Ajax Amsterdam zagra dziś o swoje pierwsze, od 1995 roku, trofeum. O bezpośredni awans do Ligi Mistrzów, spory zastrzyk gotówki i wielką chwałę. Jego zawodnicy w głowie mają jednak jeszcze jedną, całkiem atrakcyjną stawkę – kontrakty w znacznie poważniejszych klubach Starego Kontynentu.
Holenderski klub od dawna uchodzi za trampolinę dla młodych i piekielnie zdolnych piłkarzy. Pograć sezon, dwa, wypromować się i czmychnąć pod skrzydła jeszcze większych specjalistów. I choć jeszcze kilka lat temu z Amsterdamu taśmowo trafiały na Zachód gwiazdy – od van der Vaarta, przez Sneijdera, aż po Huntelaara – to w ostatnim czasie bilans tego typu ruchów na rynku transferowym wygląda nieco gorzej. Wszystko wskazuje jednak na to, że ten sezon może być przełomowy i tak jak kibice Ajaxu mogli zachwywać się zespołem dzielnie pokonującym kolejnych rywali w drodze do finału Ligi Europy, tak już za chwilę może nie być co z drużyny w obecnym kształcie zbierać.
Kto więc najprawdopodobniej wyfrunie za moment w świat?
Zaczynając od formacji obronnych. Nam w oko już w dwumeczu z Legią wpadł kolumbijski obrońca, Davinson Sanchez. Chłop dość wysoki, silny jak tur, ale przy tym bardzo mobilny i grający w inteligentny sposób. Kapitalnie ustawiał się, czy to naprzeciwko legionistów, czy też – w kolejnych fazach – naprzeciwko zawodników Schalke lub Lyonu. Już na pierwszy rzut oka widać, że ma ten chłopak zmysł do gry na tej pozycji i generalnie wie, w jaki sposób radzić sobie z napastnikami. Latem Ajax wygrzebał go z Kolumbii za pięć milionów euro, dziś – według portalu Transfermarkt – wart jest dwie i pół bańki więcej, a podejrzewamy, że gdy przyjdzie co do czego to Ajax krzyknąć może sobie nawet ze dwa, trzy razy tyle. Za 20-latka z tak znakomity perspektywami aż żal nie wycisnąć każdego centa.
Praktycznie pewny opuszczenia Eredivisie jest Davy Klaassen, kapitan i mózg zespołu. 24-letni rozgrywający nie dość, że prezentuje wysoki poziom, to i rzadko kiedy miewa wahania formy. Wystarczy bowiem przejrzeć jego liczby z poprzednich lat, by szybko uświadomić sobie, że ten sezon nie jest splotem szczęśliwych okoliczności, a efektem naprawdę dobrej gry już od dłuższego czasu.
Nie bez kozery zresztą interesują się nim naprawdę topowe drużyny. Mowa przede wszystkim o tych, którzy rozdają karty na Wyspach – Tottenham w osobie Klaassena miałby widzieć zastępstwo dla Christiana Eriksena, a i chętnie w swojej szatni piłkarza miałby ponoć powitać Jose Mourinho. 24-latek nie mógł więc chyba wyobrazić sobie lepszego okna wystawowego niż finał właśnie przeciwko “Czerwonym Diabłom”.
Linia pomocy Ajaxu to w ogóle kopalnia złota. Na lewym skrzydle szaleje choćby Amin Younes, którego jakiś czas temu wypluła Bundesliga. Ta sama Bundesliga zresztą chętnie powitałaby go teraz z powrotem, a i sam piłkarz nie ukrywa, że chciałby powrócić w towarzystwo Bayernu, Borussii i całej reszty utytułowanych zespołów. W tym sezonie Ligi Europy Younes grał przede wszystkim na lewym skrzydle i wyróżniał się niebywałą zdolnością do dryblowania rywali. Szybki piłkarz ze świetną kiwką, ale i potrafiący precyzyjnie uderzyć z dystansu. Coś nam się wydaje, że plotki łączące go z Lipskiem mogą urzeczywistnić się szybciej, niż może nam się to wydawać.
Jest też Hakim Ziyech, który póki co prowadzi swoją karierę bardzo rozsądnie. Zaczynał w Heerenveen, potem przeniósł się do Twente, a gdy już i Enschede stało się za ciasne – założył koszulkę Ajaxu i robi dokładnie to, co w poprzednich klubach. Gra efekciarsko, ale i przy tym efektywnie. Tylko w tym sezonie strzelił dziewięć goli i zaliczył trzynaście asyst, a biorąc pod uwagę jego styl i przyzwyczajenia, to można o nim powiedzieć, że jest to piłkarz z kategorii tych, dla których przychodzi się na stadion.
Nieśmiało łypiemy też w kierunku Justina Kluiverta, choć on na transfer ma jeszcze czas. Syn słynnego holenderskiego piłkarza dopiero zaczyna rozpychać się łokciami w amsterdamskiej szatni i choć kilka razy już błysnął udowadniając, że oprócz nazwiska odziedziczył też po ojcu smykałkę do piłki, to wątpimy by paliło mu się do wyjazdu za granicę.
Tego natomiast nie możemy powiedzieć o napastnikach – Bertrandzie Traore i Kasperze Dolbergu. Pierwszy z nich, choć starszy, grał w tym sezonie nieco mniej, ale jest też nieco innym typem napastnika. Dolberg zaś to objawienie tego roku, fenomenalny 19-latek, w kolejce po którego już ustawiły się czołowe kluby Europy, a zdaniem niemieckich mediów Borussii Dortmund marzy się, by Duńczykiem zastąpić odchodzącego najprawdopodobniej Pierre-Emericka Aubameyanga. Bilans tego sezonu w wykonaniu Kaspera? We wszystkich rozgrywkach: 47 meczów, 23 gole, 8 asyst. W wieku 19 lat! Przypomnijmy tylko, że starszy o trzy lata Milik z bardzo podobnymi statystykami odszedł przed rokiem za grubą kasę do Napoli. Wszystko wskazuje więc, że na przestrzeni dwóch lat Ajax wypuści świat dwie znakomite strzelby.
No i na deser szkoleniowiec zespołu, Peter Bosz. Gdy latem 53-latek trafiał do Amsterdamu, ten ruch rozumieć mogli chyba tylko najwięksi eksperci ligi holenderskiej w tym kraju. No bo gdy przeciętny kibic spoglądał w CV Bosza (De Graafschap, Heracles Almelo, Vitesse Arnhem, Maccabi Tel Awiw) i próbował zestawić je z listą sukcesów Ajaxu oraz pozycją na holenderskim rynku, to nijak nie stanowiło to logicznego połączenia. Tymczasem Bosz, zafascynowany teoriami Johana Cruyffa, zbudował zespół grający ofensywnie, z polotem, efektownie i – co najważniejsze – skutecznie. Fakt faktem do zdobycia krajowego mistrzostwa zabrakło punktu, ale w międzyczasie udało się przecież dotrzeć aż do finału Ligi Europy i błysnąć przed całym światem. Nic więc dziwnego, że i na usługi Bosza znajdują się chętni (mówi się między innymi o Bayerze Leverkusen).
Nie wiemy jak potoczy się dzisiejszy finał i czy młodziutki zespół z Holandii zdoła zwyciężyć analityczny umysł Jose Mourinho. Prawdopodobnie jednak całkowicie niezależnie od końcowego rezultatu, już niebawem w Amsterdamie będą mieli sporo roboty z przychodzącymi całymi seriami faksami z Europy.