Reklama

Minister sportu dla Weszło: Oszustów będziemy bezwzględnie eliminować

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

23 stycznia 2017, 09:28 • 9 min czytania 5 komentarzy

Witold Bańka był solidnym czterystumetrowcem, choć wielkiej kariery nie zrobił – jego jedyny poważny medal to brąz mistrzostw świata sprzed dziesięcu lat w sztafecie 4 x 400 metrów (Bańka biegł tylko w eliminacjach). Teraz biegnie w zupełnie innej sztafecie – pałeczkę w ministerstwie sportu przejął od mistrza olimpijskiego w wioślarstwie Adama Korola. Cel, jaki sobie postawił Bańka, jest niezwykle ambitny: tworzy Polską Agencję Antydopingową, która ma wyplenić doping z polskiego sportu. Zmienia też zasady finansowania sportu, dzięki czemu Polska ma walczyć na igrzyskach o 20 medali, zamiast 10.

Minister sportu dla Weszło: Oszustów będziemy bezwzględnie eliminować

Spotykamy się w ciekawym terminie: Szymon Kołecki dostanie złoto za igrzyska w Pekinie, bo jego rywal Ilia Ilin był na dopingu. W lecie na nandrolonie wpadli za to bracia Adrian i Tomasz Zielińscy. Od tematu dopingu ciężko będzie nam uciec…

W ciężarach o dopingu słyszymy znacznie częściej niż w innych dyscyplinach sportu. Przypadków stosowania niedozwolonych środków było bardzo wiele. Po aferze w Rio de Janeiro konsekwentnie zapowiadaliśmy, że zostanie zmniejszone finansowanie tej dyscypliny sportu i tak się stało. Z 5,5 mln złotych na sport wyczynowy został milion. Nie ograniczyliśmy za to znacznie dodatkowych środków na sport dzieci i młodzieży.

Czyli ciężary dostały finansową karę za aferę dopingową?

Nie interpretowałbym tego tak. To raczej jasny sygnał, że ta dyscyplina nas zawiodła, zarówno pod względem sportowym, jak i moralnym. Można to rozpatrywać w kategoriach kary, ale ja raczej chciałbym powiedzieć o zmianie filozofii finansowania sportu. Chcemy wzmacniać te dyscypliny, które dają nam sukcesy i dumę narodową, a nie te, które przynoszą nam kompromitację. W sporcie wyczynowym za każdą złotówką powinien pójść efekt sportowy, oczekujemy rezultatów. Jak ich nie ma, nie ma też środków. Nie możemy finansować wszystkich po trochu. Nie chcemy 10 czy 11 medali, bo nasz potencjał to 15, a nawet 20 medali na kolejnych letnich igrzyskach.

Reklama

WARSZAWA 09.09.2016 INAUGURACJA AKADEMII KLASY EKSTRA ORAZ EUROPEJSKIEGO TYGODNIA SPORTU --- CLASS EXTRA ACADEMY INAUGURATION AND EUROPEAN WEEK OF SPORT IN WARSAW OKTAWIA NOWACKA WITOLD BANKA ZOFIA KLEPACKA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Ale akurat sztangiści zawsze, aż do Rio, przywozili z igrzysk medale.

Tak, ale z drugiej strony teraz przynieśli nam wstyd, część z nich okazała się oszustami. My takich sportowców będziemy bezwzględnie eliminować. Po to właśnie przez Radę Ministrów została przyjęta ustawa o zwalczaniu dopingu w sporcie. Chcemy realnie walczyć z dopingiem, a nie zamiatać sprawy pod dywan.

Po to powstała Polska Agencja Antydopingowa?

Dokładnie tak. Czekamy na notyfikację Komisji Europejskiej, przyjęcie ustawy przez Sejm, podpis prezydenta i w połowie roku Agencja powinna zacząć działać. To zlikwiduje dualizm prawny, bo teraz mamy Komisję do Spraw Zwalczania Dopingu w Sporcie i Biuro, które obsługuje tę Komisję. Zamiast nich powstanie Polska Agencja Antydopingowa, która będzie miała status państwowej osoby prawnej i będzie mogła pozyskiwać środki z zewnątrz, choćby ze Światowej Agencji Antydopingowej WADA czy Unii Europejskiej, a także realizować badania na zlecenie na przykład organizatorów różnych imprez sportowych.

Wyłapywanie oszustów kosztuje. Ile wyniesie budżet Agencji?

Reklama

Budżet to jedno, ale druga kwestia to także finansowanie laboratorium działającego w Polsce. W 2016 roku z budżetu państwa – m.in. na nowy sprzęt i analizy antydopingowe – wydano rekordową kwotę blisko ośmiu milionów złotych, kolejne dwa miliony to dofinansowanie pracy Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Jak będzie wyglądała codzienna praca Agencji?

Kontrolerzy antydopingowi będą mieli status jak funkcjonariusze publiczni, będą ściśle współpracować z policją, prokuraturą, służbą celną oraz żandarmerią wojskową, będą bazować na wymianie informacji. Zmianie ulegną także obowiązujące przepisy karne. Za podawanie dopingu sportowcom małoletnim oraz sportowcom pełnoletnim bez ich wiedzy grozić będzie grzywna, ograniczenie wolności bądź pozbawienie wolności do lat trzech. Karze podlegać będzie także handel środkami dopingującymi.

Agencja ma mieć także pion śledczy. Jakie będą jego możliwości?

Polska Agencja ma działać na wzór agencji antydopingowych z USA i Wielkiej Brytanii. Podam przykład z Australii, gdzie służba celna wykryła ładunek płynnych sterydów adresowany do zawodnika – były one opisane jako „szampon”. Po zawiadomieniu tamtejszej Agencji, ta zwróciła się do policji o uzyskanie wyciągu z karty kredytowej zawodnika – ustalono, że płacił nią za przesyłkę. Na podstawie tych dowodów zdyskwalifikowano go za doping w sporcie.

Według obowiązujących do tej pory przepisów, w Polsce nic nie mogliśmy zrobić, dopóki środki nie zostały podane. Teraz za doping będą karani nie tylko ci, których złapiemy w wyniku badania moczu, ale także ktoś, komu udowodnimy, że zamówił substancje zakazane.

Na razie do dopingu jeszcze nikt sam się nie przyznał.

I właśnie po to stworzyliśmy nowe przepisy i pion śledczy, którego zadaniem będzie wyłapywanie nieuczciwych sportowców.

Jak w praktyce ma pracować pion śledczy? Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to śledczy w filmach sensacyjnych…

To mogą być między innymi byli funkcjonariusze policji, którzy będą szukać podejrzanych. Mówimy o tym z dumą, bo to podniesie wartość naszej Agencji, zbliżymy się do tych najlepszych na świecie. Działania pionu śledczego mogą mieć też charakter rutynowy, jak przeglądanie stron branżowych dla sportowców czy serwisów społecznościowych w poszukiwaniu informacji. Będzie to także współpraca z potencjalnymi informatorami.

Warto też dodać, że znowelizowana przez naszych poprzedników ustawa o sporcie była niezgodna z przepisami WADA, bo kwestie dyscyplinarne pozostawały w gestiach związków sportowych, które były po prostu sędziami we własnej sprawie. My musieliśmy te błędy szybko naprawiać. Przy wszystkich korektach blisko współpracowaliśmy z WADA.

Do tej pory zwalczanie dopingu to była walka z wiatrakami. Teraz będzie ostro i bez litości?

Muszę powiedzieć, że my bardzo mocno wspieramy WADA w walce z dopingiem. Oczywiście, nie da się go wyeliminować w stu procentach, tak, jak nie da się wyeliminować przestępstw. Ale doprowadzimy do tego, że każdy, zanim sięgnie po zabronione środki, kilka razy pomyśli.

Czy postawienie na walkę z dopingiem to pana inicjatywa, jako byłego sportowca, czy dostał pan polecenie z góry?

Miałem wolną rękę. Bez względu na to, co wydarzyło się w sierpniu z braćmi Zielińskimi, walka z dopingiem była naszym priorytetem. Moim celem jest po prostu czysty sport. Nie skupiamy się tylko na dopingu, walczymy o znacznie więcej. Zmieniamy umowy dotacyjne, walczymy o transparentność w wydawaniu środków. Chcemy też oczyścić sport w aspekcie moralnym, uniemożliwiając zasiadanie w zarządach związków sportowych byłym członkom aparatu represji SB i UB. To nasz priorytet i duma.

Myśli pan, że ta walka jest do wygrania?

To jest trudny temat. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomyśli: a może mnie nie złapią. Niełatwo będzie wygrać, ale trzeba walczyć. To jest trudna, żmudna praca, taka, jak miała miejsce w kolarstwie, które było bardzo mocno zbrukane dopingiem. Dziś sytuacja w tym sporcie wygląda zupełnie inaczej, dopingu jest mniej. Oszuści będą zawsze, a nasze zadanie polega na tym, żeby ich eliminować ze sportu.

Wyeliminowani zostali bracia Zielińscy. Szkoda, że na oczach całego świata…

To było dla mnie bardzo przykre. Pomijając już kwestię oszustwa, kompletnie nie rozumiałem jak można podjąć takie ryzyko. Byłem bardzo rozczarowany całą tą sytuacją, nie ukrywam, że trochę też wściekły.

Szymon Kołecki w rozmowie z Weszło mówi, że trzeba na dopingowiczów nakładać bardzo wysokie kary finansowe. Zgadza się pan z tym?

Pracujemy nad nowymi umowami ze związkami sportowymi. Zastanawiamy się nad wprowadzeniem zapisu, który zmuszałby związki sportowe do zwrotu środków za przygotowanie zawodnika, którego złapano na dopingu. To wymusi na związkach podpisywanie umów ze sportowcami: jeśli wpadniesz na dopingu – zapłacisz. Ale będziemy to jeszcze bardzo dokładnie dopracowywać, bo chodzi o karanie oszustów, a nie związków sportowych.

Skoro wspomniał pan o karaniu związków: co się dzieje w Polskim Związku Tenisowym?

Na pewno nie dzieje się dobrze, i to od lat. Bardzo mocno zmniejszyliśmy środki przeznaczone na tenisa. Nakazaliśmy PZT zwrócenie źle wydanych środków, oni teraz się odwołują i tak się przepychamy. W przypadku PZT i innych związków stosujemy zasadę, że finansowanie z budżetu nie jest prawem, tylko przywilejem. Jeśli związki nie będą funkcjonowały transparentnie, będą karane finansowo. Wiele osób myślało, że to blef z naszej strony, podobnie jak z Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów. My jednak nie blefujemy, tylko oczyszczamy polski sport.

A propos blefowania: mamy problem z pokerem w Polsce, nasi gracze odnoszą wielkie sukcesy na świecie, wszędzie poker jest uważany za grę umiejętności, a według polskiej ustawy to gra czysto hazardowa…

Znam problem związany z pokerem, ale to raczej gestia ministra finansów. Nie ukrywam, że nam zależy na tym, aby wpływy do budżetu z Totalizatora Sportowego były jak największe, bo 2/3 budżetu Ministerstwa Sportu i Turystyki pochodzi właśnie z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, czyli z Totalizatora. Z punktu widzenia polskiego sportu im większe wpływy Totalizatora, tym lepiej. Na przykład w tym roku przeznaczymy z FRKF 443 miliony zł na dofinansowanie infrastruktury.

Wygląda na to, że zajmuje się pan głównie dzieleniem pieniędzy…

To nieprawda. Przede wszystkim wyznaczamy kierunki rozwoju polskiego sportu, tworzymy nowe programy, przeprowadzamy reformy, zwracamy uwagę na piramidę szkoleniową, kreujemy i inspirujemy do działania. Teraz na przykład uruchamiamy program SKS, znany z naszej młodości. Chodzi, w największym skrócie, o finansowanie dodatkowych zajęć sportowych w szkołach. W tym roku to będzie 14 tysięcy grup naborowych i 40 milionów złotych. Już wiemy, że zainteresowanie jest znacznie większe niż budżet. Kontynuujemy także program KLUB, który był moim autorskim pomysłem i przełomowym projektem, którego oczekiwało środowisko sportowe. W ubiegłym roku przeznaczyliśmy 24 miliony na wsparcie dla 2,151 klubów sportowych z 70 dyscyplin sportu. W tym roku to będzie 30 milionów złotych. Wspieramy kluby jednorazowymi grantami: 10 tysięcy zł dla klubu jednosekcyjnego i 15 tysięcy dla wielosekcyjnego, które można przeznaczyć na sprzęt, zgrupowanie, lub opłacenie trenera. To niby niewiele, ale dla niektórych klubów to tyle, co roczny budżet.

Pilka nozna. Ekstraklasa. Gala. 16.05.2016

Koledzy z bieżni nie naciskają na pana, żeby więcej pieniędzy przeznaczył pan na lekkoatletykę?

No właśnie nie, choć trochę się obawiałem takich nacisków. Mam z wieloma z nich świetne relacje i chyba zdają sobie sprawę, że mam bardzo trudne zadanie. Inna sprawa, że lekkoatleci nie mają powodów do narzekania, bo mają bardzo dobre warunki. Niczego im nie brakuje. Przynoszą Polsce medale, więc nie żałujemy pieniędzy na ich przygotowania.

To tak działa?

Nas interesują sukcesy, które przynoszą Polsce prestiż. Musimy mądrze dzielić środki.

Podsumowując: sport ma być powszechny, przynosić medale i być wolny od dopingu.

Najkrócej mówiąc, tak. Wyzwań jest bardzo dużo, nie zapominamy też o turystyce.

Bez żadnego przygotowania został pan rzucony na bardzo głęboką wodę. Nie bał się pan?

Po zakończeniu kariery sportowej prowadziłem własną działalność i zdobyte doświadczenie menedżerskie bardzo przydało się w administracji. Oczywiście, doza niepewności była. Podszedłem jednak do tego tematu zadaniowo. Tak, jak na bieżni: kiedy wchodziłem w bloki startowe, też drżały mi nogi. Potem padał wystrzał i cały stres schodził. Podobnie było z podjęciem wyzwania, jakim jest kierowanie ministerstwem. Kiedy przyjąłem propozycję, stresowałem się, ale kiedy rzuciłem się w wir pracy obawy zniknęły.

ROZMAWIAŁ JAN CIOSEK

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...