Reklama

W drodze do Rosji przejechałem rowerem 37 krajów. Najlepszy? Polska!

redakcja

Autor:redakcja

06 lipca 2018, 09:43 • 5 min czytania 11 komentarzy

– Ludzie traktują mnie jak idola i wciąż pytają, jak można rzucić całe życie i ruszyć w kilkuletnią podróż rowerem. No… można. Jeśli uważasz, że coś jest niemożliwe, widocznie musisz włożyć w to więcej wysiłku – zaczyna rozmowę argentyński kibic-podróżnik, Matyas Amaya.

W drodze do Rosji przejechałem rowerem 37 krajów. Najlepszy? Polska!

Gdy wyruszał w podróż miał 30 lat, wiele sukcesów w pracy zawodowej, 200 dolarów w kieszeni i cel, by powrócić po dwudziestu dniach.

Dziś jest o pięć lat starszy, w kieszeni ma równie mało, wzbogacił się o ponad 80 000 kilometrów przejechanych siłą własnych mięśni, 37 zwiedzonych krajów i niezliczoną liczbę zawartych na trasie znajomości, bez których bardzo szybko musiałby zawrócić.

Zaczęło się jak w tym żarcie:

– Mamo, a kim jest mój tata? – pyta dziecko.
– Milionerem. Wyszedł puścić totka sześć lat temu i widocznie wygrał – odpowiada matka.

Reklama

Podobne pytanie mogą zadawać o wujka Matyasa najmłodsi członkowie rodu Amaya. Rowerzysta z dnia na dzień porzucił całe swoje życie i ruszył na rowerową podróż przez cały świat, której jednym z przystanków był rosyjski mundial. Ulica Nikolskaya, jedno z najgęściej zaludnionych miejsc w Moskwie. Wokół rowerzysty, który wystaje z kartonową tabliczką z wypisanymi osiągnięciami (przejechane kilometry, kraje, czas w podróży), stoi cała gromada. Każdy chce zagadać, zrobić zdjęcie, zbić piątkę albo po prostu zapytać: – Chłopie, pięć lat w podróży rowerem, jak ty to ogarnąłeś?

– Po parunastu dniach jazdy po Argentynie miałem wracać, ale w trasie wszystko zaczęło iść niezwykle dobrze. W każdym miejscu odnajdywałem ludzi, którzy byli dla mnie jak rodzina i dzielili się ze mną naprawdę wszystkim, mimo że sami nie mieli prawie nic. Niesamowita energia. Po kilku dniach postanowiłem, że to najlepszy sposób, by poznać inne kultury i obyczaje. Wyruszyłem dalej bez konkretnego planu – opowiada.

Tym sposobem po pięciu latach trafia do Moskwy, przemierzając najpierw całą Amerykę Południową i Środkową aż do Meksyku, skąd samolotem udaje się do Portugalii. Gdzie poniesie go dalej? Obecnie zamierza zjechać kraje bałtyckie, potem odwiedzić Turcję. Ile zamierza spędzić w trasie? Nie wie. Może pięć, a może jeszcze sześć lat.

2

Maty: – Jasne, że podczas podróży miałem wiele momentów, w których chciałem rzucać to wszystko w diabły. Na szczęście nigdy nie byłem w tak ekstremalnej sytuacji,  bym musiał to zrobić. Strach zawsze się pojawia, kiedy nie wiesz, co z tobą dalej będzie. W trudnych sytuacjach oglądam zdjęcia rodziny i te wszystkie pamiątki czy prezenty, jakie dostaję od ludzi na trasie i to pozwala mi wrócić do jazdy. Uświadamiam sobie, że tak naprawdę nie robię tego dla siebie – robię dla innych.

– Mimo że mundial nie był dla ciebie celem samym w sobie, zapamiętasz go na długo.

Reklama

– Nie jestem wielkim kibicem piłki. Lubię ją i oglądam gdy mam czas, ale o wiele bardziej niż sport sam w sobie kocham moje barwy narodowe. Nie mam – jak moi rodacy – idola w jednym piłkarzu, dla mnie to jedenastu zawodników, zespół, wszystko jedno, kto w nim wyjdzie. To nie jeden zawodnik i reszta – a trochę mam wrażenie, że drużyna myśli w ten sposób. Tak nigdy nie zdobędziemy mistrzostwa świata.

Sportowo nie wyszło, ale moje dni w Rosji to coś, czego nie zapomnę do końca życia. Ludzie chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o mojej historii, o tym jak dojechałem rowerem do Rosji, traktowali mnie niesamowicie. Nie chcę by to źle zabrzmiało, ale czasami jak idola, wręcz jak boga. Byłem bardzo zaskoczony. Policja była bardzo pomocna i udzieliła mi pomocy, gdy tego potrzebowałem. Nie wiem czy to tak tylko na mistrzostwa, ale ludzie są tutaj zupełnie inni niż to, co się o nich mówi. Ciepli, weseli, przyjaźni, zawsze gotowi do pomocy.

– Jak dajesz radę jadąc bez pieniędzy w portfelu?

– W portfelu? W jakim portfelu, ja go nie mam! Wszystkie pieniądze noszę w kieszeniach.

– Oh, przepraszam.

– Przeżyć z niewielką forsą jest bardzo łatwo. Wystarczy, że nie masz żadnych wydatków. Cały swój wolny czas w podróży poświęcam na pracę, za którą otrzymuję jedzenie, wodę i miejsce do spania. Na koniec miesiąca wychodzę na zero. Nie mam rachunków do opłacenia, nie mam auta, żony czy dzieci. Nie płacę nawet abonamentu za telefon. Dziennie wydaję od pięciu do ośmiu euro. Nie myślałem nigdy wcześniej, że będę miał takie życie. To przyszło z dnia na dzień. Dlatego nie mam pojęcia, czy dziś potrafiłbym wrócić do „normalnego” życia. Póki nie jestem do tego zmuszony, nawet o tym nie myślę.

Kocham to nawet wtedy, gdy muszę mierzyć się z ekstremalnymi sytuacjami, które miałem nie raz. Wyobraź sobie, że jedziesz przez kolumbijski kanion i brakuje ci wody, wokół żadnej żywej duszy. Albo trafiasz do amazonki, gdzie pada tak rzęsisty deszcz, że zalewa cię całego w pół minuty. Na trasie musisz być gotowy na takie sytuacje. Ciężko było też w Boliwii, gdzie przyszło mi jechać na wysokości 5300 metrów nad poziomem morza albo w Alpach, w których jechałem przy temperaturze minus piętnastu.

Nie trzeba jednak jechać w ekstremalne miejsce, by coś się mogło wydarzyć. Wszędzie na drogę może wylecieć dzik, lis czy po prostu złodziej. Zdarzyło mi się, że znalazłem się oko w oko z… niedźwiedziem.

– Bardzo się zdziwiłem, gdy w rozmowie z rosyjskimi mediami za trzy najlepsze kraje wskazałeś Brazylię, Portugalię i… Polskę. Dlaczego akurat nasz kraj wspominasz tak dobrze?

– Szczerze? Polskę na mojej liście stawiam na pierwszym miejscu.

– Aż tak?

– Tak. Gdy ktoś pyta mnie o to jaki kraj najlepiej odwiedzić, mówię, że Polskę. Później wysyłam listę: Portugalia, Brazylia, Włochy, Hiszpania, Argentyna, Francja, Ekwador, Kolumbia, Urugwaj, Czechy – właśnie w tej kolejności. Mówiłem o tym też w rozmowie z mediami z innych krajów, więc to nie tak, że chcę się podlizać. Za co tak was polubiłem? Za historię. Byłem w wielkim szoku, gdy ją dobrze poznałem, bo w szkole nie uczyli nas o dziejach waszego kraju. Gdy zobaczyłem to wszystko na własne oczy, zostałem już na zawsze naznaczony polskością. To niesamowite, że wy nigdy nikogo nie atakowaliście, a przez całe swoje dzieje musieliście bronić waszej wolności. Nigdy nie apelowaliście o waszą wolność – po prostu o nią walczyliście. Poza tym wiadomo, że kraj zawsze oceniasz przez pryzmat ludzi. W Polsce poznałem wspaniałych – kończy Matyas.

Można kochać mundial za emocje i bramki, ale nikt nie zaprzeczy, że jego solą są własnie takie historie. Rowerzysta, który po pięciu latach dojeżdża z Argentyny do Moskwy i za najlepszy kraj na trasie wskazuje Polskę? Ciężko byłoby na to wpaść nawet po imprezie pod Nowosybirskiem.

3O2JqwX

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...