Reklama

Sensacja za sensacją: Hyeon lub Sandgren w półfinale Australian Open

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

22 stycznia 2018, 15:28 • 3 min czytania 2 komentarze

To rzadki przykład sportowca, który karierę zaczął z powodu… lekarza. Dzisiaj w trzech setach ograł sześciokrotnego mistrza Australian Open Novaka Djokovicia i zameldował się w ćwierćfinale. Co więcej, w walce o półfinał będzie faworytem, bo w Melbourne sypnęło niespodziankami. Czy Chung Hyeon może być czarnym koniem turnieju?

Sensacja za sensacją: Hyeon lub Sandgren w półfinale Australian Open

Cóż, Korea Południowa to nie jest kraj, który komukolwiek mógłby się kojarzyć z tenisem. Prawda jest taka, że piłkę przez siatkę może i się tam przebija, ale zdecydowanie mniejszą, w dodatku na stole. Ale tenis? To zdecydowanie nie jest sport numer jeden, raczej pewna egzotyka. Po sukcesach Hyeona może się to szybko zmienić.

Sam Chung do tenisa trafił mocno przypadkowo. Miał sześć lat i poważne kłopoty ze wzrokiem. Okulista, do którego zaprowadzili go rodzice, miał pomysł na oryginalną terapię. Zasugerował, że wzrok może mu poprawić regularne przypatrywanie się małej, żółtej piłce tenisowej. Tak trafił na korty w Suwon.

Terapia okazała się skuteczna, choć Hyeon do dziś potrzebuje okularów, których używa także na korcie. Co jednak ważniejsze, przy okazji udało się odkryć w dzieciaku niesamowity talent do gry. Talent, który doprowadził go do 7. miejsca w rankingu juniorów i finału juniorskiego Wimbledonu. Koreańczyk potrzebował niedużo czasu, żeby błysnąć także w dorosłym tenisie. W listopadzie ubiegłego roku zagrał w turnieju Next Gen ATP Finals, czyli pierwszej edycji imprezy dla najlepszych graczy do 21. roku życia. W oryginalnej formule (sety do czterech) na Chunga nie było mocnych. W grupie ograł Shapovalova, Rublewa i Quinziego, w półfinale Miedwiediewa, a w finale ponownie Rublewa. Zgarnął za to 390 tysięcy dolarów, zdecydowanie najwięcej w karierze.

Ale prawdziwa kasa zaczyna się teraz. Ćwierćfinał Australian Open przyniósł mu 440 tysięcy dolarów (australijskich), za półfinał może zgarnąć dokładnie dwa razy więcej. A prawda jest taka, że właśnie po raz pierwszy w tym turnieju będzie faworytem. W pierwszej rundzie 58. w rankingu Koreańczyk mierzył się z rozstawionym z numerem 32 Mischą Zverevem (Niemiec poddał się w drugim secie), potem walczył z Daniłem Miedwiediewem (53. ATP, bez straty seta) oraz z rozstawionym z czwórką Alexandrem Zverevem (wygrana w pięciu setach). Teraz odprawił bez straty seta samego Novaka Djokovicia (rozstawiony z 14). W międzyczasie wygrał jeszcze dwa mecze w turnieju debla. Trzeci odpuścił, żeby skupić się na singlu. Dla nas to dobrze, bo walkowera oddał akurat Marcinowi Matkowskiemu (w parze z Quereshim).

Reklama

A tymczasem ćwierćfinałowym rywalem Chunga będzie inny mocno niespodziewany uczestnik tej fazy turnieju: 97. w światowym rankingu Tennys Sandgren. Amerykanin to zupełnie inny przypadek niż Koreańczyk. Nie jest przyszłą nadzieją tenisa, a raczej solidnym wyrobnikiem. Ma 26 lat, zawodowo gra od siedmiu, ale nie oszukujmy się – poza Tennessee raczej mało kto go kojarzy. Do tej pory jego wyniki w turniejach wielkoszlemowych przypominały rezultaty polskich ekip w europejskich pucharach: w US Open sześć razy próbował się przebić przez eliminacje, w sumie wygrał jedno spotkanie. W pozostałych największych imprezach było podobnie: do Roland Garros, Wimbledonu i Australian Open próbował się zakwalifikować siedem razy, wygrał łącznie trzy pojedynki. W ubiegłym roku zadebiutował w głównych drabinkach Roland Garros i US Open, ale skończyło się zgodnie z przewidywaniami: na szybkim wypadzie w pierwszych rundach.

Podobnych wyników można się było spodziewać i tym razem. Tym bardziej, że jedynym rywalem, którego w tym roku pokonał Sandgren, był 482. w rankingu Michał Przysiężny w 1. rundzie eliminacji w Auckland (7:6, 7:6). Potem przegrał ze 137. Casperem Ruudem oraz z… Chungiem Hyeonem (3:6, 7:5, 3:6). A tymczasem w Melbourne pan Tennys (swoją drogą epickie imię dla tenisisty), ograł już byłego mistrza Stana Wawrinkę (9), a dziś po pierwszej pięciosetówce w życiu odprawił Dominika Thiema (5).

Kompletnie nie wierzę w to, co się dzieje. Nie wiem, czy to prawda, czy sen. To świetne uczucie – mówi. – Ci goście po prostu mnie nie znają, nie wiedzą, czego się spodziewać, a ja to wykorzystuję.

Obecność raczej nieznanych osób w ćwierćfinałach Wielkich Szlemów to coś, co regularnie zdarza się u kobiet. U facetów wygląda to zupełnie inaczej. A tymczasem w półfinale będziemy mieli Chunga Hyeona lub Tennysa Sandgrena…

Najnowsze

Ekstraklasa

Zarząd PZPN za nami, decyzji o młodzieżowcu brak. Odpowiedź poznamy w maju

Szymon Janczyk
0
Zarząd PZPN za nami, decyzji o młodzieżowcu brak. Odpowiedź poznamy w maju

Australian Open

Tenis

Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup

Sebastian Warzecha
0
Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup

Komentarze

2 komentarze

Loading...