Wiadomym było, że zawieszenie ekstraklasy na ponad dwa miesiące odbije się na formie poszczególnych piłkarzy. Jedni zjeżdżali do bazy będąc w sztosie. Inni – w poszukiwaniu zaginionej formy jak Indiana Jones arki. No i faktycznie – kilku kozaków z lutego i marca zamiast dać koncert zafundowało nam w weekend kakofonię. A z kolei paru grajków zamiast znów zagrać bezbarwnie, zaskoczyło pozytywnie.

NA PLUS
MARCIN CEBULA (KORONA KIELCE)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 3, 5, 3, 3, -, –
Nota Weszło za mecz z Wisłą Płock: 7
Korona Kielce to w ogóle wielki wygrany pierwszej kolejki po wznowieniu. Zespół Macieja Bartoszka nie dość, że wyszedł konkretnie nagrzany na zwycięstwo (może dlatego Kovaceviciowi przy golu na 1:0 dla Wisły Płock przegrzały się styki). Oprócz tego bardzo możliwe, że to starcie zbudowało również pewność siebie kilku zawodników, u których z tą mogło być wiosną krucho. Świetne zawody rozegrał Jacek Kiełb, dla którego był to pierwszy po powrocie mecz w wyjściowym składzie. Tak dobrze, jak dobrze w tym roku się jeszcze nie prezentował, zagrał też Marcin Cebula. Strzelił gola, co nie zdarza się mu często. Do tego jego uderzenie dość zaskakująco sprawiło sporo problemów Thomasowi Dähne. Co po serii baboli Niemca i Urygi dało trafienie numer trzy dla Korony.
PRZEMYSŁAW MYSTKOWSKI (JAGIELLONIA BIAŁYSTOK)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): -, -, 4, 4, 4, 5
Nota Weszło za mecz z Cracovią: 6
Nie do wiary, ale Mystkowski debiutował w ekstraklasie sześć sezonów temu i nadal formalnie jest w niej młodzieżowcem. Jest pewna ironia losu w tym, że premierowy występ podarował mu trener Michał Probierz w spotkaniu z Cracovią w Krakowie, a teraz Mystkowski przypomniał się na tym samym stadionie, z tym samym szkoleniowcem na ławce trenerskiej – tyle że tym razem u rywali. Wejście do ligi jako szesnastolatek z mlekiem pod nosem, niedługo później pierwsza i druga asysta Obie w dopiero drugim spotkaniu dla Jagi. Mystkowski jednak mocno wyhamował, nie był gwiazdą nawet na wypożyczeniach do 1. ligi, bo jego liczby w Miedzi i Podbeskidziu to 3 gole i 1 asysta w 46 meczach. Iwajło Petew zaufał mu tak, jak nie zaufał Ireneusz Mamrot, za co w spotkaniu z Cracovią zebrał wymarzone podziękowania. Zwycięską bramkę po naprawdę ładnym wyprowadzeniu w pole kryjącego rywala.
TOMAS PEKHART (LEGIA WARSZAWA)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): -, -, -, -, -, –
Nota Weszło za mecz z Lechem: 6
Pekhart przed przerwą w Legii grał króciutkie epizody. Gdy jednak z Piastem wykartkował się Kante, jasnym stało się, że to raczej Czech wyjdzie na Lecha w podstawie. Gdyby nastąpiło to w marcu, miałby wciąż nie za wiele jednostek z zespołem. A skoro mecz odbył się na koniec maja, była opcja złapania choć trochę lepszego feelingu z partnerami. No i nie powiemy, że Pekhart zagrał tak, że zerwał czapki z głów. Ale znalazł się w odpowiednim momencie dokładnie tam, gdzie był najpotrzebniejszy. Tuż przy linii bramkowej, by wkopać piłkę do pustej bramki. Gdy ostatnio w Legii grał czeski napastnik, mieliśmy nieodparte wrażenie, że gdyby szybko strzelił gola, mogłaby się jego przygoda potoczyć inaczej. Pekhart ma już tę przewagę nad Necidem, że debiut w podstawie wieńczy trafieniem.
UROŠ KORUN (PIAST GLIWICE)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 6, 3, 5, 4, 5, 4
Nota Weszło za mecz z Wisłą Kraków: 7
W poprzednim sezonie nie było dla niego miejsca na środku obrony, gdzie królował duet Czerwiński-Sedlar. Wydawało się, że Piast już Koruna nie potrzebuje, że będący po trzydziestce defensor lada moment otrzyma zielone światło do poszukiwania nowego klubu. Albo że wypełni kontrakt, ale jako zmiennik. Gdy brano z Dunajskiej Stredy Tomaša Huka, kapitana słowackich pogromców Cracovii, panowało przekonanie, że zostanie partnerem Czerwińskiego, a Korun pokornie drugi sezon z rzędu będzie czekał na kontuzje, zawieszenia. A jednak poza dwoma meczami na początku rozgrywek, to Korun nie opuścił ani minuty, a Huk musiał się zadowalać ochłapami, będąc do grania nawet za Piotrem Malarczykiem.
Przed pauzą zdawało się jednak, że Korun grabi sobie coraz bardziej. Może nie grał bardzo źle, ale nie był tak pewny, jak Czerwiński. Z Wisłą zaprezentował się jednak po profesorsku. Co w pole karne, to jego. Gdy Biała Gwiazda przycisnęła gliwiczan nieco mocniej, nie tracił głowy, dobrze się ustawiał, emanował spokojem. Z takim Korunem u boku Czerwińskiego Piast może walczyć o drugi z rzędu sezon z najmniejszą liczbą strzelonych bramek.
LUBOMIR GULDAN (ZAGŁĘBIE LUBIN)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): -, 4, 5, 4, 2, 3
Nota Weszło za mecz z Pogonią: 6
– Atakujemy, atakujemy i dostajemy piłki za plecy, tracimy gole z kontry. Nie tylko dla mnie, dla Guldana, dla Kopacza, dla Alana to też nie jest dobre. Ale grając taką piłkę musisz to przeżyć. Musimy się na pewno lepiej organizować w obronie. Nie może być tak, że z każdej kontry pada bramka – narzekał w wywiadzie dla Weszło Saša Balić z Zagłębia. No i faktycznie, styl preferowany przez zespół Martina Ševeli obnażał wiosną takiego Guldana raz za razem. Jak tu pozytywnie oceniać stopera, gdy jego drużyna traci 12 goli w 7 meczach? No nie da się. Ale po przerwie Zagłębie z Pogonią zachowało czyste konto. Było w tym nieco farta, bo Adam Frączczak zmarnował setkę w pierwszej połowie, ale wiele też Miedziowi zawdzięczają świetnej grze defensorów. Od prawej do lewej wszyscy spisali się znakomicie, a Guldan dowodził obroną jak prawdziwy lider i kapitan.
NA MINUS
TOMAŠ PETRAŠEK (RAKÓW CZĘSTOCHOWA)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 4, -, 6, 6, 7, 6
Nota Weszło za mecz ze Śląskiem: 3
Zwykle ostoja, spokojny w tyłach, bardzo groźny z przodu. W meczu ze Śląskiem – dokładnie odwrotnie. Zero zagrożenia przy stałych fragmentach, zero strzałów. A do tego decyzyjność w kluczowym momencie na poziomie Pawła Gila. Na zegarze 86. minuta. Pich przyjmuje piłkę w kierunku linii końcowej. Ta odskakuje zbyt daleko, by cokolwiek ugrać, w dodatku wskakuje przed niego chodzący w innej kategorii wagowej Petrašek. Po co stoper machał łokciem w kierunku skrzydłowego? Pokłócili się o podział Czechosłowacji? Doprawdy trudno zrozumieć, a kosztowało to Raków w końcowym rozrachunku dwa bardzo cenne punkty. Z nimi na koncie byłby o „oczko” od ósemki.
VULLNET BASHA
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 5, 6, 7, 5, 6, 5
Nota Weszło za mecz z Piastem: 2
GIORGIJ ŻUKOW (WISŁA KRAKÓW)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 7, 6, 5, 5, 7, 6
Nota Weszło za mecz z Piastem: 3
Podwójne wyróżnienie, bo i podwójny zawód. Wisła Kraków w momencie wstrzymania rozgrywek była jedynym niepokonanym zespołem w lidze. Mając dwóch zawodników harujących tak jak Basha i ściągnięty zimą Żukow stawiała każdemu, kto chciał przejąć środek pola, piekielnie trudne warunki. Żukow zasuwał jak mały samochodzik od pola karnego do pola karnego, Basha czyścił w drugiej lepiej niż myjka Kärchera. W starciu z Piastem ci dwaj to był normalnie Flip i Flap. Brakowało tylko śmiechów z offu, gdy Żukow darował gliwiczanom gola na 2:0 czy gdy Basha notował groźne straty wynikające ze złych decyzji. Nie wierzymy, że ci dwaj zapomnieli, co i jak, więc zrzucamy to na karb wypadku przy pracy i liczymy na powrót do lutowo-marcowej dyspozycji.
MACIEJ DĄBROWSKI (ŁKS ŁÓDŹ)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 6, 6, 7, -, 6, 5
Nota Weszło za mecz z Górnikiem: 2
Jak najpewniejszy z obrońców wiosną nawala, i to nawala od razu tak, że pada gol dla rywali – wiedz, że jest z tobą krucho. ŁKS jak tonący haustu powietrza potrzebował w grze o utrzymanie bezbłędnego Macieja Dąbrowskiego. Stoper nie nawalał. Odżył po odejściu z Zagłębia, gdzie ewidentnie nie było dla niego miejsca. Aż do starcia z Górnikiem. Zespołem nie mającym jeszcze w tym sezonie jednej wyjazdowej wygranej. Dąbrowski postanowił ją zabrzanom wreszcie darować. Jak się zabrał za wyprowadzenie piłki, to podał pod nogi Prochazki i pozostawił górników w sytuacji 4 na 2. I tak ci byli bliscy spartolenia sprawy, gdy piłka odskoczyła Angulo, ale skończyło się trafieniem Giakoumakisa. Od tytułu badziewiaka meczu Dąbrowskiego uratowało tylko pudło roku Ratajczyka.
DOMINIK FURMAN (WISŁA PŁOCK)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 5, 6, 6, 6, 5, 7
Nota Weszło za mecz z Cracovią: 2
Może nie najgorszy indywidualny występ – oj, parodystów, szczególnie wśród obrońców było co nie miara. Ale na pewno jeden z tych, gdzie oczekiwania napompowane bardzo dobrym sezonem najmocniej rozjechały się z rzeczywistością. Dominikowi Furmanowi nie zdarzyła się do tej pory obecność w jedenastce badziewiaków, ale nie bardzo mieliśmy w tej kwestii wybór. Nie było go jak tutaj wybronić. Nie dawał nic z przodu, nie dawał nic z tyłu. Gdy nie szło – zero impulsu. Do tego praktycznie brak zagrożenia po jego stałych fragmentach, czym Wisła Płock często swoje mecze przecież wygrywała. Jesteśmy jednak przekonani, że to tylko wypadek przy pracy. Że nie raz i nie dwa – jak zdążył przyzwyczaić – pociągnie ten wózek.
PAWEŁ CIBICKI (POGOŃ SZCZECIN)
Noty Weszło przed zawieszeniem (wiosna): 7, 6, 5, 6, 6, 3
Nota Weszło za mecz z Zagłębiem: 3
Trochę mieliśmy zgryz, czy go tu umieszczać, bo nie był w TOP3 najsłabszych piłkarzy Pogoni w meczu z Zagłębiem. Coś próbował, oddał groźny strzał z wolnego, raz też znalazł się w dobrej sytuacji na dziesiątym metrze, ale poszedł za nim ze skrzydła Alan Czerwiński i zablokował. Trudno też od Cibickiego wymagać, by sam ciągnął ten ofensywny wózek. Choć po odejściu Buksy, Kožulja i cyrkach Spiridonovicia nie bardzo ma na czyje towarzystwo liczyć. Ale też sam pewnie przyzna, że piątkowe spotkanie to nie był najlepszy mecz jego kariery. W każdym razie Cibicki zdążył już pokazać, że czasami potrafi zrobić coś z niczego. Więc liczymy na to, że jeszcze to parę razy w meczach szczecinian pokaże.
fot. FotoPyK
Lockdown…jakby nie mozna bylo napisac o blokadzie.Komu zalew angielszczyzny zrobil dobrze,a komu zle?
Oddanie Kozulja przez Pogon to do teraz jakas aberracja. Na pewno nie jest to podwjscie do pilki od strony sportowej
No i znowu te bajdurzenie z notami. Najpierw redakcyjna maszyna losuje cyferki, a potem budujecie na tym jakieś dziwne teorie.
Z ciekawostek.
Ivan Trickovski w wieku 33 lat zaliczył sezon życia (gra w lidze cypryjskiej plus 6 meczów w LE). 25 występów 25 bramek.
https://www.facebook.com/PiekneKobietkiSpotkania
Kibicom Lecha chyba zrobił dobrze, bo szybko zeszli na ziemię, prześcigają się teraz w wylewaniu żalów i nawet potrafią pochwalić Legię za całokształt, trochę tego było, a tu najlepsze podsumowanie:
Redakcjo, po ostatnim meczu to w zasadzie wszystko jest nieistotne. Rok, dwa lata temu życzyłbym braku awansu do górnej ósemki, żeby to kogoś otrzeźwiło, żeby coś się zmieniło, żeby przełożyło się to na prawdziwą rewolucję i prawdziwe zmiany. Dziś – jasne, owszem – po dwóch z hakiem miesiącach bez piłki z radością oglądałem kopaninę ze Stalą i cieszyłem się z awansu do półfinału, natomiast sobotni mecz po raz kolejny zweryfikował to, co wszyscy wiemy.
Jedynym poważnym i profesjonalnym klubem w tym kraju jest Legia. Legia, która nie jest zarządzana jak trzeba, która nie robi najlepszych transferów, ale która od lat utrzymuje porządny skład, pełen piłkarskiej jakości i pełen gości pokroju Jędrzejczyka, którego serdecznie nie cierpię, ale który od lat trzyma poziom mentalny i nie pęka w ważnych meczach. I ta sama Legia, na której eksperymentują z trenerami i pseudo trenerami wszelkiej maści w kluczowych momentach nie zawodzi, nie pęka, robi swoje. Przyjechali na Bułgarską jak po swoje i swoje wywieźli.
Co do Lecha – gdyby ten skład utrzymać ze dwa, trzy lata, gdyby zostawić na następne dwa, trzy sezony to co jest i dołożyć poważnych grajków z poważnych klubów, a nie mentalne pizdy z prowincjonalnych lig pokroju tego-o-którym-wszyscy-piszą-to-samo, gdyby zostawić poważnych grajków z życiorysem – pokroju Lewczuka w Legii – od których młodzi mieliby się czego uczyć – to wtedy rewolucja byłaby rewolucją, potem ewolucją, a potem skokiem jakościowym. Mając Czarnego Marka w defensywie i Kebaba w bramce – czego i od kogo mają się uczyć młodzi obrońcy i bramkarze w naszym klubie? Lewandowski w Kolejorzu po treningach zostawał ćwiczyć z Arboledą, pamiętacie? Maniek, który w formie przestawiał wszystkich w lidze, Maniek który miał mistrza z Zagłębiem robił gigantyczną robotę dla progresu Lewandowskiego. I tak to działa, na tym to polega, o to chodzi. A u nas? Gytkjaer uczy Zhamaletdinowa może? Albo Tomczyka? Czego uczy? Wykorzystywania jednej sytuacji na kilkanaście?
To nie jest istotny czerwiec, to nie ma znaczenia, dla mnie wszystko od wielu miesięcy jest dokładnie takie samo – nie ma składu, nie ma trenera, nie ma koncepcji na poważne granie. Poważne, czyli takie, które skończy się zdobyciem Pucharu albo Mistrzostwa. Na mistrza szans nie ma, na puchar też nie – jeśli cudem przejdą Lechię, to spalą się znowu w finale z Legią. I znowu Jędrzejczyk zrobi swoje, Vukovic ustawi drużynę tak, żeby zneutralizowała Jóźwiaka, a reszta poznańskiej młodzieży nie dźwignie presji, jako i Ramirez nie dźwigał (bo granie w spadkowiczu ŁKS a granie z mistrzem to jednak przepaść). Pewnie znowu coś zawali Muhar, albo Czarny (bo kryształowy Rogne znowu będzie kontuzjowany), a jak nie oni, to puści coś Kebab. Po sezonie Jóźwiak odejdzie, Satka się wkurzy i będzie naciskał na transfer, wypchną na siłę Kostewycza żeby na nim jeszcze coś zarobić, Gytkjaer pożegna się bo koniec kontraktu, Ruska oddadzą za grosze, Tomczyka wypożyczą i w następnym sezonie będziemy atakować ligę nieopierzonym Skórasiem albo kimś jego pokroju.
To co tu decydującego? Czym się tu podniecać? Wygraną z drużynami, które są jeszcze gorsze od mojej?
Nie chodzę na mecze, nie kupuję produktów LP, nie wspieram Lecha w tym kształcie i w tej wersji. Drużyna z drugim budżetem w lidze, mieniąca się profesjonalnym klubem i opierająca się na tradycji i dobrym zarządzaniu może przegrać z drużyną lepszą, bogatszą i lepiej budowaną – jasne, to jest sport. Ale nie zgadzam się na to, żeby przegrywać najważniejsze mecze w sezonie złymi transferami, brakiem alternatywy (a mamy sensownego bramkarza zamiast Kebaba? Trzeba było na siłę wyrzucać Burića z klubu? jest na ławce sensowny stoper?), brakiem myśli trenerskiej i brakiem piłkarskiej jakości.
To nie mój Lech. Tu nie ma czemu kibicować.
I – jak ktoś napisał na twitterze – w dziale transferowym Kolejorza na ścianie wisi koszulka Gajosa. Jest się faktycznie czym szczycić…
najgorsze jest to, że każdy chyba ekstraklasowy klub takie coś przeżywa (lub przeżywał…)… Midak, Osuch, Ptak, Cacek, Król… tanio kupić, drogo sprzedać…
Trochę takie pierdololo. Jakby nie Szopen chuj wie jakby ta Legia skończyła. Parodią było, że przez 5 lat nikomu nie przeszkadzało, że budżet rzędu 120 mln pln jest planowany na 40-50 mln pln debecie (planowane wpływy z gry w Europie, które zrealizowały się raz). Koral pobalował za cudzesy, złotówki nie włożył, a 24 mln pln wyjął. I kurwa kto jak kto, ale Jędza to jest doskonały przykład jak nie zarządzać. Dzięki Bogusiowi koleś rocznie Legię kosztował grubo ponad 4 mln pln (a samo jego sprowadzenie to był koszt ok. 8 mln pln). To tyle co Prijović i Nikolić łącznie i o ponad 1 mln pln mniej niż Vadis. Obrońca i to przęciętny (w skali europejskiej). No miał Boguś fantazję i kupę farta. Żeby tyle długów w 3 lata narobić (50-60 mln pln) to faktycznie trzeba umieć.
W tym czasie Lech zrobił 18 mln pln zysku, raz zrobił mistrza i raz zagrał w LE. Z budżetem na poziomie 70 mln pln (Legia 120-150 mln pln). I starał się poza 2 mln pln rocznie na kontrakt nie wychodzić. Długów brak (Koronawirus to inny temat).
Kibicem tych klubów nie jestem więc na chłodno oceniam potencjał. A Lech finansami jest możliwe, że już tylko 3 (przez doniczki polskiego Guardioli). Zasadniczo z transferami od 13/14 było źle. Poza Gytkjaerem, Kadarem, Lovrencusem, Jevtićem i Robakiem (Satka też wygląda przyzwoicie) to reszta albo nie robiła różnicy albo rozczarowywała. W tym czasie Legia miała naprawdę udany okres: Niko, Prijo, Malarz, Pazdan, Jędza, Moulin, Vadis, Wszołek, Vesović, Gvila, Luquinhas, Dossa Junior, Orlando Sa, Duda, Guilherme, Lewczuk, Czerwiński. Cały zastęp porządnych piłkarzy. Nie ma co liczyć na sukcesy atakując Thomallą, któremu piłki rozrzuca Trałka a bramki pilnuje Burić. To poziom grupy spadkowej.
Lecha broni Akademia. Gdyby nie wychowankowie to byłaby tragedia. Zarząd jaki by nie był, wg mnie takie piłkarskie Janusze, to tego jednego się trzyma i chwała im. Bo bez kasiory z wychowanków Lech utonie.
I Legia na dłuższą metę też. Nie słuchajcie pierdolenia dprzedawczyka Zakolczastego, bo jemu długii Legii zrobione przez Bogusia zaczęły mu przeszkadzać dopiero za Szopena. Budowanie budżetu w oparciu o awanse rok w rok do LE (3 razy nie wyszło na 6 prób) to jednak wątłe podstawy na sukces. Raz się wypierdolisz przeżyjesz, ale już druga wtopa i jesteś w plecy na 40-50 mln pln.
Boguś zasadniczo napompował sztucznie budżet pożyczkami. Realny wzrost to było 20-25% (kwoty urealnione: z ok. 80 mln pln na trochę ponad 100 mln pln). I to głównie ze względu na Stadion, który Legii załatwiło ITI.
Cudów nie ma. O wiele poważniejsze firmy wypierdalały się przez szastających cudzesami Prezesów.
Jako kibic Eintrachtu wiem gdzie moje miejsce. Marzenie to Mistrz, wiadomo. Realnie to 6-8 miejsce. I żaden kibic Eintrachtu nie pierdoli, że tragedia, żenuła itp. bo nie walczą o top 4, nie pompują budżetu a Prezes nie robi sobie tatuaży z Don Corleone u informatora policjim.
Mierzymy siły na zamiary. W zeszłym sezonie był półfinał LE, dzisiaj walczymy o pozostanie w BL. I absolutnie nic to s nastawieniu kibiców nie zmienia. I to naprawdę jest przeskok. Ja już nie ogarniam tego wiecznego kwiku polskiego Janusza. No bo FC Inter Gnojnica nie idzie na miszcza, tylko se gra w środku tabeli.
Tak Lech może i powinien walczyć o top 3. Ale do tego potrzeba dużo stabilność. A o to w gabinetach polskich „Prezesów” trudnirj niż o trofea w gablotach.