
weszlo.com / Blogi i felietony

Opublikowane 26.08.2020 11:04 przez
leszek.milewski
Nie obchodzi mnie w jakiej drużynie, ale skoro jest choć minimalna możliwość, to życzyłbym sobie, aby Cristiano Ronaldo i Leo Messi zagrali razem. Gdziekolwiek. To byłoby jak ten sezon, w którym Tsubasa i Kodżiro grali w jednych barwach. Coś trochę jak z Avengersów. A na pewno – bez względu na finalny wynik – byłoby to coś dla futbolu legendarnego.
Dwóch największych piłkarzy swojego pokolenia. Zresztą żeby tylko pokolenia, jeden i drugi jest w ścisłym topie najlepszych piłkarzy w historii futbolu. Na jakich miejscach, to już niech każdy sam sobie odpowie. Ja tylko przypomnę: odkąd Ronaldo zdobył Złotą Piłkę w 2008, tak do 2017 dzielili tę nagrodę tylko między siebie, takie z nich pazerniaki.
Bezprecedensowa sytuacja.
Dominacja.
Wielu było wybitnych piłkarzy w tej ich dekadzie rządów, ale czego by nie wyczyniali, i tak byli charakteryzowani jako ci trzeci po boskiej dwójce. Nawiązanie do poziomu zwyczajowego dla Ronaldo i Messiego stanowiło dla całej reszty wyznacznik wielkości.
Zazdroszczę znacząco starszym od siebie, że obejrzeli na żywca mundial w 1974. Dla całego pokolenia – to pierwsze takie doświadczenia, mistrzostwa świata z Polakami. Nawet tego meczu z 1938 w sumie nikt nie widział. To była całkowita nowość. Nikt w nas nie wierzył. A potem Polska grała najpiękniejszy futbol mistrzostw świata. Strzeliła najwięcej bramek. Miała króla strzelców i wicekróla strzelców w swoich szeregach. Myślę, że za mojego życia przeżyję jeszcze jakiś udany turniej biało-czerwonych, ale nie taki. Ludzie tak długo nie żyją. A poprzeczka jest zawieszona cholernie wysoko.
Myślę, że zemstą będą moje opowieści o Lewandowskim, gdy młodzi będą patrzeć w suche, nierealne liczby Roberta, a ze światowej piłki możliwość życia w czasach futbolowego boju totalnego. Jest wielu wybitnych graczy z przeszłości, których oglądania zazdroszczę – Cruyff, Lubański, Brychczy, z Michaela Laudrupa pamiętam tylko jeden turniej, przygody Rogera Milli wcale, o Cantonie tylko opowieści, o Hidegkutim i jego dryblingu na chustce od nosa bajki o żelaznym wilku. Ale ujmę to tak:
Nie było bezpośredniej rywalizacji między Pele i Maradoną.
A coś w tym rodzaju śledziliśmy w ostatnich latach.
Intensywnie.
Z Messim i Ronaldo spotykającymi się nie raz od wielkiego dzwonu, nie w korespondencyjnych bojach, ale w regularnej ligowej młócce. Jimmy Burns napisał o tej rywalizacji całą książkę. Cytat ze wstępu (tłumaczenie Piotr Królak, Bartosz Sałbut, wydawnictwo SQN):
„Pytanie o to, kto z tej dwójki jest lepszy, pozostaje otwarte, a wszelkie próby jednoznacznej odpowiedzi są najprawdopodobniej daremne. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że żaden z nich nie przestaje nas zaskakiwać. Za każdym razem, gdy wydaje nam się, że w końcu znaleźliśmy odpowiedź, bo jeden z tych piłkarskich geniuszy zrobił coś tak wyjątkowego, że po prostu musi być najlepszy na świecie, drugi z nich powraca, by uczynić coś równie fenomenalnego. Jedynym niestronniczym podejściem do tej kwestii pozostaje chyba konstatacja, że dopóki Ronaldo i Messi są w stanie grać w piłkę na najwyższym poziomie, powinniśmy po prostu usiąść i się tym cieszyć. Po latach, gdy obaj zakończą kariery, będziemy mogli wrócić pamięcią do tych dni chwały i bezprecedensowej długości ich wspólnych rządów”.
Zawsze zastanawiało mnie co oni sądzą o sobie. Jakie jest podejście dwóch największych do siebie nawzajem. Przecież nawet jak ich usadzili krzesełko w krzesełko na gali bodajże Złotej Piłki to było wydarzenie.
Kiedyś ich relacje miały być dość chłodne. Guillem Balague w biografii Messiego napisał, że Ronaldo prywatnie miał nazwać Leo skurwysynem (Ronaldo zaprzeczył w oficjalnym oświadczeniu, pisząc, że zawsze miał do Leo szacunek). Ruud Gullit, obserwując ich na gali Złotej Piłki 2013, nazwał ich relację dziwną, nerwową.
Na gali z 2019 Ronaldo powiedział: „Dzielimy scenę od piętnastu lat. Nie wiem czy coś takiego kiedykolwiek zdarzyło się futbolu. Nas dwóch. Przez cały czas. To nie łatwe. Oczywiście mamy dobrą relację, ale nie mieliśmy jeszcze okazji zjeść razem kolacji. Jestem na to otwarty w przyszłości. Nasza rywalizacja pomagała nam wejść na wyższy poziom. Leo motywował mnie, ja jego”.
Messi innym razem mówił: „Widujemy się tylko na meczach albo galach, ale jest między nami dobry klimat. Nie znamy się poza boiskiem, ale kiedykolwiek go spotykam, to jest dziesięć na dziesięć”.
Mundo Deportivo nawet spytało Messiego, czy podałby Ronaldo, jakby grali razem.
Powiedział, że ostatecznie, jakby musiał, to tak.
Jest więc jak nic mocny przyczynek pod owocną współpracę.
Gdy myślę o ich relacji, to – zgaduję, strzelam, podejrzewam – sądzę, że kiedyś faktycznie była gorętsza. Choć byli jednymi z najlepszych w historii futbolu, tak żaden nie mógł ani na chwilę zwolnić. Ci, którzy byli na szczycie czegokolwiek, często mówią – najtrudniej tam znaleźć motywację. Można osiąść na laurach. Uznać – OK, zrobiłem dość. I to gubi. CR7 i Leo nie mieli nigdy czasu osiąść na laurach, bo cały czas jeden naciskał drugiego.
Jak byli młodsi, pewnie się na siebie czasem wpieniali, mogli uznać gdzieś w myślach, że tamten jest przeceniany, że Złota Piłka czy inna nagroda powinna trafić w inne ręce niż trafiła. Zagrałeś wybitny mecz, ale tamten trafił hat-tricka i to o nim mówią. Takie drobiazgi weekendowe, może momentami łapała ich taka małostkowość.
Dziś Ronaldo ma 35 lat, Leo 33. Wciąż grają wspaniale. Ale mają znacznie bliżej niż dalej. Myślę, że teraz sami coraz bardziej doceniają co wspólnie stworzyli. Każdy z nich osobno miałby miejsce w historii futbolu, ale ich rywalizacja wynosi ich wspólnie jeszcze wyżej, pisze coś więcej.
Zarówno CR7 jak i Messi są w stanie pociągnąć drużynę do wielkich triumfów – to jasne. Żadnym zaskoczeniem nie będzie, jeśli za rok któryś zdobędzie Złotą Piłkę. Stawiam, że u bukmacherów wciąż mają dwa czołowe miejsca. Być może jeszcze samodzielnie napiszą jakiś historyczny epizod, coś wielkiego.
Ale dla mnie ich gra razem byłaby zwieńczeniem idealnym. Już pierwsze podanie Messiego do Ronaldo urosłoby do rangi symbolicznej, obiegło cały glob, zapisało się na kartach. Tłukli się ze sobą przez kilkanaście lat, by na sam koniec spróbować coś zrobić wspólnie. Przeciw naciskającej młodzieży. Weterani kontra dzieciaki nowej generacji.
Hollywoodzka historia.
Szanse są pewnie małe, raz że z przyczyn ekonomicznych – choć takiej drużyny byłby ciekawy cały świat, od Chicago aż po Krym – dwa, że to być może o jeden generał za dużo. Trzy, że być może są jednak przyczyny, które nie oglądają światła dziennego.
Ale bardziej zaskakujące historie pisał świat piłki. Futbolowi bogowie są zazwyczaj złośliwi, bywają jednak czasem i łaskawi.
Leszek Milewski
***
Jak post scriptum, z Tsubasy wszyscy znamy Tsubasę, Kodżiro, hitem jest też strzał braci Tashibana. Otóż łapcie strzał a’la braci Tashibana w wykonaniu Tsubasy i Kodżiro. Można?

Opublikowane 26.08.2020 11:04 przez
A to nie było tak, że oni grali razem w reprezentacji Japonii?
Ale dla Kodżiro zawsze szacunek za strzelenie 10 bramek w jednym meczu. Nawet Haaland tego nie pobił.
co ciekawe Hyuga grał w Juventusie a Tsubasa w Barcelonie w ”szczycie” ich kariery, profil piłkarski i osobowości tych postaci też w jakimś stopniu się porkrywają z Ronaldo i Messim.
Elo Leszke!
Sory mordo ale nie bardzo mi się chce grać z Krystianem Ronaldo, bo on w ogóle by mi nie podawał.
Zresztą z Wloch to są dobre tylko makarony heheh
Tak że pozdro 600 i trzymajmy się ramy to się nie posramy hehehe
Dear Friends
Chciałbym z tego miejsca zaprosić Pana do udziału w testach na obozie w Opalenicy organizowanej przeze mnie dla Ciebie. Celem testów będzie sprawdzenie pod kątem przydatności dla drużyny, obecne warunki motoryczne, smażenie kiełbasek i tytaniczna praca pozwalająca wrócić na szczyt. Za paliwo musisz niestety sam zapłacić, ale hotel i wyżywienie zapewniam – o ciuchach możesz zapomnieć, choć jest wielki i niski zarazem to mojej marynareczki w kratkę nie dostaniesz.
Czekam na odpowiedź do 31.08.2020 – później napisze do Ronaldo.
Z piłkarskim pozdrowieniem
Piotruś Stokowiec
To nie był strzał braci Toshibana tylko Tsubasy i Misakiego z pierwszego finału przeciwko Meiwie, kiedy na bramce stał Wakashimazu ( padła wtedy bramka dla Nankatsu ). Bracia Toshibana skalali po słupkach czy jechali na tyłkach po murawie a jeden wybijał drugiego w górę jak sprężynę.
Miłego dnia
ło boże ale to jest rakowe nienawidziłem tej bajki szacun że tyle o niej wieszbyłe bo mnie oburzała jako dziecko czułem że kitajce obrażają jedyny słuszny sport swoją ignorancją haha byłem strasznym dzieckiem
Od Chicago aż po Krym najlepszym piłkarzem jest Riccardo Grym
Regularne dramatofochy Messiego są tak fascynujące jak coroczne przenosiny Lewandowskiego do Realu.
Myślę, że duże veto postawiliby panowie z Nike i Adidasa.
Widzę to jeszcze ze Zlatanem na szpicy. To byłoby coś niepowtarzalnego, na skalę Dream Teamu z 1992 r.
A na obronie Paolo Maldini i Peter Schmeichel na bramce 😛
Na obronie Ramos i Pique
Na miejscu jednego z nich, zadzwoniłbym do drugiego z propozycją collabu, który ustawiłby to wszystko tak, że pozostałe marki nie miałyby znaczenia okazja once in the lifetime, na taką ie wolno się obrażać
No, istny GeriaTeam.
Dajmy spokój, to nie cyrk. Taki skład to na benefis Maryli Rodowicz z gościnnym pokazem zonglerki przez Ryszarda Kalisza w przerwie.
Ciekawe ile ty masz lat? Sądząc po fryzurze coś koło sześćdziesiątki
W sumie jak już Leo miałby odchodzić z Barcelony to Juventus nie byłby złym kierunkiem. W gabinetach mają tam względny porządek, drużyna na niezłym poziomie, do tego Ronaldo w składzie, więc we dwóch mogliby jeszcze spróbować potrząść Europą, z czym ostatnio jeden i drugi ma problem. Liga też nie jakaś zła, sporo uznanych marek. Kasy Juventusowi na jego kontrakt pewnie by starczyło, najwyżej by kogoś sprzedali. Miałoby to ogólnie sens. Na pewno lepiej niż PSG, gdzie by sporo zarobił, ale same rozgrywki mało interesujące.
https://najwiekszekursykuponow.blogspot.com/ – Trafiają kursy nawet po 500, na dzis kupon dostepny. Mają skan kuponów na blogu. Sam zarobilem juz 15 tys z nimi – polecam
wy
pier
daa
no po prostu spierdalaj
No i nic im ten strzał nie dał bo POTĘŻNY bramkarz Niemiec wyjął a z kontry Schneider zapakował brameczkę.
myślisz, że to był Oliver Kahn, tylko młody?
Być może a Schneider to Klinasmann.
Chętnie ujrzałbym tą dwójkę prowadzącą np. Pogoń Szczecin do finałów Ligi Mistrzów. Albo chociaż mistrzostwa Polski
Gdzie Leszku pojechaliśmy po raz pierwszy w 1974 roku? 😉
Leszek jest tak młody że nawet nie dosięga jeszcze do komputera żeby to sprawdzić. Dziadek mu mówił ze wtedy po raz pierwszy to wierzy.
Cieszę się, że mogłem się przysłużyć do uczynienia tego artykułu lepszym 😉
gorszym byłoby ciężko
Leszku, może ty już nie wspominaj o Polsce na MŚ. Bo co tekst, to babol.
Pamiętam jak
leszek.milewski zaczynał na Weszło. Brał książki piłkarskie lub zagraniczne artykuły, spisywał co ciekawsze fragmenty w formie anegdot i podpisywał swoim nazwiskiem. Ciekawe czy
Krzysztof Stanowski byłby taki zadowolony jakby ktoś wrzucił najlepsze anegdoty z jego książek…
Od jakiegoś czasu Leszek publikuje już swoje teksty i… tak jak myślałem. Tych równoważników zdań nie da się czytać. Chaotycznie napisane wypociny dla 13-latków.
Niestety, zaliczył bardzo duży zjazd. To wygląda tak jakby szef portalu w ogóle nie zaglądał w to co jest w nim umieszczane, zero jakiejś kontroli czy wymagań. Wychodzi na to, że jak już ktoś zdobędzie pozycję na Weszło to może sobie pisać co chce, nawet wypuszczając kiepskie teksty, byleby tylko nie wywołał jakiejś afery. A taki luz zawsze kończy się tak samo czyli robieniem na odwal. Przydałaby się Leszkowi jakaś motywacja, żeby ktoś go podłączył do prądu i sam ogarnął się tekstowo, bo pisanie któryś raz o Tsubasie i ciągle wspominki minionych dziejów niestety już nudzą. Pisze niestety tak jakby by miał ze 2 lata do emerytury i dostał swój kącik żeby do niej spokojnie dociągnął.
Google płaci teraz od 17488 USD do 23500 USD miesięcznie za pracę online w domu. Dołączyłem do tej pracy 2 miesiące temu i ZArobiłem 21540 $ w pierwszym miesiącu na tej pracy. Mogę powiedzieć, że moje życie zmieniło się – całkowicie na lepsze! Sprawdź, co robię.
http://www.netprofit10.com
Piłka nożna to taki sport w którym Kodżiro i Tsubasa wykonują strzał braci Tshibana, a na koniec i tak wygrywają Niemcy
Totalnie bym to oglądał. Albo by było kompletnie niestrawne, albo absolutnie bajeczne.
„Myślę, że zemstą będą moje opowieści o Lewandowskim, gdy młodzi będą patrzeć w suche, nierealne liczby Roberta, a ze światowej piłki możliwość życia w czasach futbolowego boju totalnego.”
Patrząc Leszku na obecną młodzież to będą mieli to totalnie tam gdzie kończy się dolna część pleców, a prędzej zajarają się kimś kto pizga zawodowo w jakieś gierki i wygrywa turnieje na komputerze.
Ich ego by nie wytrzymało.