Reklama

Tykająca bomba w obozie mundialowych rywali. Edwin Cardona znów ma kłopoty

redakcja

Autor:redakcja

19 stycznia 2018, 12:22 • 5 min czytania 4 komentarze

Gdy Bóg rozdawał ludziom różne rzeczy, część piłkarzy otrzymawszy talent zapomniała, iż powinna również stanąć w kolejce po rozum. Najbarwniejsi są bodajże Latynosi, żyjący trochę tak, jakby po ich stronie Atlantyku nie istniały grzechy. Weźmy na przykład Edwina Cardonę – nieprzeciętnie utalentowanego chłopaka, który jednak przyciąga do siebie kłopoty. Co najgorsze, często nie przez pecha, lecz właśnie własną głupotę.

Tykająca bomba w obozie mundialowych rywali. Edwin Cardona znów ma kłopoty

Najnowsze tarapaty, w które wpadł Kolumbijczyk są jednak naprawdę poważne. Piłkarz Boca Juniors, wraz ze swoim kolegą zespołu, Wilmarem Barriosem, został oskarżony o stosowanie przemocy wobec dwóch kobiet. Różne źródła podają różne wersje, bo pisało i mówiło się zarówno o molestowaniu oraz pobiciu, jak i groźbach przy użyciu noża. – To było prywatne spotkanie. W pewnym momencie panowie zaczęli się zachowywać agresywnie. Stosowali przemoc słowną oraz fizyczną. Incydent z nożem zdarzył się natomiast w windzie – mówił prawnik zaatakowanych kobiet, Juan Cerolini, w Radio Confidencial. Ostatnie z wymienionych zdarzeń zdementowała jedna z powódek. – Nie wiem, co powiedziała Kathy, nie zamierzam tego komentować. Tak, mieli noże, ale w żadnym momencie nie przystawili mi ich do gardła, nie straszyli mnie nimi – opowiadała Cinthia Jimenez w rozmowie z dziennikarzami z C5N. Kobieta przedstawiła jednak nagrania, na których słychać jak mężczyźni przepraszają ją i oferują jej pieniądze za milczenie.

– Czuję się bardzo dotknięty całą tą sprawą. Mam żonę i trójkę dzieci… Teraz kobiety się mnie boją, a ja nigdy w życiu nie zrobiłbym czegoś takiego. To kompletny brak szacunku, że w ten sposób szargają nasze imiona – bronił się Cardona w mediach. – Skąd oni to wszystko biorą? Chcielibyśmy już mieć to za sobą – wtórował mu Barrios.

Boca na razie (co warto podkreślić) nie odcina się od swoich podopiecznych, ale i tak zostali oni odsunięci na boczny tor. Nie znaleźli się bowiem w kadrze na wyjazdowy mecz z Aldosivi. Razem z Frankiem Fabrą, który będzie zeznawał w tej sprawie jako świadek, trenują w ośrodku Casa Amarilla należącego do Xeneize. Trener drużyny, Guillermo Schelotto zadeklarował również, że żaden z nich nie znajdzie się w kadrze na najbliższe derby z River Plate. To oczywiście spore osłabienie dla ekipy z Bombonery, ale w tej chwili ich przydatność sportowa schodzi na drugi plan. Po prostu mają być dostępni dla wymiaru sprawiedliwości praktycznie przez cały czas. – Nie otrzymali żadnego oficjalnego zakazu co do wyjazdów, ale dla nich to nawet lepiej, że pozostaną pod ręką, tu w Buenos Aires – komentował Miguel Angel Perri, który będzie reprezentował piłkarzy przed sądem.

Gdyby wina piłkarzy została udowodniona, władze Xeneize już zapowiedziały, że nie będą się cackać ze swoimi zawodnikami. – Nie zawahamy się, jeśli najgorszy scenariusz się potwierdzi. Sąd zadecyduje o tym jaką odpowiedzialność poniosą, a my się do tego dostosujemy. Jako klub nie możemy przymykać oczu na takie sprawy. O piłkarzach Boca Juniors powinno się mówić tylko w kontekście sportowym. Jeśli podpisujesz z nami kontakt, musisz godnie nas reprezentować przez 24 godziny na dobę – mówił Daniel Angelici, prezydent klubu, w stacji radiowej Fox. Jose Pekarman natomiast zamierza zwołać specjalną komisję złożoną z różnych ważnych dla reprezentacji Kolumbii osób i wspólnie z nimi zadecydować, co zrobić z problematycznymi piłkarzami.

Reklama

Niezależnie od tego w jaką wersję wydarzeń wierzymy – kobiet czy graczy Boca – fakt faktem jednak, iż szczególnie Cardona nie ma najlepszego CV, jeśli chodzi o różnego rodzaju skandale i problemy dyscyplinarne. W ostatnim czasie w ogóle mówi się więcej o jego wybrykach niż wyczynach boiskowych. Mniej więcej miesiąc temu głośno było o rasistowskim geście, jaki wykonał w meczu z Koreą Południową wobec rywali. Po faulu na Jamesie Rodriguezie zaczęła się kłótnia, w którą wmieszał się nasz bohater, ironicznie pokazując przeciwnikom skośne oczy.

Niewiele brakowało, by przez własną głupotę Kolumbijczyk pozbawił się szansy wyjazdu na mundial, bo groziło mu zawieszenie na pięć meczów – do Rosji mógłby jechać co najwyżej jako maskotka drużyny. Tym razem jednak Edwin miał więcej farta niż rozumu, bo zazwyczaj cięta na rasizm FIFA postanowiła go oszczędzić i wlepiła karę o takim samym wymiarze, lecz dotyczącą tylko meczów towarzyskich.

Czego jednak spodziewać się po graczu, który nawet do Boca Juniors trafił dlatego, że w Monterrey praktycznie nikt nie potrafił nad nim zapanować? O tym, że kompletnie nie trzyma diety pisano niemal tak często, jak powinien jeść posiłki. Kibice zaczęli przezywać go „El Gordo”, czyli Grubas, bo co chwilę miał nadwagę, nie przykładał się do treningów, a szkoleniowca Rayados, Antonio Mohameda, doprowadzał do szału. Kiedy ten nie powołał go na derby z Tigres, Kolumbijczyk obraził się na niego, nie przyszedł na mecz, tylko poleciał do Cancun, gdzie mieszkała jego rodzina. – W dni wolne będę sobie robił co tylko zechcę – taka była jego linia obrony. Nic w tym dziwnego, że argentyński trener postanowił w końcu wysłać go w diabły, aby dalej od Monterrey. I choć Cardona był tam kluczową postacią, to nikt na „Stalowym Gigancie” (stadionie tego klubu) za nim nie tęskni.

Kolumbijczyk jest tylko wypożyczony do Xeneize, więc prędzej czy później choć na chwilę będzie musiał wrócić do swojej starej drużyny. Problem w tym, że potencjalni nowi pracodawcy raczej nie będą koczować pod stadionem Rayados, by tylko go przechwycić. Większość europejskich zespołów, które niegdyś go obserwowały, ostatecznie rezygnowało z niego właśnie ze względu na charakter. Jest przecież ofensywnym pomocnikiem lub skrzydłowym, a w swojej karierze klubowej uzbierał więcej kartek niż strzelił goli – zdobył bowiem 55 bramek, obejrzał tyle samo żółtych kartoników, a dołożył do nich jeszcze 12 czerwonych. Niektóre otrzymywał w absurdalnie krótkim odstępie czasu, na przykład w meczu z Chacaritą (dwa brutalne faule w 3 minuty – wyleciał po kwadransie gry) albo z Pueblą, kiedy to na murawie wytrzymał 6 minut, po czym uderzył rywala… głową.

Cardona jest nieprzewidywalny i jak sami widzicie, nie piszemy tego w kontekście jego – co jednak trzeba przyznać – wielkiej kreatywności oraz umiejętności technicznych. Szkoda, bo talent ma naprawdę ogromny, lecz równie wielkie szanse na kompletne zmarnowanie swojej kariery. Można go tłumaczyć bardzo trudnym dzieciństwem, ale nie usprawiedliwiać. W dzisiejszym futbolu to jedna z najgłośniej tykających bomb. Jeśli eksplozja nastąpi podczas nadchodzącej rozprawy, a „El Gordo” zostanie uznany za winnego, chyba będzie można spisać go na straty.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Komentarze

4 komentarze

Loading...