Reklama

Radosna twórczość Zagłębia i Lecha w tyłach? Radość dla naszych oczu

redakcja

Autor:redakcja

06 czerwca 2020, 20:46 • 5 min czytania 9 komentarzy

Takie popołudnia z Ekstraklasą to czysta przyjemność. Jasne, w dużej mierze mecz Zagłębia Lubin z Lechem Poznań oglądało się tak fajnie dlatego, że obie ekipy miały duże braki w defensywie i nie imponowały dyscypliną taktyczną. „Kolejorz” w pierwszej połowie stworzył ze swojego środka strefę całkowicie zdemilitaryzowaną, robiąc przeciwnikowi mnóstwo miejsca w każdej akcji. Ale z punktu widzenia postronnego obserwatora, zdecydowanie lepiej bawimy się przy takich widowiskach, niż taktycznych szachach na półtora strzału przez 90 minut. Nie będziemy więc narzekać. Narzekać mogą za to i kibice z Lubina, i z Poznania, choć z innych powodów.

Radosna twórczość Zagłębia i Lecha w tyłach? Radość dla naszych oczu

Zagłębie do przerwy imponowało. Od razu siadło na Lecha, szybko objęło prowadzenie. Później zupełnie oddało inicjatywę, straciło bramkę i w… najmniej spodziewanym momencie znów prowadziło. Od tego momentu aż do końca tej części miało rywala na łopatkach. Zapakowało trzecią bramkę i mogło się wydawać, że jest po wszystkim, a w drugiej odsłonie tylko od dobrej woli gospodarzy zależą rozmiary klęski poznaniaków.

Tyle że „Miedziowi” to taka dziwna ekipa, że jak idzie za dobrze, człowiek od razu pyta: kiedy to się spieprzy?

Było 3:0 na Pogoni, świetna połówka z Lechem, zatem stało się jasne, że sielanka kiedyś się skończy. No ale nie przypuszczaliśmy, że Zagłębie jeszcze w tym meczu tak brutalnie sprowadzi na ziemię tych, którzy się nim zachwycali. Po zmianie stron podopieczni Martina Seveli zabunkrowali się na swojej połowie, jednak zapomnieli, że ma to sens, jeśli nadal biega się bez wytchnienia. A tu im dalej w las, tym bardziej piłkarze Zagłębia oddychali rękawami. Przestali też stwarzać jakiekolwiek zagrożenie z przodu, Van der Hart mógł przez długie minuty rozmyślać o wyższości sosu ostrego nad łagodnym. Do tego lubinianie długo grali tak, jakby nie wierzyli, że Lech może im dziś podskoczyć. Z kolei jak już grunt palił się pod nogami, Sevela swoimi zmianami dawał jednoznaczny sygnał: panowie, murujemy się jeszcze bardziej.

Po 45 minutach imponowali Filip Starzyński, Sasza Żivec (trafienie głową przy obecności obu stoperów Lecha), Alan Czerwiński i – zwłaszcza – Dominik Hładun. On utrzymywał Zagłębie przy życiu. Pokazał, ile zyskuje zespół, który ma między słupkami bramkarza, a nie dziurawy ręcznik. I jako jedyny nie spuścił mocniej z tonu po przerwie, bo przy golach nie miał szans. Starzyński natomiast zaczął przegrywać prawie każde starcie, Czerwiński popełniał błędy w obronie (nie upilnował Jakuba Kamińskiego przy jego bramce), a Żivec poza wywalczeniem jednego rzutu wolnego przy linii bocznej także już nic ciekawego nie pokazał. Ich noty spadły, choć i tak są wysokie.

Reklama

Lech zaczął fatalnie, bo Kamiński dał się łatwo podejść Starzyńskiemu w polu karnym. Nierozważne wejście i choć nic wielkiego się nie stało, sędzia miał prawo podyktować rzut karny. Przekonaliśmy się, jaka jest różnica w cwaniactwie, gdy masz w Ekstraklasie grubo ponad 200 meczów, a jaka, gdy to twój debiutancki sezon i nie dobiłeś nawet do dwudziestu występów. Urodzony w Rudzie Śląskiej 18-latek pokazał jednak charakter. Nie załamał się, ciągle próbował i to on pięknie trafił na 2:3. Dał sygnał kolegom, że można dziś zdobyć co najmniej punkt.

Jeżeli „Kolejorz” w tym sezonie zaczął przegrywać, jeszcze ani razu nie wygrał. Ta statystyka kazała przypuszczać, że po pierwszym karnym Starzyńskiego wszystko się rozsypie. A tu zaskoczenie. Goście podkręcili tempo, Hładun w ciągu dwóch minut trzykrotnie naprawdę mocno się spocił. Szczególnie zaimponował broniąc końcami palców strzał głową Christiana Gytkjaera. Gdy potem Duńczyk znalazł się z nim sam na sam (świetne podanie Daniego Ramireza), golkiper Zagłębia już nic nie mógł zrobić. Hładun przed zejściem na naradę do szatni zaimponował ponownie. Satka obił poprzeczkę, a dobijający Muhar kopnął naprawdę dobrze, ale nie aż tak, by Hładun nie zdążył.

Muhar to – jak zawsze – osobny temat. Miał dziś chwilami przerąbane, bo Ramirez i Tiba często nie wracali. Nie przeszkadzało mu to jednak w niewymuszonym prezentowaniu swojej kołkowatości, czego najlepszym przykładem szkolna strata na własnej połówce. Zapoczątkowała ona kontrę dającą Zagłębiu rzut karny na 3:1. Kostewycz zapomniał, że to nie siatkówka, zagrał ręką tak ewidentnie, że bardziej się nie dało. Mimo to odważnie protestował, jakby nie wiedział, że wokół boiska są kamery.

Lech drugiego gola stracił w najmniej spodziewanym momencie. Zanosiło się, że poukładał sobie granie, poznańscy fani wreszcie mogli chwalić za charakter. A tu psikus – znów zaczęło wiać w oczy. Na szczęście dla „Kolejorza” Dariusz Żuraw przestał się upierać z Muharem na boisku, w szatni od razu dokonał dwóch zmian i przyjezdni całkowicie zdominowali grę. O ile zasługi Filipa Marchwińskiego są tu mocno umiarkowane, o tyle Jakub Moder wyraźnie zwiększył jakość. Nawet niewiele brakowało, żeby kolejny raz fetował gola z dystansu. Tym razem po rzucie wolnym strzelił w słupek. Hładun przy wszystkich swoich zasługach tego dnia nie mógł także narzekać na brak szczęścia. Nie miał go natomiast Lubomir Guldan. Dostał piłką w rękę, nie trzymał jej przy ciele, choć w gruncie rzeczy nie mógł nic zrobić, żeby uniknąć kontaktu. W takich okolicznościach Lech otrzymał jedenastkę ratującą punkt, a Ramirez do asysty dołożył bramkę.

Zagłębie nie może być zadowolone z remisu, bo jak prowadzisz dwoma golami, musisz wygrać bez względu na okoliczności. Lech nie może być zadowolony, bo w pierwszej połowie kopał się po czole w defensywie, a środkiem boiska przeprowadzał przeciwnika niczym uprzejmy uczeń staruszkę na pasach. Skoro jednak wykaraskał się z naprawdę dużych tarapatów, plusy na przyszłość z pewnością są.

Lubinianie sprowadzili się na ziemię, zanim inni zdążyli ich wynieść pod niebiosa. Zamiast tracić dwa punkty do grupy mistrzowskiej, na dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej tracą cztery. Będzie ciężko. Lech w przypadku wygranej przynajmniej przez chwilę byłby na podium.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...