu, drugiej Chelsea czy nawet MU nie miało racji bytu. Poch wycisnął maxa z tej ekipy, ale łysy to przegapił i dał się nabrać na nazwisko Mou. Tymczasem to taki stunningowany Pulis, który ma szczęście, że ma kilku lepszych piłkarzy w drużynie. Niestety magia przestała działać. Spurs nie wzmocnili się, a piłkarze wyglądają na takich, że zaraz zaczną grać przeciw menadżerowi.
Ten mecz byl na poziomie Wisla – Legia z piatku. Nie dalo sie patrzec – mecz Gornika w tym samym czasie, lepiej bylo przelaczyc na najlepsza lige swiata jak rzadko kiedy.