Kto mógł się tego spodziewać? Według informacji kieleckiego radia eM, właściciel Korony Kielce, Dirk Hundsdorfer, nie dokapitalizuje spółki, co w praktyce oznacza potężne kłopoty spadkowicza z Ekstraklasy. A przecież wszystko układało się jak w bajce! To prawda, próby dokapitalizowania sześciokrotnie opóźniła pandemia (ach, co za pech), a sam pan Dirk, ani nikt z jego otoczenia, nie pofatygował się na spotkanie akcjonariuszy. Ale to przecież miały być przejściowe problemy. Prezes Krzysztof Zając zapewniał w końcu, że wszystko jest pod kontrolą.
Niestety, okazało się, że absencja większościowego udziałowca na zgromadzeniu akcjonariuszy to wbrew pozorom nie spóźnienie na pociąg z Bremy, ani tym bardziej problemy z przekroczeniem granicy ze względu na pandemię. Prezes Krzysztof Zając sam wydawał się zaskoczony, że sympatyczny Dirk nie wysłał na meeting nawet prawnika, więc niewiele się zastanawiając, zakasał rękawy i sam ruszył do Bremy.
Prezes Zając namierza właściciela, koloryzowane, 2020
Według informacji kieleckich dziennikarzy, we wtorek i środę Krzysztof Zając przeczesywał Bremę w poszukiwaniu właściciela klubu, którego jest prezesem. Zajrzał pod każdy kamień. Odwiedził każdy pub. Sprawdził siedziby wszystkich lokalnych agencji menedżerskich oraz mecze IV-ligowych niemieckich drużyn, skąd Hundsdorfer zazwyczaj czerpał pomysły na wzmocnienia klubu. Siedemdziesięciu ośmiu zaczepionych spacerowiczów później, doszło do wielkiego spotkania na linii Kielce-Brema.
Okej, trochę to ubarwiliśmy. Ale według Radia eM faktycznie Zając spędził w Bremie dwa dni, podczas których próbował uzyskać od niemieckich właścicieli jasne deklaracje. Jeśli radio się nie myli – wszystko jest już jasne. Familia Hundsdorferów nie ma ochoty na wyrzucenie w Koronę ponad 3 milionów złotych – a mniej więcej taki miał być scenariusz, gdyby niemieccy właściciele oraz miasto dokapitalizowali spółkę. Chętnie rozpatrzy za to każdą ofertę od ewentualnych kupców, a we własnym zakresie przygotuje ofertę dla miasta.
Być może ofertę oddania Korony z powrotem pod skrzydła Kielc, jak za starych dobrych lat, gdy prezydent Wojciech Lubawski co rok zapewniał, że ma kupców na klub, ale potrzebuje jeszcze ostatniego dokapitalizowania podbitego przez Radę Miasta. Ale pamiętajmy:
A to jeszcze okres przed pandemią, która dała solidnie po kieszeni samorządom.
Czyli co dalej?
Co dalej? Co ta bremeńska podróż przyniesie? No i co to wszystko oznacza w praktyce? Cóż, Radio eM niedawno zrobiło wywiad z Krzysztofem Zającem, zakładamy, że ich informacje są sprawdzone. Prezes Zając zapewne przyjmie narrację, że wszystko byłoby w porządku, gdyby Niemcy “w ostatniej chwili” nie zrezygnowali z dokapitalizowania. Natomiast piłka po stronie ewentualnych nowych inwestorów oraz miasta. Niemcy zapewne będą chcieli oddać klub za spłatę długów. Miastu zależy, by Korona przetrwała. Potrzeba więc “jedynie” majętnego właściciela, który przejmie ten cyrk i poukłada po swojemu.
A jeśli takowy się nie znajdzie? Cóż, na miejscu kibiców Korony raczej nie planowalibyśmy jeszcze fety po awansie do Ekstraklasy. Za to powoli sprawdzilibyśmy ewentualnych rywali w IV lidze.
Fot.Newspix