13 meczów, 8 goli i 4 asysty. Tytuł piłkarza miesiąca w grudniu oraz bardzo pochlebne słowa szefa tamtejszej ligi i wielu innych postronnych obserwatorów. Adrian Mierzejewski wszedł do Sydney FC z buta, nie potrzebował ani chwili na aklimatyzację i z miejsca stał się czołową postacią rozgrywek. W Polsce rozgorzała dyskusja, czy to już właściwy moment, by ponownie wypróbować go w drużynie narodowej. Tym bardziej w kontekście kompletnej bryndzy na pozycji ofensywnego pomocnika, bo alternatywy dla Piotra Zielińskiego zwyczajnie nie widać.

Filip Starzyński od dłuższego czasu ma poważne problemy ze zdrowiem. Rafał Wolski właśnie skonfliktował się z Lechią i nie pojechał z drużyną na obóz do Turcji. Mateusz Klich po dobrej wiośnie w Holandii kompletnie przepadł w Leeds. Cieniują nawet piłkarze, o których jeszcze nie zdążyło się zacząć mówić jako o poważnych kandydatach do drużyny narodowej – jesienią Majewski miał problemy w Lechu, a Lipski w Lechii. Czy zatem jest to właściwa pora na powrót do kadry Adriana Mierzejewskiego, który z tak mocnymi partnerami i w tak dobrze zorganizowanej drużynie narodowej właściwie jeszcze nie grał?
Dziś zmierzymy, ile ważą dobre występy Polaka w Australii – ile znaczą jego gole i asysty. Hyundai A-League to liga, której nie śledzi się u nas z wypiekami na twarzy, i to raczej nie z powodu różnicy czasu. Czy Mierzejewski transferem do Sydney wypisał się z poważnego grania? A może przeciwnie, trafił do silnej ligi, która jest u nas zupełnie niedoceniana? No to sprawdzamy, punkt po punkcie:
System
Tak naprawdę australijska ekstraklasa stała się profesjonalna dopiero w 2004 roku, czyli A-League wciąż sporo brakuje do pełnoletności. W lidze gra dziesięć zespołów, w tym dziewięć z Australii i jeden z Nowej Zelandii. Aspektem, który stawia duży znak zapytania przy powadze rozgrywek jest ich system – sporo dziwniejszy niż chociażby ten nasz. W fazie zasadniczej drużyny grają ze sobą… po trzy razy. W jednym sezonie drużyna A gra z drużyną B dwa razy u siebie i raz na wyjeździe, w kolejnym sezonie na odwrót. Nikt nie spada, a sześć najlepszych drużyn uczestniczy w fazie finałowej, która składa się jedynie z pięciu meczów. Zespoły z miejsc 3-6 grają między sobą po jednym meczu ćwierćfinałowym, zwycięzcy wraz z zespołami z miejsc 1-2 po jednym meczu półfinałowym, po czym następuje wielki finał, także w formie jednego meczu. Innymi słowy, dziesiątki punktów przewagi uzyskane w lidze można tam roztrwonić na przestrzeni 90 minut gry w ostatnim meczu.
Wynagrodzenia
Jednym z podstawowych czynników wpływających na jakość rozgrywek są oczywiście płace. Szukając informacji na temat wynagrodzeń w lidze australijskiej najłatwiej trafić na ten najwyższy komin płacowy, czyli pensję, którą jeszcze w zeszłym roku otrzymywał 38-letni Tim Cahill. Jego kontrakt opiewał na około 2,5 miliona euro rocznie i był najwyższy w całej historii A-League (nawet wyższy, niż niegdyś dostawał Del Piero). Na część tej kasy zrzucała się nawet sama liga, bo tak ważna postać dla australijskiego futbolu podnosiła marketingową wartość całych rozgrywek. W odniesieniu do polskiej ekstraklasy taka kwota robi wrażenie, bo przecież trzykrotnie przekracza wynagrodzenie najdroższego ligowca, Artura Jędrzejczyka, którego szukająca oszczędności Legia usilnie stara się teraz pozbyć.
Warto jednak zaznaczyć, że każdy australijski klub może zatrudnić jedynie dwóch graczy bez limitów płacowych (tzw. marquee players) oraz jednego dodatkowego, na zasadach kontraktu gościnnego (nie może zagrać więcej, niż 14 meczów w lidze). A cała reszta podlega tzw. Salary Cap, które jest rozwiązaniem znanym między innymi z amerykańskiej MLS.
U nas wkurzamy się, że PZPN narzuca klubom limity obcokrajowców spoza UE, przez co te nie mogą w optymalny sposób kompletować zawodników. W Australii regulacje wykraczają znacznie dalej, bo dotyczącą także finansowania. Zawodnicy z tej podstawowej kadry zespołu, która musi liczyć od 20 do 23 graczy (maksymalnie 5 obcokrajowców), łącznie mogą zarabiać nie mniej, niż równowartość 1,6 miliona euro w roku oraz nie więcej, niż 1,9 miliona euro. I te widełki można sobie tylko nieznacznie rozszerzyć poprzez na przykład wspieranie młodzieżowców. A wszystko po to, by – jak da się przeczytać na oficjalnej stronie ligi – zapewnić równość pomiędzy klubami oraz zwiększyć atrakcyjność rywalizacji.
Żeby nie było cwaniakowania, wyznaczono też indywidualną płacę minimalną, która – także w ujęciu rocznym – dla zawodników poniżej 20. roku życia wynosi 30 tysięcy euro, a dla tych starszych 40 tysięcy euro. Co to oznacza? Gdyby jakiś klub zatrudnił sobie 19 chłopa na pensji minimalnej (19 x 40 000 euro = 760 000 euro), to na tego dwudziestego kozaka mógłby przeznaczyć maksymalnie 1,15 miliona euro. Ale to oczywiście przykład ekstremalny, który tylko pokazuje, jak ciężko w Hyundai A-League skompletować wyrównany i naprawdę silny zespół.
Najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu i klubowy kolega Adriana Mierzejewskiego, Milos Ninković dopiero latem przeszedł na jeden z dwóch nielimitowanych kontraktów dla marquee players w Sydney FC. Wcześniej jego pensja musiała się zmieścić we wspomnianych widełkach, więc wielkich kokosów z pewnością nie miał. Inna sprawa, że w Australii Salary Cap jest bardziej krytykowane z powodu płac minimalnych. Średnia pensja w lidze oscyluje bowiem w granicach 80-90 tysięcy euro rocznie, przez co w zgodnej opinii lokalni piłkarze (których w każdym klubie musi być minimum 15) są mocno przepłacani. Co więcej, właśnie z tego powodu w większości przypadków nie opłaca się im wyjeżdżać zagranicę.
Zainteresowanie
W zeszłym sezonie – w jego zasadniczej części – frekwencja na australijskich stadionach (i na jednym nowozelandzkim) nie powalała. Jedynie w Melbourne na mecze przychodziło średnio ponad 20 tysięcy widzów. Średnia całej ligi wyniosła niewiele ponad 12 tysięcy osób na meczu, co oczywiście jest lepszym wynikiem niż w naszej ekstraklasie (niewiele ponad 9,5 tysiąca). Trudno jednak porównywać 10-drużynową ligę, gdzie gra się 27 kolejek i króciutką fazę finałową (łącznie tylko 5 meczów) z naszymi rozgrywkami. W Polsce skrajnie rozbudowane rozgrywki wręcz wymuszają niższe średnie, ale za to frekwencja łączna wygląda dużo bardziej okazale (2,8 miliona osób przy 1,8 miliona w Australii).
Sezon zasadniczy 2016/17, screen z worldfootball.net.
Nie jest też tak, że w A-League kibice są ograniczani przez pojemność stadionów. Przeciwnie, w samym Sydney mamy obiekt 83,5-tysięczny oraz 45,5-tysięczny. Natomiast w Melbourne stoi stadion na przeszło 53 tysiące miejsc. W większości przypadków ten potencjał jest jednak niewykorzystywany, a trybuny święcą pustkami. Rekord frekwencji padł w zeszłym sezonie, na inaugurację, w derbach Sydney – na ANZ Stadium stawiło się 61 880 osób:
THANK YOU to the biggest @ALeague crowd in history! 61,880 fans have turned out for #SydneyDerby @ANZStadium tonight. Awesome effort guys! pic.twitter.com/mIjUD9XYLA
— ANZ Stadium (@ANZStadium) 8 października 2016
Być może lepszym punktem odniesienia będzie tu rynek telewizyjny. Przychód ekstraklasy z tytułu transmisji TV wyniósł w zeszłym sezonie równowartość ok. 37 milionów euro, podczas gdy w Australii było to zaledwie 25,5 milionów euro. W tym kontekście niespecjalnie dziwi, że zeszłoroczny finał rozgrywek pomiędzy Sydney FC i Melbourne Victory w telewizji FOX SPORTS obejrzało pół miliona widzów, podczas gdy u nas mecz 37. kolejki zeszłego sezonu pomiędzy Legią i Lechią w TVP2 zobaczyło 1,1 miliona osób.
Jasne, nasz rynek jest sporo większy, ale też wartość pieniądza znacznie się różni w obydwu krajach. Innymi słowy, droższy kontrakt finansowy w ekstraklasie mimo wszystko obnaża marketingowe ubóstwo całej oferty Hyundai A-League.
Pozycja w Azji
Liga australijska, jako członek AFL (azjatyckiego odpowiednika UEFA) obecnie plasuje się na ósmym miejscu w rankingu – tuż za ligą irańską i tuż przed liga uzbecką. Czołowa dziesiątką wygląda tak:
Jeszcze w 2014 roku międzynarodowa sytuacja Australii prezentowała się znacznie lepiej, zwłaszcza w kontekście faktu, że Western Sydney Wanderers triumfowało w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Później było już tylko gorzej, bo australijskie zespół nie potrafiły już dobić się do czołowej ósemki turnieju, a w 2015 i 2017 nawet do czołowej szesnastki, zgodnie odpadając już w fazie grupowej. W minionej edycji Adelaide United dało się wyprzedzić w 4-drużynowej grupie zespołom z Chin i Korei, Western Sydney Wanderers zespołom z Japonii, Chin i Korei, a Brisbane Roar zespołom z Japonii, Tajlandii i Korei. Mając na uwadze, że prestiż i jakość Azjatyckiej Ligi Mistrzów nijak ma się do tej w wydaniu UEFA, tego typu wyniki z pewnością nie wystawiają pozytywnej laurki także samej Hyundai A-League.
Piłkarze i transfery
Liga australijska swego czasu potrafiła przyciągać wielkie nazwiska, jak Alessandro Del Piero, David Villa, Juninho Paulista, Harry Kewell, Dwight Yorke czy ostatnio Tim Cahill. Nigdy jednak nie robiła wielkich transferów pod względem wysokości kwoty odstępnego. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby klub z A-League wyłożył na zawodnika równowartość miliona euro, co rzecz jasna nie oznacza, że do ligi nie trafiają wartościowi zawodnicy. Inna sprawa, że australijskie kluby nie zarabiają kroci na transferach – rekordem wciąż pozostaje sprzedaż Matthew Spiranovicia do Chin z 2015 roku za niespełna półtora miliona euro. A przez to możliwości poruszania się po rynku transferowym stają się mocno ograniczone.
Inna sprawa, że – jeżeli wierzyć portalowi transfermarkt.de – drugim najbardziej wartościowym piłkarzem ligi jest właśnie Adrian Mierzejewski, którego wycenia się na 2,5 miliona euro. Więcej warty jest tylko drugi strzelec tego sezonu, 31-letni Ross McCormack z Melbourne City (5 milionów euro), który wcześniej zasłynął z 333 meczów i 120 goli w Championship. Czołowi strzelcy poprzednich rozgrywek to 32-letni Besart Berisha z Melbourne Victory, który przed laty m.in. rozegrał przesiedział sezon w Bundeslidze na ławce HSV oraz 30-letni Bruno Fornaroli z Melbourne City, który zaliczył 6 spotkań w Serie A oraz ma na koncie rundę w lidze greckiej oraz na zapleczu ligi hiszpańskiej.
To, co rzuca się w oczy, to właśnie zaawansowany wiek zagranicznych gwiazdek, które – często korzystając z puli dla marquee players – dorabiają sobie wśród kangurów do emerytury. Kolegami Mierzejewskiego z Sydney FC na nielimitowanych kontraktach są Bobo (33 l.), który w 192 meczach ligi tureckiej sieknął 78 goli oraz Milos Ninković (33 l.), który sporo grał dla Dynama Kijów (także w Lidze Mistrzów) oraz znacznie mniej we Francji w barwach Evian. Inne znane nazwisko to Diego Castro (35 l.) z Perth Glory, który zaliczył 225 meczów w La Liga oraz strzelił w niej 44 goli. Ale też ich wszystkich historycznym bilansem zamiata wspominany już Tim Cahill (38 l.) z 226 meczami i 56 golami dla Evertonu w Premier League.
Reprezentanci
Gdyby Adrian Mierzejewski otrzymał powołanie od Adama Nawałki, byłby swego rodzaju rodzynkiem w całej lidze. A to dlatego, że spośród obecnych reprezentantów kraju, czyli piłkarzy, którzy na przestrzeni ostatnich miesięcy złapali powołanie do kadry i zaliczyli w niej jakiś występ, próżno szukać piłkarzy spoza Australii i Nowej Zelandii. Ale też pamiętajmy, że ta pierwsza ekipa wystąpi latem na mundialu w Rosji. Szanse na wyjazd mają więc Mark Milligan i James Troisi z Melbourne Victory oraz Joshua Risdon z Western Sydney Wanderers. A to oznacza, że wciąż istnieje pewne prawdopodobieństwo, że na rosyjski turniej pojedzie więcej reprezentantów A-League niż polskiej ekstraklasy. To jednak kolejny już aspekt, przy którym pojedynek łeb w łeb z naszą ligą nie przynosi splendoru australijskim rozgrywkom.
* * *
Płace, frekwencja, gra na arenie międzynarodowej czy poziom sprowadzanych piłkarzy – w żadnym z tych aspektów Hyundai A-League znacząco nie odstaje od naszej polskiej ekstraklasy. I właściwie bardzo ciekawe byłyby starcia drużyny Mierzejewskiego z Legią, Lechem czy Górnikiem, bo wydaje się, że mimo wszystko każde rozstrzygniecie byłoby w nich możliwe.
Inna sprawa to fakt, że gdyby to w naszej lidze pojawił się gość ewidentnie w gazie, który w 13 meczach strzeliłby 8 goli, a kolejne 4 wypracował, to z pewnością wszyscy apelowaliby o szansę w kadrze. I, niezależnie od faktycznej siły ligi australijskiej, wydaje się, że Mierzejewski na takową w ostatnim czasie sobie zasłużył.
MICHAŁ SADOMSKI
Dajcie mu te 45 minut w kadrze bo gdzie nie spojrzeć wszędzie temat Mierzejewskiego.
A tak serio jestem zdania że ewentualnym zmiennikiem Zielińskiego w kadrze nie będzie inny ofensywnie usposobiony pomocnik, tylko napastnik (przy niekorzystnym wyniku) lub defensywny pomocnik (przy korzystnym wyniku).
Jestem pewien że więcej za plecami lewego da Milik po kontuzji niż Mierzej grający w Australii. Dyskusja o zmienniku dla Zielińskiego jest niepotrzebna bo po prostu takowego nie potrzeba
A jak Zieliński złapie kontuzję przed meczem i będzie potrzebny zastępca 1:1?
Jak tylko Milik złapie trochę minut i nie złapie ponownej kontuzji to jest duża szansa, że Zieliński nie będzie grać w kadrze albo będzie grać bliżej środka pola.
Sorki ale przy mimo wszystko defensywnym nastawieniu naszej reprezentacji gdzie każdy ma pomagać w obronie wystawienie Mierzejewskiego to bylo by duże ryzyko. Gość od zawsze był w tym schemacie gry delikatnie mówiąc słaby. Jego powołanie raczej nie ma sensu tymbardziej z udanym testem w formacji z 3 obrońcami. Przy kontuzji Zielińskiego zastąpi go pewnie inny, defensywny pomocnik np Góralski
A cóż w tym dziwnego, że grają po trzy razy? Przecież tak jest lub było w wielu ligach europejskich.
Dużo ostatnio mówiło się o Mierzejewskim więc dwa tygodnie temu postanowiłem obejrzeć sobie mecz na szczycie A-League, Sydney FC vs Newcastle Jets. Topowe drużyny, no i Adrian w składzie. Wnioski? Cóż, mam nieodparte wrażenie, że to liga totalnie spacerowa, w której nikt nie zamierza się zbytnio przemęczyć, ani tym bardziej zrobić sobie nawzajem krzywdy. Zreszta biorąc pod uwagę system jaki tam obowiązuje to trudno się dziwić, bo ten mecz „na szczycie” miał de facto bardzo niewielkie znaczenie w ogólnym rozrachunku. Warto dodać, że dla Mierzejewskiego jest to czwarty z rzędu sezon w ligach – ustalmy to – ogórkowych. Nie byłem jakimś wielkim przeciwnikiem powołania Mierzeja, ale po tym co zobaczyłem na pewno nie stanę się też zwolennikiem.
Szukałę powoływał z arabskiej
Treść usunięta
I od 3.5 roku na tych peryferiach wymiata. A Szukała wymiatał jedynie kurz spod ławek na trybunach.
Gdzie dziś jest Szukała, a gdzie Mierzejewski?
Treść usunięta
W jaki sposób Ty chcesz porównać Mierzejewskiego z tymi dwoma? Oni całe życie grali na poziomie amatorskim lub półamatorskim, a Mierzej bardzo dobrze sobie radził np w Turcji. Serio dla ciebie to to samo? Pomyśl i wróc
Treść usunięta
Ale Mierzej też był kiedyś pół roku
Treść usunięta
Szef kazał napisać i odbębnione :).
szef to nawet tu nie zagląda
1. Liga australijska jest bliższa poziomem naszej I lidze niż Ekstraklasie. Mierzejewski przestał nadawać się do dwa razy mocniejszej lidze emirackiej (1 pkt kanadyjski wiosną choć przecież obrońcy tam też są przeważnie słabawi) i poszedł do dużo słabszej ligi , gdzie może sobie rekordy, które nic nie znaczą
2. Mierzejewski wcale nie wszedł do tak ogórkowej ligi z buta. Pod konie grudnia % minut możliwych do rozegrania wynosił u niego ok 60 %
3. Największa gwiazda wiosny w lidze australijskiej skrzydłowy(lub napastnik) Marco Rojas, poszedł latem do Heerenveen i w tym klubie jest rezerwowym (390 minut gry, 1 pkt kanadyjski)
4. Ranking klubowy AFC w pełnej postaci jest częściowo kuriozalny. W 10 % dorobku punktowego liczy się dorobek reprezentacji z rankingu FIFA, a dorobek reprezentacji Australii zawyża punkty ,,ligi australijskiej”
5. Liga tajlandzka (tajska?) jest tuż za australijską, jedna pólka można powiedzieć. Ostatnio furorę tam robi Czarnogórzec Dragan Boskovic, który w 2017 zdobył tam 38 goli. Czy został powołany do kadry? Nie., nie został powołany do kadry Czarnogóry , Czarnogóry w której jest przecież niewielu klasowych piłkarzy a ich nr 30 nie nadawałby się do naszej Ekstraklasy. I nikomu taki pomysł do głowy nie przyszedł, żeby powołać Boskovica Szanujmy się. a ten Boskovic w całej karierze zagrał tylko raz i minutę w reprezentacji Czarnogóry
Z tym Boskoviciem to nie jest najlepszy przykład kolego, bo przez te ich zawiłości narodowościowe często naprawdę nieźli piłkarze nie grają w kadrach.
A Dragan był swego czasu absolutnym graczem nr 1 w swojej lidze i szczerze mowiąc, to do nas przechodzą często bobki bez większego znaczenia w ligach typu czarnogórska. Ot czołowy klub jakim jest u nas Lech wziął sobie rezerwoego z ligi słowackiej. Także to nie jest takie proste porównanie
Nie mam nic do Adriana, ale niech się już skończy ta zapoczątkowana chyba przez Borka, jebana moda na niego. Gruszczyński czy Cieślewicz też kiedyś ładowali w ogór-ligach a nikt ich do kadry nie wpychał. To już się robi mega niesmaczne od paru tygodni.
Nie no jasne, Mierzej dawał naprawdę ładnie radę w tureckiej i w nieco egzotycznych ligach, gdzie jednak grało kilku ciekawych piłkarzy. To przecież jest to samo co ligi półamatorskie jak te, gdzie grali Gruszczyński czy Cieślewicz lub teraz Przybylski, przymierzany do naszych 4 ligowców. Niebywałe jak wam się wydaje, że nasza liga to poziom jest jakiejś austrackiej czy szwajcarskiej. Tymczasem nasz eksportowy (najlepszy) zespół przegrywa mecze z Kazachami i Mołdawcami. Tak, to na pewno świadczy o tym, że nasza liga to jest top Europy. Nasza liga obecnie to pułap węgierskiej, słoweńskiej, słowackiej czy białoruskiej.
Najlepsze jest to, że gdyby Mierzeje przeszedł sobie do jakiegoś klubu z 2 bundesligi i tam grał tak o średnio, to nikt by się nie burzył o ewentualnie powołanie
Nasza liga też jest mega słaba, a większość powołań z niej do kadry wynika z presji mediów, ludzi związanych z ligą itp.
Właśnie w Twoim ostatnim zdaniu jest cały sens tego problemu z Mierzejewskim. Bo 2.Bundesliga to pewien profesjonalizm, solidne okresy przygotowawcze, liga na normalnych zasadach, walka. A Australia to takie kopanie się z kangurami i misiami koala – jak to zauważył już jeden z użytkowników.
Z drugiej strony Nawałka też ma ludzi których foruje. I taki A.Mierzejewski się do nich nie zalicza, więc musiałby chyba błyszczeć jak kilka lat temu w Trabzonsporze by w ogóle dostać to powołanie. A np. taki Krzysiu M. – pupilek z czasów Górnika, dostawałby te powołania nawet za same regularne występy np. w lidze wietnamskiej.
Może to uprzedzenie, ale dla mnie Mierzejewski jest twarzą kadry Fornalika i cierpnę na samą myśl o tamtych czasach.
To nie jesteś sam, bo jednym z moich pierwszych skojarzeń z kadrą Fornalika jest właśnie A.Mierzejewski. Fakt, trochę niesprawiedliwie jest oceniać jednego zawodnika przez pryzmat całej drużyny, ale jednak mimo wszystko niesmak pozostał.
Nie bardzo rozumiem jego temat. Chłop ma 32 lata, nigdy nic wielkiego w kadrze nie zagrał. No co tu liczyć?
Gdyby w tym samym czasie co odstawiono Mierzejewskiego odstawić Lewandowskiego, to mógłbyś to samo napisać o Lewym. „Nigdy nic wielkiego w kadrze nie zagrał” dosłownie. Gwizdano i wyzywano go przed erą Nawałki.
Treść usunięta
Widzisz różnicę w tym, że jeden jest czołowym piłkarzem świata, a drugi zwiedza niszowe ligi?
Ja widzę
Na pewno nie był czołowym piłkarzem świata gdy zaliczał kijowy mecz w kadrze jeden po drugim
Teorie o kijowych meczach stworzyli ci, którzy potrafią rozliczać wyłącznie z bramek.
Pierwsze z brzegu: https://www.youtube.com/watch?v=MjQ5L5zBFqY
Pisałem o momencie, w którym Mierzejewskiego odstawiono. Nie będę się kłócił o niego, bo w sumie mi wisi, ale podkreślam, że w tamtej reprezentacji, to nawet taki przekozak, jakim jest dzisiaj Lewy grał kupę. Hipotetycznie mogłoby się zdarzyć, że gdyby Mierzej został w reprezentacji, to zrobiłby taki sam progres jak Lewy (w piłce reprezentacyjnej oczywiście). Jeśli w kadrze mogą grać ludzie z Ektraklasy, to mogą też z Australii.
Na pewno nie jest warta mniej niż nasza i na tym powinien się temat kończyć
Treść usunięta
Fornalik do Majewskiego dołożył jeszcze Łukasika. Także i on sam miał niesamowite pomysły.
Radek jest piłkarzem jakim jest, ale co jest dziwnego w powołaniu piłkarza z Championship, które było nie było jest w TOP 10 lig europy, czyli w chooj mocniejsze od naszej ekstraklasy?
najbardziej drażni fakt, że tak żenująco jest on wpychany do reprezentacji przez Kołtonia i PS.
Mam nadzieję, że Nawałka nie da się namówić.
Tym bardziej że już Mierzejewskiego wypróbował i ten szału nie zrobił. Podobno też podpadł tym, że uciekł w kontuzję przed kolejnym meczem i za to został skreślony.
Czasem mam wrażenie, że jestem lepiej zorientowany od dziennikarzy. O Tarkowskim też piszą dziesiątki artykułów a wystarczy sprawdzić archiwalne wypowiedzi Bońka, który jasno powiedział, że nie będzie żadnych nowych farbowanych lisów.
Borek doskonale sobie zdaje sprawę z tego co się stało na tamtym zgrupowaniu. Wspominał o tym, ale nie mówił o co konkretnie chodziło. Poza tym ja bym się tym nie przejmował co robią dziennikarze, jak jakiś selekcjoner nie widzi podstaw na powołanie to nie powoła choćby powstawały dwa teksty dziennie na każdym z portali.
jasne, nie będzie mi przeszkadzało jeśli go Nawałka powoła bo akurat wierzę, że Nawałka nie słucha dziennikarzy.
Tylko jakoś tracę szacunek do PS, a Kołtoń traci wiarygodność jako dziennikarz.
Szczerze mówiąc znam działalność Kołtonia jedynie z cafe futbol i podejrzewam, że to i tak jego najlepsze dziennikarskie wcielenie. Ogólnie kojarzy mi się z gościem, który w starym cafe futbol robił poważne miny i czasami wypowiadał się o jakichś sprawach od strony prawnej. Teraz Kołtoń kojarzy mi się tylko ze śmieszkiem, z którego każdy może zrobić bekę na wizji, a szczególnie Hajto. Poza tym niech newsy na takie tematy nie wpływają na twój szacunek do dziennikarzy, bo przecież to jest teraz gorący temat, a większość chce czytać gorące tematy, natomiast prawdziwi zapaleńcy wiedzą co jest ważne w piłce.
Obejrzałem kilka meczów z ich A-League, począwszy od starcia z Sydney FC i Melbourne City i kończąc na ostatnim starciu z Adelaide i Sydney FC i wnioski nasuwają się takie, że ta liga poziomem odpowiada naszej I lidze. Taki wesoły football, gdzie obrońcy najczęściej wybijają na pałę, gdzie jest wiele niedokładnych podań i mnóstwo autów. Mierzejewski też nie gra jakoś wybitnie. Bronią go liczby, ale nierzadko zdarza się, że przez większość meczu jest niewidoczny, ma proste straty, ale zaliczy asystę lub strzeli gola, bo obrońcy w tej australijskiej lidze są bardziej ciency niż Wawrzyniak. W ostatnim meczu w drugiej połowie został wyłączony przez piłkarzy Adelaide dobrym kryciem i już go zaczynało to frustrować pomimo bezbramkowego rezultatu i zamiast dobrych podań było widać tylko jego bezradne ręce w górze… Dlatego nie będę zwolennikiem powołania go do kadry, bo to niestety już nie ten poziom.
Dziwi mnie trochę też sytuacja z Budzińskim. Wiele nie pograł a jak wychodził w pierwszym składzie to jako atakujący i niestety koledzy swoimi kiepskimi strzałami okradali go z asyst. Pomimo małej liczby minut na boisku ma i tak dobre statystyki wśród pomocników (2 ma lepsze) i poza McCormackiem lepsze od reszty ofensywnych graczy…
Wiecie, ilu zawodników z tej śmiesznej ligi zostało powołanych do reprezentacji Australii na ich ostatnie mecze z Hondurasem? Trzech, z czego ani jeden nie jest graczem podstawowego składu. Nawet oni sami wolą powoływać kolesi z Jiangsu Suning, Suwong Samsung Bluewings, Al-Sharjah i Maccabi Hajfa.
My też i co? A pamiętasz jak Mączyński się ośmieszał w Chinach?
Ciekawe ile Adrian płaci tym wszystkim dzienikarzą na czele z panem B, aby tak naciskali na nawałke by go powołał
Ja myślę, że cenę podobną do słownika języka polskiego, którą musiałbyś przeznaczyć by względnie sprawnie posługiwać się mową ojczystą pisemnie.
Dobra panie polonisto możesz mi powiedzieć przepraszam napisać co ja za błędy popełniłem bo ja niewiem może gramatyczne a może ortograficzne czekaj a może źle złożyłem zdanie
Chłopaku popełniłeś wszystkie błędy jakie wymieniłeś, a dodatkowo nie używasz interpunkcji
Dzięki za ciekawą analizę! Tego brakowało w tych całych rozważaniach o Mierzeju.
A ja myślę, że samemu Mierzejewskiemu nie jest potrzebne zapieprzanie po kilka tysięcy kilometrów na kadrę. On kilka lat temu wybrał grę w słabych ligach za dobre pieniądze i teraz śmieje się z tych rozważań popijając drinki w jakimś mieszkaniu z widokiem na ocean.
Skąd to wiesz? Przyznał w jakimś wywiadzie? Bo ja myślę, że najproŝciej by było zapytać o to Mierzejewskiego.
Wy się już nie posrajcie, bo do kadry Nawałki to można było trafić nawet z drugiej ligi polskiej
Prawie sami przeciwnicy Adriana. W takim razie nie powołujmy żadnych piłkarzy z ekstraklasy. Przecież to ten sam poziom.
Treść usunięta
Ja nie mogę jak bardzo ludzie w Polsce nie znają się na piłce… no jasne, australijska to ten sam poziom co Wyspy Owcze. Pewnie dlatego testowany przez WIDZEW (zobaczcie jaki to poziom rozgrywkowy) jest jeden z najlepszych piłkarzy na W. Owczych Michał Przybylski, a taki Budziński, który u nas w lidze grał dużo lepiej niż kadrowicz Mączyński w australijskiej jest bardzo przeciętny. Taki Ross McCormack to by wykpił propozycję z Lecha. Ludzie obudźcie się k*wa, mało wam eurowpierdolI?
Budziński raz grał, innym razem nic nie grał. Takie proste przełożenie, że jak u nas grał, a tam nie gra, to znaczy, że tam jest wyższy poziom jest, no właśnie, proste może nawet prostackie. Jak Morioka grał przeciętnie w Ekstraklasie, a teraz gra dobrze, nawet bardzo dobrze w Belgii, to znaczy, że polska liga ma poziom wyższy lub zbliżony? U nas ze skrajności w skrajność, teraz mamy modę na buczenie jaka to Ekstraklasa jest chujowa i kto więcej napisze komentarzy na Weszło o chujowości ligi ten fajniejszy i bardziej się zna.
Treść usunięta
Taki Mączyński by się zesrał w australijskiej. O wiele lepszy od niego u nas w lidze Budziński gra tam co najwyżej „w miarę”
Jak w dawnych czasach byłem zawsze zwolennikiem powoływania Mierzeja do kadry, tak obecnie nie mogę zrozumieć tych raptownych zachwytów nad grą w kiepskiej lidze. Mam nawet wrażenie, że dziennikarze sztucznie chcą wywołać powołanie dla niego. Natychmiast przypomina mi się sytuacja z Majewskim, jak na siłę kilku dziennikarzy wymusiło jego powołanie na pierdołowatym Fornaliku. Było gadanie, bo strzelił trzy gole w drugiej lidze angielskiej, to musi zagrać przeciw Ukrainie.
Nie oglądam ligi australijskiej zbyt namiętnie, a w zasadzie to w ogóle poza filmikami z golami Adriana wrzucanymi na TT. Więc nie mam praktycznie żadnych przesłanek, żeby rozmawiać o poziomie tej ligi, poza tym, że przy każdej bramce Mierzejewskiego z gry, on ma tyle czasu, że zdążył by skoczyć do kiosku po fajki. To jest taka gra na stojąco, w poważnej piłce trzeba zdecydowanie szybciej podejmować decyzje, tempo gry jest znacznie większe. Nie poprawisz sobie piłki dwa razy przed strzałem, bo nie zdążysz uderzyć. Nie pokuszę się o stwierdzenie czy w naszej lidze jest lepiej, natomiast faktem jest, że Pazdan z Mączyńskim w kadrze grają o wiele lepiej niż w Ekstraklasie i nadążają. Mój nos mi podpowiada, że Mierzejewski jest już po drugiej stronie rzeki. To takie hobby granie gdzie niezłą techniką na pół-stojąco możesz być gwiazdą. Wybrał taką ligę gdzie nie musi się kopać po kostkach z różnej maści rzeźnikami, tylko pyka sobie w piłeczkę, bez większego ryzyka dla zdrowia, czyli robi to co kocha i co sprawia mu przyjemność. Piłkarsko ma umiejętności, żeby po pół roku poważnego grania w Europie (nawet 2. Bundesliga, czy jakaś liga belgijska) mógłby tej kadrze coś dać. Ale czy głowa jeszcze chce i jeszcze jest gotowa przygotować się do takiego wysiłku jak gra na najwyższym poziomie, najwyższej intensywności na Mistrzostwach Świata? Szczerze – nie wierzę w to. Dla świętego spokoju niech przejedzie te pół świata, zagra połówkę i zamknie temat, a moim zdaniem zamknąłby go bezbarwnym występem.
Przecież on świadomie wybrał życie, w takich a nie innych krajach. Doskonale wiedział, że wypadnie z poważnej piłki, więc nie wiem o co ten cały szum. Jakim my musimy być słabo piłkarskim krajem, żeby się pochylać nad zawodnikiem, który sam olal temat i uprawia od dawna hobby ⚽.
Cały przepastny artykuł udowadniający jak gówniana jest to liga i jak bardzo jest ogórkowa, a na koniec puenta, że trzeba dać typowi szansę w kadrze.
Fuck logic.
Niektórzy krytykują „Weszło”, a dla mnie to najlepsza strona o piłce nożnej w Polsce. Teksty często pisane barwnym językiem, ze wrzutkami w slangowym języku, które czytam z przymrużeniem oka i uśmiechem na twarzy, a na dole ciekawe komentarze. Nierzadko też teksty bardzo dobre merytorycznie. Przecież ten tekst, a także na przykład o naszych przeciwnikach na mundialu, jest o wiele bardziej treściwy niż „opinie ekspertów”, które są subiektywnym komentarzem do bieżących wydarzeń sportowych bez podania wartościowych faktów. Dzięki za ten tekst – ja przypuszczam, że inni komentatorzy zobaczyli statystki Mierzejewskiego i chcieliby go od razu powołać do kadry, a nawet nie mają pojęcia o lidze australijskiej.