Widzew posiada budżet przerastający zarówno trzecią, jak i drugą ligę, ale i tak męczył się z półamatorskimi zespołami. Widzew, mimo że miał za sterami Franciszka Smudę, który – przynajmniej czysto teoretycznie – powinien zrobić różnicę na tak niskim poziomie rozgrywkowym, nie wytrzymał z byłym selekcjonerem nawet do końca sezonu. Ale to właśnie ten Widzew, z piłkarzami, którzy często nie wytrzymywali presji, ostatecznie po potężnej nerwówce wywalczył upragniony awans. Podobnie jak Elana Toruń, która wróciła na tak wysoki poziom po dziewiętnastu latach przerwy.
Powiedzieć, że droga widzewiaków do awansu była wyboista, to jak nic nie powiedzieć.
Swoją drogą, z ligi zleciała warszawska Legia, co przewidywaliśmy tutaj
Nawet dzisiaj, kiedy wystarczyło tylko przypieczętować awans, dopełnić formalności. Tym bardziej, że rywal – Sokół Ostróda – nie był wymagający. Jasne, bronił się przed spadkiem, ale bądźmy szczerzy – jeżeli taka marka, jak Widzew, miałaby klękać przed drużyną walczącą o życie w trzeciej lidze, coś byłoby nie tak.
I coś było nie tak, ale ostatecznie udało się urwać ze stryczka. Goście wyrównali w 47. minucie po strzale z rzutu karnego, a kilkanaście minut przed końcem wyrwali awans z gardła Lechii Tomaszów Mazowiecki, która już powoli przygotowywała się do świętowania.
Szukając przyczyn tak przeciętnej postawy Widzewa, trzeba zwrócić uwagę na to, że – jak pisał w swoim felietonie Leszek Milewski – stosunkowo sporadycznie zdarza się, by na czwartoligowców presję nakładał prezes krajowego związku. Także stosunkowo sporadycznie zdarza się, by na czwartoligowców presję nakładała legenda światowego futbolu. Zbigniew Boniek, podczas premiery filmu o meczu z Brondby, mówił tak: – Mam nadzieję, że ta dzisiejsza premiera będzie takim momentem przełomowym i Widzew zacznie grać na poważnie w piłkę. W III lidze ci zawodnicy nie mają prawa przegrać żadnego meczu. Zapomnijmy o tym, co się stało w sobotę. Jeśli są na sali gracze Widzewa, to niech wiedzą, że piłkarzem jest się 24 godziny na dobę. Za nimi kryją się kibice, normalni ludzie, którzy po pracy chcą mieć trochę satysfakcji z tego, co robi ich ukochana drużyna. Panowie, nie wypada nie wygrywać, bo jesteście w tej lidze najlepsi. Ale musicie to udowodnić na boisku, a nie na treningach.
Do tego dochodzą kibice, którzy wykupują wszystkie karnety. I oczekują zwycięstw od piłkarzy, którzy żyją jak pączki w maśle. Przykładem chociażby jacuzzi w szatni. Bo znamiennym jest, że Widzew nawet w czasach awansu do Ligi Mistrzów nie był tak stabilny finansowo, jak jest teraz, w czwartej lidze. Choć wymagania są, naturalnie, mniejsze.
Generalnie chodzi o to, że piłkarze reprezentujący ten klub, nie reprezentują poziomu marki wielkiego Widzewa. Mówiąc wprost – w większości są zawodnikami, którzy już nigdzie wyżej – poza tym klubem – nie zagrają. Oddajmy ponownie głos Leszkowi Milewskiemu, który jakiś czas temu zdefiniował ten problem.
*
Moim zdaniem Widzew nie będzie wygrywał po 5:0 w trzeciej lidze, nawet jeśli w niej zostanie na przyszły rok, czyli nawet jeśli znowu będzie mógł odsiewać ziarna od plew. Bo Widzew jest w patowej sytuacji, w której będzie się męczył, dopóki nie doczłapie się do rywali, z którymi nie będzie totalną kompromitacją przegrać.
Zabrzmi to jak skok do wody na główkę, bo przecież dzisiejsi piłkarze RTS to najłatwiejsi chłopcy do bicia, ale spróbujmy wyobrazić sobie z jakim nastawieniem wychodzi na boisko szeregowy widzewiak. Wie, że skompromituje się jeśli zremisuje. Wie, że wyleją na niego cysterny pomyj jeśli przegra. Wie, że razy zbierze ze wszystkich możliwych stron, nawet od prezesa PZPN włącznie. Wie, że zarabia lepiej od rywala, wie, że ma znacznie lepsze warunki od rywala, więc musi to udowodnić na boisku, bo inaczej kolejna hańba. Za jego plecami osiemnaście tysięcy kibiców, którzy patrzą czy będzie się męczył z obrońcą MKS-u Ełk – dla którego ten mecz to przygoda życia – czy też nie.
A przecież ta drużyna wciąż w dużej mierze składa się z ludzi, która największą próbę presji przeszła do tej pory podczas egzaminu prawa jazdy.
(…)
Nie przyjmuję argumentu, że Widzewowi brakuje determinacji. To się po prostu nie trzyma kupy, nie ma w tym żadnej logiki, nawet jej cienia. Ci ludzie mają do stracenia cały świat.
Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie – widzewiacy są przemotywowani.
Moim zdaniem Widzew też będzie się straszliwie męczyć. Jeśli awansuje będzie się męczyć, jeśli zostanie w III lidze będzie się męczyć tak samo. Jest na to skazany, bo to jest patowa sytuacja. Kibice, duma klubu, mają prawo wymagać wyników. Słono płacący sponsor ma prawo wymagać wyników. Wszyscy mają święte prawo wymagać od widzewiaków wyników.
Ale wątpię, by dało się je robić, bo futbol to w dużej mierze gra decyzji, a bez spokoju w głowie nie podejmuje się decyzji dobrych, a bez odrobiny luzu nie podejmuje się decyzji odważnych.
*
Narzekamy, narzekamy, wskazujemy problemy, jednak dziś Widzew wywalczył awans i wszyscy związani z tym klubem – choć na chwilę – zapomną o problemach, które trapiły ich przez cały sezon. O trenerze, który miał zdominować tę ligę, a głównie szukał wymówek. O piłkarzach, którzy nie wytrzymywali presji. O ciągłych oczekiwaniach. O potknięciach z ogórkami. Dziś cały Widzew się cieszy i nie zamierzamy mu w tym przeszkadzać, wskazując na kolejne uchybienia. Po prostu doceniamy i gratulujemy.
Promocję na poziom centralny wywalczyła też toruńska Elana, która dopiero na ostatniej prostej wyprzedziła Świt Skolwin. Świt, który zaczął wiosnę od siedmiu meczów bez porażki, po drodze odprawiając między innymi ekipę z Torunia. Nie chcemy przypisywać sobie przesadnych zasług, ale kiedy wybraliśmy się do Szczecina, by przygotować o tym klubie reportaż, ten nagle przestał wygrywać. Wykorzystała to Elana, która wyprzedziła go niemal na ostatniej prostej, a w końcówce wytrzymała presję.
Choć faktem jest, że Unia Solec Kujawski nie była przesadnie wymagającym rywalem. Elana miała świętować awans już tydzień temu, ale sromotnie poległa – na własnym stadionie! – z KP Starogard Gdański, który co prawda wiosną, pod wodzą Łukasza Kowalskiego, wygrywa większość spotkań, ale i tak nie jest przeciwnikiem, który powinien pokrzyżować plany torunianom. A jednak. Od pierwszych minut Elanie szło jak po grudzie. Już do przerwy było 0:2 po golach Retlewskiego i Zyski. W drugiej połowie ruszyła do ataku, nieco bardziej przypominając zespół lidera, ale mimo stworzonych sytuacji nic nie potrafiła wbić do bramki. W końcówce za nieskuteczność torunian pokarał Zieliński, dobijając lidera. 0:3.
Dziś było 5:1 i przyklepanie awansu, ale jak widać – ten również urodził się w wielkich bólach. Liczy się jednak efekt końcowy.
Cieszy nas to, że na poziom centralny wracają dwie rozpoznawalne marki.
Fragmenty reportażu Bartka Burzyńskiego o Elanie:
Teraz jest najlepszy moment w całej historii klubu?
Daniel Traczykowski: Myślę, że tak, bo dzięki zaangażowaniu pana Adama Krużyńskiego z firmy Nice, który nie tylko sponsoruje, ale daje również swoje nieocenione doświadczenie, jesteśmy poważnym klubem. Pan Adam doskonale zna rynek, ale też piłkarzy. W końcu on był współtwórcą awansu Znicza Pruszków do I ligi. Wydaje mi się, że mając takich ludzi w grupie zarządzającej, doskonałe zaplecze sportowe, a także świetnie dobrany sztab sportowy od trenera po masażystę, to wreszcie musi się udać. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy teraz nie awansowali. Zespół jest budowany w sposób mądry. Po ewentualnym awansie nie wymienimy 30 piłkarzy. Będą wzmocnienia, ale wszystko w granicach rozsądku.
(…)Ile procent budżetu idzie na akademię?
Akademia i klub to są dwie odrębne spółki. Jednak gdybym wszystko zsumował, to na młodzież idzie 30-35% całego budżetu.
Jak wygląda cały budżet?
Miasto daje stypendia dla seniorów i to jest 480 000 złotych, a na młodzież jest dotacja – w poprzednim roku taka była – która wynosiła około 200 000 złotych. Reszta to są wpłaty rodziców i sponsorów. Budżet obu klubów wynosi ponad 3 mln złotych.
Przy realizacji celu i awansu potrzeba będzie więcej pieniędzy.
Poradzimy sobie z tym.
Myślicie o nowym stadionie?
Wiem, że pan prezydent o tym myśli, ale najpierw musimy awansować do II ligi.
(…)
Zawsze się tak składało, iż wielkiej piłce nie było po drodze z Toruniem. Trochę szkoda, bo zaplecze jest naprawdę fajne i poważna piłka w mieście Kopernika mogłaby wypalić… Być może niedługo przekonamy się, czy faktycznie tak będzie. W Elanie wreszcie wyszli na prostą, a właścicielami klubu zostali poważni ludzie. Mowa tutaj o Macieju Jóźwickim, który jest prezesem Marwitu, czyli największego w Polsce producenta świeżych soków. A także drugim współwłaścicielu, którym jest Adam Krużyński, Dyrektor Zarządzający Nice Polska.
Całość TUTAJ
Awans do drugiej ligi wywalczyła dziś także Skra Częstochowa. Wcześniej promocję uzyskała Resovia Rzeszów.
Fot.Newspix.pl