Znów gra Ekstraklasa i naprawdę się z tego cieszymy, choć pojęcie przerwy letniej w tym roku w zasadzie nie istniało. Może nie skaczemy z radości pod sufit, jakbyśmy mieli jechać na urlop na Kanary, ale po prostu mamy dobry humor porównywalny z oczekiwaniem do weekendowego wyjazdu na działkę, podczas którego spotkamy znajomych. Znamy tę działkę, często na niej bywamy i choć niczym szczególnym nas nie zaskoczy, zawsze chętnie do niej wracamy – nawet jeśli komary gryzą, a wiata podczas deszczu przecieka. I tak jest trochę z polską ligą – ma swoje oczywiste i liczne wady, ciągle jednak chce się ją oglądać, bo znamy te drużyny, tych trenerów i piłkarzy, wszystko dzieje się koło nas.
Odpoczynku od naszej kopanej praktycznie nie było. Ostatnie mecze z poprzedniego sezonu Ekstraklasa rozegrała 19 lipca. Tak naprawdę jednak sezon zakończył się dopiero 31 lipca barażami o awans do elity. A już 13 sierpnia odbyły się pierwsze spotkania Pucharu Polski w nowym sezonie, na czele ze starciem Górnika Zabrze z Jagiellonią. Niecałe dwa tygodnie odsapnięcia dla kibiców. Dla klubów niewiele więcej, niektórzy nie chcieli w tym czasie nawet ryzykować jakichś sparingów.
Mimo to nie czujemy się zmęczeni mentalnie.
Może to efekt wyjątkowo ciekawego okienka, wielu głośnych powrotów (Boruc, Kapustka, Świerczok, Kucharczyk, Sobota, Wilusz) i paru ciekawie zapowiadających się nowych twarzy (Gorgon, Ishak, Marcos Alvarez, Rivaldinho, Samuel Mraz), potęgujących ciekawość. A może jesteśmy już tak uzależnieni, że jest to nie do wyleczenia i nawet gdyby hitem okienka było przejście Babenki z Rakowa do Stali, też byśmy się jarali. Niewykluczone jest także połączenie obu wariantów.
W każdym razie, nie martwi nas to. Na początek otrzymamy mecz, który nasz entuzjazm powinien jeszcze zwiększyć. Starcia Zagłębia Lubin z Lechem Poznań od pewnego czasu gwarantują dobre widowisko. Nie pamiętamy, kiedy ta para nas zanudziła. Średnia bramek za pięć ostatnich ligowych spotkań tej dwójki to aż 3,40. Zawyżył ją czerwcowy mecz w Lubinie zakończony szalonym remisem 3:3, ale w każdym z pozostałych przypadków oglądaliśmy co najmniej dwa gole i sporo jakościowej gry.
My się cieszymy, że sezon zaczynamy od Zagłębie – Lech, ale chcący wreszcie osiągnąć konkretny, wymierny sukces “Kolejorz” niekoniecznie. Dlaczego?
Ano dlatego, że “Miedziowi” to od dłuższego czasu rywal bardzo niewygodny dla poznaniaków. Odkąd Zagłębie latem 2015 roku wróciło do Ekstraklasy, bilans spotkań wygląda następująco:
-
6 zwycięstw Zagłębia
-
4 remisy
-
5 zwycięstw Lecha
-
bramki: 18-17
Trzeba tu jednak wziąć poprawkę na fakt, iż Lech dwie z trzech wygranych z sezonu 2015/16 zanotował w ćwierćfinałowym dwumeczu Pucharu Polski. Gdyby za ten okres ująć wyłącznie boje ligowe, bilans byłby jeszcze bardziej niekorzystny dla klubu z Bułgarskiej.
-
6 zwycięstw Zagłębia
-
4 remisy
-
3 zwycięstwa Lecha
-
bramki: 18-15
“Kolejorz” w dwóch ostatnich sezonach nie potrafi znaleźć sposobu na Zagłębie. Mierzył się z nim pięciokrotnie i zdobył tylko dwa marne punkty, ponosząc aż trzy porażki, z czego dwie u siebie. Ostatnie zwycięstwo nad tym przeciwnikiem odniósł ponad dwa lata temu, 20 kwietnia 2018 roku. Wówczas Christian Gytkjaer swoim golem zapewnił skromny triumf w 32. kolejce sezonu 2017/18.
W obu zespołach nie brakuje nowych twarzy, choć dziś na pewno wszystkich nie zobaczymy.
Martin Sevela raczej postawi jeszcze na duet stoperów Jończy-Guldan, bo Lorenco Simić i Soren Reese dopiero co dołączyli do drużyny. Spodziewamy się więc jedynie debiutów Jakuba Żubrowskiego i Samuela Mraza, który będzie musiał zastąpić w ataku sprzedanego do Wolfsburga Bartosza Białka. W Lechu najpewniej do bramki wskoczy Filip Bednarek, a na “dziewiątce trudno wyobrazić sobie kogoś innego niż Mikael Ishak. Nowe żądła jednych i drugich mają za sobą słabsze okresy. Ishak i Mraz przez ostatnie dwa sezony zdobywali łącznie po siedem bramek. W obu przypadkach jednak pozytywne punkty odniesienia są na tyle nieodległe, że można wiązać z nimi spore nadzieje.
Na razie nasze nadzieje dotyczą przyjemnego piątkowego wieczoru z Ekstraklasą. Panowie, do dzieła!
Fot. Newspix