Reklama

Dziś na poważnie: wspominam Wójcika, Stachurskiego i Zarzecznego

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2018, 13:47 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nie będę znęcał się nad ekstraklasą, bo choć tematy do grillowania są – na przykład najnowszy komunikat Komisji Licencyjnej – to w taki dzień jak ten, Dzień Zaduszny, grilla trzeba schować do piwnicy i pomyśleć o rzeczach ważniejszych. A może nie o rzeczach, tylko o ludziach, których ze mną na tym świecie już nie ma, a którym zawdzięczam bardzo wiele.

Dziś na poważnie: wspominam Wójcika, Stachurskiego i Zarzecznego

Władysław Stachurski. To on zaufał mi i dał szansę w większej piłce. Na meczu Poloneza Warszawa wypatrzył mnie Janusz Olędzki, też niestety świętej pamięci, i przekazał Stachurskiemu, że jest tam taki chłopak, któremu warto się przyjrzeć. Stachurski przyjechał na jeden mecz i nie głowił się miesiącami, nie sprawdzał każdego detalu, tylko zaufał swojej czutce i wziął mnie od razu. Podszedł do mnie po spotkaniu i powiedział, że nie ma sensu, bym się dalej kopał po czole w niższych ligach, tylko żebym zabrał rzeczy z tamtej szatni i przeniósł je do szatni Legii. Bez Stachurskiego nie grałbym w meczach z Sampdorią, nie grałbym z Manchesterem United i pewnie do końca życia byłbym hobby zawodnikiem.

Lubiłem w nim to, że miał luz, gdy można było, potrafił pożartować, nie roztaczał wokół siebie aury, cholera wie, kogo. No i miał cierpliwość do takich jak ja, młodych, którzy lubili wyjść w miasto. Pamiętam, że przed meczem z Olimpią Poznań na wyjeździe trochę mi się przysnęło i nie wstałem na autokar. Stachurski wysłał po mnie Maćka Szczęsnego wraz z kierownikiem, ci dobudzili mnie i zawieźli na zbiórkę. Dziś niewyobrażalne, ale wtedy Stachurski wpuścił mnie do grania i nie żałował, bo choć gola nie strzeliłem, to po faulu na mnie z karnego zwycięskiego gola strzelił Czykier.

Janusz Wójcik. Mistrz organizacji. Mieliśmy lecieć razem na zgrupowanie Anarthosisu do Austrii. Jestem na lotnisku. Dwie godziny do lotu – Wójta nie ma. Godzina do lotu – mogę pogadać tylko z ulotką lotniskową, bo Wójta nie ma. Pół godziny – prędzej spodziewam się na tym lotnisku prezydenta na deskorolce niż Wójta, bo tego nie ma. Dzwoniłem do niego cały czas, ale nie odbierał. Odebrał 10 minut przed lotem i mówi: – Synek, spokojnie, ogarnięte. Podjeżdża taksówka, wysiada Wójcik w ciemnych okularach, a było pochmurnie, więc ewidentnie był zmęczony. – Idziemy – rzucił. Wchodzimy na lotnisko, które przez to oczekiwanie znałem jak własną kieszeń, a tam podeszło do nas trzech panów ze straży lotniska czy z czegoś takiego. Zaprowadzili nas tylnym wyjściem do samolotu, po trzech minutach siedziałem już na swoim miejscu. Nie sprawdzili nam bagażu, więc mogłem mieć równie dobrze w torbie kilo dynamitu, a nikt by się nie przyczepił. No, ale Wójcik załatwił.

Reklama

Mistrz motywacji. Pierwszy mecz na Cyprze wygraliśmy 8:0, ja miałem pięć asyst, ale żadnej bramki. Kolejne spotkanie graliśmy z APOEL-em, rywalem do mistrzostwa, Wójcik wziął mnie przed nim na bok i mówi: – Słuchaj, Wojtek, w klubie są wkurzeni, że nie strzelasz… Nie wiem, jak to będzie… Pomyślałem: kurwa, co to ma być, jeden mecz zagraliśmy, wcześniej w sparingach ładowałem i już problem? Tak się zawziąłem, że sieknąłem dwie sztuki i wygraliśmy 3:2. Potem oczywiście okazało się, że w klubie nikt nie widział we mnie problemu.

Wielu z was ma pewnie złe zdanie o Wójcie, ale dla mnie zawsze będzie ważny, zawsze będzie trenerem numer jeden. Jeśli ktoś zaprowadzał cię do wicemistrzostwa olimpijskiego, zapewniał lepsze warunki, niż miała wówczas kadra A, musisz go szanować. Kropka.

Paweł Zarzeczny. Mistrz pióra. Przyszedł do mnie po treningu i mówi, że musi iść ze mną do Garażu, bo chce zrobić wywiad. No to idziemy. Jedno piwo, drugie, trzecie, czwarte. Pawełek wstaje i się żegna. Mówię mu: – Ty, ale chciałeś wywiad ze mną zrobić. Odpowiedział, że przecież zrobił, bo wszystko, co chciał usłyszeć, usłyszał. Kupiłem gazetę następnego dnia i rzeczywiście, jest wywiad z Kowalczykiem. Rzetelny, taki, jakiego bym udzielił. Wielka postać.

I tak to chyba z tymi wielkimi jest, że opuszczają ten świat za szybko, bo jest on dla nich trochę za mały. Spoczywajcie w pokoju, panowie.

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Brak biegu jałowego. Czego potrzebuje Cracovia, by wejść na kolejny poziom?

Michał Trela
8
Trela: Brak biegu jałowego. Czego potrzebuje Cracovia, by wejść na kolejny poziom?
Ekstraklasa

Kompromitacje Lecha i Legii, Kobylak ręcznikiem kolejki [Kozacy i badziewiacy]

Kamil Warzocha
22
Kompromitacje Lecha i Legii, Kobylak ręcznikiem kolejki [Kozacy i badziewiacy]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...