Reklama

Nowy trener polskich siatkarzy? Szybciej wybiera się nawet papieża

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

16 grudnia 2017, 15:47 • 3 min czytania 5 komentarzy

Trzy miesiące to naprawdę szmat czasu. Jeśli mamy kasę, można spokojnie urządzić sobie podróż dookoła świata. Jeśli się nudzimy, można longiem obejrzeć pewnie z kilkanaście sezonów „Mody na sukces”. A jeśli mamy burdel w papierach, zdążymy załatwić wszystko nawet w ZUS-ie. Przecież piłkarski mundial rozgrywany jest w miesiąc. A czego natomiast nie można zrobić przez trzy miesiące? Na przykład wybrać nowego selekcjonera reprezentacji polskich siatkarzy. Kiedy nad siedzibą PZPS-u zobaczymy w końcu biały dym?

Nowy trener polskich siatkarzy? Szybciej wybiera się nawet papieża

Ferdinando De Giorgi został wyrzucony 20 września. Czyli za kilka dni miną już trzy miesiące, jak reprezentacja pozostaje sierotą. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, z kim drużyna zagra podczas przyszłorocznych mistrzostw świata, ale dalej nie wiemy, kto będzie nią tam dowodził i jaki ma w ogóle pomysł na swoją robotę. Nie wiemy nic. Wiemy tylko, że burza mózgów w siatkarskiej centrali wciąż trwa. Spotkanie goni spotkanie, narada naradę, zmęczeni działacze podpierają oczy zapałkami,  sekretarka ciągle donosi tylko hektolitry kawy.

Przypomnijmy, do konkursu na nowego trenera kadry zgłosili się: Piotr Gruszka, Robert Prygiel, Jakub Bednaruk, Michał Gogol, Andrzej Kowal, Krzysztof Ibisz, Mariusz Sordyl i Belg Vital Heynen. Podczas trwających Klubowych Mistrzostw Świata przedstawiciele Polskiego Związku Piłki Siatkowej spotkali się też dodatkowo z Marcelo Mendezem, trenerem brazylijskiej Sady Cruzeiro, bo on również jest zainteresowany tą fuchą.

Jak czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”, wszyscy oprócz Mendeza złożyli już swoje prace przedstawiające wizję reprezentacji, ale spośród nich komisja rozmawiała tylko z czterema: Gruszką, Pryglem, Bednarukiem i Gogolem. Przez trzy miesiące. A można powiedzieć, że to dopiero połowa roboty. O ile oczywiście nie powiększy się towarzystwo, bo jeszcze niedawno kandydatów było przecież tylko sześciu (sami Polacy). Kto wie.

Prezes PZPS-u Jacek Kasprzyk mówi coś o prezencie na gwiazdkę, ale też z uśmiechem dodaje, że kibice doczekają się go może dopiero i na święto Trzech Króli? Jeśli tak, będzie leciał już czwarty miesiąc. Dla porównania, PZPN w 2013 r. następcę Waldemara Fornalika znalazł w pół miesiąca, gdzie przecież ciśnienie opinii publicznej było znacznie większe, niż w przypadku kadry siatkarzy.

Reklama

Jasne, wybór nowego selekcjonera – patrząc na ostatnią klęskę w mistrzostwach Europy – wymaga dokładnej analizy. Trzeba zastanowić się, jaki trener będzie potrafił podnieść drużynę. Czy ma to być kolejny obcokrajowiec, czy może jednak w końcu rodak. Czy gość z przeszłością w prowadzeniu drużyn narodowych, czy niekoniecznie. Czy ma być zamordystą, czy może powinien mieć nieco lżejszą rękę. To wszystko jest ważne, wymaga czasu, ale czy aż trzech miesięcy? Papieskie konklawe to przy tym minisztab (chociaż raz w historii impas trwał tam trzy lata, ale nie idźmy tą drogą)

Optymista powie pewnie tak: – Długo myślą, więc na pewno nie popełnią kolejnego błędu. To będzie trener na lata, który w końcu da nam medal olimpijski.

Pesymista jednak odpowie: – Szukają kwadratowych jaj i będzie jak z „Fefe”, zobaczycie. Żeby nie było tak, że proces wyboru trenera będzie trwał dłużej, niż jego późniejsza kadencja.

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...