Reklama

Czy wreszcie doczekaliśmy się dobrze funkcjonującego 3-5-2?

redakcja

Autor:redakcja

22 sierpnia 2017, 16:37 • 5 min czytania 29 komentarzy

Tak, też uważamy, że w naszej lidze ustawienie to szczegół. Człowiek, który nie potrafi przyjąć piłki i celnie jej podać, będzie kaleczył grę zarówno jako lewy wahadłowy, jak i trequarista, będzie tak samo pokraczny jako półlewy stoper i jako odwrócony prawy skrzydłowy. Znajdujemy się w lidze, gdzie wrzucenie jednego gościa z umiejętnościami skutkuje wygrywaniem przez niego meczów w pojedynkę – wystarczy spojrzeć na derby Krakowa czy wcześniej na mecze z udziałem Vadisa Odjidji-Ofoe. Mimo wszystko zaryzykujemy – Zagłębie Lubin trafia w dziesiątkę z próbą gry w systemie 3-5-2 i – biorąc pod uwagę wcześniejsze próby Piotra Nowaka w Lechii – może wkrótce w te ślady pójdą kolejne kluby. 

Czy wreszcie doczekaliśmy się dobrze funkcjonującego 3-5-2?

Najpierw klasyczne 4-4-2. Potem “żelazne” 4-2-3-1, które w różnych mutacjach wystąpiło chyba w każdym miejscu w Polsce, różnice polegały jedynie na tym, czy w środku biegało dwóch dzików i pomocnik, czy trzech dzików. Odstępstwa zdarzały się rzadko i za każdym razem wywoływały debatę o słuszności wyboru trenera-eksperymentatora. Zresztą, czy mógł istnieć lepszy system dla naszej ligi, niż zabezpieczenie tyłu czterema zawodnikami defensywnymi (dwóch defensywnych pomocników i dwóch stoperów) i pozostawienie “kreowania” głównie dwójce skrzydłowych?

Dlatego też ze szczególnym zainteresowaniem śledziliśmy wszelkie nowinki. Jako jeden z pierwszych do 3-5-2, ustawienia z trójką obrońców i dwoma “wahadłowymi” tyrającymi od pola karnego do pola karnego, przekonywał Robert Podoliński. W Dolcanie Ząbki zrobił z tego systemu oryginalną i dość skuteczną broń, przez którą gubili się obrońcy przyzwyczajeni do bardziej przewidywalnych ataków klasycznie ustawionych rywali. W Cracovii zaś zrobił z tego systemu parodię, którą od razu ochrzciliśmy: “Pilarz-5-2”. Trójka obrońców kompletnie nie radziła sobie w fazie obrony, natomiast atak wyglądał tak jak dotychczas – kilka podań w środku i laga na Dawidka, niezależnie czy z głębi pola, czy z któregoś ze skrzydeł. Klęska Podolińskiego była tym większa, że sprzątający po nim Jacek Zieliński z tych samych materiałów zmontował bardzo fajnie funkcjonujący zespół w bardziej tradycyjnym ustawieniu.

Wydawało się, że na jakiś czas pożegnaliśmy się z 3-5-2, skoro ten pierwszy eksperyment na poziomie Ekstraklasy był aż tak nieudany.

Ale szybko znaleźli się śmiałkowie, którzy również wycelowali w grę trójką obrońców. Niemal w jednym czasie pojawiły się dwa dość szalone projekty – Górnik Zabrze i Piast Gliwice. W Górniku… Cóż, jakaś mutacja 3-6-1, gdzie na jednej flance grywał Kosznik z Madejem, na drugiej szalał Gergel, nie było w tym szczególnej symetrii, ani też większego sensu, bo Górnik zleciał z ligi. Trzeba jednak przyznać – niezależnie od tego, czy grał 3-4-3, 4-2-3-1, 5-4-1, czy 4-5-1, grał tak samo źle. Zresztą, o tym, że nie ustawienie, a jakość piłkarzy miała tutaj kluczowe znaczenie niech świadczy sukces Piasta, który akurat z Patrikiem Mrazem na wahadle radził sobie naprawdę dobrze, zdobywając wicemistrzostwo Polski. Ale pamiętajmy – sezon życia grał Kamil Vacek i wspomniany Mraz, doskonale radził sobie na szpicy Nespor, a Piast miał też wówczas w bramce nieposkromionego Jakuba Szmatułę i całkiem sympatyczną trójkę stoperów: Osyra, Hebert, Korun, później doszedł jeszcze Pietrowski.

Reklama

To kombinowanie nazwalibyśmy jednak wariacją na pół gwizdka. Nie zmieniły się bowiem drastycznie stosunki ofensywy do defensywy – nadal tyłów pilnowała całkiem spora gromadka ludzi, bo do trójki stoperów dochodził jeden bądź dwóch defensywnych pomocników, a obrońca po drugiej stronie niż Mraz/Kosznik grał zdecydowanie głębiej. Bywały mecze, gdy lewy wahadłowy nie schodził z połowy rywala, podczas gdy biegający po prawej stronie Szeliga, Pietrowski, czy Słodowy w Zabrzu musieli wracać się bezustannie pod własną bramkę. Zmienił to dopiero Piotr Nowak, wjeżdżając w niektóre mecze prawdziwym “all-in”. Weźmy pod uwagę takie starcie – Legia przy Łazienkowskiej. Lechia wyszła na ten mecz z dwójką napastników, Paixao-Kuświk oraz piątką w pomocy, na którą złożyli się Krasić, Mila, Chrapek, Mak i Peszko. Sześciu zawodników stricte ofensywnych, Chrapek jako łącznik, trzech obrońców. Na dobrą sprawę proporcja atak:obrona, zazwyczaj wynosząca jakieś 4:6, 5:5, tym razem wyszła 7:3.

Lechia grała w ten sposób dość rzadko, natomiast wahadłowych utrzymała na dobre. Na nowo poznaliśmy wszystkie atuty Sławomira Peszki (i wadę, łapanie głupich czerwonych kartek), ale imponowała też bardzo spokojna i pewna linia trzech stoperów.

Obecność na grafice przedmeczowej trzech osób w linii defensywnej przestała wzbudzać panikę wśród kibiców, niezależnie od klubu. Na jedną Cracovię Podolińskiego i średni Górnik przypadły efektowna Lechia i mocny Piast. Teraz zaś po stronie klubów, które poradziły sobie z nowatorskim systemem możemy chyba powoli dopisywać Zagłębie Lubin. Wczoraj “Miedziowi” rozjechali Wisłę Kraków i bardzo duży udział miała w tym właśnie dwójka wahadłowych. Dziwniel, wreszcie na miarę oczekiwań, Czerwiński, czyli człowiek sumiennie pracujący na miejsce w piątce “odkryć rundy”, a może i jako tytuł zwycięzcy w tej kategorii. 3:0 z Wisłą – obaj po asyście. 3:0 z Pogonią – obaj po asyście. W międzyczasie Lech, gdzie Czerwiński strzelił gola na 1:1.

Zauważmy jednak, że to nie tylko wystrzał formy dwóch skrzydłowych, którzy tworzą sporo zamieszania pod bramką rywali, ale też potrafią bronić. Duże znaczenie ma tu kolejny świeży zawodnik w układance Stokowca – Bartosz Kopacz, który świetnie uzupełnia Guldana i Jacha. Tak naprawdę nadal nie wiemy, czy istotniejsze w tym systemie jest więc posiadanie klasowych wahadłowych, czy jednak równorzędnych, pewnych stoperów.

Grunt, że Zagłębie na razie ma oba te elementy. A to już wystarczy, by zaliczyć doskonałe wejście w sezon mimo gry we wciąż nieszczególnie popularnym systemie. Czy 3-5-2 wyprze do bólu klasyczne 4-2-3-1? Zdecydowanie za wcześnie, by w ogóle o tym dyskutować. Ale nic nie działa w piłce bardziej stymulująco na wprowadzanie innowacji niż powodzenie danej nowości u rywala.

Fot.FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

29 komentarzy

Loading...