Kuba przy golu z takim chłodem, że ponoć pod stadionem w Saint Etienne zanotowano przymrozek. Latający Air Fabiański, któremu gratulacje powinien złożyć Michael Jordan. Heroiczna walka ze zmęczeniem w dogrywce, pudło Milika do pustej bramki, karne wykorzystane pięć na pięć – to są oczywiste momenty bitwy ze Szwajcarami, które każdy kibic reprezentacji Polski przywoła w wyobraźni wyrwany ze snu w środku nocy i za dziesięć lat. Ale takich chwil, drobiazgów, detali, nad którymi warto się pochylić, które warto zauważyć, docenić, było więcej.
Kuba ruszający do Schara
Schar wycina Lewego na czerwoną kartkę, Clattenburg z sobie znanych przyczyn pokazuje tylko żółtą. Robert poleciał ze dwa metry do przodu, zrobił salto w powietrzu, padł na plecy i długo się nie podnosił, chowając twarz w dłoniach. Kumple nie puścili tego płazem: Kuba pierwszy doskoczył do Schara, opieprzył go jak burą sukę, zaczęła się nawet mała szamotanina. W cień poszły wszelkie animozje, jakimi dawniej darzyli się Lewy i Kuba – na boisku wszyscy jesteśmy razem, nic innego się nie liczy. To pokazuje silne morale, to jak każdy jest gotów się bić za drugiego, a już bezsprzecznie jak w trakcie turnieju Kuba wyrósł – a raczej wrócił do tej roli – na jednego z liderów kadry, na jakiego liczyliśmy po cichu, że urośnie.
Wyrzut Fabiana
Taki mecz, taka stawka, a kluczowe podanie przy golu należy do bramkarza – to mówi samo za siebie. Fabiański wzorowo zaczął tą kontrę, Pirlo by się powstydził takiego otwarcia akcji. Precyzyjny wyrzut aż pod linię środkową prosto do Grosika, na duży palec. Zapamiętajmy, że Fabian w tym meczu to nie tylko świetne parady.
Fart Grosickiego przy bramkowej akcji
Grosik w tej kontrze do pewnego momentu był dosyć osamotniony, a mimo to podołał. Pociągnął z piłką przez całe boisko, dopadł do pola karnego. Tutaj rzuciło się na niego trzech i w pierwszej chwili podjął ZŁĄ decyzję. Chciał mijać Szwajcara, zbliżyć się do bramki, ale nie wyszło. Futbolówka jednak tak szczęśliwie odbija się od nóg rywala, że ponownie trafiła do Kamila, a ten mógł wykonać zabójczą asystę. Nie ujmujemy nic Grosikowi, wykonał wielką pracę przy golu, ale tak po prostu było – łut szczęścia też jest potrzebny, żeby osiągnąć sukces.
Milikowi na tym turnieju najlepiej wychodzi… przepuszczanie piłki
Mecz z Niemcami, Milik już z jedną spartaczoną stuprocentową okazją na koncie. Idzie kolejna akcja, piłka do Milika, a ten… sprytnie przepuszcza do Grosika, który dzięki temu ma mnóstwo przestrzeni – niestety z tego zrodziła się tylko druga zmarnowana setka Arka. Ale ten patent wczoraj znowu zagrał: obrońcy skupili się na Miliku, a zostawili Kubę tak jak wtedy Grosickiego. Arek inteligentnie przepuścił futbolówkę i Błaszczykowski miał zarówno miejsce, jak i czas.
Fart Milika przy karnym
Powiedzmy sobie bez ogródek: to był najgorzej wykonany karny ze wszystkich, jakie strzelaliśmy. Na wysokości dogodnej dla bramkarza. Silny, ale nie tak, by go nie odbić. Sygnalizowany, Sommer wyczuł intencje. I, ostatecznie, Szwajcar piłkę odbił, ale tak dla niego pechowo, że i tak wpadła do siatki. Brakowało jednak niewiele – cała Polska w jednej chwili odetchnęła.
Brak gry na czas
Może Szwajcarzy przycisnęli, zgoda. Może wyglądali lepiej fizycznie, co szczególnie nie dziwi, skoro mieli dwa dni więcej odpoczynku, a co na takim turnieju jest wiecznością. Ale na pewno graliśmy na czas – chcieliśmy to wygrać, Fabian nie zwlekał z wznawianiem gry, inni też nie szukali okazji by poleżeć. Wymowna sytuacja z drugiej połowy: Glik leży w polu karnym, Fabiański wyrzuca na aut, ale zanim piłka wychodzi poza boisko, Glik już stoi.
Pazdan wytrącający Derdiyoka
Samemu Pazdanowi można zrobić efektowną listę. Były kluczowe wślizgi, był mądry faul taktyczny, asekuracja. Najbardziej jednak zapamiętamy jak wytrącił z równowagi Derdiyoka. Końcówka, dobry dorzut, Pazdan i Derdiyok jeden na jeden w zwarciu, w którym decydowały ułamki sekund i najmniejsze ruchy. Fabian już leżał, Pazdek też, ale Derdyiok po starciu z Polakiem nie był już w stanie dopaść do futbolówki.
Rajd Piszczka w 120 minucie
Palące słońce. Nasi po dwóch godzinach gry, raptem dwóch zmianach, walczący na oparach. A wtedy uwolnienie. Nasza akcja, rykoszet i piłka w polu karnym Szwajcarów. A tam dopada do niej prawy obrońca, Piszczek, który sobie znanym sposobem znalazł tyle sił, by jeszcze ostro zaatakować. Ostatecznie ta akcja tylko napędziła Szwajcarom stracha, a przypominała bardziej pinball niż tiki takę, ale może być symbolem naszego zwycięstwa ze zmęczeniem.
Niezachwiana pewność Krychowiaka przed karnym
Ktoś mógł się martwić, czy grający takie sobie Euro nie spali się przed pierwszym karnym. Wielu martwiło się o Milka, który już nie raz w oczywistych sytuacjach we Francji się przepalił, zdarzyli się pewnie tacy, którzy wątpili w strzeleckie umiejętności Glika. Ale Krychowiak? Wystarczyło spojrzeć na jego minę, gdy szedł do wapna. Kamienna twarz. Stoicki spokój. On już wtedy widział piłkę trzepoczącą w siatce. Strzeliłby tego popołudnia sto na sto.
“Jezu, dobrze, że Krycha to strzelił. Byłem następny”
Po prostu Sławek Peszko.
11. Krychowiak po meczu
“Wiem, że to historyczne zwycięstwo, ale tak naprawdę nic nie osiągnęliśmy. Nasze ambicje są dużo większe”.
I jak tu nie mówić o jakościowej zmianie? Mają ćwierćfinał, a w oczach tylko głód.
Fot. FotoPyK