Czy dożyjemy czasów, w których do przygotowywania rankingu najlepszych polskich lewych obrońców zasiądziemy bez smutku i zażenowania? Wierzymy w to, ale naiwni nie jesteśmy – raczej nie wydarzy się to w najbliższej przyszłości. Cholera, jest źle. Choć trzeba uczciwie przyznać, że mogło być jeszcze gorzej.
Dlatego zaczniemy nietypowo, gdzieś mniej więcej od środka. Na tym zachmurzonym niebie niedawno pojawił się promyk słońca, a jest nim Michał Karbownik. Bez dwóch zdań – odkrycie jesieni w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Szansę dostał w sierpniu, gdy Legię zajmowały jeszcze europejskie puchary, w związku z czym trzeba było rotować, ale wykorzystał ją koncertowo. Dziecko reformy i przepisu o młodzieżowcu w składzie? Choć jego twórcy bardzo chcieliby wypiąć pierś i przyjąć za to order, trudno go tak nazwać, wszak za sprawą Majeckiego Legia ma z tą kwestią spokój. Bardziej docenialibyśmy tu nos Aleksandara Vukovicia, który dał 18-latkowi szansę i umiejętnie wprowadził do składu. Tym bardziej, że lewa obrona to nie była i podobno dalej nie jest jego nominalna pozycja.
Czy nie będzie? Trudno to teraz rozstrzygać i nam w obliczu nędzy na tej pozycji pozostaje wyrazić życzenie, że jednak będzie. I jakoś umiejscowić Karbownika w hierarchii polskich lewych obrońców. Na razie widzimy go na piątej pozycji z klasą D. Z naciskiem na „na razie”. Dlaczego tak? Ano dlatego, że należy wziąć poprawkę na to, że piłkarz Legii w seniorskim futbolu, na w miarę poważnym poziomie (czyli III ligi nie uwzględniamy), rozegrał wciąż tylko szesnaście spotkań. W większości wypadł naprawdę bardzo fajnie, najprawdopodobniej duża kariera przed nim, ale musimy uważać, żeby nie przecenić tego błysku w lidze na peryferiach europejskiej piłki.
Drugim powodem do optymizmu jest fakt, że Arkadiusz Reca zaczął regularnie grać na poziomie Serie A i wygląda tam nie najgorzej. Wcześniej był holowany przez selekcjonera, ale teraz trudno się do jego obecności w kadrze przyczepić. Nawet jeśli ekipa SPAL, do której jest wypożyczony z Atalanty, zleci z ligi, on ma szansę się w niej utrzymać.
Czy to oznacza, że jest naszą jedynką na tej pozycji? No nie, ten tytuł pozostaje u Macieja Rybusa, choć jemu z selekcjonerem nie do końca jest po drodze. Zawodnika Lokomotivu cały czas trochę stopują kwestie zdrowotne, ale mimo wszystko, szczególnie w obliczu mizernej konkurencji, nie wypada nam nie doceniać gracza, który występuje ze swoim klubem na poziomie Ligi Mistrzów (pięć z sześciu meczów w pierwszym składzie) i ma udział (choćby niewielki) w zdobywaniu trofeów w znacznie silniejszej niż nasza lidze (Puchar i Superpuchar Rosji).
Pomiędzy tą dwójką, która dostaje powołania do kadry, a Michałem Karbownikiem, umieściliśmy jeszcze dwóch piłkarzy. Po pierwsze – Pawła Jaroszyńskiego, który w tym roku rozegrał prawie 30 spotkań na włoskiej ziemi. W obecnym sezonie występuje na zapleczu Serie A w Salernitanie, do której wypożyczony jest z Genoi. W dodatku w systemie z trójką obrońców zazwyczaj pełni rolę nie wahadłowego, a jednego z trzech stoperów. Uznaliśmy jednak, że gra z lewej strony wiosną w Chievo to wystarczający argument, by sklasyfikować go właśnie tutaj. To, że jesienią pokazał uniwersalność, zapisaliśmy jako dodatkowy plus. Po drugie – za podium znalazł się jeszcze Rafał Pietrzak, który w Wiśle Kraków solidnie zapracował na kontrakt na Zachodzie. W Mouscron nie robi furory, zapewnie nie wyjmie go stamtąd żaden wielki ligi, ale również nie przepadł, co w Belgii zdarzyło się w ostatnich latach Polakom, jak mogłoby się wydawać, z większym potencjałem.
Druga piątka? Na początek materiał na solidnego ligowca, czyli Hubert Matynia, ale najpierw 24-latek powinien na dobre udowodnić swoją wyższość nad Ricardo Nunesem. Chyba jest na właściwej drodze, jednak w tym roku to się jeszcze nie wydarzyło. Coś podobnego trzeba również powiedzieć o Kamilu Pestce. Za nim dziwny rok. Wiosną na wypożyczeniu do Chrobrego Głogów nie wymiatał, za to Euro U-21 było w jego wykonaniu udane. Powrót do Cracovii to najpierw duże rozczarowanie. Choć przepis dotyczący młodzieżowca miał pomóc, pamiętamy słynną wędkę i urlop. W zmienionej młodzieżowce też bywało różnie. Nie sposób jednak nie zauważyć również, że zabiegi Michała Probierza pomogły i w końcówce rundy wyglądało to nieźle. Czekamy na kontynuację. Dalej Maciej Sadlok, który na lewą stronę wrócił jesienią i – jak w przypadku całej Wisły – bywało różnie. Jak zwykle znalazło się też miejsce dla Adama Marciniaka, choć w tym przypadku za przyzwoitą wiosnę, bo jesienią, szczególnie na początku, kapitan Arki się kilka razy skompromitował. Zamykamy Adrianem Klimczakiem, ważnym graczem ŁKS-u. Jak solidnym – to chyba najlepiej widać po meczach, w których nie mógł wystąpić. Tych w Ekstraklasie było sporo, stąd dopiero ostatnia pozycja. Z widokiem na więcej w przyszłym roku, bo nawet jeśli ŁKS spadnie, to Klimczak powinen dorwać inną robotę.
Na koniec ciekawostka – sytuacja zmusiła nas do tego, by pod uwagę brać nawet pierwszoligowców. W tym przypadku choćby Krystiana Getingera ze Stali Mielec.
Sprawdźcie poprzednie odcinki:
– bramkarze,