Guilherme poszedł do Benevento, by się wypromować. Zaliczyć udaną rundę i utrzymać się – w przeciwieństwie do swojego klubu – na boiskach Serie A. Wycisnął ze swojej włoskiej przygody całkiem sporo, niedawno przebąkiwano o ofercie z Sassuolo, ale chyba coś poszło nie tak, bo Brazylijczyk wylądował w Yeni Malatyaspor, przeciętnym tureckim zespole.
Jakkolwiek spojrzeć, raczej nie o to w tym wszystkim chodziło. Zamieniając Legię na Benevento, Guilherme zdziwił wielu. W końcu był wolnym zawodnikiem, mógł trafić do lepiej sytuowanego klubu. Wybrał jednak czerwoną latarnię Serie A. Drużynę, którą w pewnym momencie nazywano najgorszym zespołem w historii ligi. Cel ofensywnego pomocnika był jasny – pokazać się wiosną na włoskich boiskach i zostać w najwyższej klasie rozgrywkowej na dłużej, już w barwach innej drużyny. – To dla mnie wyzwanie. Wiem, jaka jest sytuacja klubu, ale chcę się sprawdzić w lidze włoskiej, żeby w przyszłości nie żałować, że nie spróbowałem. Podobnym wyzwaniem był dla mnie przyjazd do Polski, do ligi, której nie znałem – tłumaczył swoją decyzję chwilę po odejściu.
Trzeba przyznać, że liga włoska go nie zweryfikowała. Benevento pędziło autostradą w kierunku Serie B, w tej kwestii nic się nie zmieniło, ale Brazylijczyk od czasu do czasu zarządzał postoje, podczas których wyróżniał się spośród tłumu. Pamiętamy, że Włosi przyjęli jego debiut z entuzjazmem, już wtedy wykreował sobie dwie sytuacja bramkowe. Efektowności nie brakowało mu również w następnym spotkaniu, problemem – wytykanym przez media – znów była jednak jego skuteczność. Przypomnijmy chociażby starcie z Napoli. Odważnie wbiegł w pole karne, zakręcił Albiolem, ale zabrakło mu wykończenia. Konkrety zapewnił dopiero w swoim czwartym meczu, kiedy zabawił się w polu karnym Romy i pokonał Alissona.
To był taki Guilherme, jakiego znamy z polskich boisk. Efektowny, ale mało efektywny. Od czasu do czasu udawało mu się jednak przełożyć czary na konkrety, tak jak we wspomnianym starciu z Romą, czy w późniejszym okresie, kiedy między innymi zaliczył asystę w meczu z Juventusem. Generalnie zakończył sezon z dwoma golami i dwiema asystami w dwunastu występach w Serie A (pod koniec sezonu przegapił pięć spotkań z powodu kontuzji).
Fajnie się pokazał, był może trochę chimeryczny, ale wybijał się na tle nieco parodystycznego outsidera. Wydawało się, że pozostanie na boiskach Serie A. W połowie lipca nie wrócił po urlopie do swojego klubu, czym – według “Zona Calcio” – chciał wymusić zgodę na transfer do lepszego klubu – Sassuolo.
Coś poszło jednak nie tak, bo okazało się, że wylądował w Turcji. Yeni Malatyaspor to tamtejszy średniak, który poprzedni sezon zakończył na dziesiątej pozycji. Cóż, kasa będzie się zgadzać, chłodniej niż we Włoszech na pewno nie będzie, ale chyba nie o to chodziło Guilherme, gdy przeprowadzał się na Półwysep Apeniński.
Fot. NewsPix.pl