Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

05 grudnia 2019, 13:58 • 5 min czytania 0 komentarzy

Złota Piłka ma swoją wagę. Zapewne również w sensie dosłownym, tak podejrzewam, jeszcze jej nie dostałem, kapituła nieszczególnie przychylnie spojrzała na moje dokonania z sezonu 17/18, kiedy rozegrałem jeden mecz w łódzkiej B-klasie, zrażony tym raczej nie zamierzam wracać na boisko. W sensie niedosłownym, jej wagę najlepiej ukazuje George Weah.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

George Weah wielkim piłkarzem był. To nie ulega wątpliwościom.

Ale wielkich piłkarzy było całkiem wielu, bo w piłkę generalnie potrzeba małego tłumu nawet, żeby zagrać osiedlowy mecz.

Weah dostał Złotą Piłkę za 1995 rok. Weah poprowadził wtedy PSG do Pucharu Francji i Coupe de La Ligue, czyli tamtejszego Pucharu Ekstraklasy. Liga Mistrzów? Półfinał. Ligue 1? Ledwo brązowy medal. Sprzyjało mu na pewno to, że nie był to rok wielkiego turnieju, bo wiadomo, że z Liberią tam by nie poszalał i siłą rzeczy znalazł się w cieniu innych dokonań, ale nie oszukujmy się:

Weah przez cały rok strzelił czternaście bramek, w tym jedną Zagłębiu Lubin.

Reklama

Jesienią grał tylko w Pucharze UEFA.

Weah grał oczywiście dobrze, a przede wszystkim był najlepszym graczem Sensible World of Soccer, co moim zdaniem przeważa na jego korzyść wszystkie szale, niemniej swój najlepszy czas miał wcześniej, a w 1995 dostał Złotą Piłkę również dlatego, że właśnie France Football zdecydowała przestać się ograniczać, nie wyróżniać tylko Europejczyków, ale również piłkarzy spoza Starego Kontynentu – najlepiej było to podkreślić właśnie nagrodą dla przybysza z innych stron.

Nic nie ujmując Weahowi, uważam, że w latach dziewięćdziesiątych było wielu lepszych piłkarzy od niego. Wśród nich tacy, którzy zniknęli z firmamentu światowej piłki – kto ich zna, ten zna, pasjonatów nie brakuje, ale myślę, że rozumiecie o co mi chodzi: o ten pierwszy szereg.

Weah dzięki Złotej Piłce ma w nim krzesełko ze swoim nazwiskiem, będzie w historii na zawsze.

Stanowi pewien symbol.

Ważny, bo ofensywy Afryki w światowej piłce, tego wiatru przemian, globalizacji futbolu.

Reklama

Ale widzicie, że musimy odchodzić od boiska, by w pełni zrozumieć dlaczego Weah został TYM Weahem.

Możemy odejść jeszcze dalej: w momencie, gdy Weah dostawał Złotą Piłkę, w jego ojczyźnie trwała wojna domowa, wyjątkowo krwawa. Nagle ludzie, z obu stron barykady, dostali wspólny powód do świętowania. To całkiem piękne. Nie będę wysnuwał daleko idących wniosków, na ile pomogło to zakończyć wojnę, jak zmieniło tamtejszą sytuację, ale jeśli choćby w małym stopniu, to na pewno warto było.

Niemniej z każdym momentem jesteśmy tylko dalej od murawy.

Dziś, gdy myślę o Złotej Piłce, zdumiewa mnie, że najpopularniejsza dyscyplina świata nie ma bardziej prestiżowej nagrody indywidualnej, niż ta przyznawana przez „France Football”, a która przyznawana jest niemal na eurowizyjnych zasadach. Tak jak w Eurowizji można przewidzieć komu głosy da Cypr, komu Grecja i komu Białoruś, niezależnie od tego kto akurat co zaśpiewał, tak tutaj można przewidzieć generalne trendy głosów, niezależnie od tego co kto akurat prezentował. Może bez takiej przesady, może bez skrajności, ale jest jasne, że Afrykanie chętniej znajdą miejsce dla Afrykanów, tak jak my – cóż – chętniej znajdziemy miejsce dla Polaka.

To nie jest szczególnie poważna metoda wyboru najlepszego piłkarza globu.

Po prostu.

Powinna być wręcz ciekawostką, ale jako się rzekło: futbol ważniejszej nagrody się nie dorobił i tak Złota Piłka jedzie na swojej historii.

Zazwyczaj wybory zwycięzcy są trafne, tego jej nie odbiorę, ale nie jestem w stanie się zainteresować tym, czy Robert Lewandowski był w tym roku ósmy, piętnasty czy siedemnasty. To naprawdę ma maleńkie znaczenie, szczególnie w kontekście metody wyborów. Jakby miał szanse na główne trofeum – wielka sprawa, ale tak, para w gwizdek. Pary zresztą mnóstwo, a będzie więcej, bo widzę po liczbie dyskusji jak bardzo wszystkich ta nakręca, jak ludzie chętnie o tym dyskutują – ten mało zajmujący mnie serial będzie jeszcze nabierał medialnego ciężaru.

Ja tę grzałkę nawet rozumiem, ale jej nie podzielam. Wszystko, co ważne w futbolu, podnosi się z boiska. Tu jest satysfakcja. Tu są prawdziwe zwycięstwa, tu jest największa historia do zapisania. Nie inaczej jest z Robertem Lewandowskim. Tydzień w tydzień pracuje na prawdziwe sukcesy, czy z Bayernem, gdzie byłoby takowym wygranie Ligi Mistrzów, czy z Polską, gdzie każdy niech sam ustawi poprzeczkę, jaką jego zdaniem Robert musiałby przeskoczyć, by zostać uznanym jednogłośnie za najlepszego polskiego piłkarza w dziejach.

Moim zdaniem to, że najsławniejsza nagroda indywidualna futbolu i tak, jak się dobrze zastanowić, ma dość śmieszne fundamenty, najlepiej wskazuje nam prawdę, którą wszyscy dobrze znamy:

Piłka nożna to sport wybitnie zespołowy.

Ale jak zawsze, tak i tutaj, nakręcają go jednostki. W kinie też mówi się o „star power” filmu, gdzie według powszechnie znanej w Hollywood zasady, jeśli chcesz mieć hit, który zarobi kosmiczne pieniądze, to nie wystarczy fabuła, nie wystarczą efekty i wszystko inne, potrzeba jeszcze twarzy, którą kojarzą wszyscy. Możemy w ten sam sposób zacząć analizować politykę, możemy niejedną inną dziedzinę.

Lubimy postrzegać futbol przez pryzmat jednostek, bo mamy do tego naturalne tendencje, gdzieś głęboko w nas zakorzenione i wykraczające poza sport, ale piłka nożna tego bastionu nie odda, to aż dwudziestu dwóch chłopa i nawet najlepszy w dziejach tego sam nie przeważy, spytajcie Messiego o wyniki z Argentyną.

Złota Piłka to blichtr i wieczna sława dla jednego, dla innych przypomnienie o kluczowej perspektywie, o ścisłej esencji futbolu.

Leszek Milewski

 

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...