Organizacja gry, znakomita defensywa, mnóstwo heroicznych interwencji. Southampton w naprawdę wielkim stylu zwycięża dzisiaj z Manchesterem City. „Wielkim” nie w sensie dominacji na boisku, bo „Obywatele” w drugiej połowie wręcz miażdżyli rywali posiadaniem piłki i liczbą strzałów posłanych w kierunku bramki. Ale znakomitą obronę też trzeba doceniać i nie należy szczędzić dla niej komplementów, a dzisiaj „Święci” ograniczyli atuty rywali do minimum. I sporą cegiełkę do tego dołożył Jan Bednarek, który rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w sezonie.

Pressing się opłacił
Trzeba powiedzieć, że piłkarze Southamptonu przede wszystkim kapitalnie weszli w dzisiejsze spotkanie. Dość powiedzieć, że piłkarze Manchesteru City przeszło dwadzieścia minut czekali na pierwszy strzał na bramkę gospodarzy. Taka niemoc to w przypadku „Obywateli” wielka rzadkość. A była ona efektem właśnie znakomitej postawy „Świętych”. Podopieczni Ralpha Hasenhuttla niby wyszli na murawę wycofani i usposobieni dość defensywnie, ale nie mieli zamiaru murować dostępu do własnej bramki. Bardzo agresywnie kąsali rywali pressingiem, kompletnie wytrącając ich z rytmu.
The Citizens starali się po swojemu uporządkować i uspokoić grę w tyłach, ale zwyczajnie brakowało im czasu na bezpieczne rozegranie futbolówki. Kiedy tylko próbowali, zaraz spotykali się z agresywnymi atakami zawodników Southampton.
Ta strategia przyniosła bramkowy efekt. W szesnastej minucie gry Ołeksandr Zinczenko zszedł z bocznego sektora boiska do środkowej strefy, by pomóc tam w rozegraniu. Popełnił jednak błąd i stracił futbolówkę, do której dopadł Che Adams. Napastnik Southamptonu nie zdobył dotychczas ani jednego gola w Premier League, choć zanotował aż 24 ligowe występy. Dziś jednak przełamał się w wielkim stylu. Świetnie zauważył, że Ederson jest daleko wysunięty i bez zastanowienia posłał futbolówkę w stronę bramki z dobrych czterdziestu metrów.
Trafił kapitalnie, jego mocno podkręcony strzał wylądował wprost w sieci. Gospodarze wyszli na zasłużone prowadzenie.
Riposta „Obywateli”
Już w końcówce pierwszej połowy widać było jednak, że pressing „Świętych” zaczyna zauważalnie słabnąć i przyjezdni dochodzą do głosu. City nie mogło się wprawdzie porządnie wstrzelić w światło bramki, lecz w polu karnym gospodarzy robiło się coraz więcej smrodu.
Po przerwie zaś „Obywatele” zdominowali już grę niemalże w stu procentach. Ale wciąż mieli duże kłopoty ze skutecznością. Niezłe okazje marnowali David Silva, Bernardo Silva oraz Gabriel Jesus. Choć, mimo wszystko, nadal sporo problemów mieli goście z rozmontowaniem zagęszczonej defensywy Southamptonu. W polu karnym przed bramką Alexa McCarthy’ego wręcz robiło się od defensorów gospodarzy. Nawet gdy ten czy inny piłkarz City dochodził do sytuacji strzeleckiej, to miał wielki problem, by posłać strzał w taki sposób, aby ten nie odbił się od nóg czy pleców któregoś z heroicznie interweniujących obrońców. A nawet jeśli już się udało, to znakomicie między słupkami spisywał się McCarthy, który popisał się bardzo imponującymi interwencjami.
Pep Guardiola zdetronizowany. Co nie zadziałało w Manchesterze City?
Tutaj z naszej strony pochwała dla Jana Bednarka, który stanowił bardzo mocny punkt defensywy swojego zespołu. Na status bohatera meczu naturalnie Polak nie zapracował, nie zatrzymał oponentów w pojedynkę, ale ze swoich zadań wywiązał się bez najmniejszego zarzutu. Skała. Naprawdę wielka klasa, zwłaszcza w powietrzu.
Statystyki:
- wybicia: 15
- zablokowane strzały: 2
- odbiory: 2
- kontakty z piłką: 49
- celność podań: 84%
A jeżeli chodzi o City… Cóż, nie bardzo jest kogo pochwalić. Paru zawodników miało przebłyski, ale generalnie wszyscy zagrali poniżej swojego najwyższego poziomu. Zawiedli zwłaszcza bohaterowie spektakularnego zwycięstwa nad Liverpoolem, czyli Kevin De Bruyne i Phil Foden. Obaj pojawili się na boisku po godzinie gry i obaj nie dali zespołowi nawet ułamka tej kreatywności, jaką oczarowywali w konfrontacji z The Reds. Choć to chyba kolejny argument, by pochwalić defensywę Southampton. „Święci” bronili się po prostu znacznie sprawniej i ze znacznie większym poświęceniem niż Liverpool. No i dziewiąta porażka The Citizens w Premier League stała się faktem.
SOUTHAMPTON FC 1:0 MANCHESTER CITY
(C. Adams 16′)
fot. NewsPix.pl
Po co o nim piszecie jak nie strzelił samobója ani bramki nie zawalił?Bądźcie jak wszystkie „polskie”media dając tytuły typu:blamaż,wstyd,hańba,kompromitacja,żenada+nazwisko polskiego piłkarza.
Właśnie sprawdziłem z ciekawości – to był 61 mecz Bednarka w Premiership (87 minut średnio na boisku na mecz, czyli zdecydowana większość grana od deski do deski). Dla porównania – ekstraklapie rozegrał 48 spotkań…
Jeszcze Jacka Stephena bym pochwalił. Ile on zablokował strzałów, głowa mała.
Stephens, właśnie był jak skała. Dobrze się uzupełniają z Bednarkiem.
Czas na większy klub dla Janka. Nie jestem jego fanem, ale mam nadzieję, że wkrótce poczyni kroku do zmiany pracodawcy, bo w Soton zatrzyma się w miejscu.
Do redakcji:
Proszę szanownych redaktorów, z panem Stanowskim na czele, o zatrzymanie komentujących tu
paranoików, frustratów i różnej maści szaleńców.Anonimowość dodaje odwagi szumowinom.
Dajcie szansę normalnym ludziom aby dzielili się swoimi uwagami.
Popieram w 100%. Dlatego mimo, że Janek był piłkarzem Lecha to trzymalem za niego kciuki, podobnie jak za każdego młodego Polaka ktory wyjeżdzał za granicę. Co więcej, pamietam sporo komentarzy koło pierwszej zimy w Anglii, że „po co jechał, nie gra, ławka, przepadł” jakby naprawde ludzie jeszcze nie ogarneli, że Polak idący do top5 (nie mowiac juz że młodzieżowiec) pierwsze 6 mies. z reguly sie uczy języka, taktyki, realiów i nie ma nic za darmo na wejściu. On musi pokazać, że jest lepszy od native’a + dogadac sie w szatni w obowiązujcym języku. Ale kolejna runda tych ekspertów będzie już tej jesieni do Majeckiego, Karbownika, Jóźwiaka itd. Oni sobie poradzą, tylko będzie trzeba im dać chwilę na to co wyżej napisalem, a nie tylko pluć jadem w necie.