Reklama

„Można wziąć dobrych zawodników, z których nie złoży się dobrej drużyny”

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

07 lipca 2020, 09:36 • 15 min czytania 3 komentarze

Raków Częstochowa wzmacniał się w kończącym się sezonie mądrze. Byli gracze tacy jak Tudor, którzy z miejsca stawali się czołowymi postaciami ligi, było zaufanie do młodych graczy, jak Piątkowskiego czy Mikołajewskiego. Paweł Tomczyk w grudniu minionego roku objął stanowisko szefa skautów Rakowa, a przed nim pierwsze „autorskie” okienko.

„Można wziąć dobrych zawodników, z których nie złoży się dobrej drużyny”

Jakie wyzwania stawia praca skauta? Na czym opiera się skauting Rakowa? Gdzie Raków szuka piłkarzy? Jak trafił do klubu i skąd zna się z trenerem Papszunem? Jaki był młody Robert Lewandowski, z którym Paweł Tomczyk grał w Zniczu? Zapraszamy.

***
Co jest najtrudniejsze w pracy skauta?

Trzeba przyswajać i weryfikować bardzo dużą ilość informacji. Liczba zawodników, którzy pojawiają się i trzeba ich ocenić jest ogromna.

W jaki sposób piłkarze pojawiają się na radarze Rakowa?

Są dwie główne ścieżki. Z jednej strony mamy swoją własną bazę. Z drugiej są agenci podsyłający informacje różnymi kanałami. Bywa jednak, że jednego zawodnika proponuje nam kilku agentów.

Nie mają wyłączności?

Niektórzy mają, ale agentów jest bardzo dużo, nie tylko w Polsce. To skomplikowana branża. Czasem uznajemy, że zawodnik jest ciekawy ale został zaproponowany bez żadnej autoryzacji i trzeba dotrzeć do tego, kto faktycznie go reprezentuje.

Reklama
Przeróbmy więc ten proces. Przychodzi jakieś nazwisko: co dalej?

Przesyłam je do jednego ze skautów – mamy na etatach pięciu poza mną. On go weryfikuje początkowo. Patrzymy najpierw w sposób ogólny i już w ten sposób da się część z nich odsiać. Bywa, że ktoś nie grał ostatnie 2-3 lata. No to z czym pracować.

Naprawdę gość nie grał 2-3 lata i jest wam polecany?

Tak. Na przykład to jakieś, tak zwane, „wonderboye”. Piłkarze, którym wróżono dużą przyszłość, gdzieś pograli na wysokim poziomie sezon czy dwa, a potem zniknęli i od tamtej pory to zjazd po równi pochyłej. Agenci są bardzo różni. Niektórzy proponowani gracze są na takim poziomie, że nie da się na nich poważnie popatrzeć.

Najbardziej kuriozalna propozycja?

Szczerze, jest tego pełno. Zawodnicy od czapy. Polecani jako mega dobrzy, wirtuozi techniki, a przyglądasz się – nie ma o czym rozmawiać. Nawet dzisiaj dostałem zapytanie na jakie pozycje potrzebuję zawodników, przekazałem odpowiedź, że pomocnika, który pracowałby na całym boisku, był równie przydatny w ofensywie i defensywie. Otrzymałem profil gościa, który jest typowym graczem od czarnej roboty, a jeszcze ostatnio grał na środku obrony.

Ale to jest nasza praca, po to jest też nasza własna baza danych. I trzeba też powiedzieć jasno – są agenci i agenci. Niektórzy mają swoje wysokie standardy, są poważnymi partnerami do rozmowy, rozumieją, jakiego poziomu oraz profilu zawodników poszukuje Raków i są w stanie zaproponować interesujące opcje. Ale są i ci, którzy działają ad hoc, rzucą informację to tu, to tam, proponują przez naszego ogólnego maila czy nawet Instagram. Natomiast jedna rzecz: nie lekceważymy żadnego nazwiska z góry i żadnej ścieżki. Może to jednak ktoś interesujący, nawet jeśli ścieżka, jaką został zaproponowany, nie jest najbardziej standardowa? Nie mogę sobie pozwolić na to, by taką opcję odpuścić.

Kibice generalnie sceptycznie podchodzą do takiej sytuacji, gdy klub polega mocno na agentach.

Czasem ci agenci mają takie informacje, których my nie możemy mieć. Przykładowo: zawodnik ma jeszcze 2-3 lata kontraktu, ale wydarzyło się coś, co sprawia, że jest dostępny. Nie pasuje do koncepcji nowego trenera, zmienił się styl gry… Generalnie ta ścieżka, którą mu wyrysowano, a która powinna sprawić, by grał już w bardzo mocnej lidze, z pewnych przyczyn się załamała. Ale to wciąż może być bardzo ciekawy piłkarz dla klubów z Ekstraklasy.

Macie jakąś czarną listę agentów, czyli takich, którzy notorycznie wysyłali niepoważne propozycje?

Nie. Do każdego tematu podchodzę tak samo – sprawdzam. Weryfikacja to moja praca. Po naszej stronie na koniec dnia leży decyzja, czy kogoś bierzemy. Żaden agent nas do tego nie zmusi, czego by nie opowiadał o zawodniku, to my finalnie wybieramy, my decydujemy. I to wciąż polega na zdobywaniu informacji – musimy mieć wiedzę o piłkarzu, a także o rynku. Czy ten piłkarz jest teraz okazją, czy warto zainwestować w kogoś, kto jest w dołku. Bo nie oszukujmy się, to często tacy gracze, o dużych umiejętnościach, ale aktualnie pod formą, są szansą dla klubów Ekstraklasy. Nikt idealny nie trafi do niej, pójdą wyżej. Lig mocniejszych od naszej jest dużo. Tak było choćby z Tudorem, skorzystaliśmy z okazji.

Reklama
Tudor powiedział, że wybierze pierwszy klub, który do niego zadzwoni, a zadzwonił Raków. Faktycznie tak było?

Tak mi powiedział zarówno zawodnik jak i jego ojciec. My byliśmy tym klubem, a on był w takim momencie, że powiedział sobie – chcę grać. Pierwszy klub, który będzie konkretny, tam pójdę. Za takie pieniądze, które jestem w stanie zaakceptować, choć to nie musi być nie wiadomo jaka pensja.

Wy wpadliście na Tudora czy to była propozycja agenta?

My tego zawodnika prześwietliliśmy już wcześniej, mieliśmy o nim informacje, że to profil nadający się u nas na wahadło. Był to profil przygotowany wcześniej przez skautów, ja zaczynałem akurat pracę w klubie. Wszyscy skauci ocenili go bardzo pozytywnie, ale wcześniej Tudor nie był zainteresowany występami w Rakowie, szukał dla siebie lepszych rozwiązań. Nie trafił jednak tam, gdzie liczył – pojawiła się informacja od agenta, że jest dostępny. Proces weryfikacji dzięki własnym informacjom mogliśmy bardzo skrócić, bo Tudora mieliśmy już rozłożonego na czynniki pierwsze. Okazja, zadziałaliśmy, jest u nas.

Czyli po połowie. Z jednej strony wasze informacje, z drugiej strony sygnał od agenta.

Musiał być sygnał, bo my się o niego staraliśmy, kiedy nie był chętny, ale w drugim podejściu zaczął rozważać nas poważnie. Wtedy zadziałaliśmy szybko i zdecydowanie, by temat sfinalizować. Jeśli są interesujący nas zawodnicy, to mimo że w pierwszym momencie nas odrzucili, przez nas nie są skreślani. Odzywamy się co jakiś czas, śledzimy ich rozwój i czekamy na okazję, jeśli nie uda nam się wcześniej znaleźć lepszej kandydatury na tą pozycję.

Patrzę po ostatnim okienku i widzę kilka transferów wykonanych w momencie późnym, praktycznie kiedy liga już ruszyła, a okazali się bardzo ciekawymi zawodnikami. Przekaz trochę: dużą szansą dla Ekstraklasy jest moment, gdy w niektórych ligach okienko się zamyka.

Ale taki ruch to i zagrożenie, zależy, jak na to spojrzymy. Natomiast na pewno na koniec okienka pojawiają się okazje. Ktoś przeszarżował z oczekiwaniami. Miał zainteresowanie z lepszej ligi, ale był tam dwójką, trójką na liście życzeń, a udało się klubowi dopiąć transfer jedynki. Został na lodzie, zaczyna rozważać opcje – również takie, by pójść do klubu, którego nie brał pod uwagę, ale gdzie będzie grał i jego kariera będzie się dalej rozwijała.

Na tym to w dużej mierze polega. Szukać zawodników, którzy są, powiedzmy, troszeczkę wyżej niż nasz poziom na tę chwilę, może tak nie do końca byliby zdecydowani do nas dołączyć, ale przy odpowiednim splocie wypadków jest szansa. Jeśli chcemy podnosić jakość naszej drużyny, to trzeba mierzyć w takich zawodników. Nasza strategia jest jasna: jeśli przychodzą obcokrajowcy, to nie było dostępnego Polaka na tę pozycję, który przyszedłby na takich warunkach i dawał taką jakość. Obcokrajowiec musi podnosić jakość całego zespołu.

Pomówmy o waszej siatce informacyjnej. Jak powstaje? Zbliża się okienko transferowe, teraz jest największy moment pracy?

Tak naprawdę, jeśli chodzi o najbliższe okienko, my już większość swojej pracy weryfikacyjno-poszukiwawczej wykonaliśmy. Wiedzieliśmy dokładnie jaki mamy budżet, które pozycje wymagają wzmocnień. Przeszukaliśmy wszystkie ligi, które nas interesują w poszukiwaniu zawodników, którzy byliby dostępni, a mieli wymagany przez nas zestaw cech.

Przeszukujecie ligi w jaki sposób?

Mamy u siebie podział rozgrywek, ktoś bardziej zajmuje się ligami naszego kręgu kulturowego, ktoś w kierunku Bałkanów, ktoś południa Europy. Ale finalnie to się miesza, bo jak zawodnik jest wytypowany, oceniają go wszyscy i wszyscy oglądają. Sprawdzaliśmy wiele lig. Czechy, Słowacja, Ukraina, Bałkany, Cypr, Grecja, Holandia, Belgia, 2. Bundesliga, nawet 3. Bundesliga. Goncalo Feio, który z nami pracuje, pomógł nam także choćby z portugalską pierwszą i drugą ligą.

Szukamy zawodników za pomocą narzędzi statystyczno-skautingowych, ale mamy wobec nich własne know-how, które staramy się dopracować. Wydaje nam się, że wiemy jak pracować z tymi wskaźnikami, żeby wyszukać interesujących nas graczy.

Widzę tu dwa zagrożenia w opieraniu się na narzędziach statystyczno-skautingowych jako własnym sicie: wszyscy dostają te same dane, bo wszyscy korzystają z tych programów. A piłkarz będący w dołku, a więc ten, który byłby interesujący dla klubów ESA, może mieć akurat bardzo słabe liczby, nie do końca odpowiadający jego faktycznym umiejętnościom.

Tak, natomiast można nakreślić profil zawodnika na danej pozycji przy uwzględnieniu konkretnych parametrów. Da się znaleźć pewne charakterystyczne cechy, które musi prezentować sobą zawodnik, aby był dla nas wartością taką, byśmy wzięli go pod bliższą weryfikację. Można uwzględnić, już po bardziej szczegółowej analizie, czy akurat jest w słabszej formie, czy wrócił po kontuzji, czy już osiągnął swoje apogeum i teraz schodzi coraz niżej. Natomiast to są już kwestie naszego know how, którego zdradzać nie będę. Dane są takie same dla wszystkich, owszem, ale ich interpretacja to już osobna kwestia każdego klubu.

A jaki jest podział pomiędzy weryfikacją programami a weryfikacją na żywo?

W tym momencie, przez pandemię, tak naprawdę na żywo nie ma za bardzo możliwości obserwacji, nie dotyczy to tylko nas. Ale ważnym sitem, po statystyczno-analitycznym, jest video, gdzie do dyspozycji są nagrania meczów, oglądane przez kilku skautów. Widać czasem, że statystyki ktoś ma dobre, ale popełnia błędy w kluczowych momentach. Czy w jeszcze inny sposób jego dane okazują się nie przechodzić próby meczowej.

Oprócz tego weryfikujemy zawodników pod względem mentalnym. Każdy zawodnik rozmawia z naszym trenerem mentalnym Pawłem Frelikiem, obecnie przez wideokonferencję. To zestaw pytań dzięki któremu możemy poszerzyć naszą wiedzę.

Nie uważasz, że taki test można oszukać? Dać wypowiedzi „prawidłowe”, ale nie do końca odzwierciedlające rzeczywistość.

Można. Ale to kolejny sposób, by pogłębiać wiedzę. To kolejna informacja. W skautingu nie wymyślisz złotej zasady, wszystko opiera się na minimalizowaniu ryzyka, w ten sposób też uważam, że się do tego zbliżamy. Oczywiście robimy też wywiad środowiskowy wokół takiego zawodnika.

Z tym, że przykładowo piłkarz z Bałkanów nigdy nie wypowie się źle o innym piłkarzu z Bałkanów.

Nie tylko, w ogóle między piłkarzami jest niepisana zasada, by nie mówić o sobie źle. Dlatego trzeba te źródła dywersyfikować i odpowiednio interpretować wszelkie uzyskane informacje.

Jest u was analiza mediów społecznościowych piłkarza i jego wypowiedzi medialnych?

Powtarzam: każda informacja może okazać się przydatna. Analiza mediów społecznościowych jak najbardziej też jest bardzo przydatna w określeniu całościowego obrazu zawodnika.

Była sytuacja, gdy przez media społecznościowe przestaliście interesować się jakimś zawodnikiem?

Może się to złożyć na to, żebyśmy go zweryfikowali negatywnie. Ale też o tym trzeba porozmawiać. Może się okazać, że to błędy młodości, które zostawił już dawno za sobą. Albo chwila emocji. Moment, kiedy nie przewidział konsekwencji, coś chlapnął, a potem zostało to zinterpretowane w taki sposób, który nie był jego intencją. Łatka do piłkarza czasem szybko przywiera, nawet w oparciu o jedno zdarzenie. Bywa, że wyjęte z kontekstu. Zawodnicy się zmieniają, dorastają a po drodze czyha na nich wiele pokus. Każdy ma prawo do błędów.

Nie obawiasz się, że za dużo w tym procesie weryfikacji meczów video, a za mało obserwacji na żywo? Względnie, opinii kogoś, kto zna tę ligę na wylot? Mam czasem wrażenie, że przychodzi do ESA piłkarz z fajnymi statystykami w lepszej według rankingu UEFA lidze, ale tam ten ranking zrobiły czołowe drużyny, podczas gdy on mógł nabić liczby ze słabszymi, będącymi poniżej naszego standardu.

Ale, po pierwsze, to nie jest tak, że oglądasz wycinki. Pięciu skautów ogląda wiele meczów zawodnika. Po drodze poznają specyfikę ligi, drużyny. Wiemy, że Skandynawia to bardziej siłowe granie, a zbliżona charakterystyce Ekstraklasy jest na przykład liga austriacka, gdzie też jest dużo fizyki, walki i biegania. Liga holenderska, belgijska – zupełnie inny styl, dużo gry piłką, mniej cech wolicjonalnych. Mamy porównanie i wyciągamy wnioski.

Jest metoda by sprawdzić, czy piłkarz z ligi takiej jak holenderska, odnajdzie się w fizycznej polskiej lidze?

Są raporty fitness, można sprawdzić ile biega, jak biega, wiele da też oczywiście sam mecz i to jak wypada w walce bark w bark. Może wyróżnia się gdzieś techniczny artysta, ale patrzysz szerzej – cały zespół zbudowany jest pod niego. Może grać tak jak lubi. I musisz go przymierzyć pod własny zespół, pod wymagania trenera, miasto, infrastrukturę etc.

trenera Papszuna ktoś, kto gra własny mecz, raczej nie ma szans.

Nasza drużyna jest specyficzna. Zadaniem moim i skautów nie jest znalezienie zawodnika, który nam się podoba najbardziej. Zadaniem jest zawodnik, który będzie pasował do drużyny, który pozwoli nam wejść poziom wyżej, da nowe możliwości rozwiązania akcji i układania taktyki.

Bywa tak, że masz fajnego piłkarza na oku i próbujesz jednak przekonać, że by się przydał?

Czy ja próbuję przekonać? Wymiana argumentów musi być, dyskusja jest potrzebna i zawsze ją prowadzimy. Ale ja jestem na każdym treningu i meczu, na jakim tylko mogę być jeśli nie mam innych obowiązków. Widzę, czego nam brakuje, rozmawiam o tym z trenerem, widzę jak gramy, jakich piłkarzy szukamy. Operujemy na konkretach, szukając ogniw, które dadzą nam na przykład nowe sposoby rozgrywania akcji. To jest podstawa – wiedzieć kogo szukasz i jak on się wpasuje w mechanizm zespołu. Bez tego można sprowadzić jedenastu dobrych zawodników, z których nijak nie da się złożyć dobrej drużyny.

Czyli nie ma u was sytuacji jak w niektórych klubach ESA, gdzie piłkarz jest wrzucany trenerowi poza jego wiedzą.

Nie ma zawodników, którzy byli sprowadzani za plecami trenera, skautów, właściciela. Najlepsze transfery są takie, gdzie wszyscy zgadzamy się w stu procentach, że tego chcemy. Choć ciężko kogoś takiego sprowadzić.

A jak zdania są podzielone? Czyj głos jest najważniejszy – trenera?

To się rozkłada. Natomiast wiadomo, że nie sprowadzimy zawodnika, który nie będzie pasował do wizji gry zespołu. Ale nie sprowadzimy też kogoś, kto nie będzie się wpisywał w finanse. Wiemy, w jakim budżecie funkcjonujemy. Bywa, że trzeba ocenić, czy warto ściągnąć zawodnika, do którego kandydatury są wątpliwości. Ale to jest piłka nożna. Przy każdym transferze są wątpliwości. Nie ma pewnych transferów. Każda drużyna gra inaczej. Zawodnik w jednym systemie może prezentować się fantastycznie, w innym zespole zupełnie nie potrafiąc się odnaleźć. Dlatego tak ważne jest dokładne określenie tego, czego potrzebujemy od gracza. Czy jego deficyty są do przeskoczenia, czy można nad nimi pracować tak, aby spełniał swoje zadanie w naszym zespole i pozwalał na dalszy rozwój drużyny.

To będzie pierwsze okienko, za które odpowiadasz w pełni. Jest dodatkowa presja?

W poprzednim większość tematów była przygotowana, odpowiadałem za to, żeby je zrealizować. Co do presji – i tak, i nie. Wiadomo, że chcę pracować jak najlepiej. Chcę by zespół się rozwijał. Ale z drugiej strony wiem, że mogę wstawać codziennie rano spokojnie, ze świadomością, że zrobiłem co mogłem.

Porozmawiajmy jak to się stało, że trafiłeś do Rakowa na to stanowisko. Wiem, że znacie się z Markiem Papszunem z czasów Legionovii.

Pracowaliśmy razem, kontakt między nami pozostał. Rozmawialiśmy o drużynie, dawałem trenerowi swój feedback. Widziałem z bliska jak rozwijała się jego myśl taktyczna. Byłem w Legionovii kapitanem, łącznikiem między nim a drużyną.

Wcześniej nie pracowałeś jednak przy ewaluacji graczy?

Nie, poza tym, że się tym interesowałem. Prowadziłem wraz ze wspólnikami, przyjaciółmi z boiska, firmę projektującą, produkującą i montującą meble kuchenne.

Dziś jak to łączysz?

Mam dobrych wspólników, wzięli część moich obowiązków na swoje barki. Wiedzieli, że piłka to moja pasja i zawsze marzyłem, aby działać w klubie. Mieć wpływ na to, jak zmienia się polska piłka. Zawsze mnie denerwowało, a wręcz męczyło, gdy ktoś tylko na polską piłkę narzekał. No dobrze – a co z tym zrobiłeś? Pomagasz? Zmieniasz ją? Skoro nadarzyła się okazja, postanowiłem spróbować.

Widzisz różnicę między świadomością młodych piłkarzy dziś, a wtedy, gdy sam wchodziłeś do piłki?

Zdecydowanie. Teraz jest nastawienie na rozwój, w wielu aspektach – fizycznym, mentalnym. Moje pokolenie może nie tyle tego nie pilnowało, co nie miało takich wzorców. Trafiałeś do szatni, gdzie za takie podejście, jakie dziś prezentują młodzi, miałbyś wręcz problem. Szkoda wracać do tamtych czasów, dużo zmarnowanego potencjału polskiego futbolu.

W Zniczu grałeś w jednym zespole z młodymi Robertem Lewandowskim, Radosławem Majewskim i Igorem Lewczukiem. Jacy byli?

Różni. Lewy raczej cichy, spokojny – miał swój plan i konsekwentnie go realizował. Nie był królem towarzystwa. Przyszedł z kontuzją, kulał, ciągnął nogę za sobą, miał mecze w rezerwach na dramatycznie przygotowanym boisku. Maja i Igor w inną stronę, byli duszami towarzystwa i zawsze z nimi było wesoło. Nie ma więc reguły, wszyscy fajnie się rozwinęli, a wtedy mieliśmy świetną drużynę mimo trudnych warunków, które uczyły jednak hartu ducha i myślę, że to pomogło im także w kolejnych etapach kariery. Obecnej młodzieży czasem brakuje takiej szkoły życia jaką my przeszliśmy u Sylwka.

Wyciągam ten Znicz również z tej perspektywy, że widziałeś z bliska jakie talenty potrafią się kryć daleko od piłkarskiej szosy. Ten kierunek poszukiwań wskazywałeś też w wywiadzie dla oficjalnej strony Rakowa, sygnał: w niższych ligach polskich można znaleźć ciekawych graczy.

Przepisy o młodzieżowcu, obowiązujące w ESA, I lidze i II lidze, sprawiły, że naprawdę dużo takich chłopaków musi się znajdować w kadrach zespołów. Jest duże pole manewru, choć też spora konkurencja. Dla młodych piłkarzy – ogromna szansa, muszą tylko dokonywać odpowiednich wyborów, niekoniecznie kierując się finansami, czego przykładem może być wyżej wymieniona trójka zawodników. Winda czeka. Za naszych czasów tej windy nie było, trzeba było wspinać się po schodach. Czas pokaże, co jest lepszym rozwiązaniem.

Widzimy jaką pracę można wykonać. Daniel Mikołajewski był lekko zakopany, daliśmy mu szansę i pokazuje, że przeskok jest możliwy. Podobnie Ben Lederman, który przyjechał, pokazał się, miał trochę deficytów fizycznych, nad którymi wciąż musi pracować, ale zrobił taki postęp, że będzie miał kolejne cztery lata, żeby wejść jeszcze na wyższy poziom. Natomiast nie da się ukryć, niższe ligi uważnie oglądamy głównie pod kątem młodych graczy.

Jakby przyszedł do ciebie młody chłopak i powiedział, że chciałby zostać skautem, to co byś mu doradził?

Wszystkim, którzy kochają piłkę, powiedziałbym: piłka to nie tylko granie, jest wiele obszarów do zagospodarowania. Poza grą i trenerką to przygotowanie fizyczne, fizjoterapia, psychologia, skauting, marketing, zarządzanie etc. Jest dużo rzeczy, które można robić dookoła. Grać udaje się tylko nielicznym, bo splot warunków jakie muszą być spełnione daje prawdopodobieństwo rzędu 0,02% wszystkich, którzy w młodym wieku startują. A kandydatom na skautów doradziłbym dwie rzeczy: oglądać jak najwięcej meczów w sposób aktywny, czyli robiąc jak najwięcej notatek. Ja robiłem to już w Legionovii, często wtedy z trenerem razem omawialiśmy mecz czy rywala. A po drugie – rozwijać się nie tylko warsztatowo. Ale też jako człowiek, bo piłka jest piękną dyscypliną i każdy może znaleźć coś dla siebie.

W Rakowie mam dużo CV chłopaków-pasjonatów. Niektórzy pomagają. Mamy swojego człowieka w Hiszpanii, który w razie czego pomaga zbierać tam informacje. Mamy sympatyka Rakowa w Turcji, który też czasem pomaga z informacją. Dla najlepszych, u których widać fajny potencjał pod rozwój, jest szansa na etaty – jest jasne, że skauting nie tylko w Rakowie, ale w całej Polsce, będzie się rozwijał.

Leszek Milewski

Fot. Rakow.com

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
5
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników

Szymon Piórek
5
Wiceprezes ŁKS zapowiada rewolucję kadrową: Będziemy musieli zastąpić 13 zawodników
1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

3 komentarze

Loading...