Nieco ponad dwa lata temu Francja i Chorwacja walczyły o tytuł mistrza świata. W Rosji lepsi okazali się Francuzi, którzy wygrali 4:2. Po długiej przerwie obydwa zespoły znów się spotkają – tym razem w Lidze Narodów. Jak wygląda krajobraz w obydwu obozach po dwóch latach? Jak bardzo zmieniły się obie kadry i w którym miejscu dzisiaj są? Chyba nie będziecie przesadnie zszokowani, jeśli powiemy wam, że w nieco lepszym położeniu są „Trójkolorowi”.

Przebudowa drugiej linii
Co było znakiem rozpoznawalnym Chorwatów? Środkowa strefa boiska, w której operowali Luka Modrić, Ivan Rakitić i Marcelo Brozović. Tercet nie do zdarcia, dla wielu pewnie pierwsze skojarzenie z tą reprezentacją. Ale nic nie może trwać wiecznie. Modrić zaraz skończy 35 lat, Rakitić ma 32 wiosny na karku i trzeba powoli szykować zastępców. Na obecnym zgrupowanie nie ma żadnego z dwójki liderów, a w meczu z Portugalią Brozović był tylko rezerwowym. Jak dziś wygląda druga linia Chorwacji?
- Mateo Kovacić
- Mario Pasalić
- Nikola Vlasić
Umówmy się – chcielibyśmy mieć taką łatwość rozwiązania problemu, jak Zlatko Dalić. Choć z drugiej strony nie da się ukryć, że pewien spadek jakości tutaj zachodzi. Nawet jeśli Pasalić ma za sobą genialny sezon w Atalancie i kapitalne gole w Lidze Mistrzów, a Vlasić wypracował 25 goli dla CSKA od startu poprzedniego sezonu.
Zmiany głównie w tyłach
Francja natomiast najwięcej zmienia w tyłach. Z linii defensywnej z finału mistrzostw świata – Hernandez, Varane, Umtiti, Pavard – wiele nie zostało. Oczywiście powody są różne.
- Hernandez zmagał się z kontuzjami, więc siłą rzeczy grać nie mógł, a teraz był tylko rezerwowym
- Umtiti owszem w kadrze grywa, tyle że konkurencja chyba na dobre zabierze mu w niej miejsce
- Pavard odpoczywa po finale mundialu
Przede wszystkim jednak zmieniło się ustawienie. Didier Deschamps zaczął grać trójką z tyłu, co jest w zasadzie zrozumiałe, gdy ma się do wyboru zestaw stoperów: Varane, Kimpembe, Upamecano, Lenglet, Zouma. I w zasadzie na tej wyliczance możemy zakończyć temat, bo dobitnie pokazuje ona, że Francja nie ma żadnego problemu z tym, że trzeba postawić na inne nazwiska niż przed dwom laty. Ferland Mendy i Lucas Digne na lewej stronie także bez problemu zastępują Hernandeza. Ok, Leo Dubois może nie huknie jak Benjamin Pavard, ale to jednak półfinalista Ligi Mistrzów. Wstydu nie ma.
W poszukiwaniu „dziewiątki”
Co było najważniejszym wydarzeniem chorwackiej piłki po mundialu? Zakończenie reprezentacyjnej kariery przez Mario Mandżukicia. Gość, którego śmiało możemy podawać jako przykład „typowego Jugola”. Mandżukić miał jaja i charakter. Potrafił walnąć w finale mundialu samobója i odpokutować strzelając już do właściwej bramki. Wyglądał jak ktoś, kto jest w stanie przegryźć tętnice rywalowi i w zasadzie nie mamy pewności, że nigdy tego nie zrobił. Bez niego ekipa Zlatko Dalicia na pewno ma jakieś -100 w ulicznej bójce i -50 do respektu na wejściu.
Ale Mandżukić nie był tylko groźnie wyglądającym zawadiaką. Był także świetnym snajperem.
Dwa gole i asysta po drodze do finału mundialu, wszystko w fazie pucharowej. Łącznie 42 wypracowane gole (33 bramki, 9 asyst) w kadrze. Czyli praktycznie co drugi mecz z udziałem przy bramce na koncie. Kogoś takiego musi Chorwatom brakować, skoro do ich kadry powoływany jest były piłkarz Lechii Gdańsk, Antonio Colak. Ale ok, Colak to wybór numer 3-4. Obecnie w rolę „dziewiątki” w chorwackiej kadrze wcielają się głównie dwie osoby.
- Andrej Kramarić, czyli rezerwowy z mundialu. Po mistrzostwach dźwignął ciężar, strzelił Anglii i Hiszpanii, potem złapał kontuzję
- Bruno Petković, czyli talent z Dinama. Gdy Kramarić leczył uraz, ładował aż miło ekipom z drugiego szeregu europejskiej piłki w eliminacjach do EURO
Do charyzmy i boiskowej pracy Mandżukicia sporo im brakuje, ale Chorwaci mogą być zadowoleni. Tak jak w przypadku Modricia i Rakiticia – znaleźli przyzwoitych następców.
Zmiana pokoleń jeszcze przed nimi
Zlatko Dalić swoje złote – czy raczej srebrne – pokolenie już wymienił. A co z Francuzami? Cóż, w ich przypadku wszystko jeszcze przed nimi. Owszem Francja jest kopalną talentów. Jeśli chodzi o obrońców, to chyba w każdej reprezentacji na świecie wstawienie dowolnego zawodnika z kadry „Trójkolorowych” oznaczałoby dla niego pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. Ale z drugiej strony Didier Deschamps niekoniecznie korzysta z młodzieży. Spójrzmy na to, kogo ma do dyspozycji w pomocy i w ataku.
- N’Golo Kante – 29 lat
- Antoine Griezmann – 29 lat
- Wissam Ben Yedder – 30 lat
- Moussa Sissoko – 31 lat
- Steven Nzonzi – 32 lata
- Olivier Giroud – 34 lata
Owszem, znalazło się miejsce dla 17-letniego Eduardo Camavingi, jest Kylian Mbappe, jest 27-letni Nabil Fekir. Natomiast zaglądamy do młodzieżówki „Trójkolorowych” i Deschamps miałby kogo „podebrać”.
- Matteo Guendouzi
- Maxence Caquaret
- Bouboucar Kamara
- Moussa Diaby
- Odsonne Edouard
A przecież mówimy tylko o zawodnikach U-21. Między nimi a wspomnianymi 30-latkami jest jeszcze spore grono zawodników, którzy są w średnim wieku, jak Tanguy Ndombele, Florian Thauvin, Kingsley Coman, Thomas Lemar, Alassane Plea… Spośród nich w zasadzie tylko Coman na co dzień jest pierwszoplanową postacią. Żeby było jasne – nie krytykujemy, bo przecież nikt ze starszyzny za zasługi powoływany nie jest. Natomiast nie da się ukryć, że już na EURO, a najpóźniej po nim, kadrę Francji trzeba będzie trochę odświeżyć.
Liga Narodów im nie leży
A co łączy Francuzów i Chorwatów? Sprawa jest prosta – Liga Narodów. A konkretniej niepowodzenie w niej. Ok, Francja miała cholernie trudne zadanie. Grupa z Niemcami i Holandią nie jest łatwa. Ok, „Trójkolorowi” nie awansowali do finałów, tylko dlatego, że mieli słabszy bilans bramkowy. Ale z drugiej strony… Mówimy o mistrzach świata. Kto, jak kto, ale oni powinni dowieść swej marki w starciu z najlepszymi. Tymczasem bilans bramkowy 4-4 przy dwóch wygranych, remisie i porażce chwały im nie przynosi. Holendrzy wykręcili bilans dwukrotnie lepszy, przynajmniej po stronie goli strzelonych – 8-4.
Ale Francja i tak poradziła sobie nieźle w porównaniu do Chorwacji. Ekipa Zlatko Dalicia przywitała się z Ligą Narodów porażką 0:6 z Hiszpanią. Na koniec dnia wicemistrzowie świata spadli ze swojej dywizji, wygrywając tylko jeden mecz – i to rzutem na taśmę. Uratowała ich reforma rozgrywek. W tym roku wcale nie zaczęło się lepiej, bo na starcie Portugalia wrzuciła im cztery gole do bagażnika. I to Portugalia bez Cristiano Ronaldo w składzie.
Chorwatom o utrzymanie znów będzie ciężko, ale paradoksalnie mogą w końcu odegrać się na Francuzach. Koronawirus porządnie napsuł krwi Deschampsowi i spółce, odsuwając od gry choćby Kyliana Mbappe. Lepszej okazji do pierwszej wygranej z „Trójkolorowymi” ekipa z Bałkanów chyba mieć już nie będzie.
Fot. Newspix
Francja kadrowo to chyba teraz najmocniejsza reprezentacja na świecie. Klasowi bramkarze, multum znakomitych obrońców, pomoc i atak też pełna jakości, młodzi, starsi, do wyboru do koloru. Nikt obecnie nie ma tak szerokich możliwości i jeśli tego nie zmarnują to przez lata mogą spokojnie dominować.
Nie tylko teraz, bo na Mundial również jechali z najsilniejszą paczką i planowo zdobyli tytuł.
To prawda. Didier Deschamps to ostatni trener na świecie, który może narzekać na problem ze składem. Jeśli nie wygra najbliższych turniejów nie będzie miał absolutnie żadnej wymówki.
Nie zapominajmy ze maja wybitnego trenera…
„Pavard odpoczywa po finale mundialu” – przydałby się taki długi odpoczynek xD