W Grecji wyemitowano kolejny odcinek serialu sportowo-kryminalnego, którego akcja toczy się wokół tamtejszej piłki. Motywem przewodnim tym razem była cyfra 3. Ivan Savvidis (właściciel PAOK-u) za swoje niedawne harce po murawie z pistoletem w kaburze dostał 3 lata zakazu stadionowego. Jego drużyna -3 punkty, 3 mecze bez udziału publiczności i 63 tys. euro grzywny. Z kolei wynik meczu z AEK-iem zweryfikowano jako walkower 0:3. Kary konkretne, ale z pewnością adekwatne do przewinień.
Oprócz Savvidisa, na którego dodatkowo nałożono grzywnę w wysokości 100 tys. euro, ukarany został też Lubos Michel. Dyrektor sportowy PAOK-u musi zapłacić 15 tys. euro i przez 90 dni nie będzie mógł pojawiać się na trybunach. Dodatkowo zawodnicy z Salonik następy sezon rozpoczną z dwoma ujemnymi punktami na koncie. Dzika furia krótkowzroczność władz klubu mają więc w tym przypadku długofalowe konsekwencje, ale tak właśnie kończy się straszenie kopytem.
Jak kara dla PAOK-u wpływa na bieżącą sytuację w lidze? Przede wszystkim zespół z Salonik spada w tabeli na 3 miejsce. Strata do prowadzącego AEK-u wynosi teraz 5 punktów. W teorii sytuacja wciąż jest otwarta, bo oba kluby mają do rozegrania jeszcze 6 spotkań. Pytanie tylko, czy ostatnie wydarzenia pozostaną bez wpływu na zawodników PAOK-u. Niby to nie oni odpowiadają za tę sytuację, ale siłą rzeczy i tak znaleźli się w oku cyklonu. Faworytów do tytułu raczej ciężko w nich upatrywać.
Jeśli chodzi zaś o Savvidisa, to gościa raczej nikomu nie jest żal. Wiele rzeczy działo się już na stadionach, wielu krewkich właścicieli i prezesów robiło cyrk podczas meczów, ale zabawy z bronią wymykają się poza wszelkie standardy. Zresztą, nawet przeprosiny, które Rosjanin wystosował po tym – jak powiedział – incydencie, dość mocno trącą cynizmem i pokazują, z jak śliskim typem mamy do czynienia. Krótko mówiąc – Savvidis czuje się… ofiarą. Na oficjalnej stronie klubu wystosował taki komunikat:
Moja emocjonalna reakcja była spowodowana całą negatywną sytuacją w greckiej piłce, którą ostatnio obserwujemy, a także sekwencją nieakceptowalnych i niesportowych zachowań arbitra i delegata technicznego, zatrzymaniem meczu oraz wtargnięciem kibiców na murawę. Nie miałem zamiaru osobiście rozliczać się z sędziami czy zawodnikami naszych rywali. I, rzecz jasna, nikomu nie groziłem. Niestety, ja, moja rodzina i moi współpracownicy, staliśmy się ofiarami choroby, która toczy greckie środowisko piłkarskie. Zawsze byłem i zawsze będę za sprawiedliwością w futbolu, w który powinno grać się na boisku, a nie w sądowych salach.
Jak widać, właściciel PAOK-u uważa chyba, że noszenie giwery po boisku w zaistniałych wówczas okolicznościach było czymś normalnym i naturalnym. Nie liczymy więc na to, że kara, którą dziś otrzymał, czegokolwiek go nauczy. Savvidis ewidentnie nie rozumie, że wcale nie padł ofiarą mistycznie tkanego spisku, a po prostu sam przysporzył sobie i swojej drużynie niepotrzebnych problemów. I jeśli PAOK nie zdobędzie w tym sezonie mistrzostwa, to w dużym stopniu właśnie przez swojego krewkiego właściciela.
Inna sprawa, że w Grecji na ten tytuł nie zasługuje chyba nikt. Liga, zawieszona po zamieszaniu z Savvidisiem, wraca już w najbliższy weekend. Walka o koronę przybrała jednak tak brutalną formę, że dla ochłodzenia głów i temperamentów najlepiej byłoby rozpędzić towarzystwo, anulować rozgrywki i w lipcu zacząć wszystko od nowa. Tylko czy ktoś da gwarancję, że podobne akcje nie będą się powtarzać?
W TYM MIEJSCU znajdziecie obszerną sylwetkę Ivana Savvidisa…
… a TUTAJ sytuacji w greckiej piłce