To był interesujący wieczór. W Meczu Gwiazd ligi NBA padła rekordowa liczba punktów, pobito też niesamowite osiągnięcie Wilta Chamberlaina z 1962 roku. Doszło również do – pewnie chwilowego ale jednak – pojednania dwóch wrogów, którzy kiedyś byli przyjaciółmi.
Nowy Orlean to kolebka jazzu. To tu na świat przyszedł fenomenalny Louis Armstrong, to w tym mieście niemal na każdym placu spotyka się artystów, których poziom muzyczny rzuca na kolana. W niedzielę wieczorem można było wpaść na nich też w Smoothie King Center. To właśnie w tej hali swój show dali The Roots. Hip-hopowe legendy przez ponad siedem minut opowiadały kibicom o koszykówce. Amerykanie byli zachwyceni tym wystąpieniem. Skomentowali je w trzech krótkich słowach: “Best. Intros. Ever”.
Po tak spektakularnym wystąpieniu gracze NBA też postawili na show, oczywiście w ataku, bo wiemy, że podczas Meczu Gwiazd obrona – podobnie jak defensywa Legii Warszawa wczoraj – nie istnieje. Spotkanie Zachodu ze Wschodem skończyło się wynikiem – uwaga, uwaga – 192:182 dla tych pierwszych! W historii NBA nigdy nie rzucono podczas jednego starcia większej liczby punktów. Oczywiście – jednych ten rezultat zachwyci, inni będą narzekać, że koszykarze tego wieczoru podchodzą do swoich obowiązków wyjątkowo beztrosko. Pytanie: czy to źle? Przecież podczas takiego starcia liczą się luz i fajerwerki, a nie taktyczne niuanse, prawda?
MVP wieczoru wybrano Anthony’ego Davisa, autora 52 pkt. W poprzednich All-Star Game żaden koszykarz nie rozstrzelał się aż tak mocno. Chłopak pobił osiągnięcie legendarnego Wilta Chamberlaina, który w… 1962 roku zdobył 42 “oczka”. W tym miejscu warto dodać, że Amerykanin to zawodnik New Orleans Pelicans. Po takim popisie na własnym terenie raczej nie może liczyć na to, że wyjdzie sobie do miasta, żeby spokojnie napić się kawki w legendarnej dzielnicy French Quarter.
Co epickiego wydarzyło się jeszcze w Smoothie King Center? Nam zaimponował Giannis Antetokounmpo, który dwanaście razy pakował piłkę do kosza z powietrza. Ten facet nic nie robi sobie z grawitacji, fruwa jak Siergiej Bubka za najlepszych lat, bez wątpienia zasłużył na przydomek “The Greek Freak”.
Przed Meczem Gwiazd kibice zastanawiali się, czy na parkiecie nie obejrzą też namiastki UFC. W jednym zespole mieli wystąpić bowiem Russell Westbrook i Kevin Durant, czyli przyjaciele z czasów wspólnej gry dla Oklahoma City Thunder, którzy obecnie ponoć się nienawidzą (ten pierwszy nie może wybaczyć drugiemu transferu do Golden State Warriors). Panowie nie poszli jednak śladem Adama Pazio i nie próbowali pacnąć nikogo w twarz, nie rzucali też w siebie piłką, nie wyzywali się ani nawet nie podkładali sobie nawzajem nogi. Więcej: zgodnie współpracowali, co oczywiście musiało wzruszyć wielu fanów NBA, którzy lubią wspominać ich wspólne akcje z czasów gry w jednym klubie. 62. punkty wspomnianego duetu walnie przyczyniły się do wygranej Zachodu, były też fajną puentą tego niesamowitego koszykarskiego wieczoru.