Reklama

Co słychać u naszych grupowych rywali?

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

19 czerwca 2018, 17:41 • 4 min czytania 1 komentarz

Konia z rzędem temu, kto przewidziałby taki scenariusz w meczu Japonii z Kolumbią. Czyżby podopieczni Akiry Nishino zastosowali przed mundialem zasłonę dymną? Przecież nawet w wygranym 4:2 sparingu z Paragwajem nie zrobili na nas aż tak wielkiego wrażenia. Dziś jednak kontrolowali niemal wszystko, co działo się na boisku. Co prawda fakt, iż niemal całe spotkanie grali w 11 na 10 może nieco zamazywać właściwy obraz spotkania, lecz i tak po tym spotkaniu możemy wyciągnąć kilka cennych dla reprezentacji Polski wniosków.

Co słychać u naszych grupowych rywali?

Czerwony Sanchez
Niedźwiedzią przysługę wyświadczył swoim kolegom Carlos Sanchez. Już w 3. minucie zachował się niczym Luis Suarez podczas meczu z Ghaną 8 lat temu – również celowo zablokował strzał ręką. Inaczej gol byłby pewny. Rzut karny zawsze jeszcze można obronić, jednak Ospina nie dał rady przy strzale Kagawy. Tym samym Los Cafeteros stracili podwójnie, bo i stracili bramkę, i zawodnika. Z naszej perspektywy jednak to całkiem dobra wiadomość. Przeciwko zawodnikowi Espanyolu nigdy nie gra się przyjemnie, bo – często odnosimy takie wrażenie – bardziej umiejętnie kopie rywali niż piłkę. Piszemy to oczywiście z przymrużeniem oka, lecz prawda jest taka, iż bez niego Kolumbijczycy tracą sporo defensywnej jakości. Przewaga Japonii oraz to jak spokojnie rozgrywała ona kolejne akcje pod polem karnym rywala, wynikała bowiem nie tylko z jej przewagi liczebnej, lecz także z faktu, iż do Kagawy, Hondy czy Shibasakiego nie miał kto agresywnie doskakiwać i wypychać.

Dziury po bokach
Żadne to odkrycie, że najsłabszymi punktami Kolumbijczyków są ich boki obrony. Zwłaszcza, kiedy nieobecny podczas mundialu jest Frank Fabra z Boca Juniors. Johan Mojica – ok, fajnie podłącza się do przodu, lecz zwłaszcza przy obecności Izquierdo przed nim, na lewej stronie tworzy się nawet nie autostrada, tylko lotniczy pas startowy. Grzechem ciężkim byłoby nie tego nie wykorzystać. Podobnie zresztą rzecz wyglądała z prawej strony, gdzie samemu sobie wciąż pozostawiano Ariasa. Bujanego Ariasa przez Takashiego Inuiego, który co prawda dziś był nieskuteczny, co nie znaczy, iż nie trzeba na niego uważać. Raz po prostu spierniczył setkę, innym razem świetnie jego strzał obronił Ospina… Oprócz tego ciągle próbował dryblingów. No i nie wiemy – czy cieszyć się, bo dziś rzadko który mu wychodził, czy jednak jego nieustępliwością oraz łatwością odnajdywania się w szesnastce rywala? Wiecie, kilka prób mu nie wyjdzie, ale zlekceważymy gościa przy jednej i pozamiata…

James i jego podróba
Jose Pekerman chciał oszczędzać Jamesa Rodrigueza w dzisiejszym spotkaniu, ponieważ miał on drobne problemy mięśniowe, więc słusznie nie chciał ryzykować kontuzji. Mniej więcej po godzinie meczu postanowił jednak zaryzykować – wpuścił gwiazdora Bayernu Monachium, aby przeciągnąć linę na swoją stronę, lecz nawet najbardziej utalentowany z Los Cafeteros nie pomógł drużynie. Inna sprawa, że było widać po nim wielki głód gry. Pomocnik biegał dosłownie wszędzie, w kilka minut parokrotnie próbował podawać prostopadle i generalnie angażował się w grę znacznie bardziej niż jego wersja zastępcza, Juan Quintero. Wydaje się, iż na mecz z Polską Rodriguez będzie gotowy w stu procentach, a skoro tak, potrzebne będzie mu specjalne traktowanie ze strony naszych defensywnych zawodników. Dużo bardziej wolelibyśmy mierzyć się z zawodnikiem River Plate, który również jest kreatywny oraz sprytny – czego dowodzi jego gol z rzutu wolnego strzelony pod murem – lecz w ogóle nie angażuje się w obronę. No i to jest kolejna subtelna różnica pomiędzy liderem a jego zastępcą.

Zagubiony Davinson
Podopiecznych Adama Nawałki może natomiast cieszyć to, jak dziś zaprezentował się dziś Davinson Sanchez. Działo się z nim coś przedziwnego, ponieważ momentami zachowywał się, jakby myślami był nie w Rosji, lecz gdzieś na nowym stadionie Tottenhamu. Dwa razy dał się ograć przeciwnikowi, który potem doszedł do strzału, Osako co chwilę urywał mu się spod krycia, z kolei z piłką przy nodze kompletnie brakowało mu pewności, z czego wynikały kolejne błędy. Nie twierdzimy, iż teraz Adam Nawałka powinien zastosować taktykę typu „gracie na Davinsona, on jest cienki”, lecz z Lewandowskim na pewno łatwiej mu nie będzie. Jeśli dorzuci do tego Milik – tym bardziej biało-czerwoni pomogą mu się pogubić. Zwłaszcza, gdy pod polem karnym Los Cafeteros będą szybko grać piłką.

Reklama

Japońska ruchliwość
Z jednej strony dobrze nam się gra, kiedy to nie my musimy atakować pozycyjnie. Z drugiej jednak nikt nie lubi być pod ciągłą presją, gdy futbolówka krąży błyskawicznie pod jego polem karnym. Od Kolumbijczyków dowiedzieliśmy się dzisiaj czego NIE robić, kiedy Japończycy zbliżą się do naszej szesnastki. Tak jak już wspomnieliśmy w punkcie pierwszym, absolutnie karygodne będzie pozostawienie Kagawy, Inuiego, Gaku, Hondy czy Okazakiego bez plastrów. Z jednym zastrzeżeniem – podopieczni Akiry Nishino bardzo szybko przemieszczali się dziś pomiędzy strefami, więc jeśli w trzecim meczu zachowają podobną intensywność, aspekty takie jak przekazywanie krycia oraz agresywny pressing na własne połowie mogą być kluczowe w drodze naszych Orłów po zwycięstwo.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...