Reklama

Poznajcie trzydziestogłową bestię. Reforma Ekstraklasy to przy niej pikuś

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 stycznia 2016, 14:18 • 6 min czytania 0 komentarzy

Dziesiątki spotkań temperaturą dorównujących tym w Pucharze Króla Tajlandii. Niezrozumiałe nawet dla uczestników zasady kwalifikacji do pucharów. Niesprawiedliwa „kolejka derbowa”, a także zmieniające się co rok reguły gry. Oto argentyńska Primera Division w całej swej okazałości.

Poznajcie trzydziestogłową bestię. Reforma Ekstraklasy to przy niej pikuś

Aby lepiej zrozumieć, jaki bajzel panuje obecnie w lidze argentyńskiej, należy cofnąć się o rok, do spotkania Velez Sarsfield – Boca Juniors. Tamten dodatkowy, barażowy mecz miał zadecydować o tym, który z zespołów zakwalifikuje się do Copa Libertadores. Zwycięzca awansuje, przegrany odpada? Nie, to by było za proste.

Ameryka Południowa tym bowiem różni się od Europy, że zasady kwalifikacji do kontynentalnych rozgrywek są ustalane indywidualnie przez każdą federację. Miejsca przydzielane zespołom nazywają się np. „Argentina 1”, „Argentina 2”, „Argentina 3” i tak dalej, aż do rozdania wszystkich kwalifikacji.

Miejsce, o które mierzyły się wtedy ekipy z Buenos Aires, to „Argentina 4”. Przeznaczone dla najlepszego zespołu łączonej tabeli rozgrywek w sezonie 2013/2014, który wciąż nie zdobył kwalifikacji przez ligę. W niej pierwsze dwa miejsca, z identycznym dorobkiem punktowym, okupowały właśnie Boca i Velez. Co ciekawe, Velez mógł pochwalić się lepszą różnicą bramek, co według regulaminu dawało miejsce w Copa Libertadores. Władze Boca znalazły jednak w zasadach kruczek. Właśnie ten o dodatkowym meczu na neutralnym terenie. Ostatecznie miało więc dojść do „dogrywki”.

I tutaj wracamy do punktu wyjścia – sytuacja, w której wygrany bierze wszystko, a przegrany kończy z niczym byłaby najbardziej logiczna. Gdyby nie to, że Boca Juniors dzięki dojściu do półfinału był najlepszym argentyńskim zespołem w rozgrywkach Copa Sudamericana (południowoamerykańska Liga Europy). A za to należało się miejsce w Copa Libertadores, dla drużyny oznaczonej jako „Argentina 6”.

Reklama

No dobrze, jaka więc była stawka tamtego spotkania? Velez grał o miejsce oznaczone jako „Argentina 4”, a w razie porażki kończył z niczym. Boca natomiast grała o możliwość występu w Libertadores dla… Estudiantes La Plata. Wygrana Los Xeneizes przesuwała ich na miejsce „Argentina 4”, a Estudiantes, jako ćwierćfinaliście Copa Sudamericana, w udziale przypadało miejsce „Argentina 6”. I tak też się stało. Po emocjonującym i niezwykle brutalnym meczu (3 czerwone kartki) Boca wygrała 1:0 dzięki trafieniu Nicolasa Colazo. Wielkim wygranym został więc – nie kiwając palcem – zespół z La Platy.

Sezon 2013/2014, w którym doszło do wspomnianego starcia, był jednocześnie ostatnim w starej formule, przewidującej rozgrywki Apertury i Clasury. Wszystko za sprawą zmarłego w 2014 roku Julio Grondony, ówczesnego prezydenta argentyńskiej federacji, a przy tym jednego z najbardziej zaufanych ludzi Seppa Blattera. Jego historia nadaje się na odrębną opowieść, Grondona miał bowiem ogromny wkład w procedery korupcyjne w światowej federacji. To on najprawdopodobniej był odpowiedzialny za zatwierdzenie przelewów na 10 milionów dolarów dla Jacka Warnera i Chucka Blazera, w zamian za poparcie kandydatury RPA jako organizatora mundialu w 2010 roku. Bardzo dużo mówiło się także o nieprawidłowościach, jakich dopuszczał się w krajowej federacji, między innymi związanych z podziałem pieniędzy z praw telewizyjnych. W Argentynie wspominano o nim jako o człowieku nie do ruszenia, który przetrwa każdą zmianę władzy. Typowy beton. Gdy dwa lata temu zmarł, Diego Maradona z ulgą stwierdził: – Wreszcie Bóg zabrał stąd tego gangstera.

0k9or6tt8wxv

Jego ostatnią spuścizną była kontrowersyjna reforma ligi. Grondonie zamarzyły się bowiem rozgrywki otwarte dla całego kraju, nie tylko dla największych ośrodków miejskich. Chciał wyrównać szanse i sprawić, że uznawana przez IFFHS za czwartą najbardziej atrakcyjną ligę Primera Division, będzie jeszcze ciekawsza. W konsekwencji zostawił swoich następców z trzydziestogłową bestią, którą trzeba będzie w kolejnych latach poskramiać. Nazwano ją nawet na jego cześć Torneo de Primera División 2015 „Julio H. Grondona”.

Szybko okazało się, jak poronionym pomysłem było wpuszczenie do ligi aż dziesięciu nowych zespołów. W każdej kolejce po kilka meczów atrakcyjnością i temperaturą dorównywało partii szachów w domu spokojnej starości. Ich stawka była zresztą podobna. Wobec tego prezesi bez obaw decydowali się na zmiany trenerów, wiedząc że ryzykują niewiele lub nic. Tym sposobem tylko sześciu (!) szkoleniowców przetrwało cały poprzedni rok na swoich stanowiskach, a łącznie kluby poprowadziły 53 różne osoby.

Co logiczne, trzydziestozespołowa liga wiązała się z tym, że każdy z każdym mógł zagrać tylko raz. Sporo klubów miało więc pretensje o to, że z najbardziej medialnymi ekipami zmierzy się na wyjazdach, tracąc tym samym szansę na sprzedaż kompletu biletów przy okazji goszczenia u siebie Boca Juniors czy River Plate.

Reklama

Jedynym wyjątkiem od reguły jednego meczu była dodatkowa kolejka, zwana też „kolejką derbową”. Z założenia najbardziej atrakcyjna dla kibiców, bo łącząca w pary odwiecznych rywali. W rzeczywistości – kolejny bubel. Podczas gdy na przykład o dodatkowe trzy punkty Boca musiała mierzyć się w połowie września z mocnym River Plate, rywalizujące z nią o tytuł San Lorenzo grało z marnym Huracanem.

Wszyscy odetchnęli więc z ulgą, gdy okazało się, że federacja już pracuje nad kolejną reformą. Ta ma docelowo spowodować skurczenie się ligi do 22 zespołów, a także przejście na system europejski, a więc rozgrywki w systemie jesień-wiosna. Co roku Primera Division będzie się więc kurczyć o dwie ekipy, aż do osiągnięcia pożądanego kształtu. Aby jednak mogło się tak stać, najpierw trzeba rozegrać wiosenne Torneo Corto (Krótki Turniej). Tym samym do życia powołano najdziwniejszy twór, z jakim Argentyńczycy mieli kiedykolwiek do czynienia.

Zespoły podzielono na dwie grupy, A i B tak, by w jednej nie spotkali się dwaj derbowi rywale. Możemy więc z dumą powiedzieć, że w tym względzie wyprzedziliśmy Argentyńczyków o ponad dekadę i że nie ma w tym nic wielce skomplikowanego. Tak? No to teraz się skupcie. W grupie A i B znalazło się po 14 zespołów, co oznacza, że dla dwóch zabrakło miejsca. Konkretnie – dla Aldosivi i Olimpo. Te drużyny umieszczono w tzw. grupie „Interzonal”, a więc raz zagrają z kimś z grupy A, a raz z kimś z grupy B. Nadążacie? To lecimy dalej. Federacja nie zrezygnowała z kontrowersyjnej „kolejki derbowej”, jednak tym razem rozbiła ją na całe rozgrywki. W każdej serii gier dojdzie więc do klasyku pomiędzy grupami.

Mało skomplikowane? A wspominaliśmy już o zasadach wyłaniania spadkowiczów? Tutaj także nie zdecydowano się pójść najprostszą z dróg i zrzucić z ligi najgorsze zespoły w końcowym rozrachunku. Dlatego też w poprzednim sezonie z ligi nie spadły dwa ostatnie zespoły, a drużyny z miejsc 30. i… 26.

7qfkwtf0ofkg
Logika po argentyńsku. Z ligi spada ostatnie Crucero del Norte i… piąte od końca Nueva Chicago.

Liczy się bowiem nie pozycja, a średnia punktów zdobywanych w lidze na przestrzeni trzech ostatnich lat. Tym samym beniaminkowie zaczynający od zera mają z automatu utrudniony start względem drużyn, które rozpoczynają z średnią w okolicy 1 punktu na mecz.

Jak się pewnie domyślacie, zmieniły się także pucharowe zasady kwalifikacji. Pierwsze zespoły z obu grup zagrają ze sobą w ligowym finale o miejsca „Argentina 1” i „Argentina 2”, natomiast ciekawiej będzie już w starciu o trzecie miejsce pomiędzy wiceliderami grup. Teoretycznie byłby to pojedynek o pozycje „Argentina 3” i „Argentina 4”. No chyba, że argentyński zespół wygra Copa Sudamericana, wtedy to jemu przypada w udziale „czwórka”, a przegrany z meczu o trzecią pozycję na finiszu sezonu zostaje „piątką”.

Uff.

Witajcie w argentyńskiej Primera Division. Lidze, z której możesz spaść nie będąc najgorszym, a do pucharów awansować, oglądając decydujący mecz przed telewizorem. Rozgrywkach, które z konieczności śledzisz z jedną ręką na pilocie, a drugą na kalkulatorze. Dobrej zabawy!

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...