Reklama

Milewski z Nicei: wstyd, żenada, zostańcie we Francji kręcić kebaby

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2016, 22:53 • 4 min czytania 0 komentarzy

Spędziłem z tureckimi kibicami tyle czasu w dusznym, ciasnym autobusie jadącym na Allianz Arena w Nicei – dwadzieścia dwa przystanki – że jeszcze pięć minut, a nauczyłbym się ich języka, natomiast bujna broda wyrosłaby mi samoistnie. Jechałem i zastanawiałem się: czy Hiszpania – Turcja okaże się godnym tego jakże wielkiego poświęcenia?

Milewski z Nicei: wstyd, żenada, zostańcie we Francji kręcić kebaby

belka-1-1

20160617_180021

20160617_180846

20160617_180849

Reklama

Pod stadionem impreza. Normalnie Turek, Hiszpan, dwa bratanki. Wspólne zdjęcia, wspólny marsz, wspólny śpiew „Fernando Torres, lalalalala!” w tym „I love you baby”. „Turan!” to zaklęcie, które potrafi połączyć każdą tutejszą grupę.

20160617_185115

20160617_185234

20160617_185351

W centrum prasowym na godzinę przed gwizdkiem trwa prehistoryczna walka o pożywienie. Bar dla dziennikarzy wygląda jak sklep z PRL – na półkach niedobitki. Zabłąkany baton. Kanapka z lodówki, a tak zmrożona, że można by nią wbić gwoździa. Kolega dziennikarz wraca z tej zaimprowizowanej stołówki:

– Skurwiały Anglik wziął wszystkie Twixy przede mną. A tak miałem ochotę na Twixa!

Reklama

Wraca ściskając samotnego Marsa.

Oczywiście nie może obyć się bez drobnych kłopotów z wejściem na stadion. Rejestruję się na liście oczekujących, miejsca są. Ale gdy przychodzi odebrać bilet wstępu, okazuje się, że nie ma mnie na liście. Choć zdążyli wydrukować dla mnie bilet podpisany „Weszlo.com”, co przesądza – znowu coś popierdolili. Wpuszczają mnie.

20160617_203444

20160617_205904

20160617_205647

W tle znajomy Gruzin, na którego wszędzie wpadam

Nigdy nie mogłem zrozumieć głupawki, że zobaczyło się znanego piłkarza. Co on jest, człowiek słoń? Może zagrać z nim w piłkę byłoby czymś wyjątkowym, ale po prostu zobaczyć, minąć na korytarzu?

Niemniej jest jeden zawodnik w dzisiejszym meczu, którego gra na żywo daje X razy więcej przyjemności. Andres Iniesta. Różnica jest taka: w TV możesz kiwać z uznaniem po jego podaniach, dryblingach. A tutaj masz pełen obraz. Ustawianie się. Gra bez piłki. Wpływ na kolegów. Skarb, prawdziwy skarb. Nie ukrywam: trochę uznania zyskuje też tym, że jest chyba jedynym piłkarzem na boisku, który nie jest wyżelowany od stóp do głów (choć fakt, że na jego głowie żelować za bardzo nie ma co).

Mecz jaki był, wszyscy pewnie widzieliście. Hiszpanie szybko złapali taki luz, że grali co chcieli. Jakby z jakichś przyczyn mieli dzisiaj wcisnąć piątkę, szóstkę – myślę, że by im się udało. Rozwinęli skrzydła. Ale prawda też, że Turcja nie zrobiła wiele, by im w rozwijaniu tych skrzydłem przeszkodzić. Była tak słaba, że turecki fakt jutro napisze: wstyd, żenada, zostańcie we Francji kręcić kebaby.

Bardziej wyrównany bój toczył się na trybunach. W pierwszej chwili wyglądało, że będzie pogrom. Hiszpanie w stylu piknikowym, raczej uważni obserwatorzy, koneserzy, bo podobno tacy zasiedlają hiszpańskie trybuny, a z drugiej strony fanatyczny doping, ciągłe darcie „TURKIYE”, a w każdej akcji chcą brać udział: jak Hiszpania przy piłce, to przeraźliwe gwizdy. Jak tracą, to radość szaleńcza. Niedaleko mojego stanowiska też siedzieli Turcy i przyszło mi oglądać jak gaśli. Start z wysokiej półki: jakieś balony do robienia hałasu, flaga na fladze, brakło tylko uderzanych o siebie patelni. Ale po kolejnych golach – siad. I tyle ich widziano.

20160617_210414

Zupełnie inaczej ich kocioł, bo tak, Turcy mogą nazywać swój sektor takim mianem. Zorganizowani, głośni, robiący klimat – trzeba im to oddać, co ich. Przywieźli nawet jakąś całkiem sensowną kapelę, nie wiem co tam było, trąby nie trąby, grali dziewięćdziesiąt minut i myślę, że jakbym wynajął ich na wesele wstydu by nie było.

Było 0:3, a oni i tak dawali radę ze swoją mantrą „TURKIYE”, choć tym razem mieli już godnego rywala. Po golach Hiszpanie oderwali się od krzesełek i zrobili hałaśliwą fiestę. Obrazkiem, który z całego meczu zapamiętam najbardziej, było zachowanie wobec Turana: rozczarowani Turcy zaczęli go wygwizdywać, i to naprawdę ostro. Normalnie Widzew na ŁKS, Wisła na Cracovii, jeden wielki gwizd. A wtedy Hiszpanie zaczęli skandować „Arda Turan, Arda Turan!” jak gdyby chcieli dodać chłopu, którego cenią z La Liga, otuchy.

Za co gwizdy? Z tego co się orientuję, to że nie strzelił czterech goli i nie wygrał Turkom meczu. Postrzeganie tych gości nie ma za wiele wspólnego z widzeniem rzeczywistości.

Po ostatnim gwizdku postanowili odpowiedzieć na rzucone przez Chorwatów wyzwanie i w ruch poszły race, a także petardy rzucane na murawę. Tyle trzeba im oddać, że przynajmniej poczekali, aż na trawie będzie pusto.

20160617_225303

Po meczu w biurze prasowym wyluzowana atmosfera – każdy otrzymał po browarze, ze stadionu wciąż słychać śpiewy, bębny. Przydział piwa: jedno na osobę. Kolega, któremu samotnie udaje się wydębić dwa, bo jedno też dla mnie, wspomina:

– Na Euro 2012 jakaś Rosjanka otworzyła torbę i pakowała piwa do torby, jedno za drugim.

A więc nawet w tym aspekcie organizacyjnie zbiliśmy Francuzów.

Najnowsze

Piłka nożna

Roma zatrzymana przez Juventus. Szczęsny bohaterem, wreszcie więcej zagrał Zalewski

Jakub Radomski
0
Roma zatrzymana przez Juventus. Szczęsny bohaterem, wreszcie więcej zagrał Zalewski

Komentarze

0 komentarzy

Loading...