Reklama

Trener Hutnika: To skandal, pójdziemy do sądu. Trener Motoru: Regulamin był jasny

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

16 maja 2020, 21:16 • 8 min czytania 58 komentarzy

Lubelski ZPN zdecydował, że to Motor Lublin awansuje do II ligi, a nie mający tyle samo punktów i dotychczas będący na pierwszym miejscu Hutnik Kraków. Hutnik uważa, że powinny się liczyć mecze bezpośrednie i nic do rzeczy nie ma to, że rozegrano jeden mecz. Motor argumentuje, że w tej sytuacji należało uwzględniać ogólny bilans bramkowy. Jak widać, związkowe władze przychyliły się do jego argumentacji. Echa tej decyzji jeszcze długo będą słyszalne, a tymczasem porozmawialiśmy z trenerami obu drużyn. Oczywiście każdy twardo obstaje przy swoim. 

Trener Hutnika: To skandal, pójdziemy do sądu. Trener Motoru: Regulamin był jasny

***

LESZEK JANICZAK (trener Hutnika Kraków)

Jest pan w szoku czy czuł pan pismo nosem?

Czułem pismo nosem. Prezes Zbigniew Bartnik cały czas wypowiadał się, że to Motor jest pierwszy, więc pewnych rzeczy należało się spodziewać. Liczyłem jednak, że będą próbowali wyjść z tego z twarzą. W tym momencie mamy jawne złamanie regulaminu, który lubelski związek sam ustalił. Uchwała PZPN-u z 2008 roku jasno mówi, że decydują mecze bezpośrednie, niezależnie od tego, ile ich było, co zresztą pokazują decyzje innych związków. Już chyba w siedmiu przy rozstrzyganiu miejsc w tabelach decydowały starcia między zainteresowanymi drużynami. Lubelski związek jako jedyny postąpił na odwrót, choć aktualna tabela została podpisana w ZPN-ie przez pana Konrada Krzyszkowskiego. To nie tak, że w algorytmie coś komuś wyskoczyło. PZPN uchwalił, że aktualne tabele zostają uznane za końcowe, czyli mamy ewidentne złamanie regulaminu. Ostatnio u was w „Stanie Futbolu” wypowiadali się nasz prezes i pan Onyszko z Motoru. Gdy usłyszałem pana Wojciecha Kowalczyka mówiącego, że według niego Motor powinien awansować, to ręce mi opadły. Trzeba mówić według regulaminu, a nie tego, co się komuś wydaje. Widać, że klub z Lublina ma większe poparcie i przebicie w mediach, może też wśród znanych zawodników. Panowie Onyszko i Kowalczyk są kolegami z kadry olimpijskiej, dlatego pewnie pan Wojciech tak „uważa”, ale tu po prostu trzeba czytać przepisy.

Nie da się tego zaakceptować. Czujemy, że jesteśmy oszukani. Nawet nie zaproponowano nam rozegrania meczu, tylko… Trudno mi znaleźć słowa nadające się do publikacji. Na pewno tego tak nie zostawimy. Myślę, że lubelski związek przynajmniej będzie musiał nam wyrównać straty, które teraz ponieśliśmy. Z całą pewnością skończy się to w sądach i to nie tylko sportowych, bo z nimi możemy nie zdążyć. Sądzę, że lubelski ZPN zakłada, że sprawa nie rozstrzygnęłaby się przed startem nowego sezonu. Byłyby odwołania i tak dalej, więc Motor zacząłby rozgrywki w II lidze. Ale myślę, że dopniemy swego, a prawnicy ustalą, czy możemy również indywidualnie sądzić się z panem Bartnikiem na stopie cywilnej o odszkodowanie. To jest skandal.

Reklama
Mówi pan, że spodziewał się próby wyjścia z twarzą przez związek, czyli miał na myśli baraż?

Tak, na zasadzie szukania jakiegoś kompromisu, żeby nie zaszkodzić Motorowi. Koszula bliższa ciału, wiadomo, że mając wybór i gdy coś jest niejasne, lubelski ZPN woli klub z Lublina w wyższej lidze, ale mogli to rozwiązać inaczej. Niestety nie chcą nawet ryzykować barażu, który Motor mógłby przegrać. A skoro się upierali, to byłoby w miarę salomonowe rozwiązanie: związek ogłasza ex-aequo, że oba zespoły są na pierwszym miejscu, bo nie decyduje regulamin i trzeba rozegrać dodatkowy mecz. Liczyłem, że chociaż to są w stanie zrobić. Jak widać – nie, chęć pomocy Motorowi przeważyła.

Jak odbieraliście komentarze z Lublina, że oni siedzą cicho i nie komentują, a wy szkalujecie Motor i szukacie spisków?

Myśmy świadomie to napędzali. Chcieliśmy pokazać, że prawo jest po naszej stronie. Motor siedział cicho, bo zapewne miał informacje, że i tak awansuje. Nieoficjalnie słyszeliśmy, że takie sygnały otrzymywał. Też mamy swoje kontakty w lubelskim związku i wiemy, co się dzieje. Stawało się jasne, do czego to zmierza.  Po co więc Motor miał się wychylać, skoro wiedział, że zostanie wprowadzony do II ligi? Świadomie mówię „wprowadzony”, bo na podstawie tego sezonu na to nie zasłużył. Ja byłem za tym, żebyśmy grali. Czuliśmy się mocni i na boisku byśmy udowodnili, że to my zasługujemy na awans. Niestety nie dano nam takiej możliwości, dlatego zamiast grać na boisku, jako klub będziemy się sądzić. Drużyna będzie się przygotowywała do trzecioligowego sezonu, ale wierzę, że istnieje jakaś szybsza ścieżka, żebyśmy zdążyli się skutecznie odwołać.

Czyli jednak liczy pan jeszcze, że zdołacie to wyjaśnić przed nowym sezonem?

Patrząc realnie, lubelski związek na tyle będzie w stanie opóźnić sprawę, żeby nie można już było nic zmienić w kształcie ligi. Oni wiedzą, że prawo nie stoi po ich stronie. Będziemy szukali najkrótszych ścieżek, ale tym się już będą zajmować prawnicy, którzy mieli wkalkulowany ten scenariusz. Jesteśmy na łączach z kancelariami prawa sportowego. Ostateczne zdanie na pewno nie będzie należało do lubelskiego ZPN, tylko na przykład do PKOL-u.

Motor argumentuje, że w regulaminie chodzi o „mecze”, a nie „mecz” przy bezpośrednich starciach.

To śmieszne. Rozmawiałem z prawnikiem na ten temat. Wyjaśnił mi, że tak się po prostu to wszystko zapisuje, zawsze daje się liczbę mnogą. Tak samo może być w regulaminie, że bramki na wyjeździe liczą się podwójnie. To jednak nie znaczy, że jak ktoś zdobył jedną bramkę, to już mu się ona nie liczy, bo zapisano „bramki”, a tu mamy liczbę pojedynczą. Dla prawnika nie ma tu żadnej kontrowersji, wszystko jest jasne. Zresztą, skoro Motor uważa, że mecze muszą być dwa, to z kolei punkt, którym oni się kierują, mówi o bilansie bramkowym z „całego cyklu rozgrywkowego”. A czy mówimy dziś o całym cyklu rozgrywkowym? Nie, więc dlaczego bramki mają się liczyć? Jak mówiłem, lubelski ZPN mógł wyjść z twarzą, gdyby zarządził baraż, bo tu mecze, a tu bramki z całego cyklu i jest spór. Ale skoro tak zdecydował, teraz baraż już nie wchodzi w grę. Jeżeli nasze racje zostaną uznane w sądzie i wyjdzie, że to my powinniśmy być pierwsi, na pewno nie zgodzimy się na dodatkowy mecz.

***

Reklama

MIROSŁAW HAJDO (trener Motoru Lublin)

Zakładam, iż spodziewał się pan, że zapadnie w waszej sprawie właśnie taka decyzja.

Od początku mówiłem, że jeśli będziemy interpretować regulamin jak należy, to nie da się go zastosować do czegoś, co się nie odbyło. Nie można unieważnić wyborów, których nie było i tak samo nie można rozpatrywać bilansu meczów bezpośrednich na podstawie jednego meczu. W założeniu sezon ma mecz i rewanż. Tak jest od wielu, wielu lat i nic się w tym temacie nie zmieniło. Spodziewałem się zatem, że werdykt będzie sprawiedliwy i zgodny z regulaminem.

W Hutniku argumentują, że zapisy regulaminowe zawsze są w liczbie mnogiej, ale dotyczą również jednego meczu, tak jak bramki na wyjeździe liczone podwójnie dotyczą także pojedynczego gola.

To nie wiem, Hutnik pierwszy raz uczestniczy w jakichkolwiek rozgrywkach? Zgodnie z regulaminem PZPN-u i nawet regulaminem Ekstraklasy, jest mecz i rewanż. I dopiero na podstawie dwóch spotkań między drużynami można wyciągać bilans spotkań bezpośrednich. Według mnie to jest logiczne i tutaj nie trzeba prawników do interpretacji.

Uznano, że jesteście na pierwszym miejscu dzięki bilansowi bramek. Prezes Hutnika wcześniej w „Gazecie Krakowskiej” mówił tak: – Patrząc z punktu widzenia praktycznego, wygląda to tak: my np. zagraliśmy w Kielcach, gdzie Korona tak ustawiła sobie terminarz, że przeciwko nam jej rezerwy wystąpiły w praktycznie ekstraklasowym składzie, no i przegraliśmy 1:5. Z kolei Motor w jedynym meczu w tym roku grał z Chełmianką, nastrzelał jej 7 bramek. No, my nie mieliśmy przyjemności drugi raz grać z Chełmianką, która wiadomo, że jest słabiutka, bo się osłabiła i byłaby chłopcem do bicia w tych rozgrywkach. Dlatego mówienie, że bardziej sprawiedliwym jest porównywanie bilansów bramkowych dla mnie jest sprawą dziwną.

Proszę pana, my w tym roku w jedynym meczu ligowym graliśmy z przedostatnią Chełmianką, natomiast Motor grał z ostatnim Podlasiem Biała Podlaska. My wygraliśmy 7:0, Hutnik wygrał 2:1. Nikt nie bronił mu wygrać znacznie wyżej. I tyle.

Jak pan się odniesie do słów, że lubelski ZPN od początku faworyzował Motor?

Do takich bezsensownych argumentacji nawet nie chcę się odnosić. Tonący brzytwy się chwyta. Hutnik właśnie to robi, ale to już jego problem, nie mój i Motoru Lublin.

Krótko mówiąc, czujecie się zwycięzcami nie tylko na boisku, ale również moralnie?

Dla nas nie ma żadnych kontrowersji. Przepisy są jasno określone. My rozegraliśmy 19 meczów, Hutnik rozegrał 19 meczów, mamy lepszy ogólny bilans bramek. Natomiast: czy rozegraliśmy mecz na Hutniku? Rozegraliśmy. Czy rozegraliśmy u siebie? Nie.

Dopuszczał pan myśl, że może trzeba będzie rozegrać baraż?

W regulaminie lubelskiego związku nie ma mowy o żadnych barażach, takie słowo nie występuje, więc na jakiej podstawie miałoby do niego dojść? Regulamin wszystko wyjaśnia. Liga francuska i inne mocne ligi tak samo biorą pod uwagę bilans bramkowy, bo drużyny nie rozgrywały ze sobą dwóch meczów. To przecież można sprawdzić.

Inne związki w Polsce jednak rozstrzygały tabele inaczej, lubelski jako jedyny postąpił w ten sposób.

No i ciekawe, czy nie okaże się, że interpretacja lubelskiego związku nie doprowadzi do zmieniania tabel w innych okręgach. Może to będzie kamyczek, który poruszy lawinę. Jeśli się coś nie odbywa, to nie można do tego stosować punktu regulaminu. Jeżeli się odbywa, to jak najbardziej. Gdybyśmy zagrali z Hutnikiem mecz i rewanż, to ten punkt byłby okej, nikt by się nie kłócił. Ale skoro rewanżu nie było, nie da się mówić o bilansie bezpośrednich spotkań. W regulaminie Ekstraklasy jest wręcz napisane „spotkania”, a w nawiasie „dwa mecze”. Nawet u was Wojtek Kowalczyk mówił, że jak można rozpatrywać mecze bezpośrednie, gdy mamy jeden mecz. Gdyby brano tu pod uwagę jedno spotkanie, to nie byłoby kolejnych podpunktów, czyli różnicy bramek i tak dalej. Wtedy przecież nie byłyby one potrzebne.

Spodziewa się pan ciągu dalszego? Hutnik zapowiada, że pójdzie do sądu.

Niech się sądzi. Każdy może się odwołać, to prawo Hutnika. Dla nas sprawa jest jasna. Myślimy już o budowie drużyny pod kątem II ligi.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. 400mm.pl/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

58 komentarzy

Loading...