Reklama

F1. Williams bez… Williamsów. Rodzina wycofuje się z zespołu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

03 września 2020, 21:43 • 5 min czytania 7 komentarzy

43 lata. 739 wyścigów. 144 wygrane Grand Prix. 128 razy na pole position. Dziewięć mistrzostw konstruktorów. I wreszcie siedem tytułów dla najlepszego kierowcy. Tak długo i z takimi sukcesami rodzina Williamsów rządziła własną ekipą w Formule 1. Po zbliżającym się Grand Prix Włoch to wszystko się skończy. Zespół ogłosił, że Claire Williams ustąpi ze stanowiska właśnie po tym wyścigu. Będzie to koniec wielkiej ery w F1. Choć w ostatnich latach Williams raczej kojarzony jest z pasmem niepowodzeń. 

F1. Williams bez… Williamsów. Rodzina wycofuje się z zespołu

Chude lata

Tak naprawdę już od dawna Williams był cieniem swojej dawnej wielkości. Ostatnie mistrzostwo ekipy zdobyte zostało w roku 1997, czyli dwadzieścia lat po założeniu jej przez sir Franka Williamsa. Potem zdarzało jej się jeszcze zajmować nawet miejsca na podium w klasyfikacji konstruktorów, ale nigdy nie nawiązała do najlepszych czasów.

Claire Williams, córka Franka, kierować zespołem zaczęła w 2013 roku. Williams szorował wtedy po dnie. Tak naprawdę związana z Formułą 1 była jednak od dziecka – już w wieku kilku lat przyjeżdżała na wyścigi, potem pracowała w dziale komunikacji toru Silverstone, a od 2002 roku już w zespole jej ojca. Po ośmiu latach została w nim dyrektorką ds. komunikacji, dwa kolejne lata później przejęła stanowiska ojca w zarządzie, będąc w nim przedstawicielką rodziny. Minął kolejny rok i mianowano ją zastępcą szefa zespołu, co w praktyce oznaczało, że przejęła w nim kierownictwo.

Początkowo nieźle dawała sobie radę. O ile w 2013 roku zespół był dziewiąty, o tyle w kolejnych dwóch sezonach dwukrotnie finiszował na trzecim miejscu (choć wpływ miały na to nowe silniki hybrydowe Mercedesa, które znacznie tuszowały problemy ekipy). Potem komfortowo rozsiadł się w środku stawki, ale w 2018 wpadł w kolejny, wielki kryzys. Nie tylko sportowy, ale i finansowy. To wtedy pojawiły się głosy, że Claire rujnuje ekipę i powierzenie jej stanowiska było po prostu błędem.

Twierdził tak m.in. Jacques Villeneuve, ostatni mistrz F1 w barwach Williamsa, który wprost mówił, że dla tej ekipy nie ma już przyszłości. A to słowa sprzed dwóch lat, gdy prawdziwy kryzys dopiero się zaczynał. Sugerował też, że znacznie lepszym szefem zespołu byłby Jonathan, brat Claire, a jego siostra była skazana na porażkę, co widzieć miało wielu. Cóż, okazało się, że w swoich opiniach miał rację. Pomylił się tylko w jednym – gdy mówił, że Williams jest już martwy.

Reklama

Jak się okazało, nie do końca.

Ratunek

Owszem, w ostatnich latach ekipa trzymała się na powierzchni cudem. Co roku zatrudniała pa driverów, czyli kierowców, którzy wnosili swój wkład finansowy w funkcjonowanie zespołu, a w zamian dostawali w nim miejsce. Tak też – ze wsparciem Orlenu – do F1 powrócił Robert Kubica. Jak potem potoczyła się ta historia – doskonale wiemy, jednak mimo wszystko wypada uczciwie przyznać, że gdyby nie Williams, to Polak zapewne nigdy nie wróciłby do ścigania w tej serii.

Kryzys finansowy i tak się jednak pogłębiał, a pandemia już całkowicie pokrzyżowała szyki Claire Williams. Wszelkie wcześniejsze plany można było wyrzucić do kosza, pozostała wyłącznie walka o przetrwanie. Ratunek był tak naprawdę jeden: sprzedaż zespołu. Coś, co do niedawna wydawało się nierealne, nagle stało się nie tylko opcją, a wręcz koniecznością.

Do zakupu zgłosiła się amerykańska firma Dorilton Capital. Proces sprzedaży ukończono dwa tygodnie temu. Od tego czasu Williams jest już pod względem własności oficjalnie amerykańską ekipą, choć jego siedziba pozostaje w Grove, w Wielkiej Brytanii.

Nasza potrzeba znalezienia inwestora ze względu na szereg czynników, z których wiele było poza naszą kontrolą, spowodowała sprzedaż zespołu do Dorilton Capital. Moja rodzina zawsze stawiała nasz zespół wyścigowy i naszych ludzi na pierwszym miejscu, i była to absolutnie słuszna decyzja – mówiła Claire.

Reklama

Dodawała też, że nowi właściciele chcieli zachować ją w zespole na dotychczasowym stanowisku. Ale ona sama stwierdziła, że to czas na zmiany.

Decyzja

Już dwa tygodnie temu, gdy zespół sprzedawano, mówiła, że to może być koniec ery jej rodziny jako właścicieli. Jak się szybko okazało – miała rację. Dziś ogłoszono, że Claire Williams odchodzi ze swego stanowiska. – Niedawne zakończenie procesu przeglądu strategicznego i finalizująca je sprzedaż Williamsa amerykańskiej firmie inwestycyjnej Dorilton Capital gwarantuje długoterminową przyszłość zespołu Williams i tworzy dobry moment, w którym rodzina Williamsów zdecydowała się na wyjście ze sportu – można przeczytać w oficjalnym komunikacie.

– Wiem, że znaleźliśmy odpowiednich ludzi, którzy zabiorą Williamsa z powrotem na czoło stawki, jednocześnie zachowując dziedzictwo Franka Williamsa. Podjęłam decyzję o odejściu z zespołu, aby umożliwić Doriltonowi nowy start. Nie była to łatwa decyzja, ale uważam, że jest dobra dla wszystkich. Jestem zaszczycona, że dorastałam w tym zespole i wspaniałym miejscu, jakim jest świat Formuły 1. Teraz chcę jednak spędzić czas z rodziną i zobaczyć, co jeszcze oferuje mi świat – mówiła Claire Williams.

– Chciałabym podziękować Doriltonowi za wsparcie i zrozumienie tej decyzji. Chciałabym również podziękować naszym fanom, którzy byli z nami na dobre i złe. Ludzie w Williamsie zawsze byli rodziną, to oni motywowali mnie w trudnych chwilach, będzie mi ich brakować. Mam nadzieję, że proces, przez który przeszliśmy, przyniesie im sukces, na który zasługują. Na koniec chciałabym podziękować mojemu tacie za wszystko, co dał zespołowi i rodzinie. Jako rodzina zawsze traktowaliśmy Williamsa priorytetowo. Udowodniliśmy to ostatnimi działaniami. Uważamy, że teraz jest dobry czas na przekazanie sterów – dodawała.

Amerykanie dziękowali Claire za zaangażowanie i stwierdzili, że szanują jej decyzję. Teraz za wyniki zespołu odpowiadać będą właśnie oni i wybrani przez nich ludzie. Kto wie, może za kilka lat Williams wróci na szczyt stawki? Daleka do tego droga, jednak Dorilton musi w to wierzyć. Inaczej nie inwestowałby w zespół, który stał już tuż nad przepaścią. A jeśli tak się stanie, ani Claire, ani Frank, nie będą pewnie żałować decyzji o rozstaniu z zespołem.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...