Nie będziemy ściemniać i wciskać wam kitu, że jesteśmy fanatykami kulturystyki i znamy na wyrywki kariery wszystkich czołowych bodybuilderów na świecie. Nie przekonamy was pewnie też, że wiemy wszystko o odżywkach i innych suplementach diety dla specjalistów od prężenia muskułów. Ale wykorzystaliśmy okazję, że do Polski wpadł Shawn Rhoden, czyli zwycięzca ostatniej edycji Mr. Olympia – kulturystycznych mistrzostw świata – i postanowiliśmy mu się przyjrzeć. A jest na co popatrzeć, wcale nie tylko dlatego, że facet wygląda, jak skrzyżowanie trzydrzwiowej szafy z automatem do sprzedaży coli. To także żywy dowód na to, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń.
Shawn Rhoden ma 44 lata. Już ten fakt jest mocno zaskakujący, bo w takim wieku osiągać sukcesy w jakiejkolwiek dziedzinie sporu jest niezwykle trudno. Co ważne, to nie jest gość, który dominuje w swojej dyscyplinie od lat i po prostu właśnie po raz kolejny wygrał największą imprezę na świecie. Nie, on po czterdziestce właśnie zwyciężył po raz pierwszy, zostając oczywiście najstarszym mistrzem Mr. Olympia w historii. Jakby tego było mało, biorąc pod uwagę, co w życiu przeszedł, szanse na sukces w sporcie miał tak naprawdę zerowe.
– Nigdy, przenigdy nie wolno rezygnować z marzeń. Twoje marzenie jest tylko twoją sprawą, nikt nie może ci go odebrać – powtarza dziś na każdym kroku kulturysta, który urodził się w Kingston na Jamajce, ale jako nastolatek przeniósł się z rodzicami do USA. To właśnie tam, na początku lat dziewięćdziesiątych, po raz pierwszy zetknął się z bodybuldingiem. Pierwsze sukcesy przyszły dość szybko, ale jeśli myślicie, że to będzie opowieść o autostradzie do sukcesu, to uprzedzamy – nic z tych rzeczy. W 2002 roku, po długiej walce z nowotworem, zmarł ojciec Shawna Rhodena. Radzenie sobie ze śmiercią rodzica nigdy nie jest łatwe, ale w jego przypadku przybrało dramatyczną formę. Kulturysta kompletnie się posypał, wpadł w depresję, a rozwiązania problemów coraz częściej szukał w kieliszku. Skończyło się tak, że całkowicie zrezygnował z treningów i wpakował się w klasyczny alkoholizm, który niszczył go przez prawie 7 lat.
Z uzależnieniem uporał się już dobrze po trzydziestce. Wyszedł na prostą, wrócił do poważnych treningów i poświęcił się swojej pasji w stu procentach. W efekcie w wieku, w którym większość kulturystów powoli zaczyna myśleć o przechodzeniu na emeryturę, on tak naprawdę po raz drugi rozpoczął swoją karierę. W 2011 roku zadebiutował w Mr. Olympia, zajmując 11. miejsce. Rok później był już trzeci. W kolejnych startach na najważniejszej kulturystycznej imprezie zawsze meldował się blisko szczytu, ale do zwycięstwa za każdym razem czegoś brakowało. Aż do września, kiedy wreszcie postawił kropkę nad i. W walce o mistrzowski tytuł wyprzedził Phila Heatha, który na tronie był nieprzerwanie od 2011 roku. Uniemożliwił mu w ten sposób wyprzedzenie Arnolda Schwarzeneggera i wskoczenie na pierwsze miejsce na liście najbardziej utytułowanych zawodników Mr. Olympia. Co jest najbardziej niesamowite to fakt, że dokonał tego w wieku 43 lat i 5 miesięcy, bijąc pod tym względem wszelkie rekordy.
– No tak, jestem stary – śmieje się w rozmowie z Weszło. – Tak naprawdę ważne jest to, na ile lat się czujesz. Ja się ciągle czuję młodo, zachowuję się jak 19-latek, a wyglądam, jakbym miał 23, no, może 25 lat. Wiek to tylko liczba w twoim dowodzie osobistym i w twojej głowie. Tak naprawdę wiek nie ma znaczenia. To jedynie kwestia nastawienia, a tu wiek nie ma nic do rzeczy. Czy jestem za stary? Kto tak powiedział? Jeśli zachowujesz się, jakbyś był stary i myślisz, jak stary, to jesteś stary. Ja uważam, że nasz los już wcześniej został zapisany. Nieważne, jak bardzo starasz się od tego uciec, i tak zrobisz to, co było ci pisane.
Rhoden do Polski przyleciał na zaproszenie firmy Olimp Laboratories, właściciela marki Olimp Sport Nutrition. Zwycięzca Mr. Olympia 2018 został ambasadorem polskiego producenta odżywek i suplementów diety i właśnie promował markę na wielkich targach FIBO w Kolonii. Prosto z Niemiec przyjechał do Rzeszowa spotkać się z kibicami. Jeśli pomyśleliście w tej chwili, że kogo może interesować spotkanie z kulturystą, powiemy wprost: w rzeszowskim klubie Fitness For Life takich tłumów nie ma nawet tuż po Nowym Roku, kiedy siłownie tradycyjnie przeżywają oblężenie. Grubo było także na wspomnianych targach FIBO, gdzie stoiska ponad 1100 wystawców odwiedziło blisko 150 tysięcy klientów. Olimp na targach zaprezentował nie tylko mistrza świata, jako swojego ambasadora, ale także nową, limitowaną serię produktów z Dragon Ball Z.
– Jestem zachwycony przyjęciem w Polsce. To mój pierwszy raz w waszym kraju, chociaż kiedyś spotykałem się z taką jedną Pauliną – śmieje się Rhoden. – A z kolei z firmą Olimp pierwszy raz zetknąłem się przez moją inną dziewczynę, ze Szwecji. Ona była sponsorowana przez Olimp i zawsze w torbie miała mnóstwo ich produktów. Wtedy przekonałem się, że to towar z najwyższej półki i teraz nie mogłem odrzucić ich propozycji.
W planie wizyty Rhodena w Polsce było także zwiedzanie fabryki Olimp Laboratories w Dębicy. I znów – jeśli wyobrażacie sobie suplementy pakowane do słoików gdzieś w garażu – jesteście w grubym błędzie. Dość powiedzieć, że w firmie pracuje blisko tysiąc osób, a na rozwój i nowe technologie w ciągu kilku ostatnich lat Olimp wydał blisko 400 milionów złotych. Dysponuje także jedynym w Polsce i jednym z kilku na świecie sztucznych układów pokarmowych, pozwalający na przeprowadzaniu najbardziej zaawansowanych badań. Shawn Rhoden nie wygląda na gościa, który byłby szczególnie zainteresowany nowymi technologiami, badaniami klinicznymi i zastosowaniami sztucznego układu pokarmowego. Sam zresztą przyznał, że generalnie – żadne zaskoczenie – w jego życiu zdecydowanie najważniejsze są treningi.
– Teraz wracam do domu i rozpoczynam przygotowania do Mr. Olympia 2019. Uwielbiam to, nie wyobrażam sobie dnia bez wizyty na siłowni, nawet, kiedy jestem w podróży. To jest praca 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Ale ja uwielbiam trenować, to mi się w ogóle nie nudzi. To jest pasja i miłość do sportu, to mnie nakręca. Nie zostałem profesjonalnym sportowcem dla sławy, zaszczytów, czy pieniędzy, a właśnie z powodu pasji – mówi. Choć – a propos pieniędzy – zdradzimy wam, że zwycięstwo w Mr. Olympia przyniosło mu wypłatę w wysokości 400 tysięcy dolarów. – Ja codziennie nie mogę się doczekać chwili, w której będę mógł zacząć trening. To czas tylko dla mnie. Zawsze po treningu czuję się odświeżony, lepiej śpię. Kocham to. My, jako profesjonalni bodybuilderzy nie używamy słów: nie mogę, nie da się, nie potrafię. Po prostu robimy to, co trzeba zrobić i jesteśmy gotowi do zdobywania świata.
Dobra, nie zakładamy, że po przeczytaniu tego tekstu tłumnie ruszycie do gymów i zaczniecie pakować i szykować się do Mr. Olympia. Ale zdecydowanie – warto zapamiętać słowa gościa, który swoje w życiu przeszedł, upadł i wstał, a następnie wbrew wszelkim przeciwnościom losu osiągnął szczyt w swojej dziedzinie. – Nie ma znaczenia, czy mówimy o kulturystyce, piłce nożnej, gotowaniu, śpiewaniu, czy jeździe na hulajnodze. Jeśli o czymś marzysz, za nic w świecie nie pozwól, żeby ktoś ci ukradł twoje marzenia – podkreśla Shawn Rhoden. I tego się trzymajmy!
foto: Olimp Laboratories