Artur Jędrzejczyk – blisko 33 lata, kapitan, czołowy stoper Ekstraklasy. Reprezentant Polski. Igor Lewczuk – 35 lat, po trzydziestce przeżywał najlepszy czas w karierze, załapał się do Ligue 1. O tym, jak dużą wartość ma dla zespołu, niech świadczy fakt, że Aleksandar Vuković postawił na niego, mimo że wyglądał jak członek załogi Rudego 102. Duet doświadczonych stoperów miał być filarem Legii Warszawa w walce o europejskie puchary. Miał, bo wyszło zupełnie inaczej. „Jędza” maczał palce przy obydwu straconych golach, Lewczuk sprawił, że mistrz Polski przez godzinę grał w „dziesiątkę”.
Tak, zaznaczmy to na wstępie – zdajemy sobie sprawę, że obydwie żółte kartki Igora Lewczuka idą bardziej na konto sędziego niż obrońcy Legii. Nathan Verboomen mógł, a może nawet i powinien podjąć we wspomnianych sytuacjach inne decyzje. Jest to okoliczność łagodząca dla Lewczuka, natomiast mleko się rozlało. Wyleciał z boiska, osłabił drużynę i mocno przyczynił się do tego, że ekipa z Warszawy spada do gry o puchar pocieszenia. Czy tego spodziewał się Vuković, gdy stawiał na sobowtór Petra Cecha? Nie wydaje nam się, więc niestety – ten „kier” przykrywa fakt, że Lewczuk do tego czasu wypadał solidnie. Choć tu też możemy wrzucić mu kamyczek do ogródka. Bo w końcu jedna z najgroźniejszych sytuacji Omonii nastąpiła po tym, gdy doświadczony defensor nie zdołał wybić piłki z własnego pola karnego.
„Jędza” nawalił podwójnie
Ale dobra, zostawmy Lewczuka, bo chłop na grillowanie nie zasłużył. Znacznie mocniej podpadł dziś Artur Jędrzejczyk, który przecież dopiero co dostał powołanie do reprezentacji Polski. Dwie bramki stracone przez Legię, przy obydwu „Jędza” maczał paluchy. I to nie, że przechodził sobie z tragarzami i miał pecha. To błędy ewidentne.
- 0:1 – owszem, Mladenović traci piłkę w idiotyczny sposób. Ale czy to usprawiedliwia ewidentny faul w polu karnym od gościa z takim CV? Ani trochę.
- 0:2 – Asante ogrywa Jędrzejczyka z dziecinną łatwością, urywa mu się i dogrywa futbolówkę do Santosa.
Legia miała prawo być mocno zmęczona, choć przecież to Omonia ma za sobą drugą dogrywkę w tych eliminacjach. Ale nie róbmy sobie wymówek – nie wszystko da się wytłumaczyć zmęczeniem. Jędrzejczyk zagrał słabo. Zawiódł w kluczowych momentach, bo przecież gdy stało się jasne, że Legia będzie się bronić w dziesiątkę, to on miał być jej ostoją. No i co tu dużo mówić – nie był.
Ernest Asante – bohater last minute
Fakt, że mistrz Polski przejechał się na swoich doświadczonych piłkarzach, jest ciekawy z jeszcze jednego powodu. Po meczu Omonii z Araratem-Armenią pisaliśmy, że mistrzowie Cypru to drużyna dziadków. Pisaliśmy tak nie bez powodu. Siedmiu zawodników po 30-stce, średnia wieku: 29,6. Dziś wcale nie było lepiej. Zabrakło weterana Hubocana, który mocno ucierpiał w meczu z Ormianami, jednak i tak ta ekipa spokojnie mogłaby reprezentować nikozyjski oddział geriatrii.
- 32 – 30, 27, 26, 19 – 35, 24, 32 – 33, 32, 33
Znów siedmiu gości 30+, średnia wieku: 29,3. A przecież bohaterem spotkania został jeszcze jeden zawodnik, któremu bliżej niż dalej do końca kariery. Ernest Asante zaraz będzie świętował 32. urodziny. Ostatnie dwa lata spędził, buszując po Bliskim Wschodzie, gdzie zdołał zaliczyć trzy różne kluby. Na Cypr trafił tak naprawdę w ostatniej chwili, rzutem na taśmę – 24 sierpnia. Dzisiejszy mecz był jego debiutem, który okazał się kapitalny. To on naciskał na Mladenovicia, co zakończyło się stratą piłki i co zapoczątkowało akcję bramkową. To on zaliczył asystę przy drugim golu.
Aż przypomniało nam się, jak Junior Kabananga i Patrick Twumasi robili wiatraki z obrońców Legii w meczu z Astaną kilka lat temu. Ale jednak – Kabananga i Twumasi byli sporo młodsi. Byli gwiazdami swojego zespołu. A tu mówimy o gościu, który nie grał w piłkę od pół roku, wpadł do składu jak do galerii pięć minut przed zamknięciem, a i tak zdołał pokazać plecy obrońcom Legii. Zabolało.
Boruc i Antolić zasłużyli na pochwały
Będziemy jednak uczciwi i przyznamy jeszcze jedno. Nie wszyscy doświadczeni piłkarze Legii zawiedli. Może i Artur Boruc nie wznawiał gry z precyzją gościa, który zabawia ludzi, trafiając nożami milimetry obok swojej żywej tarczy. Ale Boruc udowodnił dziś, że między słupkami wciąż jest bardzo pewny. Odnotujmy kilka naprawdę klasowych interwencji.
- Jedyne groźna okazja w pierwszej połowie? Pewnie zbity strzał z dystansu
- Strącenie na poprzeczkę piłki wkręcanej z narożnika boiska
- Przytomna parada po tym, jak jeden z piłkarzy Omonii strącił piłkę na dalszy słupek po strzale z dystansu
A jeśli Boruc zaimponował, to co dopiero powiedzieć o Domagoju Antoliciu? Chorwat dziś pokazał, co oznacza wyszkolenie w Dinamie Zagrzeb. Od dłuższego czasu zauważamy, że Antolić zdecydowanie odżył i w końcu wziął na barki grę Legii. Dziś zagrał po profesorsku. Ale to naprawdę po profesorsku, na piątkę z plusem. W jego przypadku lista udanych zagrań jest jeszcze dłuższa.
- 8 minuta gry – strzał niecelny, ale nie to w tym najważniejsze. Antolić sam rozpoczął tę akcję udanym odbiorem.
- Dwa zagrania potwierdzające dużą inteligencję i przegląd pola. Rywal pressuje, Antolić posyła no look pass do Karbownika, uruchamiając kontrę. Potem podobna sytuacja, Antolić tym razem pod naciskiem zagrywa piętą, z dużym spokojem, zaczynając akcję.
- Rzut rożny, kapitalna wrzutka, która skończyła na słupku.
- Najgroźniejsza sytuacja Legii – Mladenović strzela z ostrego kąta po prostopadłym podaniu Antolicia.
Do tego kilka udanych odbiorów, wywalczonych rzutów wolnych, parę innych sprytnych i przemyślanych zagrań. Prawdziwy lider środkowej strefy, gość zabezpieczający i tył i przód. Pamiętajmy jeszcze o jednym: mniej więcej do 40 minuty gry Legia zaryglowała środek i zdecydowanie dominowała w tej części boiska. Bez Antolicia nie byłoby to możliwe.
***
Ale niestety, nie każdy równał do Antolicia i Boruca, więc skończyło się tak, jak się skończyło. Doświadczenie Legii wiele nie dało, a nawet jej zaszkodziło. I możemy sobie mówić o błędach sędziego, o tym, że ci dziadkowie z Omonii to w sumie byli całkiem nieźle wybiegani. Z plaży nie zeszli. Tyle że koniec końców wynik jest taki sam. Eurowpierdol. I to od ekipy, która w zasadzie nie miała nawet okazji, żeby potwierdzić, że faktycznie jest najlepszą ekipą na Cyprze, bo tamtejszej ligi nie wznowiono.
Fot. Newspix