Głośno u nas o lidze australijskiej, i to – jak się okazuje – nie tylko za sprawą Adriana Mierzejewskiego. Ostatnio bowiem pozytywne meldunki spływają także w temacie Marcina Budzińskiego. Wreszcie, chciałoby się napisać, bo dotychczas wydawało się, że akurat on wśród kangurów zupełnie przepadnie.
We wtorek poświęciliśmy sporo miejsca tamtejszej A-League, głównie w kontekście coraz częściej podnoszonego tematu powrotu Adriana Mierzejewskiego do kadry (KLIK). I wyszło nam, że w Australii mają jeszcze dziwniejszy system rozgrywek, niezbyt konkurencyjne płace, mniejsze zainteresowanie ligą (frekwencja łączna, wartość kontraktu TV), nie mają wielkich gwiazd (raczej średniaków dorabiających do emerytury), nie mają wiele reprezentantów kraju, a także niezbyt radzą sobie w azjatyckiej piłce (do której australijska federacja należy). W tym kontekście dosyć zagadkowy wydał nam się fakt, że całkiem solidny ekstraklasowicz, jakim niewątpliwie był u nas Marcin Budziński, zupełnie sobie tam nie radził. Ale na szczęście to już chyba przeszłość.
Dziś rano bowiem dotarła do nas wiadomość o dwóch otwierających wynik meczu golach Polaka w starciu z Adelaide United. Jeżeli dodamy do tego gola strzelonego przed tygodniem przeciwko Central Coast Mariners, wyjdzie już mała seria. Dzisiaj było tak:
Budziński się obudził. Dwie bramki w pierwszej połowie City- Adelaide (łącznie trzy gole, bo strzelił też w poprzednim meczu) . #ALeaguepic.twitter.com/NX8VALBS9L
— Paweł Machitko (@PawelMachitko) 21 stycznia 2018
82. minuta meczu. Budziński schodzi z boiska z akompaniamentem braw kibiców Melbourne City. “Hero” mówi o nim Simon Hill. Na to czekaliśmy Marcin, na to czekaliśmy. Drugi gol dzisiejszego spotkania. #ALeaguePL pic.twitter.com/JraZoInbvj
— Konrad Frąc (@PolskiWanderer) 21 stycznia 2018
Rzecz jasna gole strzelone w ostatnich dniach przez Budzińskiego traktujemy bardziej w kategoriach ciekawostki. Ponadto to nawet pocieszające, że porządny piłkarz z ekstraklasy jednak nie przepadł w Australii, ale zaliczył w niej jedynie mały falstart. Akurat Budzik jest w takim wieku (27 lat), że dorabiania do emerytury na ławce w Melbourne jednak po nim nie oczekiwaliśmy. I, całe szczęście, wygląda na to, że to też nie był jego pomysł na dalszą karierę.
Co dalej? Z umiarkowanym zainteresowaniem będziemy spoglądać w stronę australijskiej egzotyki, zwłaszcza że dwaj Polacy łącznie mają już na koncie 12 goli i wcale się nie zapowiada, żeby nagle mieli przestać strzelać. Co prawda biletów do Rosji w ten sposób nie uda im się wygrać, ale też fajnie, że ich kariery w jakimś stopniu wciąż się rozwijają. Bo przecież wcale nie jest powiedziane, że w niedalekiej przeszłości ponownie nie obejrzymy którego z nich na naszych boiskach. A póki co – zamiast biegać w Polsce po śniegu – niech się chłopaki cieszą bramkami i pogodą (dziś w Melbourne 27 stopni!) w lidze australijskiej.