Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2019, 12:10 • 7 min czytania 0 komentarzy

Lato 2079 roku. Gabinet prezesa Ekstraklasy przystrojony kolorowymi balonikami. Za biurkiem prezesa wielka tablica z wykresem, według którego polska liga jest od sześćdziesięciu lat z roku na rok bogatsza, mocniejsza, bardziej konkurencyjna, chętniej oglądana, pada więcej bramek z przewrotki i generalnie wszyscy w Europie nam rozgrywek powinni zazdrościć.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Na biurku, w nieładzie papierów, głęboko przykryty pod dokumentami licencyjnymi na grę Rakowa w Bełchatowie aktualny ranking UEFA, według którego zajmujemy miejsce w piątej dziesiątce rozgrywek Europy.

Żar leje się z nieba, odświętnie ubrany prezes ligi, Włodzimierz Gawron, trochę żałuje, że musiał dziś włożyć dwurzędowy garnitur, kamizelkę i sweter z logo Ekstraklasy – górującym nad Europą białym orłem z głową zamiast piłki – ale tradycja jest ważniejsza.

Aby przetrzeć pot z czoła, z braku chusteczki bierze wybrany losowo papier z biurka – to drobiazgowo rozpisany plan, według którego przed 2086 powinniśmy wyprzedzić ligę Luksemburga.

Wtem wpada do gabinetu asystent Dziurawiec.

Reklama

– Prezesie, mamy problem.
– Dziurawiec, dlaczego wy zawsze do mnie z problemami, a nie z dobrymi wieściami.
– To nie ja decyduję prezesie.
– Ale chociaż raz moglibyście.

Zmieszany Dziurawiec zaczyna niepewnie.

– To… hmmm… kupiłem dziś hot-doga za 3.99, a wydali mi takiego dużego jak za 6.50.
– O, świetnie.
– A dziękuję.
– I mi też wzięliście?
– No… nie.
– To gdzie ta dobra wiadomość? Skaranie boskie z wami Dziurawiec.

Asystent ze wstydem spuścił głowę. Gawron nie odpuszczał.

– Z jakim sosem wziąłeś?
– Prezesie, jakbym wiedział, że prezes by jadł…
– Z jakim sosem Dziurawiec!
– Tysiąc wysp.
– Mój ulubiony Dziurawiec, mój ulubiony.

Dziurawiec miał ochotę zapaść się pod ziemię. Gawron westchnął.

Reklama

– Dobrze Dziurawiec. Wiem, że gdzieś głęboko pod tym egoizmem i małostkowością kryje się dobre serce. Powiedzcie co to za zła nowina, miejmy to z głowy.
– Nie mamy już pomysłu jak zreformować ligę na najbliższy sezon.
– Co? Przecież zatrudniliśmy cały sztab ludzi tylko do tego.
– Wiem prezesie.
– Ilu ich tam jest? Dwunastu?
– Czternastu prezesie.
– I nic nie wymyślili?
– Niedobitki podały się dzisiaj do dymisji. Dwóch poszło jakiś czas temu na L4 z wycieńczenia nerwowego. Trzech wpadło w depresję. Jeden po prostu rzucił to w diabły, powiedział, że będzie w Bieszczadach hodował fretki.
– I dopiero teraz mi mówicie? Przecież byśmy coś jeszcze zaradzili. Wzięli choćby zewnętrzną firmę.
– Tak zrobiłem, prezesie. Nie chciałem martwić prezesa. Wziąłem zewnętrzną firmę.
– Skąd?
– Z Belgii.
– O. To dobrze. I co?
– I dadzą nam odszkodowanie w wysokości kilku milionów złotych, pięćset procent wartości umowy.
– To dobrze.
– Ale nic nie wymyślili.
– Chcesz powiedzieć, że ceremonia za dwie godziny, jak zwykle w samo południe, a my, mimo miesięcy przygotowań, mimo planów, mimo siedemnastu prezentacji w Powerpoint i jednego obiecującego pliku Excela, jesteśmy tam gdzie zawsze?
– Tak panie prezesie, jesteśmy w dupie.

5pl

***

Nikt nie pamiętał już kiedy i dlaczego zaczęła się ta tradycja, wszyscy po prostu wiedzieli, że co roku, dzień przed startem sezonu, Ekstraklasa ogłasza reformę rozgrywek na nowy sezon. Nikt nie zadawał pytań – po prostu tak jest i tego tłumaczyć nie trzeba. Coroczna reforma była częścią ligowej tożsamości.

Ogłaszano to z pompą, było odświętnie, transmitowana w mediach publicznych gala, szampan mimo wczesnej godziny, a nawet fajerwerki, choć o 12 nic nie było widać. Prasa od kilku tygodni żyła tylko tym tematem, próbowała zgadnąć co tym razem wymyślą w lidze.

Ale wymowne: tym razem nawet prasa rozkładała ręce. Oni też nie mieli pomysłu co jeszcze zmienić.

Gawron, za pośrednictwem swojego asystenta, zwołał zebranie kryzysowe, złożone ze wszystkich, którzy akurat byli w siedzibie ligi. Niestety było lato, sezon urlopowy, więc w siedzibie poza Gawronem i Dziurawcem był jeszcze tylko pan Zbyszek, bardzo lubiany i pomocny konserwator budynku, ale akurat nieinteresujący się kompletnie piłką, tylko siatkówką, lekkoatletyką i zbijakiem.

„Trudno. Dobre i to” pomyślał Gawron.

– Panowie – zaczął Gawron – Rok temu liga liczyła sobie 23 zespoły, była grupa mistrzowska, grupa spadkowa, grupa walcząca o siódme miejsce, grupa walcząca o baraż do grupy walczącej o siódme miejsce, a także grupa z samym GKS-em Katowice. Spadał zespół ostatni, najsłabszy pod względem meczów u siebie z grupy mistrzowskiej, wicemistrz grupy walczącej o baraż do grupy walczącej o siódme miejsce i GKS Katowice. Czekam na wasze pomysły.

Odpowiedziała mu cisza, przerywana tylko bzyczeniem muchy. Nieśmiało zaczął pan Zbyszek.

– To może… ściągnijmy pomysł z siatkarskich eliminacji o Igrzyska Olimpijska, z tym, że zamiast kwalifikacji nagrodą będzie mistrzostwo Polski. Najpierw turniej eliminacyjny, potem turniej repasażowy także dla zwycięzców turnieju eliminacyjnego, ale bierze się jeszcze pod uwagę przy rozstawieniu miejsce w Lidze Światowej, a jeszcze kluczowy jest Puchar Świata…
– Sezon 56/57, panie Zbyszku.
– To może zamknięta liga. Jak w NBA. Do tego konferencja zachodnia, konferencja wschodnia, a jeszcze dywizje, czyli z niektórymi grasz co chwila, z innymi ze dwa razy na sezon. A jeszcze potem play-offy do czterech zwycięstw…
– Sezon 21/22, panie Zbyszku.
– A może jak w lekkoatletyce na sto metrów?
– A jakby pan to widział, skoro tam każdy biegnie swoim torem i jest zależny tylko od siebie?
– Każdy gra tylko mecze ze swoimi rezerwami, po trzydzieści spotkań. Na koniec sumujemy bilanse.
– Sezon 44/45, panie Zbyszku.
– To może zróbmy tak, żeby GKS Katowice…
– Sezon 32/33, panie Zbyszku.

Pan Zbyszek osiadł głębiej w krzesełku. Naprawdę chciał pomóc, ale był bezradny. Dziurawiec poczuł się wywołany do głosu, a w zasadzie: przystawiony do ściany.

– Prezesie, mam taki pomysł, dość szalony, no ale skoro to burza mózgów…
– Dziurawiec, mamy czterdzieści minut, nawet najbardziej szalony pomysł się nada, byle był oryginalny. Już naprawdę nie możemy iść w jakość i rozsądek jak przed rokiem.
– No więc… Żeby podział grupowy był już jesienią. Grupa A i Grupa B. W każdej po osiem zespołów. One grają tylko ze sobą całą jesień, mecz i rewanż – drużyny z Grupy A i Grupy B w ogóle między sobą jesienią nie rywalizują. Czterech najlepszych z każdej grupy tworzy wiosenną grupę mistrzowską, czterej najgorsi grupę spadkową.
– Dziurawiec, bój się Boga. Wszystko wszystkim, naprawdę jestem skłonny już wprowadzić byle jaki pomysł, ale bez przesady.
– Aż tak źle?
– Dziurawiec, dajmy na to, że do grupy A trafi Widzew, a do grupy B Legia. A potem Widzew trafi do spadkowej, a Legia do mistrzowskiej. Pozbawiasz ligę na własne życzenie szlagieru, czyli hałasu wokół rozgrywek, zainteresowania mediów, a same kluby i kibiców jednego z ważniejszych meczów w sezonie. Podałem Widzew i Legię, ale wiadomo, mógłby to być również na przykład Górnik Zabrze i Ruch Chorzów.
– Rozumiem.
– I jaki cel w tym dzieleniu? Że logistyka, żeby mieli bliżej, mniej wydawali na paliwo?
– Nie. Tak po prostu. To nie podział geograficzny.
– Dziurawiec, naprawdę, jak ty coś wymyślisz… Lepiej już zamilcz.

Gawron zwrócił wzrok znowu w kierunku konserwatora. Ten odchrząknął, a potem spróbował.

– To może liga dla pięciu zespołów, grających między sobą po dwadzieścia razy, a na koniec spadkowicz jest rozstrzeliwawany?
– Sezon 51/52, panie Zbyszku.
– Spadkowicz wyłoniony w audiotele?
– Sezon 23/24, panie Zbyszku.
– A w audiotele ale tylko wśród mieszkańców Podkarpacia?
– Sezon 24/25, panie Zbyszku.
– Baraże o utrzymanie zamiast w piłkę to w biegu z jajkiem?
– Sezon 61/62, panie Zbyszku.
– Z przewiązanymi oczami?
– Sezon 62/63, panie Zbyszku – Gawron westchnął – dziękuję za próbę panie Zbyszku, przynajmniej pan się starał. Dziurawiec, z tobą porozmawiam później, bo nie ma czasu, ale już się lepiej spakuj. Chyba, że znasz się na konserwowaniu budynków, bo mogą być pewne ruchy kadrowe w górę niebawem w firmie, szykuje się wakat.
– Niestety nie znam się.
– No to się po prostu spakuj.
– I co pan zrobi? Zagramy znowu jak przed rokiem? Może to by miało jakiś sens…
– Dziurawiec, czy tradycja dla ciebie nic nie znaczy? W wigilię opychasz się pisankami, a zamiast choinki masz wstawioną do pokoju brzozę? Tradycja nie jest po to, żeby miała sens. Malowanie po skorupkach nie sprawia, że jajko jest smaczniejsze, ale w ogóle nie o to tu chodzi. Ważne, że tradycja to fundament. Bez niej nie wiedzielibyśmy kim jesteśmy. Coś wymyślę. Nie wiem co, ale coś wymyślę i niech wali się świat.

***

Nagłówek prasowy w dniu startu ligi.

„INAUGURACJA EKSTRAKLASY W CIENIU SZALEŃSTWA PREZESA GAWRONA. WEDŁUG NOWEJ REFORMY SZESNAŚCIE DRUŻYN ZAGRA 30 KOLEJEK KAŻDY Z KAŻDYM, SPADNĄ DWAJ NAJSŁABSI, A WYGRA – O ZGROZO – NAJLEPSZY. PREZES PROSTO Z CEREMONII ODDELEGOWANY NA BADANIA PSYCHIATRYCZNE”.

Leszek Milewski

PS: Wiem, że nie decyduje tylko Ekstraklasa, ale również PZPN. Upraszczam na potrzeby – cóż – uproszczenia fabuły i swojego wygodnictwa.

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?
1 liga

Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Szymon Janczyk
16
Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...