Reklama

Wielki poradnik trenera. Jak utrzymać się na stołku?

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2017, 11:13 • 7 min czytania 25 komentarzy

Karuzela trenerska swoim pędem zawstydza japońską kolej. Czy nas to szczególnie dziwi? Nie, bo widzimy, że trenerzy Ekstraklasy popełniają szereg błędów i stosują standardy (normalne), które nie pozwalają im zbyt długo przetrwać w tej lidze (nienormalnej). Czas skończyć raz na zawsze z amatorskimi błędami polskich szkoleniowców. Panowie – zastosujcie się do naszego krótkiego poradnika, a popracujecie na ligowych boiskach dłużej. Pewnie o jakieś 28 dni, ale zawsze to dłużej. Oto cenna wiedza, która sprawi, że w waszym życiu wreszcie zagości stabilizacja.

Wielki poradnik trenera. Jak utrzymać się na stołku?

***

Obejmujesz drużynę, która ma ambicje na pierwszą ósemkę. Piłkarze są nieźli, klub organizacyjnie wygląda poprawnie, jest gdzie trenować. Widzisz, że to dobre miejsce, by zabawić w nim na dłużej. Siedzisz na stołku, który chętnie byś potrzymał.

Zacznij pracę jak najgorzej potrafisz.

Nie wpadaj w dołek, znajdź się w nim już od pierwszej kolejki. Zanim zacznie się liga najlepiej skłóć się z piłkarzami. Zabroń zawodnikom przychodzić na posiłek w klapkach. Miej ogórkowe CV i swoimi ruchami potwierdzaj, że nieprzypadkowo. Niech wszyscy już na starcie stwierdzą, że jesteś chuj, nie trener. Potem przegraj trzy pierwsze mecze. Albo może nawet pięć. Możesz być spokojny, po pięciu meczach nie stracisz posady. Zapewnisz sobie dzięki temu fantastyczną pozycję wyjściową. Potem punktuj już normalnie. Normalnie, czyli na miarę potencjału drużyny. Raz wygraj, raz zremisuj, raz przegraj. Wszyscy w koło docenią: – No, ten to wie jak wyjść z kryzysu. Zarząd na klubowych korytarzach klepnie po plecach: – Wiedzieliśmy, że warto zachować cierpliwość. Wszyscy zapamiętają cię jako tego, który wyprowadził drużynę na prostą. Zaczął źle, ale początki bywają trudne. Zawsze potrzeba czasu. A on pokazał jaja.

Reklama

Jeśli twoja drużyna ma potencjał na zdobycie dwudziestu punktów w rundzie, musisz odpowiednio rozłożyć zdobycze w czasie. W pierwszej ćwiartce sezonu zdobądź ich pięć. W drugiej – piętnaście. Tylko w ten sposób prezes zobaczy, że drużyna notuje progres. Jeśli nie daj Boże w pierwszej części rundy zdobędziesz ich piętnaście, a w drugiej pięć, będzie to początkiem twojego końca. Wszyscy zobaczą, że potencjał drużyny jest większy (po takim początku trzeba było się spodziewać więcej – powiedzą) i zgodnie ocenią, że sytuacja wymyka ci się spod kontroli.

Wkrótce stracisz pracę.

***

Połowa sezonu, a ty dostajesz korzystną ofertę z pierwszej ligi. Czołowa drużyna, ambicje na awans poparte odpowiednimi środkami. Możesz wypożyczyć młodych wilków z Ekstraklasy, poukładać klocki po swojemu, duże zaplecze kibicowskie tylko pomaga. Sytuacja w tabeli dobra. Fajnie miejsce pracy, w którym nie brakuje niczego. Mankament jest jeden – to tylko pierwsza liga. Widzisz jednak, że to chwilowe. Zaraz możesz poprowadzić drużynę prosto do elity. Cztery miesięcy dobrej pracy i jesteś na autostradzie do Ekstraklasy.

Zjedź z niej jak najszybciej.

I co ci po tym awansie? Naprawdę sądzisz, że twoja drużyna w Ekstraklasie będzie w stanie ugrać coś więcej niż trzynaste miejsce? Naprawdę uważasz, że wniesiesz do ligi powiew świeżości? Serio sądzisz, że poza okazjonalnym urwaniem punktów odniesiesz w tych rozgrywkach sukces? Będziesz miał do tego piłkarzy? Popatrz po swoich graczach – ilu z nich grało już w Ekstraklasie? Ile rozegrali łącznie meczów? Czy to nie oni dopiero co odbijali się od Śląsków Wrocław i innych Koron Kielce? Po paru miesiącach po awansie żaden kibic nie stwierdzi, że gra zespołu na tle innych wygląda dobrze. Zaliczysz serię ośmiu spotkań bez zwycięstwa, bo zwyczajnie będziesz musiał ją zaliczyć.

Reklama

Wkrótce stracisz pracę.

***

Stało się. Zostałeś zatrudniony jako strażak. Do końca siedem kolejek. Do piętnastego zespołu dwa punkty straty, do bezpiecznej strefy – cztery. Drużyna nie wygrała od ośmiu spotkań. Wchodzisz do szatni i widzisz na twarzy tych chłopaków ulgę. Ulgę, że wreszcie wszedł do niej uśmiechnięty koleś, a nie gość, na widok którego wbijali w myślach szpilki w laleczkę voodoo. Czujesz się, jakbyś wpadł do zamkniętego od miesiąca pomieszczenia i pokazał wszystkim, jak otwierać okno. Myślisz sobie, że jest dobrze. Mówili, że to mina, ale jednak nie taki diabeł straszny i szanse na utrzymanie w lidze nie są tak małe, jak wszyscy sądzą. Zresztą nie takie cuda robiłeś już w swojej pracy. Musisz pamiętać jednak o żelaznej zasadzie.

Pod żadnym pozorem nie utrzymuj drużyny w lidze.

Pomyśl: bohatersko utrzymasz drużynę w lidze. Zrobisz coś niemożliwego. Jak myślisz, ile ci to będą pamiętać? Tydzień? Dwa? Trzy? Miesiąc? Jakie transfery dostaniesz, by znaczyć coś więcej w najwyższej lidze? Czy potencjał zespołu sprawia, że zadomowisz się tam na dłużej? Czy może tylko uciekłeś spod topora, ale za chwilę nad twoją głową pojawi się kolejny?

W pierwszej lidze od samego początku będziesz prowadził wiodący zespół. Dostaniesz czas na budowę. Pewnie rok, może nawet dwa. Kredyt zaufania będzie duży. Jeśli nie awansujesz od razu, ale odmłodzisz zespół i drużyna będzie prezentować się dobrze – zostaniesz na kolejny sezon dokończyć rozpoczęty projekt. W gorących momentach rzucisz przykładem Górnika Zabrze czy Zagłębia Lubin. W pierwszej lidze będziesz odnosił sukcesy na stadionach w Sosnowcu i Głogowie. W Ekstraklasie dostaniesz baty od Legii, Lech cię skarci, Wisła nauczy futbolu, Korona obnaży braki, okazjonalne punkty w Niecieczy i Gliwicach nikogo nie zadowolą.

Wkrótce stracisz pracę.

***

Przejmujesz zespół, który furorę robiłby tylko na świątecznym stole, bo większość piłkarzy to siódmy sort kubańskich pomarańczy. Analizujesz poprzednie mecze i widzisz sporo rzeczy, które można usprawnić. Pośpiesznie wypisujesz na kartce wszystkie pomysły. Widzisz, że środkowy obrońca mógłby być strzałem w dychę w środku pola. Zdajesz sobie sprawę, że  możesz zacząć murować, a na szpicy postawić pomijanego dotąd Dawidka. Widzisz, że drużyna kompletnie nie potrafi rzucać autów, a ty akurat wiesz jak to robić z efektem bramkowym. Dzwonisz do asystenta i podekscytowany stwierdzasz, że parę nieoczywistych manewrów może uczynić z twojej ekipy najmniej wygodną drużynę ligi.

Zapomnij o tym. Nie rób nic, co może sprawić, byś punktował ponad stan.

Po pierwsze – za chwilę usłyszysz, że wyniki może się zgadzają, ale drużyna nie ma stylu, a jak wiemy w tak technicznej lidze jak Ekstraklasa styl dla dziesiątek tysięcy widzów przychodzących na mecze ma kluczowe znaczenie. Po drugie – rozbudzisz oczekiwania. Nic nie trwa wiecznie, chwilę może i będziesz punktował powyżej możliwości, ale prędzej czy później reszta stawki połapie się w twoich stałych fragmentach lub odetnie Dawidka od zręcznie granej lagi. Po czasie zaczniesz punktować zgodnie z potencjałem drużyny, a wtedy w klubie stwierdzą: – No regres! Było dobrze, a teraz jest byle jak!

Wkrótce stracisz pracę.

***

Rocznik 1999, rocznik 1998, rocznik 1997… Przeglądasz kadrę swojego dopiero co objętego zespołu i myślisz sobie: jest grubo. Wojtek to materiał nawet na reprę, Kamil drybluje jak oszalały i zaraz pryśnie z tego kraju, Maćka trzeba trochę złapać za mordę, ale nie takich gagatków już prostowałeś. Masz w opiece kilka dużych talentów, których wystarczy tylko odpowiednio wprowadzić w ligę, a polska piłka będzie miała z nich korzyść.

Niech żaden z nich nie pomyśli, że może grać regularnie.

Co w dłuższej perspektywie ci z tego przyjdzie? Wojtek potrzebował będzie dziesięciu meczów, by przyzwyczaić się do łokci w plecy i smyrania po Achillesach. Kamil będzie musiał spowodować 48 kontrataków, aż wreszcie nauczy się, że nie zawsze jest czas na drybling. Maciek piłkarsko będzie próbował ciągnąć drużynę, ale jego humory odbiją się na reszcie zespołu, który za chwilę przestanie go akceptować. W dziewiczej rundzie cała trójka zawali kilka meczów, ale potem zacznie już grać nieźle. Pod koniec sezonu nastąpi wręcz eksplozja formy.

Po sezonie Wojtek odejdzie do Hannoveru, Kamil wyjedzie na Wyspy, Maciek znajdzie się w Legii Warszawa. Nikt nie będzie pamiętał, że wychowałeś trzech zdolnych juniorów. Wszyscy zapamiętają jednak, że w poprzednim sezonie zaliczyłeś dziesiąte miejsce w lidze, a powinieneś co najmniej szóste. A że to cena za wystawianie młodzieży? Chyba nie sądzisz, że takimi tanimi wymówkami przekonasz kogokolwiek. – To co, stawiałeś na młodych, a nie na najlepszych? To co z ciebie za trener? – powiedzą. W zamian dostaniesz latem do dyspozycji 36-letniego Awgana Drewnostana z Armenii, 30-letniego Dejana Szrotovicia z Serbii i Tomasza Brzyskiego. Piłkarsko twoja drużyna będzie wyglądała tylko gorzej.

Wkrótce stracisz pracę.

***

Trenerze, czy stać cię na realizowanie utopijnej wizji? Wciąż chcesz żyć w iluzji? Czy nadal sądzisz, że pracowanie w taki sposób jak w Anglii czy Niemczech ma sens? Dalej chcesz naprawiać piłkę? Dalej masz marzenia?

Zapomnij o nich. Bo jeśli tego nie zrobisz…

Wkrótce stracisz pracę.

JAKUB BIAŁEK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

25 komentarzy

Loading...