Reklama

Trenera brak, transfery są. Suljić i Tajti w Lubinie

redakcja

Autor:redakcja

02 września 2019, 17:48 • 4 min czytania 0 komentarzy

W idealnym świecie nowy trener klubu przychodziłby, ściągałby zawodników pasujących mu do koncepcji, z kwitkiem odsyłał tych będących puzzlami z nie tej układanki, a potem przygotowywał się z nowo poskładaną ekipą do sezonu. Ekstraklasa jednak idealnym światem nie jest. Zagłębie po zwolnieniu Bena van Daela trenera nie ma, ale jeśli chciało się wzmocnić, musiało działać dziś. Stąd nowy szkoleniowiec w Lubinie zastanie już czekających na wprowadzenie do drużyny Asmira Suljicia i Mátyása Tajtiego.

Trenera brak, transfery są. Suljić i Tajti w Lubinie

Jednym z najczęściej podawanych przez trenerów argumentów, gdy takie nowe nabytki nie wprowadzają się szybko do zespołu jest czas potrzebny na skumanie taktyki, załapanie wzorców zachowań i takie tam. No więc akurat Suljić i Tajti nie powinni mieć z tym większego problemu, bo Zagłębie trudno posądzać o konkretny styl i jakieś cechy charakterystyczne w grze – bylibyśmy w stanie postawić niezły pieniądz na to, że brak widocznej na boisku ręki trenera był jednym z głównych powodów zwolnienia Bena van Daela.

No ale my tu nie o tym, że Zagłębie drugi raz zatrudniło trenera niebędącego trenerem i drugi raz kończy zdziwione, że nie pykło. Kim więc są dwaj nowi piłkarze 13. drużyny PKO Bank Polski Ekstraklasy?

Zacznijmy od Suljicia, bo jego nazwisko już się wam pewnie obiło o uszy. Chłop miał już nawet podpisany kontrakt z Wisłą Kraków, jednak gdy latem minionego roku okazało się, że znany mu doskonale Joan Carrillo nie będzie nadal prowadzić Białej Gwiazdy, rozmyślił się i poprosił o rozwiązanie kontraktu. Umowę unieważniono na cztery dni przed jej wejściem w życie.

W styczniowym tekście, w którym uzbrojeni w InStat, YouTube’a i Transfermarkt szukaliśmy wzmocnień do klubów ekstraklasy pisaliśmy o nim, że mimo to chętnie byśmy go widzieli w naszej lidze. Pisaliśmy wtedy:

Reklama

„Grał już w trzech różnych ligach i w każdej zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Co sezon notuje albo przyzwoite, albo wręcz bardzo dobre liczby w klasyfikacji kanadyjskiej, a w obecnych rozgrywkach przechodzi samego siebie – 2 gole, 9 asyst, do rekordu życiowego zaliczonego w sezonie 2014/15 w barwach Ujpestu brakuje już tylko jednego gola”.

Wspomniany rekord Suljić oczywiście pobił, w Prvej Lidze skończył sezon z 4 bramkami i aż 12 asystami, nowy rozpoczął od 2 trafień i asysty w 4 pierwszych spotkaniach. Zagłębie bierze więc skrzydłowego w gazie, ósmego zawodnika klasyfikacji kanadyjskiej poprzedniego sezonu ligi słoweńskiej, ex aequo z… Rokiem Sirkiem, który w Lubinie jest już od jakiegoś czasu.

Co z Tajtim? Nie będziemy wam ściemniać, że od poniedziałku do piątku obgryzamy nerwowo paznokcie wyczekując meczów Diósgyőri VTK, obudzeni w środku nocy raczej nie wyrecytujemy pierwszego składu DVTK z sezonu 2012/13. Dlatego zamiast hołubić zasadzie „nie znam się, to się wypowiem”, spytaliśmy o środkowego pomocnika eksperta od futbolu węgierskiego – Tomasza Mortimera, założyciela portalu HungarianFootball.com.

– Tajti jest pomocnikiem, który ma świetny balans ciała i bardzo duże możliwości. Potrafi uderzyć, pokonywać rywali w grze jeden na jeden, dobrze gra po ziemi, nie unika dośrodkowań. Jest dokładnie takim typem zawodnika, jakiego spodziewać się można, gdy widzi się akademię Barcelony w jego życiorysie – charakteryzuje mocne strony piłkarza Mortimer. Ale dodaje: – Głównym zarzutem wobec niego było, że zdarza mu się przejść obok meczu.

Przy akademii Barcelony warto się na moment zatrzymać. W 2014 roku, gdy Tajti miał zaledwie szesnaście lat, ESPN napisał, że o względy piłkarza zabiegała nie tylko potęga ze stolicy Katalonii, ale też jej odwieczny rywal – Real Madryt. Na testach był i tu, i tu, w marcu oba kluby przedstawiły mu swoje oferty, Węgier ostatecznie zdecydował się na La Masię.

Zrzut ekranu 2019-09-2 o 12.37.46

Reklama

Dwa lata spędził więc w Barcelonie, kolejne dwa – w Maladze, a raczej w Atlético Malagueño, czyli rezerwach Malagi. I tu, i tu nie doczekał się debiutu w pierwszym zespole, doświadczenie zbierając w pojedynczych spotkaniach UEFA Youth League.

Zdaniem Mortimera Tajtiego zdecydowanie byłoby stać po powrocie na Węgry na grę w zespole mocniejszym od DVTK. Najwyższe miejsce byłej już drużyny reprezentanta węgierskiej młodzieżówki w ostatnich pięciu sezonach to bowiem 5. pozycja w sezonie 2013/14, ostatnie dwa lata to dwa razy 10. pozycja w lidze. Czynnikiem, który zadecydował o tym, że Tajti grał w DVTK był jednak dyrektor sportowy klubu József Tajti. Czyli, jak się pewnie domyślacie, ojciec pochodzącego z niezwykle usportowionej rodziny piłkarza. Już dziadek grał i trenował w kilku drużynach ligi węgierskiej, na emeryturę przeszedł nieco ponad dekadę temu.

Wspomniane przez Mortimera znikanie w spotkaniach – szczególnie jeśli ma się grać w drugiej linii wraz z Filipem Starzyńskim, który cierpi na podobną przypadłość – to oczywiście największy znak zapytania, jaki trzeba przy nazwisku Tajtiego postawić. Niemniej jednak czysto piłkarskie umiejętności Tajtiego, bo tym podobno nie można nic zarzucić, w kombinacji z takim „Figo”, Boharem (gry tylko ogarnie swoją dyspozycję) czy Suljiciem (jeśli szybko się zaaklimatyzuje) mogą nie raz i nie dwa sprawić, że Zagłębie będzie grało naprawdę przyjemnie dla oka.

Na zdjęciu głównym: Mátyás Tajti, fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...