– Wiadomo, że jak nie szło – na przykład w Mielcu, gdzie przesiadywałem podczas meczów na trybunach, nie łapiąc się nawet do meczowej osiemnastki – to człowiek się zaczynał zastanawiać, czy jest sens dalej to ciągnąć. Tym bardziej że to był taki okres, gdy do piłki trzeba było bardziej dokładać niż na niej zarabiać. Może to był taki moment kryzysu. Ale moja przygoda tak się ułożyła, że nie zrezygnowałem, podjąłem rękawicę. I jeszcze walczę – mówił Marek Kozioł z Korony Kielce w programie Weszłopolscy na antenie radia Weszło FM. Rozmowę spisaliśmy, łapcie!
***
Stawiamy tezę, że gdyby Lech Poznań miał w bramce Marka Kozioła, to nie przegrałby meczu z Legią. Co ty na to?
Myślę, że słowem klucz w tym zdaniu jest właśnie „gdyby”. Nie ma co spekulować.
Wszystkiego najlepszego, świętujesz dzisiaj urodziny. Czego życzyli ci koledzy z szatni?
Koledzy życzyli przede wszystkim zdrówka, bo to najważniejsze w życiu. Tym bardziej że teraz jest akurat taki czas, że to zdrowie nam wszystkim się przyda.
Pojawił się w tych życzeniach temat utrzymania w Ekstraklasie? Nie ukrywajmy – nadzieje odżyły.
Oczywiście, na pewno dużo takich życzeń jest. My w to wierzymy cały czas. Dopóki piłka w grze, dopóty będziemy wierzyć, walczyć i działać tak, żeby tę Ekstraklasę w Kielcach utrzymać.
Nie przejadło ci się w takcie przerwy to surowe mięso, które prawdopodobnie codziennie musieliście jeść? Byliście tak naładowani energią w Płocku, że ostatnio musiał dzień w dzień wchodzić tatar.
Powiem szczerze – nie wiem, co tam chłopaki zajadli po domach. Na pewno taki mecz jak z Wiłą Płock był nam bardzo potrzebny. Teraz mam tylko nadzieję, że pociągniemy to dalej.
Jak motywował was Maciej Bartoszek?
Trener Bartoszek znany jest ze swojego sposobu motywowania drużyny. Nastawia nas bojowo i próbuje cały czas jakichś nowinek w tej dziedzinie. No i na razie mu to wychodzi. Dwa mecze, dwa zwycięstwa. Na pewno się z tego cieszymy.
Nie miałeś momentu zawahania po straconym golu?
Tak było. Tracimy bramkę na wyjeździe, więc pierwsza myśl jest oczywiście: „Kurde, znowu to samo… Znowu będzie ciężko”. Ale później fajnie to wszystko zaczęło wyglądać. Dostaliśmy duży wiatr w żagle i gra zupełnie się odmieniła. Myślę, że zaczęliśmy dominować na boisku i było to widać.
Dla was to najlepiej, żeby cały sezon rozgrywał się przy pustych trybunach. Kiedy słuchałem, jak was pompuje przy linii bocznej Maciej Bartoszek, no to byłem pod dużym wrażeniem. Jak to odbieraliście z perspektywy boiska?
Powiem szczerze, że ja jak jestem na boisku i rozgrywam mecz to niewiele do mnie dociera. Ciężko mi się do tego odnieść, co tam było krzyczane z boku i jakie były reakcje ławki. Ale na pewno jest to zauważalne, że w czasie, gdy mecze rozgrywane są bez kibiców, to dużo słychać na tym boisku i można to wykorzystywać in plus, podpowiadając chłopakom. Wiesz, że ktoś tę podpowiedź usłyszy, więc próbujesz mu pomóc. To jest taki element, który zauważyłem grając przy pustych trybunach. Na pewno cieszę się z tego, że trener żyje z nami, że chce nam pomagać. Tak samo cała ławka rezerwowych i reszta sztabu szkoleniowego. Czujemy, że chłopaki trzymają za nas kciuki z boku.
Oglądałeś inne mecze Ekstraklasy w tej kolejce? Podczas spotkania Wisły Kraków – jeśli oglądałeś – musiałeś się nieźle bawić.
Tak, śledziłem całą kolejkę. Niektóre mecze obejrzałem w całości, inne w mniejszym zakresie. Trzeba powiedzieć, że dobrze się te wyniki dla nas poukładały. Zbliżyliśmy się na dwa punkty do Wisły. Kolejka na plus.
Nie sądzisz, że więcej ekstraklasowych klubów powinno szukać bramkarzy w niższych ligach? Po co nam kolejny Thomas Dahne.
Nie chcę zabierać zdania, krytykować innych bramkarzy. Błędy się zdarzają obcokrajowcom, Polakom. Zdarzają się, zdarzały i będą zdarzać. Tego nie unikniemy.
Ale ty jesteś trochę ofiarą tego, że w Ekstraklasie gra tak wielu zagranicznych golkiperów. Masz dzisiaj urodziny i to są już trzydzieste drugie urodziny. Długo byłeś poza Ekstraklasą. A nie musisz mieć kompleksów w stosunku do innych bramkarzy w lidze.
Szkoda, że to się wcześniej nie wydarzyło, że nie zaistniałem na najwyższym szczeblu. Ale też trzeba pamiętać, że w międzyczasie coś robiłeś. Gdzieś byłem, gdzieś mecze rozgrywałem. Głównie w pierwszej lidze. Ja podchodzę do troszkę inaczej. Cieszę się z tego, co robię. Lubię to. W pierwszej lidze też grałem w piłkę, więc mnie to cieszyło. Wiadomo, że za Ekstraklasą idzie większy prestiż i pieniądze, ale z moim podejściem i tu, i tu robiłem to co lubię.
Był taki moment, gdy byłeś blisko rzucenia piłki?
Były takie momenty. Wiadomo, że jak nie szło – na przykład w Mielcu, gdzie przesiadywałem podczas meczów na trybunach, nie łapiąc się nawet do meczowej osiemnastki – to człowiek się zaczynał zastanawiać, czy jest sens dalej to ciągnąć. Tym bardziej że to był taki okres, gdy do piłki trzeba było bardziej dokładać niż na niej zarabiać. Może to był taki moment kryzysu. Ale moja przygoda tak się ułożyła, że nie zrezygnowałem, podjąłem rękawicę. I jeszcze walczę.
Czujesz się piłkarzem niedocenionym?
Nie mam nawet takich przemyśleń, bo idąc do Ekstraklasy nie miałem żadnych oczekiwań. Nie oczekiwałem, że ja tu wszystkim w lidze pokażę, kim jestem. Chciałem się sprawdzić i rzetelnie wykonać swoją robotę. To próbuję realizować. A jak jestem odbierany, oceniany? To już wasza kwestia, nie moja. Dziennikarzy, kibiców. Choć faktycznie docierają do mnie pozytywne komentarze, z których się cieszę.
Chyba jeszcze nie zawaliłeś gola w Ekstraklasie?
Coś byśmy na pewno znaleźli. Trzeba pytać specjalistów, ja się wolę w tym temacie nie wypowiadać.
Jak podoba ci się Ekstraklasa po pandemii? Wiele zmian, wytycznych. Nie ma publiczności. My słyszymy doping z taśmy.
Mogę tutaj nie być obiektywny, bo wygraliśmy mecz. Więc mnie się z tego względu powrót bardzo podobał. Powiem szczerze, że byłem sceptycznie nastawiony do tego powrotu, media przedstawiały tę epidemię jako bardzo poważną sprawę. Ale zachowując wszystkie środki ostrożności, nawet z pewnym przegięciem, granie jest bezpieczne dla zdrowia. Czekamy, aż pojawią się kibice. Na pewno na stadionach stawią się ludzie spragnieni piłki i że to życie społeczne i sportowe będzie wracać do normalności. Oby jak najszybciej.
Która z tych wytycznych jest twoim zdaniem przegięciem?
Ja zwracałem uwagę na to, że oba zespoły z szatni wychodzą osobno, choć za chwilę na boisku i tak się widzimy, stykamy. No ale wiadomo, musimy się tych wytycznych trzymać i je respektować.
Michal Papadopulos jako stoper, opinia.
Krótkie pytanie, krótka odpowiedź?
Możesz całej analizy dokonać, nie ma sprawy.
Powiem szczerze: troszkę byłem zdziwiony, bo akurat na treningu był przez trenera sprawdzany na stoperze. Nawet się go pytałem, co on mi tu w zasadzie robi przed bramką, dlaczego tu stoi. Michal to jest doświadczony zawodnik, więc podejrzewam, że na każdej pozycji może sobie poradzić, bo wiele już w piłce widział i przeżył. Ale na razie ta opcja została w rezerwie.
Dałby radę w meczu z ŁKS-em?
Na pewno dałby radem. Czemu nie?
Bo jest napastnikiem.
Ale to jest naprawdę doświadczony zawodnik. Wie, na czym to polega. Spokojnie by sobie dał radę.
Masz takie poczucie, że ten okres pandemii trochę wam pomógł?
Coś w tym może być, że trener dostał trochę więcej czasu, żeby na sucho poznać tę drużynę, przeanalizować poszczególnych zawodników. Ale inne drużyny też dostały taki czas, były zmiany trenerów. Kwestia, kto jak wykorzysta ten czas. Ja mam nadzieję, że nasz ostatni występ to nie był jednorazowy wybryk, tylko pociągniemy to dalej.
Zadeklarowaliśmy się, że jeżeli Korona utrzyma się w Ekstraklasie, to zjemy słoik Majonezu Kieleckiego na wizji. Już życzysz nam smacznego, czy jeszcze spokojnie do tego podchodzisz?
Słyszałem, że coś takiego ma się wydarzyć. Będę robił wszystko, żebyście ten majonez zjedli.
PRZECZYTAJ TEŻ:
- Komu lockdown zrobił dobrze, a komu niekoniecznie?
- Korona Kielce bije, Wisła Kraków jest bita. Szykuje się zwrot w walce o utrzymanie?
fot. FotoPyk