Reklama

Nie będę udawał, że pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w twarz

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

13 marca 2019, 15:29 • 14 min czytania 0 komentarzy

Człowiek orkiestra, zwany przez wszystkich ,,Dyro” nie pracuje już w Chojniczance Chojnice. Maciej Chrzanowski był dyrektorem sportowym w klubie z Pomorza ponad sześć lat. W tym czasie zdążył się zżyć z drużyną, a praca stała się dla niego pasją. Jak sam mówi:  – Miałem poczucie, że tworzymy rodzinę. Coś więcej niż zwykły klub. Dawałem z siebie wszystko i zawsze zależało mi na tym, by Chojniczanka wygrywała. Naprawdę starałem się z całych sił, a na koniec uznano, że w sumie….

Nie będę udawał, że pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w twarz

Dlaczego czuje żal do klubu? Jakie dostał ultimatum od zarządu? Dlaczego nie odszedł z Chojniczanki pół roku wcześniej? Z jakich klubów dostał ofertę? Czy Krzysztof Brede i Przemysław Cecherz byli dobrymi trenerami? Czy nadal utrzymuje dobre relacje z Maciejem Bartoszkiem? Czy podpisuje się pod zesłaniem do rezerw czterech zawodników pierwszej drużyny? Czy Chojniczanka nadal ma dobrą opinię w środowisku? Czy był w szoku, gdy dowiedział się, że Michał Markowski jeździ cudzymi samochodami? Jakie popełnił błędy w ostatnich latach? O tym wszystkim w rozmowie z byłym już dyrektorem sportowym Chojniczanki Chojnice, Maciejem Chrzanowskim.

Żałujesz odejścia z Chojniczanki?

Spędziłem tam grubo ponad sześć lat, a to kawał życia. Miałem poczucie, że tworzymy rodzinę. Coś więcej niż zwykły klub. Dawałem z siebie wszystko i zawsze zależało mi na tym, by Chojniczanka wygrywała. Naprawdę starałem się z całych sił, a na koniec uznano, że w sumie… Tak naprawdę nie wiem dlaczego zostałem zwolniony. W przeszłości było dużo więcej gorszych momentów, w których mogli mnie odstawić. Czuję więc mały żal, że zrezygnowali ze mnie akurat w przerwie zimowej. Nie ukrywam, że skomplikowało to bardzo moją sytuację życiową. Jednocześnie jednak jest to dla mnie nauczka na przyszłość, że nie liczą się sentymenty i zasługi. Życie nie zawsze jest kolorowe.

Nawet w rodzinie zdarzają się konflikty.

Reklama

Ostatnie wydarzenia były zawodem, ponieważ pewne zachowania ludzi z zarządu nie były dla mnie zrozumiałe. Otrzymałem ultimatum, że w ostatnich kolejkach gra drużyny i zdobycz punktowa muszą się znacznie poprawić, bo inaczej pożegnają się ze mną. Miałem wyjść na boisko i wybiegać punkty?

Nie jestem z tych ludzi, którzy mówią że pada deszcz, gdy ktoś pluje im w twarz. Umówiłem się na spotkanie z wiceprezesem i powiedziałem, że jak mnie nie chcą, to chyba zasługuję na to, by powiedział mi o tym w twarz.

Ile miałeś zdobyć punktów, by utrzymać posadę?

Znacznie poprawić dorobek punktowy. Być może miałem wygrać wszystkie mecze do końca rundy? Naprawdę nie interesowałem się tym, bo i tak nie miałem na to wpływu.

W maju 2018 roku napisałeś na Twiterze, że odchodzisz z klubu. Dlaczego jednak zostałeś?

Popełniłem duży błąd. Miałem dobrą ofertę z Elany Toruń i powinienem odejść. Kierowałem się jednak dobrem rodziny i klubu. Nie ukrywam, że życie w Chojnicach nam odpowiadało. Dla mnie Chojniczanka, jak już mówiłem, była więcej niż miejscem pracy. Ostatecznie jednak wszystko potoczyło się inaczej niż myślałem. Teraz żałuję, ponieważ wtedy osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii klubu. Moment na odejście był więc dobry. Również z tego względu, że było lato, a wtedy łatwiej znaleźć zatrudnienie.

Reklama

Nie mogliście się teraz dogadać, że zostaniesz do końca sezonu, a w czerwcu rozejdziecie się w przyjacielskich stosunkach?

Na pewno byłoby to z korzyścią dla mojej rodziny, która jest dla mnie najważniejsza. Zarząd miał jednak inny pomysł, a także prawo, by zrezygnować z moich usług. Wraz z końcem 2018 roku wygasła moja umowa, dlatego odejść musiałem.

Tylko oferta z Elany skłaniała cię do odejścia latem 2018 roku?

Czułem też rozgoryczenie z powodu braku awansu. Z jednej strony osiągnęliśmy historyczny wynik, a z drugiej zabrakło niewiele, by wreszcie awansować. Bardzo dobrze pamiętam spotkanie w Siedlcach, gdzie już prowadziliśmy, ale ostatecznie przegraliśmy. Nie tylko mecz, ale też awans.

Awans przegraliście tylko na boisku?

Zdecydowanie na boisku.

Jakim trenerem jest Krzysztof Brede?

Z perspektywy czasu uważam, że jest świetnym szkoleniowcem. Zawsze był bardzo zaangażowany w każdy trening. Analiza przeciwnika i przygotowanie do zajęć na bardzo wysokim poziomie. Trener zawsze miał na wszystko plan. Nigdy nie było tak, że był czymś zaskoczony. Uważam, że awansuje z Podbeskidziem w najbliższych sezonach do Ekstraklasy. W każdym razie zasługuje na to, ponieważ jest dobrym fachowcem.

Pilka nozna. Nice I liga. Chojniczanka Chojnice - Wigry Suwalki. 29.04.2018

Przemysław Cecherz też był dobrym fachowcem?

Złą atmosferę generowały wyniki. Wiele punktów straciliśmy w ostatnich minutach meczów. Generalnie uważam jednak, że kilka rzeczy powinno być zrobionych inaczej. Chodzi mi tutaj o przygotowanie fizyczne zawodników do sezonu.

Można powiedzieć, że w kwietniu 2016 roku odświeżyłeś Macieja Bartoszka. Znaliście się z Janikowa i nie raz mówiłeś, że jesteście dobrymi kumplami. Jego powrót do Chojnic też był twoją sprawką?

Byliśmy cały czas w kontakcie, ale głównie rozmawialiśmy o sprawach prywatnych. Do rozmów zawodowych wróciliśmy przed rozpoczęciem obecnego sezonu, ale temat upadł na ostatniej prostej. Pod koniec rundy wznowiliśmy rozmowy, które przyniosły pozytywny efekt…

Zapewne pojawiła się szansa, że trafi do klubu z Ekstraklasy.

Masz rację. W kontakcie i tak byliśmy dalej, ponieważ znamy się już wiele lat. Byłem za tym, by Maciej ponownie wrócił do Chojnic.

Nie miałeś żalu do Bartoszka, iż opuścił was w połowie sezonu 16/17, gdy zimowaliście na pierwszym miejscu w tabeli?

Początkowo byłem wkurzony, ponieważ wyciągnęliśmy do niego rękę. Dług spłacił szybko, ale wydawało mi się, że pół roku mógł jeszcze u nas zostać. Tym bardziej że mieliśmy szanse na awans. Po czasie jednak zrozumiałem jego decyzję. Dostał ofertę z klubu Ekstraklasy i poszedł dalej. Normalna sprawa.

Teraz nie mógł się za tobą wstawić, żebyś został do końca sezonu?

Maciej chyba chciał żebym został, ale zarząd klubu podjął inną decyzją… Inna sprawa, że przekonałem się ostatnio, iż w momencie problemów trudno czasami liczyć na osoby, którym wcześniej pomogło się nie tylko w sprawach związanych ze sportem. Pamięć ludzka bywa niestety krótka.

Wówczas jak odszedł Bartoszek, postawiłeś na Piotra Gruszkę. Mieliście walczyć o awans, a wybrałeś trenera bez doświadczenia. Nie uważasz, że popełniłeś błąd?

Wtedy uważałem, że potrzebujemy spokojnego trenera. Być może popełniłem błąd, ale nie obwiniałbym Piotrka. Po prostu nie pasował do tamtego okresu. Trenerem jest bardzo dobrym. Inna sprawa, że my naprawdę zawsze byliśmy ograniczeni finansowo, jeśli chodzi o dobór szkoleniowca. Przed startem tego sezonu rozmawialiśmy z kilkoma trenerami, ale ze względów finansowych nie mogliśmy ich ściągnąć.

Chojniczanka Chojnice - Wigry Suwalki

Cecherz nie był nawet wyborem numer trzy?

Pierwszym wyborem miał być Maciej Bartoszek. Następnie negocjowaliśmy z trójką szkoleniowców, którzy pracują obecnie w drużynach zajmujących miejsca 1-5 w I lidze. Finanse jednak nie pozwoliły, by ściągnąć któregokolwiek z nich.

Przez ponad sześć lat sfinalizowałeś wiele transferów. Na którym ściągniętym piłkarzu zawiodłeś się najmocniej?

Bardzo liczyliśmy na Karolisa Chvedukasa, ale ostatecznie ten transfer okazał się dużym niewypałem. Inna sprawa, że tak naprawdę nikt mnie nie zawiódł, ponieważ nie ma opcji, by każdy transfer wypalił. Nie oznacza to jednak, iż ci zawodnicy nie potrafią grać w piłkę. Zaraz mogą pójść do innej drużyny i będą grali dobrze.

Maciej Górski, Sebastian Steblecki czy nawet Janusz Surdykowski chyba nie byli dobrymi wyborami?

Na pewno spodziewaliśmy się więcej po Górskim i Stebleckim. Nie mam do nich jednak pretensji, że nie odpalili w Chojniczance… Ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce, a to przecież najlepszy wynik w historii klubu. Nie możemy teraz mówić, że wszyscy wówczas zawiedli.

Temat Janusza Surdykowskiego jest trochę inny, ponieważ plany pokrzyżowały kontuzje. Wydaje mi się jednak, że może się jeszcze odblokować. Trzeba dać mu czas, bo jak na realia I ligi to naprawdę bardzo dobry napastnik.

Najbardziej pozytywny transfer?

Pozytywnie zaskoczyli mnie Adam Ryczkowski, Karol Fila, a także Radosław Janukiewicz, o którym wiele osób mówiło sporo złych rzeczy. Ostatecznie okazał się wielkim profesjonalistą i bardzo dobrym człowiekiem.

Poza nimi bardzo dobrze oceniam Rafała Grzelaka i Michała Markowskiego, którzy na boisku robili różnicę. Ten pierwszy był moim zdaniem najlepszym piłkarsko zawodnikiem Chojniczanki w ostatnich latach. Drugi natomiast, gdy był w formie, był jednym z najlepszych środkowych obrońców w 1. lidze.

Byłeś w szoku, że Markowski jeździł cudzymi samochodami?

Bardzo spokojny chłopak. W życiu bym się tego po nim nie spodziewał. Nie do końca też było prawdą, co media wówczas przekazywały. Fakty są takie, że Michał jest teraz na wolności i gra w piłkę.

Tamta sytuacja pokrzyżowała nam jednak plany, o czym rozmawiałem jakiś czas temu z trenerem Brede, z którym cały czas jestem w kontakcie.

Jak przekonywaliście bardziej znanych piłkarzy, by przyszli do Chojniczanki?

Ciekawym projektem i grą w otwarte karty. Finansowo nie mieliśmy szans z klubami ekstraklasy, dlatego musieliśmy pokazać piłkarzom, że u nas mogą się rozwinąć. Kluczowa była również opinia, którą mieliśmy. Na temat Chojniczanki mówiło się, że klub cały czas się rozwija, posiada stabilność finansową, a także panuje w nim dobra atmosfera. Często mówi się, iż piłkarze kierują się tylko zarobkami, ale zawsze tak nie jest. Przykładowo Przemek Pietruszka dogadał się z nami – bez podpisywania papierów – ale później do gry weszła Termalica. Trener Mandrysz bardzo chciał go mieć w swojej drużynie. Ostatecznie jednak Przemek zachował się honorowo i trafił do Chojnic pomimo tego, że klub z Niecieczy oferował mu dużo wyższy kontrakt.

Jak tak teraz rozmawiamy, przypomina mi się wiele fajnych wspomnień z tych ostatnich lat. Piotrek Kieruzel był już w Tychach i miał podpisać kontrakt z GKS-em. Przekonałem go do zmiany decyzji o drugiej w nocy. Podobnie było z Kubą Biskupem, który był już na obozie z Bytovią, ale ostatecznie trafił do nas.

Chojniczanka nadal ma dobrą opinię?

Na pewno dużo się zmieniło w ostatnim czasie. Nigdy nie przesuwaliśmy zawodników do rezerw. Jeśli zdarzyła się taka sytuacja, trwała maksymalnie dwa dni. Zawsze staraliśmy się dogadać, jeśli nasze drogi się rozmijały. Teraz klub postąpił jednak inaczej, pod czym się nie podpisuję. Tym bardziej, że nie chodzi o jakiś chłopców, a takich piłkarzy jak Deleu, Siergiej Pilipczuk, Tomasz Foszmańczyk czy Emil Drozdowicz.

Naprawdę szkoda, ponieważ o Tomka zabiegałem kilka lat, a teraz wylądował w drugiej drużynie. Emil w Chojniczance również nie jest od wczoraj. Moim zdaniem inaczej powinno się załatwiać takie sprawy, ale od tego jest nowy dyrektor sportowy i zarząd. Mnie ta sprawa już nie dotyczy.

A jak powinno się załatwiać?

Cały czas byłem przekonany, że dogadają się wreszcie. Nigdy nie chciałem przesuwać zawodników do rezerw. Moim zdaniem nie można tak traktować piłkarzy. Jasne, zmieniła się koncepcja klubu i projekt, ale zawsze można się dogadać.

Nie miałem kontaktu z piłkarzami i nie znam całej sytuacji, ale jestem wręcz przekonany, że tym piłkarzom można było znaleźć inne kluby.

Uważasz, że siódme miejsce po rundzie jesiennej i strata dziewięciu punktów do miejsca dającego awans jest złym wynikiem?

Jeśli spojrzymy na poprzednie sezony, nie wypadliśmy najlepiej. Nie uważam jednak, że stała się tragedia. Generalnie wydaje mi się, że powstały zbyt duże oczekiwania w ostatnich latach, co spowodowało nerwowość wśród piłkarzy i działaczy. Zresztą moje ruchy także były nerwowe, a to nigdy nie przynosi nic dobrego.

Byłem teraz w Grudziądzu pomóc Patrykowi Frycowi przy transferze do Olimpii. I tam też co chwilę słyszę, że awans, awans, awans… Jak słyszę słowo awans, to robi mi się od razu niedobrze. Mam nauczkę na przyszłość, że nie należy dużo gadać, a po prostu trzeba ciężko pracować.

Pomagałeś zawodnikowi przy transferze, czyli wracasz do menadżerki?

Czas pokaże czy pójdę w tym kierunku. Obecnie wygląda to tak, że czasami dzwonią do mnie zawodnicy z pytaniem, czy pomógłbym im przy transferze.

Menadżerem byłem dawno temu, gdy wszystko inaczej wyglądało. Obecnie wszystkie umowy są chronione przez PZPN, co jest bardzo dobre dla wszystkich stron. Nie zazdroszczę jednak menadżerom, bo to naprawdę trudny kawałek chleba. Jasne, praca dyrektora sportowego również jest stresująca, ale menadżera chyba jednak bardziej.

Słyszałeś o ostatniej aferze z Grzegorzem Rasiakiem?

Znam sprawę, ale nie oceniałbym przez jej pryzmat wszystkich menadżerów. Rozmawiałem z wieloma i nigdy nie miałem problemów, by się dogadać. Sprawa zawsze była uczciwie postawiona. Jestem wręcz przekonany, że większość osób działających na rynku dba o swoich zawodników. A to, że czasami zdarzy się jakiś nie do końca uczciwy menadżer, wiele nie zmienia. W każdym środowisku są czarne owce. Grzegorz Rasiak za takiego w moich oczach jednak nie uchodzi. Mam wiedzę, że w wielu przypadkach dobrze współpracuje z zawodnikami.

Bardziej odpowiadałaby ci praca w klubie czy w roli menadżera?

Gdybym miał wybór, wolałbym pracować w klubie. Bardziej podoba mi się budowanie zespołu, a nie prowadzenie indywidualnej kariery.

Rozważasz pracę w klubach z niższych lig?

Jestem w miejscu, w którym nie mogę wybrzydzać. Nie oznacza to jednak, że w niższych ligach nie ma ciekawych projektów. Byłem w grudniu na rozmowach z trzecioligowym klubem, który ma bardzo ambitne plany. Świetny stadion, środki finansowe na transfery… Czasami chyba lepiej nawet zacząć od niższego szczebla, by zbudować coś od podstaw. Poniekąd tak było w Chojniczance, w której pracowałem ponad sześć lat.

Jeśli szukasz pracy, zareklamuj się trochę. Co możesz zaoferować potencjalnemu pracodawcy?

Na pewno zaangażowanie i poświęcenie. Jak w coś wchodzę, daję z siebie wszystko. Mam doświadczenie w budowaniu drużyny. Posiadam kontakty i potrafię negocjować. Poza tym znam się również na sprawach organizacyjnych, czyli załatwianie licencji itd.

Jesteś encyklopedią wiedzy, jeśli chodzi o piłkarzy grających w I lidze?

Na pewno potrafię ocenić potencjał danego zawodnika. Pracowałem w Chojniczance, ale oglądałem wiele spotkań. Siedzę w tym już od wielu lat i na pewno jestem na bieżąco.

Jeździłeś na mecze, gdy pracowałeś w Chojnicach?

Obowiązki jakie miałem w klubie trochę utrudniały jeżdżenie na mecze, ale bardzo dużo czasu poświęcałem na analizę przeciwników.

Jesteś sportowym świrem, który nawet w czasie wolnym na okrągło ogląda mecze?

Żona nad tym ubolewa, ale niestety tak to wygląda.

Najlepsza piątka pierwszoligowców w tym sezonie?

Na dobrą sprawę całą piątkę moglibyśmy znaleźć w Rakowie. Jak wszyscy, co interesują się ligą, jestem fanem gry Tomasa Petraska. Uważam również, że Wojciech Trochim, gdyby nie kontuzja, byłby czołowym piłkarzem ligi. Zawsze podobał mi się Bartosz Nowak ze Stali Mielec. Chcieliśmy go ściągnąć do Chojniczanki, gdy był w Ruchu Chorzów, ale ostatecznie się nie udało.

Dani Ramirez nie miał najlepszego okresu w Stomilu, ale od razu było widać, że potrafi grać w piłkę. Nie jestem zaskoczony, że rozwinął skrzydła w Łodzi. Bez wątpienia najlepszym obecnie bramkarzem w lidze jest Michał Gliwa. Owszem, przeciwnicy Rakowa nie tworzą sobie wielu okazji, ale to wcale nie ułatwia. Gdy musi pomóc drużynie, staje na wysokości zadania.

Raków odstawił resztę stawki o dwie długości. Jesteś zaskoczony ich postawą?

Spodziewałem się jak wszyscy, że powalczą o awans, ale nie myślałem, że będą grali aż tak dobrze. Ich przykład pokazuje jednak, że stabilność jest kluczem do sukcesu. Trener ma pełne zaufanie od prezesa. Może ściągać zawodników jakich chce, tworzy drużynę według własnej wizji.

Stabilności zabrakło w Chojniczance?

Na pewno trochę tak, co również jest moim błędem. Nie zawsze jednak mieliśmy możliwość, by zatrzymać wszystkich zawodników. Po ostatnim sezonie chcieliśmy przewietrzyć szatnie, ale trzon miał zostać. Niestety nie wszystkich piłkarzy, w których nadal wierzyliśmy, udało się zatrzymać.

Przykładowo Adam Ryczkowski i Karol Fila ograli się u nas, a później nie byliśmy w stanie ich zatrzymać. Finanse często stawały nam na drodze.

Brak ściągania obcokrajowców także z tego wynikał?

Nie jestem zwolennikiem ściągania piłkarzy na podstawie filmików. Czasami jednak próbowaliśmy pozyskać obcokrajowców, bo byli u nas Dragan Jelic, Karolis Chvedukas i Felipe Godinho, którym chojnicka ziemia nie służyła.

Oczywiście są kluby w I lidze, które nie boją się ściągać obcokrajowców, co czasami przynosi efekty. Moim zdaniem taki transfer obarczony jest jednak dużo większym ryzykiem. Owszem, może fajnie wypalić, ale nie każdy może sobie pozwolić na utopienie pieniędzy przy tego typu transakcjach.

Doświadczeni piłkarze z nazwiskiem mogą zrobić awans do Ekstraklasy?

Latem ściągnęliśmy kilku takich piłkarzy, a na koniec dostałem zarzut, że w drużynie jest zbyt dużo doświadczonych graczy. Nie zgadzam się z tym, ponieważ Paweł Zawistowski, Przemek Pietruszka czy Tomek Mikołajczak podpisują nowe kontrakty i nie stają się młodsi. Cóż, teraz każdy chciałby grać młodymi zawodnikami, najlepiej wychowankami… Pytanie jednak jest takie, czy zawsze są ku temu możliwości?

Ostatnie lata pokazały, że w Chojniczance poza Jackiem Podgórskim próżno szukać wychowanków. 

Niestety taka jest prawda. Obecnie Chojniczanka nie posiada wychowanków, którzy mogliby grać na poziomie I igi, ale z czasem pewnie się to zmieni.

Twoim zdaniem dokąd zmierza Chojniczanka?

Podobno do końca sezonu chcą ogrywać zawodników, ale wydaje mi się, że nadal z tyłu głowy siedzi walka o awans. W następnym sezonie cel na pewno pozostanie ten sam. Trudno powiedzieć jak skompletują kadrę, ale obecnie – pomimo zapowiedzi – wiele się nie zmieniło. Właściwie w pierwszej wiosennej kolejce zagrał tylko jeden nowy zawodnik.

W którym sezonie byliście najbliżej awansu?

Wydaje mi się, że najbliżej byliśmy w sezonie 16/17, gdy Bartoszek odszedł do Korony. Wówczas pod względem piłkarskim dominowaliśmy w lidze. Wszystko potoczyło się jednak tak, że zabrakło nam kilku oczek. Naprawdę szkoda, bo wtedy szansa na awans była olbrzymia.

Tamta Chojniczanka poradziłaby sobie w Ekstraklasie?

Musiałoby zostać poczynionych dużo zmian. Przykład Zagłębia Sosnowiec dobitnie pokazuje, że beniaminek nie może przespać lata, jeśli chce się liczyć na najwyższym poziomie. Wydaje mi się nawet, że Raków też będzie potrzebował wielu zmian, by zaistnieć w Ekstraklasie.

Zasada z młodzieżowcem w ekstraklasie mocno wpłynie na drużyny z zaplecza?

Moim zdaniem może być duży problem, ponieważ kluby z Ekstraklasy nie będą już tak chętnie wypożyczały swoich wychowanków. Działacze z niższych lig będą musieli zaglądać do swoich akademii albo mocno się nagimnastykować, by ściągnąć młodego piłkarza, który będzie gwarantował choćby przyzwoitą jakość.

Gdzie chciałbyś być za pół roku?

Przede wszystkim mam nadzieję, że znajdę klub, w którym będę mógł się dalej rozwijać.

Jakie plany na najbliższe pół roku?

Będę jeździł na mecze, pomagał piłkarzom przy podpisywaniu kontraktów, a tym samym szukał dla siebie nowego miejsca. Na pewno zależy mi na tym, żeby nie wypaść z gry.

Rozmawiał: Bartosz Burzyński

Fot. NewsPix

Najnowsze

Inne kraje

Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Bartek Wylęgała
6
Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Weszło Extra

Ekstraklasa

Wojciech Kuczok: Gdy Jojko wrzucił sobie piłkę do bramki, świat się dla mnie zawalił [WYWIAD]

Jakub Radomski
36
Wojciech Kuczok: Gdy Jojko wrzucił sobie piłkę do bramki, świat się dla mnie zawalił [WYWIAD]
Piłka nożna

Oszustwo na Mchitarjana. Agwan Papikjan, hazard i naciąganie na pożyczki [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
27
Oszustwo na Mchitarjana. Agwan Papikjan, hazard i naciąganie na pożyczki [REPORTAŻ]
Polecane

Rekiny, sztormy, meduzy i 53 godziny w wodzie. Jak Diana Nyad przepłynęła z Kuby na Florydę

Sebastian Warzecha
2
Rekiny, sztormy, meduzy i 53 godziny w wodzie. Jak Diana Nyad przepłynęła z Kuby na Florydę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...