Podbeskidzie Bielsko-Biała porządnie zbroi się przed powrotem do Ekstraklasy. „Górale” lada chwila ogłoszą dwa ciekawe transfery. Beniaminek ligi tym razem nie sięga po zagranicznych zawodników, a po sprawdzonych na pierwszoligowym poziomie młodzieżowców. Sprawdzonych i wyróżniających się, co chyba zamyka temat ewentualnych problemów ze spełnieniem tego wymogu przez ekipę spod Klimczoka.
Jak udało nam się ustalić, nowymi zawodnikami Podbeskidzia zostaną Maksymilian Sitek oraz Dominik Frelek. Obaj w minionym sezonie reprezentowali barwy ligowych rywali „Górali”. Sitek, rocznik 2000, był skrzydłowym Puszczy Niepołomice. Natomiast Frelek, rocznik 2001, obsadzał środek pomocy w Olimpii Grudziądz. Całkiem niedawno obu wyróżniliśmy w naszej jedenastce czołowych młodych piłkarzy na zapleczu Ekstraklasy.
O Sitku pisaliśmy tak:
W Niepołomicach, gdzie trener Tomasz Tułacz ma spore wymagania taktyczne, spisywał się bardzo dobrze. Może nie od razu zaskoczył, jednak im dalej w sezon, tym lepiej. Ligę zakończył z ośmioma wypracowanymi golami. Sitek to rocznik 2000, a więc wciąż zawodnik, który może „zaklepać” pozycję młodzieżowca na lata. Im pewniejsze było jego miejsce w składzie, tym pewniej on sam czuł się na boisku, nie bojąc się dryblingów i indywidualnych akcji. To jednak przede wszystkim pomocnik mocno pracujący. Może nie powala wzrostem – 174 cm – jednak nie przeszkadza mu to w walce o górne piłki.
Przede wszystkim jednak Sitek pamięta o defensywie i bardzo dobrze zabezpiecza tyły. Sam zainteresowany przyznał to niedawno na łamach portalu „Legia.net”. – Dostałem nawet ksywkę: Defensywny prawy pomocnik. Miałem naprawdę sporo przechwytów w obronie. Po rundzie jesiennej Instat opublikował wykres, z którego wynikało, że na mecz miałem osiem prób odbioru, z czego bodajże trzy-cztery były udane.
Natomiast Frelkowi wystawiliśmy taką recenzję:
Historia tego chłopaka jest niecodzienna, bowiem Jagiellonia Białystok rok temu go skreśliła, a dziś… prawdopodobnie go odkupi po udanej rundzie w pierwszej lidze. „Przegląd Sportowy” pisał o nim tak:
Dwanaście miesięcy temu Dominik Frelek usłyszał od szefów Jagiellonii Białystok, że nadaje się do gry co najwyżej w trzeciej lidze. Dziś bije się o niego kilka klubów ekstraklasy. – Żalu nie mam – mówi zawodnik pierwszoligowej Olimpii Grudziądz. – Ale cieszę się, że udowodniłem niektórym swoją wartość – dodaje z uśmiechem. […] – Szczerze mówiąc nie myślałem, że dostanę aż tyle minut – przyznaje 18-latek. W Białymstoku takiej szansy nie dostał. – Nawet raz nie trenowałem z pierwszą drużyną. To było dołujące. Nie wiem, dlaczego tak było… Nie czułem się gorszy i nie byłem gorszy – mówi zgorzkniałym tonem.
Cóż, wystarczyło 28 występów w pierwszej lidze i defensywny pomocnik znów może grać na Podlasiu. A jeśli nie, to i tak znajdzie się chętny, który da mu szansę w Ekstraklasie. Frelek niewątpliwie na nią zasługuje, bo i w tyłach potrafi wywiązać się ze swoich zadań i z przodu da coś ekstra.
Podbeskidzie wygrało licytację
Oczywiście, w przypadku obydwu młodych piłkarzy, „Górale” musieli powalczyć z innymi klubami. Sami widzicie, że Frelek był już jedną nogą w Białymstoku. I faktycznie, pomocnik zaczął treningi z „Jagą”, jednak ostatecznie w Białymstoku nie zagra. Bielszczanie zdawali sobie sprawę, że ustawili się w kolejce – o zainteresowaniu Frelkiem słyszeliśmy już dobry miesiąc temu, jednak wtedy osoby z klubowego środowiska mówiły nam wprost: trzeba zaczekać, co zrobi sam zainteresowany, bo Jagiellonii nie przebijemy. Jak widać – cierpliwość popłaca. Zawodnik jest zdecydowany na transfer, pozostało więc dograć formalności, co w tym przypadku oznacza testy medyczne i… dogadanie się Olimpii Grudziądz z „Jagą”. Białostoczanie mieli bowiem opcję pierwokupu piłkarza, którą zresztą aktywowali, tyle że Frelek nie chciał wracać na Podlasie. Podbeskidzie ściągnie zawodnika z Olimpii, która będzie musiała odstąpić Jagiellonii część zysku. Słyszymy jednak, że w grę nie wchodzą duże kwoty.
Natomiast Sitkiem zainteresowanie wyrażały i czołowe zespoły pierwszej ligi i kilka drużyn z Ekstraklasy. W kolejce ustawiło się kilka ciekawych zespołów: Warta Poznań, Wisła Kraków czy Górnik Zabrze. Skrzydłowy wybrał Podbeskidzie, do którego przeniesie się nie z Puszczy, a z Legii Warszawa, bo w ubiegłym sezonie był tylko wypożyczony. Jak udało nam się ustalić, tym razem jednak o wypożyczeniu nie ma mowy. 20-latek trafi do Bielska na zasadzie transferu definitywnego. Warto dodać, że mistrzowie Polski – podobnie, jak to było w przypadku Mateusza Wieteski – zapewnili sobie opcję odkupienia zawodnika. Jak udało nam się ustalić, bielszczanie nie zapłacą za zawodnika więcej niż pół miliona złotych.
Młodzieżowiec problemem? Nie w Bielsku
Co te, bez wątpienia ciekawe, ruchy oznaczają dla Podbeskidzia? Duży, ale to naprawdę duży spokój, jeśli chodzi o obsadę pozycji młodzieżowca. Dziś trener Krzysztof Brede może przebierać w opcjach.
- Szymon Mroczko, rocznik 2001, bok obrony
- Jakub Bieroński, rocznik 2003, środek pomocy
- Konrad Sieracki, rocznik 2000, środek pomocy
- Filip Laskowski, rocznik 2000, środek pomocy
- Maksymilian Sitek, rocznik 2000, lewe skrzydło
- Dominik Frelek, rocznik 2001, defensywny pomocnik
Nie ma co ukrywać – komfort jest. I to nie na rok, a na lat kilka, bo nawet jeśli ktoś „wyjmie” bielszczanom utalentowanego zawodnika, jest kilku kolejnych, którzy jeszcze długo będą łapali się w widełki młodzieżowców. Jasne, być może nie każdy sprosta poziomowi Ekstraklasy. Sprawę zdaje sobie z tego także Bogdan Kłys, prezes klubu, który mówił nam tak:
– Sam pan wie, że pierwsza liga to nie Ekstraklasa. Jeśli chłopcy sprawdzili się na tym poziomie i zagrają kilka meczów w Ekstraklasie, ich wartość wzrośnie. Jeśli będą grać regularnie pół roku czy rok, ich wartość znów wzrośnie. Chcemy zatrzymać młodych zawodników i dać im szansę gry na najwyższym poziomie. Ona ich zweryfikuje, wtedy będziemy się zastanawiali, czy nie lepsze będzie dla nich zagranie jeszcze jednego sezonu np. na poziomie pierwszej ligi, czy trzymanie ich i wchodzenie z ławki w Ekstraklasie.
Ale porównajmy to choćby z bogactwem wyboru Arki Gdynia z poprzedniego sezonu. No, niebo a ziemia.
Nie tylko obcokrajowcy
Co jeszcze wynika z tych transferów? Po pierwsze, że Podbeskidzie monitoruje rynek lokalny. Ok, nawet jeśli wypatrzenie talentów u rywali z jednej ligi to żaden problem, to przecież takie same szanse na to ma 17 innych zespołów, a nie każdy z niej korzysta. Po drugie, bielszczanie zaczęli wzmocnienia od zagraniczny transferów: Gergo Kocsisa i Milana Rundicia. W międzyczasie testowano także Władysława Szapowała. Można było sobie pomyśleć – oho, kolejny klub, który dostarczy nam wagon szrotu. A tu proszę, niespodzianka i jasny sygnał – nie tylko obcokrajowcy mają szansę pod Klimczoka trafić. I jest to dobra wróżba na przyszłość.
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix