Szeroko rozumiane politykowanie nie jest mile widziane w piłce. O przykładach pisać nie będziemy, bo pewnie i tak pamiętacie sytuacje, gdy nacechowane w określony sposób gesty lub wypowiedzi kończyły się głośnymi aferami, a ich autorzy musieli ponieść konsekwencje. Nie inaczej skończyła się sprawa Domagoja Vidy i Ognjena Vukojevicia, którzy po meczu z Chorwacji z Rosją wrzucili do sieci film, na którym deklarują swoje przywiązane do Ukrainy, gdzie obaj długo grali. Kolejnego raczej już nie nagrają, bo o ile Vida dostał od FIFA tylko ostrzeżenie, to Vukojević został wykluczony ze sztabu reprezentacji Chorwacji i stracił mundialową akredytację.
Jeśli ktoś do tej pory nie słyszał o filmie Chorwatów, to wklejamy, aby mógł uzupełnić braki.
W wystąpieniu Vidy i Vukojevicia trudno nie doszukać się politycznej motywacji. Sami zresztą rozumiecie. Obaj mają za sobą kilka ładnych lat spędzonych w Dynamie Kijów, a na dodatek byli świeżo po wyeliminowaniu z mundialu Rosji, która z oczywistych powodów jawi im się jako agresor i wróg Ukrainy. Trudno się temu zresztą dziwić, bo obaj z perspektywy naocznych świadków śledzili nie tak odległe przecież wydarzenia na Majdanie i późniejszą wojnę na wschodzie kraju. A ponieważ i Vida, i Vukojević, który w Dynamie pracuje do dziś, nie ukrywają, że są bardzo zżyci z ojczyzną Szewczenki i Rebrowa, to ich manifest należy traktować jednoznacznie. Zresztą hasło „Sława Ukrainie” nie może się chyba kojarzyć inaczej.
Co jednak istotne, wypowiedzi chorwackiego duetu najwięcej kontrowersji wywołały w Rosji. O komentarz pokusił się chociażby Filip Klincewicz członek Rady Federacji, czyli izby wyższej rosyjskiego parlamentu. – Cieszę się, że nigdy nie kibicowałem Chorwacj, ponieważ w naszym słowiańskim świecie ci ludzie zawsze byli sprzedawczykami. Jestem przekonany, że wszystkimi możliwymi dyplomatycznymi sposobami powinniśmy się domagać odpowiedzi na tę prowokację. Nie ma sensu tego rozdmuchiwać, ale odpowiedź odpowiednich organów jest niezbędna.
W podobnym tonie wypowiedział się także Siergiej Cekow, senator z Krymu. – „Sława Ukrainie” to faszystowskie hasło. Jeśli w podobnym tonie wypowiedziałby się ktoś związany z reprezentacją Rosji, to sankcję byłyby niewyobrażalne. To nie dopuszczalne, że dziękując komuś, przy okazji obrażasz innych. Vida i Vukojević mogli wypowiedzieć się inaczej, ale woleli użyć hasła „Sława Ukrainie”.
Jak na całą aferę patrzyli główni bohaterowie? Dziennikarze portalu sports.ru zapytali o to Domagoja Vidę, który, czemu w sumie trudno się dziwić, próbował wszystko bagatelizować.
Chcieliście poświęcić to zwycięstwo Ukrainie? (Vukojević: – To było zwycięstwo dla Dynama i Ukrainy – red.)
Nie. Zwycięstwo poświęciliśmy Chorwacji. Nie było w tym żadnej polityki. To zwykły żart. Mamy tam przyjaciół z czasów gry dla Dynama, o nic innego nam nie chodziło.
Jest pan pewny, że wszyscy zrozumieli ten żart?
A dlaczego mieliby nie zrozumieć?
Polityka. Rosjanie i Ukraińcy się nie rozumieją.
Lubię Rosjan. To były tylko żarty.
Na nieszczęście Vidy rację mieli dziennikarze. Żart nie wszyscy zrozumieli, co w efekcie doprowadziło do kar. Co prawda w obronie zawodnika i członka sztabu trenerskiego stanął chorwacki związek piłki nożnej oznajmiając, że wypowiedzi nie nosiły politycznych znamion, a były po prostu podziękowaniami za okazane wsparcie, ale konsekwencje i tak wyciągnięto. Vida, nie licząc upomnienia od FIFA, przeszedł przez całe zamieszanie suchą stopą. Co innego Vukojević, któremu odebrano akredytację, wyrzucono ze sztabu Zlatko Dalicia, dodatkowo rozwiązując jego kontrakt z federacją. Rozwiązanie trochę dziwne, ale w Rosji i tak przyjęto je z dużą aprobatą.
Jakie wnioski płyną z tej sytuacji? Po pierwsze, piłkarze dla własnego bezpieczeństwa powinni uważać na wszystko, co związane z polityką. Jak widać, czasem nawet przypadkowo można narobić sobie niepotrzebnych kłopotów. Po drugie, powinniśmy chyba przywyknąć, że ich rola będzie coraz mocniej ograniczana wyłącznie do uganiania się za piłką.
Fot. FotoPyK