Reklama

Bartosz Kapustka. Reprezentant pełną gębą.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 listopada 2015, 23:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeśli szukamy największych wygranych meczów z Islandią i Czechami, to jego nazwisko musi się pojawić. I to w samym czubie, a kto wie – może i na szczycie listy. Bartosz Kapustka. Jeszcze siedem miesięcy temu był kojarzony głównie z draką z Błękitnymi (chyba nawet bardziej niż z piłkarskim potencjałem), dziś jest blisko zaklepania sobie biletu na mistrzostwa Europy. Dużo może się wydarzyć do maja przyszłego roku, gdy selekcjoner roześle powołania, ale na tę chwilę trzeba zakładać, że Kapustka jest pełnoprawnym członkiem tej kadry. 

Bartosz Kapustka. Reprezentant pełną gębą.

Zegar na stadionie we Wrocławiu nie pokazywał jeszcze czwartej minuty, kadra prowadziła 1:0, a bilans Kapustki w reprezentacji wyglądał – co tu dużo mówić – genialnie. Niecała godzina spędzona na murawie (dokładnie 56 minut) – 2 gole i asysta! Zgoda, można jeszcze dyskutować, czy zaliczać mu tę przy golu Lewandowskiego z Islandią, wszak napastnik dobił jego uderzenie (u nas punktów w Ustaw Ligę by za to nie dostał, inni uznają), ale niezależnie od tego, jak zakwalifikujemy tamto zdarzenie, swój udział przy tej bramce też na pewno miał. Dziś już nie było takich dylematów. Kapustka na początku spotkania pomknął lewym skrzydłem i IDEALNIE dośrodkował piłkę na głowę Arkadiusza Milika. Lepiej się tego zrobić nie dało. Zachowanie godne dobrego skrzydłowego, a nie zapomnijmy, że nominalnie – i dla niektórych docelowo – to postać środka pola.

W jednej z przedmeczowych zapowiedzi napisaliśmy, że może mu wystarczyć jeden błysk, by listopadowe zgrupowanie zaliczyć do udanych. Ten przyszedł szybko, później była głównie harówka. Z czasem trochę nam chłopak przygasł. W 21. minucie zdecydowanie za łatwo przegrał pojedynek główkowy z Kalasem w polu karnym, z tego mogła być bramka. Do gwizdka oznaczającego koniec pierwszej połowy naliczyliśmy mu jeszcze trzy kompletnie niepotrzebne straty, które zrzucić można na brak koncentracji.

Pozytywy? Na pewno aktywność przy odbiorze i chęć do gry. To on na początku drugiej połowy dał kolegom sygnał do pressingu, który skończył się odbiorem na trzydziestym metrze. Z akcji nic nie wyszło, bo zamotał się Grosicki, ale znając Nawałkę – kto wie, czy za taką niepozorną sytuację nie postawił przy nazwisku Bartka większego plusa niż za asystę. Zdecydowanie na plus trzeba zaliczyć jeszcze akcję z 54. minuty, którą zakończył celnym strzałem na bramkę Cecha.

Ogólnie z czystym sumieniem możemy dać mu siódemkę z dziesięciostopniowej skali. W żadnym stopniu nienaciąganą, nie z minusem, nie na szynach. Po prostu siódemkę.

Reklama

Nie wiemy, czy Kapustka na co dzień interesuje się europejską piłką, ale wyglądał na gościa, który nie ma świadomości, że zarówno Islandia, jak i Czechy to naprawdę solidne drużyny. I to w sumie podoba nam się w nim najbardziej – całkowity brak kompleksów. Nieważne, czy gra przeciwko Słodowemu z Górnika, czy reprezentantowi Czech, który pewnie wystąpi na Euro – robi swoje.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy

Paweł Paczul
2
Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy
Anglia

Thomas Tuchel wróci do Premier League? „Bardzo mi się podobało”

Patryk Fabisiak
1
Thomas Tuchel wróci do Premier League? „Bardzo mi się podobało”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...