Reklama

Pal licho, że Gruzja… Lewy, Arek, co wy zrobiliście?!

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2015, 19:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na taki mecz w kadrze Lewandowski czekał całe życie. Przez lata słuchał o swojej reprezentacyjnej klątwie. Czytał porównania do Warzychy i wciąż nie potrafił przekuć na drużynę narodową tego, co dawał klubom. Aż do dzisiaj. Dzisiaj zaliczył spotkanie, które zabiło całą tę dyskusję o jego przydatności w reprezentacji. Mimo beznadziejnego rywala – to był Lewandowski z Bayernu. To był Lewandowski weltklasse, który obudził się akurat w tym momencie, gdy reprezentacja potrzebowała go najbardziej. I to obudził się w sposób tak spektakularny, że Narodowy wprost eksplodował. Hat-trick w cztery minuty. Robert, co ty najlepszego zrobiłeś?!

Pal licho, że Gruzja… Lewy, Arek, co wy zrobiliście?!

To nie był łatwy mecz dla Polski. Miał być łatwy, bo przeciwnik ocierający się o dno, w dodatku pozbawiony dwóch najlepszych zawodników, a Polska… Polska to czołowy bramkarz Premier League, fantastyczny destruktor z La Liga, wyborowy snajper z Eredivisie i jeden z najlepszych napastników na świecie. To miało być potwierdzenie, że naprawdę wychodzimy z piłkarskiej klasy średniej i takich przeciwników jak Gruzja będziemy rozjeżdżać czołgiem. Będziemy wchodzić w mecz z futryną, a potem spokojna kontrola do ostatniej minuty. Tego zabrakło, ale na szczęście mamy indywidualności. Zawodników, którzy nawet kiedy wyglądają średnio przez zdecydowaną większość meczu, to w kluczowym momencie potrafią dokonać masakry.

Przez cały dzisiejszy wieczór będziemy napawać się wyczynem Lewandowskiego, ale ten Milik… Co to był za strzał. Krótkie rozegranie z rzutu rożnego, schemat, piłka do Arka, cała formacja kilka metrów przed nim, więc petarda. Lewa noga, z odpowiednią siłą, dokręcone prosto w okienko. Strzał, który UEFA powinna wykorzystać przy tworzeniu highlightów z eliminacji. Wreszcie strzał, który podsumowuje świetną pracę, jaką Arek wykonał przez kilkanaście ostatnich miesięcy w Ajaksie. Tam na treningach o precyzji Polaka przekonuje się van der Sar, a dziś przekonał się Loria.

Pierwsza połowa to typowe deja vu jeszcze sprzed czasów Nawałki. Gra toczy się w dobrym tempie, drużyna startuje z wysokim pressingiem od pierwszej minuty, boczni obrońcy co rusz pod polem karnym przeciwnika, w środku brakuje kreatora, więc Lewandowski schodzi do rozegrania. Ten sam Lewandowski walczy jednak ze swoją reprezentacyjną klątwą. Każdym swoim ruchem pokazuje inteligencję piłkarską i klasowe umiejętności, aż dochodzi do kluczowego momentu. Momentu strzału. I wtedy widzimy to, co przez cały sezon oglądali kibice Lecha… Sadajew w wersji 2.0, model ulepszony.

Po przerwie Polacy siedli. Po wysokim pressingu, do którego sygnał dawał „Lewy”, przez dłuższy czas nie było śladu. Z biegiem meczu to Gruzja przejmowała kontrolę, a Polska wyglądała tak, jakby czekała na kontratak. W grze drużyny Nawałki zarówno przed golem Milika, jak i po, brakowało dłuższego pogrania piłką. Kreatywności, którą teoretycznie powinien zapewnić środek, bo paliwo wyczerpało się i Grosickiemu, i Peszce. Z biegiem czasu  rosła za to nerwówka, a gdy Navalovsky huknął w spojenie, na stadionie zapewne odnotowano kilka zawałów. Na szczęście w końcu wybudził się stary-dobry Lewandowski – ten „Lewy” z Bayernu – i wybił Gruzinom z głów myśli o wywiezieniu jakichkolwiek punktów. Klasyczny hat-trick i nie ma czego zbierać.

Reklama

Sześć meczów. Cztery zwycięstwa, dwa remisy. Bukujemy bilety do Francji.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Kamil Warzocha
0
Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...