Reklama

Czy Probierzowi zacznie ciążyć „zero tituli”?

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2020, 12:50 • 5 min czytania 13 komentarzy

Dokładnie 6 października Michał Probierz będzie świętował 15-lecie pracy trenerskiej. W 2005 roku zastąpił Marcina Brosza w roli szkoleniowca Polonii Bytom. Od tamtej pory przez półtorej dekady dodawał polskiej (i greckiej) piłce wyjątkowego kolorytu jako trener dziewięciu różnych klubów. Nikt nie ma większych wątpliwości, że to jeden z najlepszych trenerskich fachowców w kraju. Ale z drugiej strony po 15 latach futbolowej walki w medialnej przepychance z Jose Mourinho usłyszałby z pewnością legendarne: „zeru tituli”.

Czy Probierzowi zacznie ciążyć „zero tituli”?

Przez długie piętnaście lat Probierz do gablot klubów, które prowadził, włożył zaledwie trzy medale. Za Puchar i Superpuchar Polski, zdobyte z Jagiellonią Białystok podczas pierwszej przygody z Podlasiem, oraz wicemistrzostwo Polski z tym klubem, ugrane w sezonie 2016/17.

Pierwsze uzasadnienie takiego stanu rzeczy jest wybitnie proste – Probierz bardzo długo pełnił rolę strażaka.

W Bytomiu ratował zaplecze Ekstraklasy – i choć potrzebował do tego fuzji Lecha z Amiką, a następnie barażu z Unią Janikowo, misję zrealizował. W Widzewie też ugrał utrzymanie, już w najwyższej lidze, podobnie jak w Polonii, do której powrócił w sezonie 2007/08. ŁKS pozostawił na jedenastym miejscu w tabeli, mimo że przejmował klub kompletnie rozbity sportowo, finansowo i organizacyjnie. Jagiellonię uczynił zespołem silnym, przeprowadził ją od statusu ekstraklasowej ciekawostki do zespołu liczącego się w walce o trofea, bez trudu utrzymał ją też w sezonie, który rozpoczynał z 10 ujemnymi punktami.

Drugie uzasadnienie to już wejście w świat Probierza. Znajdziemy tam między innymi zwycięstwo w lidze, ale porażkę w Pucharze Maja, czyli siedmiu „dodatkowych” kolejkach, podczas których Jagiellonia dała się wyprzedzić Legii Warszawa. Znajdziemy tam sporo szklanek whisky, które często zostawało jedynym wyjściem, gdy Jagę krzywdzili na finiszu sędziowie i ich kontrowersyjne decyzje. Tutaj zresztą sami dorzuciliśmy Probierzowi jeden medal – niewydrukowanego Mistrza Polski 2016/17, gdy w naszej niewydrukowanej tabeli białostoczanie skończyli ligę nad Legią. Probierz wielokrotnie do wyścigu mistrzowskiego startował jako underdog i do końca trzymał w szachu najmocniejszych i najbogatszych.

Ale czy Cracovia faktycznie jest underdogiem? Czy schyłkowa Jagiellonia faktycznie była underdogiem? Czy nieudana przygoda z Wisłą Kraków to była praca w klubie skazywanym na przeciętność?

Reklama
Szczególnie bolesne jest to, co dzieje się obecnie.

Wcześniej można wyszukiwać mnóstwo wymówek i tłumaczeń. Legia Warszawa z okresu swojego awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów to była w ogóle jedna z najmocniejszych polskich drużyn XXI wieku. Twarda walka z nią to sukces sam w sobie, a Probierz przecież dokonał tego dwukrotnie. Po drodze dostarczył polskiej piłce mnóstwo piłkarzy. Stworzył wielu z nich, wielu z nich wprowadził do seniorskiej piłki, wielu z nich zbudował na tyle, że poradzili sobie nawet po dużym zagranicznym transferze. W Białymstoku miał coraz mocniejsze zaplecze, ale jednocześnie nadal był zaledwie trzecim w kolejce, po posiadających mocarstwowe ambicje klubach z Poznania i Warszawy.

Ale w Cracovii to już zupełnie inna para kaloszy. Czego tutaj tak naprawdę nie ma Probierz? Już pomijając takie absolutne podstawy jak miejsce do treningu, płace w terminie oraz lotnisko (pamiętamy!), Cracovia to organizacyjny top ligi. Janusz Filipiak jest jednym z najpotężniejszych właścicieli polskich klubów. W dodatku jest właścicielem bardzo solidnym, który nie sprzedaje klubu po serii porażek. Sporo nauczył się na własnych błędach. Nie wtrąca się już trenerom w ich robotę, nie rotuje nimi jak samochodami w swoim garażu. Zaufanie do Probierza podkreślił nawet nadaniem mu funkcji wiceprezesa.

Poza tym Probierz pracuje tutaj już dłuższą chwilę, ma duży wpływ na cały pion sportowy. Samodzielnie decyduje, które doniczki podlewać, które wymieniać na inne rośliny. Jak w każdym innym klubie w Polsce, tak i w Cracovii nie da się oczywiście utrzymać za długo w składzie wszystkich gwiazd. Ale w przeciwieństwie do wielu rywali ligowych – hajs z transferów nie musi iść na łatanie dziury budżetowej, ale na inwestycje w następców.

Za tydzień Probierz będzie świętował trzecią rocznicę podjęcia pracy w Krakowie. I co?

I zero tituli.

Oczywiście, byłoby wysoce nierozsądne żądać od Probierza mistrzostwa Polski. Nadal Cracovia to klub o półkę niżej niż Legia. Pamiętajmy też, że Probierz przychodził do niej po sezonie 2016/17. To był związek trenera-wicemistrza z klubem, który do końca walczył o utrzymanie. Cracovia zajęła ostatnie bezpieczne miejsce, dwa punkty nad Górnikiem Łęczna. Po raz trzeci, albo i czwarty w swojej karierze urodzony w Bytomiu trener budował niemal od zera. Patrząc z tej perspektywy, dziewiąte miejsce w pierwszym i czwarte miejsce w drugim sezonie to sukcesy. Jeszcze w marcu można było śmiało pokusić się o tezę: widać ciągły, systematyczny rozwój. Rozwój, który może Cracovii pozwolić nawet na mistrzostwo Polski.

Potem nadeszła jednak spektakularna wręcz seria porażek, po której Cracovia osunęła się poza pucharową czwórkę. Choć wciąż jest w grze i o Puchar Polski, i o drugie miejsce w tabeli, to przy obecnej formie trudno uwierzyć nawet w awans do pucharów. A jeśli tych nie będzie – sezon 2019/20 będzie oznaczał krok w tył w stosunku do ubiegłego. Nie tak wyobrażał sobie trzecią rocznicę pracy w Krakowie Probierz, nie tak zapewne wyobrażali to sobie również kibice.

Reklama

Dlatego dla Cracovii, ale i dla Michała Probierza zaczyna się bardzo ważny okres. Plan maksimum to Puchar Polski i wicemistrzostwo, które będą pięknie wyglądały w CV trenera łaknącego medali i trofeów. Plan minimum? Chyba po prostu awans do Europy, drugi sezon z rzędu. Wszystko co poniżej, trzeba będzie uznać za porażkę. Zwłaszcza, gdy po raz drugi z rzędu o tytuł najlepszego w Polsce bije się Piast Waldemara Fornalika. I o ile kończenie ligi pod Legią ujmy Cracovii nie przynosi, o tyle oglądanie pleców gliwiczan musi być bardzo bolesne.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”

Kacper Marciniak
0
Czy każdy głupi może wejść na Mount Everest? „Bilet lotniczy i wio”
Ekstraklasa

Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Patryk Fabisiak
0
Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”

Patryk Fabisiak
0
Kovacević ujawnił, jak upadł jego transfer do Benfiki. „Był problem z prowizją dla agenta”
Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
4
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
15
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...