Coraz więcej hiszpańskich dziennikarzy nie ma już żadnych wątpliwości – Leo Messi naprawdę odchodzi z FC Barcelony. Niezależnie od tego, jak zachowa się w najbliższych dniach zarząd klubu. Pytanie tylko, na jakich warunkach. Czy na zasadzie wolnego transferu, jak życzyłby sobie sam Argentyńczyk, czy jednak trzeba będzie za niego sowicie zapłacić. Kwota odstępnego zapisana w umowie Messiego wynosi 700 milionów euro i wydaje się absolutnie nierealne, by ktokolwiek zdecydował się wyłożyć takie pieniądze na stół za 33-letniego piłkarza, który za rok będzie do wzięcia za darmo. Pojawiają się więc teorie, że przedstawiciele Dumy Katalonii zadowolą się nowym rekordem transferowym, a zatem kwotą zbliżoną do 250 baniek. Ile w tym prawdy? Diabli wiedzą. Nie zaszkodzi jednak pospekulować. Zastanówmy się luźno, gdzie Messi mógłby trafić.
PARIS SAINT-GERMAIN
Jeden z najbardziej oczywistych kierunków to oczywiście Paryż. Właściciele Paris Saint-Germain dysponują gigantycznym potencjałem finansowym i daleko idącą rezerwą wobec reguł Finansowego Fair Play, więc z pewnością udałoby im się spełnić oczekiwania Messiego i jednocześnie w taki sposób wszystko zaksięgować, by UEFA mogła najwyżej pokiwać groźnie palcem w bucie. Przeprowadzka Argentyńczyka do Paryża oznacza również połączenie sił z Neymarem. A nie jest przecież żadną tajemnicą, że Messi i Neymar uwielbiali ze sobą grać. Ten pierwszy uważał sprzedaż Brazylijczyka za niewybaczalny błąd działaczy Barcy i w paru wywiadach pozwolił sobie na sugestię, iż Josep Maria Bartomeu nie dołożył dostatecznych starań, by ściągnąć Neymara z powrotem na Camp Nou.
W tej chwili o sile ofensywnej paryżan stanowią Neymar, Kylian Mbappe, Angel Di Maria oraz Mauro Icardi. Gdyby dołożyć do tego towarzystwa Messiego, mówilibyśmy o najmocniej obsadzonej ofensywie światowego futbolu. Sam tercet Messi – Neymar – Mbappe wygląda na papierze nader ekscytująco. 33-latek, 28-latek, 22-latek. Wszyscy genialni, choć każdy o nieco innym stylu gry.
Neymar w objęciach Messiego
Tylko czy przeprowadzka do Paryża rzeczywiście będzie takim wzywaniem, jakiego Messi najwyraźniej pragnie? W PSG na pewno czekałyby go wszelkie wygody. W sumie bardzo to przyjemny finisz kariery – łatwe gole w każdym meczu, łatwe tytuły na krajowym podwórku. Fanatyczni kibice, status największej piłkarskiej gwiazdy w kraju. Przed ważniejszymi spotkaniami można sobie zrobić przerwę, bo z ławki i tak wejdzie jakiś znakomity piłkarz, więc zespół z pewnością sobie poradzi. Ale czy Messi czegoś takiego właśnie oczekuje? Oczywiście można powiedzieć, że PSG pomimo niewyobrażalnych kwot przeznaczanych na transfery wciąż nie potrafiło zatriumfować w Champions League, więc pod tym względem Messi mógłby zrobić w klubie różnicę. Jest to rzeczywiście jakaś misja, jaką mógłby przed sobą postawić. Zapewnienie Paryżowi europejskiej chwały, tak długo oczekiwanej.
Mimo wszystko – byłoby to rozczarowujące rozwiązanie. PSG nawet bez Messiego ma tak wielką przewagę nad resztą stawki w Ligue 1, że po wzmocnieniu się Argentyńczykiem rywalizacja o mistrzostwo Francji wyglądałaby jak na tym memie z Marcinem Gortatem: “no co, chłopaki, sto do zera, gramy dalej?”. Messi napchałby gablotę trofeami, lecz nie byłyby to sukcesy tak imponujące jak te, które odnotowywał w Hiszpanii, konfrontując się z Realem Madryt, albo które mógłby zdobywać w Anglii, gdzie kandydatów do mistrzostwa jest wielu.
JUVENTUS FC
Cóż to by była za puenta dla jednej z najbardziej fascynujących i zajadłych rywalizacji w dziejach światowego sportu. Cristiano Ronaldo i Leo Messi w jednym zespole. Jasne, obaj do młodzieniaszków już nie należą, ale Portugalczyk dopiero co władował 31 goli w samej tylko Serie A, z kolei Messi w La Lidze skończył sezon mając na koncie 25 bramek i 21 asyst. Z całą pewnością obaj wciąż łapią się do czołowej piątki najlepszych piłkarzy globu i nie zejdą ze sceny tak szybko, jak życzyłoby sobie paru młodych wilczków. Zobaczyć ten duet w jednym zespole… To jak Roger Federer i Rafael Nadal w deblu. Magic Johnson dogrywający piłki do Larry’ego Birda. Coś niezwykłego.
Dla Juventusu byłby to z całą pewnością marketingowy strzał w potrójną dwudziestkę. Ostatecznie Messi i Ronaldo są nie tylko najwybitniejszymi piłkarzami w dziejach, ale też obecnie najpopularniejszymi sportowcami na planecie. Miliony ludzi nie interesują się futbolem jako takim, ale losy tej dwójki śledzą z zapartym tchem. Skompletowanie takiego tandemu przyciągnęłoby do “Starej Damy” nowych fanów, ale też z całą pewnością nowych sponsorów. Jaka marka nie chciałaby się wypromować na tle takiego wydarzenia?
Messi i Ronaldo jednoczący siły. Marketingowy samograj.
Leo Messi i Cristiano Ronaldo
Leszek Milewski pisał dziś w felietonie: “Nie obchodzi mnie w jakiej drużynie, ale skoro jest choć minimalna możliwość, to życzyłbym sobie, aby Cristiano Ronaldo i Leo Messi zagrali razem. Gdziekolwiek. To byłoby jak ten sezon, w którym Tsubasa i Kodżiro grali w jednych barwach. Coś trochę jak z Avengersów. A na pewno – bez względu na finalny wynik – byłoby to coś dla futbolu legendarnego”.
I trudno się z nim nie zgodzić. Czy obaj gwiazdorzy dogadaliby się jednak na boisku? W, dajmy na to, 2012 roku byłoby to z pewnością niemożliwe. Temperatura rywalizacji pomiędzy nimi była wówczas naprawdę niesamowita. Poza tym Cristiano koncentrował się wówczas jeszcze na dryblingach, rajdach. Był prawdziwą bestią w kontraktach. Ale trochę czasu upłynęło. Messi obecnie jest już bardziej playmakerem niż bocznym napastnikiem. Portugalczykowi zaś bliżej do środkowego napastnika niż skrzydłowego. To wbrew pozorom mógłby być naprawdę zgrany i dobrze uzupełniający się duet. O ile oczywiście szatnia Juventusu pomieściłaby ego ich obu. No bo pomyślmy, kto w takim zespole wykonywałby stałe fragmenty gry? Przecież obaj, tak Ronaldo, jak i Messi, uwielbiają być pierwsi na wszystko. No i, jak już sobie tak hipotetycznie rozważamy, to trudno jednak się bronić, mając w składzie dwóch zawodników, którzy nie uczestniczą w grze w destrukcji.
Najważniejsze pytanie brzmi jednak – czy Juventus dysponuje takim potencjałem finansowym, by jednocześnie trzymać na liście płac dwóch najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie (obok Neymara)? Wydaje się, że nie. Już nawet konieczność gwarantowania gigantycznych apanaży Ronaldo budzi wątpliwości i bywa wskazywane jako jedna z przyczyn małego kryzysu, jaki dopadł ostatnio Juve.
CHELSEA FC
Nie jest żadną tajemnicą, że Roman Abramowicz od wielu lat marzy o transferze Leo Messiego. Zdarzało mu się nawet zabiegać o ściągnięcie Argentyńczyka, ale zawsze bez powodzenia. Opowiadał o tym choćby Guillem Balague. Może rosyjski oligarcha teraz wykorzysta swoją szansę? Lepsza prawdopodobnie już się nie powtórzy. Zwłaszcza jeśli Messi rzeczywiście będzie do wzięcia za darmo.
Rio Ferdinand zelektryzował wczoraj brytyjskie media. Poinformował na swoim Twitterze, że Frank Lampard jest w grze o zakontraktowanie Messiego. Były reprezentant Anglii oczywiście tylko sobie zażartował, ale wiele osób potraktowało jego wypowiedź śmiertelnie poważnie i natychmiast ją podchwyciło. The Sun wysmażyło chyba z pięć artykułów wokół tego tweeta. Wszystko dlatego, że Chelsea naprawdę nieźle dokazuje podczas okienka transferowego. Do zespołu trafili już Timo Werner i Hakim Ziyech, kwestią czasu wydaje się podpisanie umowy z Kaiem Havertzem i Benem Chilwellem, a poważnie mówi się również o tym, że londyńczycy ściągną z Francji jeszcze trzech zawodników: Thiago Silvę, Malanga Sarra oraz Edouard Mendy. Do naprawdę spektakularna ofensywa transferowa. Można się znów poczuć jak w 2003 roku, gdy Abramowicz po raz pierwszy zaszokował piłkarski świat.
Ale cudów nie ma. Za to wciąż istnieje Finansowe Fair Play, nawet jeśli trzeba je traktować z pewnym przymrużeniem oka. Chelsea znajduje się obecnie w trakcie znaczącej przebudowy składu i ewentualne zatrudnienie najbardziej kosztownego piłkarza globu wywaliłoby cały londyński projekt do góry nogami. To byłoby samobójstwo. Zresztą – sam Messi chyba również nie byłby zainteresowany dołączaniem do zespołu w przebudowie. Gdyby chciał czekać sezon czy dwa na grę o triumf w Champions League, nie ruszałby się ze stolicy Katalonii.
INTER MEDIOLAN
Leo Messi na prawym wahadle w 3-5-2 u Antonio Conte! Ależ to by się oglądało, prawda?
W latach dziewięćdziesiątych zdarzyła się już sytuacja, gdy Inter Mediolan wyciągnął z Barcelony najlepszego piłkarza świata. Mowa oczywiście o transferze brazylijskiego Ronaldo. Jednak snucie tego rodzaju porównań nie ma chyba większego sensu. To były po prostu inne realia na piłkarskim rynku. Inna Barcelona, inny Inter. A przede wszystkim inna Serie A – liga, która działała jak magnes na największe gwiazdy światowego futbolu. Obecnie świat calcio zdaje się pomału odradzać, transfer Cristiano Ronaldo na pewno w tym nie przeszkodził, ale wciąż daleka droga do tego, by włoska ekstraklasa mogła się pod względem prestiżu równać z angielską Premier League. Czy nawet La Ligą. Massimo Moratti, były prezydent Interu, zapewnił ostatnio: – Nie jestem już dopuszczany do szczegółów, ale nie mam wątpliwości, że finanse nie będą problemem dla obecnych właścicieli Interu. Pytanie brzmi tylko: czy Messi zechce tu przyjść.
No właśnie, zechce? Mówiąc serio, to Conte musiałby pewnie przeprowadzić sporą rewolucję taktyczną w zespole, żeby właściwie skorzystać z talentów Argentyńczyka, do czego akurat ten szkoleniowiec nie bywa skory, no ale czego się nie robi dla piłkarza kalibru Messiego.
Messi w starciu z Interem Mediolan
W tej kwestii zdania są podzielone. Nie brakuje dziennikarzy, którzy otwarcie twierdzą, że Messi jest już zdecydowany na Inter. Oznaczałoby to wskrzeszenie rywalizacji z Cristiano Ronaldo i naprawdę znaczące wyzwanie sportowe, bo Nerazzurri od dekady nie wygrali Ligi Mistrzów ani nawet mistrzostwa Włoch. – Dla mnie Messi ma już swój nowy zespół. To Inter. We Włoszech płacisz mniejsze podatki i dlatego jest tam Ronaldo. Wydaje się, że mniejsze prawdopodobieństwo jest, że Messi trafi do Anglii, chociaż jest tam Guardiola i jego przyjaciel Aguero – oznajmił były agent Argentyńczyka, Josep Maria Minguella, cytowany przez intermediolan.com.
Czyżby zatem kwestie podatkowe miały się okazać decydujące? Ma to sens.
Przeprowadzka CR7 do Turynu również długo wydawała się przecież kompletnie nierealna, a jednak stała się faktem. Poza tym – Barcelona od dawna ma na celowniku Lautaro Martineza z Interu. Jeżeli Messiemu nie uda się jednak uwolnić z kontraktu i odejść bez kwoty odstępnego, napastnik Nerazzurrich może się stać częścią dealu z Barceloną.
EGZOTYKA
A może Messiemu się już po prostu nie chce żyłować? Może naszła go ochota na wygodną emeryturkę w MLS albo w którejś z lig Bliskiego czy nawet Dalekiego Wschodu? Takich spekulacji również jest sporo, ale – powiemy szczerze – nie sprawiają one wrażenia wiarygodnych. Sam Argentyńczyk w wielu wywiadach podkreślał, że pragnie być częścią wartościowego, ambitnego projektu sportowego. Gwarantującego mu realną rywalizację o najwyższą stawkę. Dlatego tak go zdegustowały posunięcia władz Barcy w ostatnich latach. Przenosiny za ocean, do Kataru czy też do Chin byłby właściwie zaprzeczeniem tych słów. Messi nie ma poważnych problemów z kontuzjami, wciąż jest w wyśmienitej formie. Ma jeszcze przed sobą kilka rekordów do ustanowienia.
Chce kontynuować tworzenie swego dziedzictwa, nie odcinać kupony.
Poza tym, kwestie finansowe nieźle podsumowano na The Athletic: – “Kluby MLS przez lata potrafiły w kreatywny sposób przyciągać do siebie duże nazwiska poprzez specjalne zapisy w kontraktach. Jednak Messi i jego płace to zupełnie inny poziom niż umowy Davida Beckhama czy Zlatana Ibrahimovicia. “Messi to inna liga. Inna planeta” – mówi nam jedno ze źródeł.
Pogłoski o przenosinach do Newell’s Old Boys również odkładamy między bajki. Podobnie jak plotki o Liverpoolu, Arsenalu, Manchesterze United i Bayernie Monachium. To się nie dodaje.
REAL MADRYT
A jeśli całe to zamieszanie jest kolejnym szatańskim planem przebiegłego Florentino Pereza?! Oczywiście piszemy to żartem, choć w przeszłości były na Estadio Santiago Bernabeu plany, by wydobyć Leo Messiego z Barcelony. Argentyńczyk nigdy jednak nie podjął negocjacji i tym bardziej nie dojdzie do nich teraz. Co nie zmienia faktu, że gdziekolwiek Messi się nie wybierze – bo w La Lidze przecież nie zostanie – trzeba to będzie traktować jako duże wzmocnienie Realu w walce o mistrzostwo Hiszpanii w najbliższych latach.
MANCHESTER CITY
Teraz na poważnie. Czas wreszcie wymienić kierunek, który wydaje się najbardziej prawdopodobny. Marcelo Bechler, być może najlepiej poinformowany dziennikarz, jeżeli chodzi o tematy związane z FC Barceloną, nie ma żadnych złudzeń. Według jego wiedzy Messi już wybrał. Jego następnym klubem z całą pewnością będzie Manchester City. Niezależnie od tego, jak bardzo “Obywatele” będą się od tego faktu na razie dystansować. Jest to bowiem dość zauważalne i nawet nieco dziwne, że przedstawiciele City jak na razie nie oznajmili światu, że chętnie i z otwartymi ramionami powitają w swoich szeregach Argentyńczyka. Panuje w tej chwili pełne napięcia milczenie. Ludzie związani z Interem czy PSG – w tym drugim przypadku nawet sam Thomas Tuchel – ochoczo zabierają głos i zapraszają do siebie Leo.
A wokół City – cisza. Docierają jedynie spekulacje, pogłoski, prognozy. Wedle jednej z plotek, Messi miał kontaktować się osobiście z Pepem Guardiolą w kwestii ewentualnej przeprowadzki na Etihad Stadium. Chciał wysondować, czy “Obywatele” w razie czego będą w stanie zapłacić za niego kwotę odstępnego, czy w grę wchodzi jedynie wolny transfer. Miał rzekomo usłyszeć w odpowiedzi, że budżet City na transfery wynosić będzie w tym okienku transferowym 300 milionów euro.
To może wystarczyć. Tym bardziej jeśli w drugą stronę powędruje Gabriel Jesus lub Bernardo Silva, o czym też się mówi.
Pep Guardiola i Leo Messi
Nie oszukujmy się – przeprowadzka do Manchesteru City z punktu widzenia Leo Messiego ma najwięcej sensu. Kasa, wiadomo, gigantyczna. Taka, jaką sobie zamarzy. Liga? Najpopularniejsza na świecie, produkt globalny. Bardzo mocna, atrakcyjna. Klub? Z jednej strony przepotężny, ale jednak wciąż trochę niespełniony. Ostatnio zdetronizowany w Anglii, wiecznie rozczarowujący na europejskiej arenie.
To brzmi jak optymalne wyzwanie.
Poza tym – Pep Guardiola na ławce trenerskiej. Ferran Soriano i Txiki Beguiristain w dyrektorskich gabinetach. To są wszystko ludzie, którzy tworzyli potęgę Barcelony przed przeszło dekadą. Nie ma raczej wielkich wątpliwości, że Messi postrzega kadencję Guardioli jako najbardziej udany okres w swojej karierze. Przekonał się jednak, że na Camp Nou w najbliższym czasie nie ma wielkich nadziei na powtórzenie tamtych sukcesów, bo z klubu uleciała nie tylko jakość piłkarska, co jeszcze byłoby do naprawienia, ale przede wszystkim pewnego rodzaju tożsamość, do której Argentyńczyk jest mocno przywiązany. Paradoksalnie – być może więcej ducha tamtej drużyny unosi się dzisiaj na Etihad Stadium, gdzie pracuje Guardiola, niż na Camp Nou. Transfer Messiego dodatkowo by to przypieczętował.
Dziennikarze ESPN informują, że Messi może stać się twarzą City Football Group na kolejne dekady. Najpierw grając w Manchesterze City, potem New York City, a wreszcie – już po zakończeniu kariery – pełniąc funkcję ambasadora marki.
A wy gdzie widzielibyście Messiego?
fot. NewsPix.pl