Reklama

Komentator Orange: Arena w Lublinie niewypałem? Ja tam się cieszę…

redakcja

Autor:redakcja

05 grudnia 2014, 06:57 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kilka dni temu przeczytałem na Weszło tekst o nowym stadionie w Lublinie. Tytuł zaczynający się od słów „Inwestycyjny bubel” od razu zdradzał, że autor nie będzie chwalił. I choć z niektórymi zarzutami muszę się zgodzić, to jednak wiele kwestii wymaga wyjaśnienia. Odnoszę bowiem wrażenie, że nieliczne minusy za bardzo przesłoniły plusy.

Komentator Orange: Arena w Lublinie niewypałem? Ja tam się cieszę…

Tak, Lublin to moje rodzinne miasto i choć od ponad ośmiu lat w nim nie mieszkam, to cały czas chętnie tam wracam i staram się być na bieżąco z lokalnymi sprawami. Otwarty tej jesieni stadion to wielka sprawa, bo piłkarska infrastruktura, delikatnie mówiąc, nawiązywała do długiej historii miasta i niewiele miała wspólnego z nowoczesnością. Tymczasem ktoś, kto przeczytał artykuł na Weszło, mógł odnieść wrażenie, że Arena Lublin jest wielkim niewypałem.

Oczywiście w założeniu każda inwestycja, która zamiast zysków przynosi straty, z ekonomicznego punktu widzenia jest bezsensowna. Ale przecież nie żyjemy w świecie idealnym. Gdyby być tak restrykcyjnym, to praktycznie nie mielibyśmy się czym interesować, bo do piłki nożnej w Polsce w 99% trzeba dokładać. I czynią to albo prywatni (lub państwowi) „sponsorzy” – moim zdaniem bardziej pasuje określenie mecenat niż sponsoring – albo władze miejskie. Mało optymistycznie wygląda również kwestia samych stadionów. Z obiektów zbudowanych na Euro 2012 zyski zaczął przynosić tylko Stadion Narodowy i to też dopiero od maja tego roku. Czy w związku z tym należałoby zaorać stadiony, pozamykać zawodowe kluby i mieć wreszcie święty spokój? Pewnie tak, ale wtedy zostałyby nam jedynie emocje związane z publikowaniem raportów dotyczących służbowych podróży parlamentarzystów.

Po co w takim razie budować stadiony, skoro trzeba do nich dokładać? Moim skromnym zdaniem miasto (a już na pewno miasto wojewódzkie) po prostu powinno mieć określoną infrastrukturę: obwodnicę, reprezentacyjny deptak, dworzec kolejowy, muzea, teatry, filharmonię i… nowoczesny stadion.

Tyle teorii i własnych poglądów, teraz konkrety związane z lubelskim przykładem. Zastanawiacie się, dlaczego akurat teraz miasto wybudowało stadion? Służę wyjaśnieniem. Otóż połowę kosztów udało się pozyskać z funduszy unijnych. To bardzo istotne, bo Lublin nie należy do bogaczy. Pośpiech był konieczny, bowiem UE zmieniła przepisy i samorządy nie będą już mogły pozyskiwać  środków na finansowanie budowy stadionów, hal sportowych, aquaparków etc. Skoro więc autor artykułu podał ile kosztował stadion, to warto mieć świadomość, że miasto wyłożyło ok. 50% tej kwoty. Przy okazji jeszcze jedna istotna sprawa. W Lublinie pomyślano nie tylko o samym stadionie, ale też o boiskach treningowych. I tak w sąsiedztwie Areny powstały dwie pełnowymiarowe, oświetlone płyty (jedna naturalna, druga sztuczna). To bardzo ważna kwestia, bo korzystają z nich miejscowe kluby, swoje spotkania rozgrywa tam też m.in. zespół Motoru występujący w Centralnej Lidze Juniorów. Szczególnie w okresie jesienno-zimowym będzie to, ze względu na ubóstwo istniejącej dotychczas bazy, niezwykle cenny obiekt.

Reklama

Po co stadion na 15,5 tysiąca, skoro w mieście jest tylko III liga? Tak to prawda, odkąd sięgam pamięcią nie zdarzyło się, aby Lublin nie miał zespołu w trzech najwyższych klasach rozgrywkowych (nawet gdy w ówczesnej IV lidze był Motor, to wyżej grała Lublinianka). Ale gdy rozpoczynano budowę, Motor występował w II lidze, a ambicją władz miasta był awans. Niestety złe zarządzanie klubem sprawiło, że mimo sporych nakładów i stosunkowo dużego budżetu, zamiast promocji, doszło do degradacji. Wciąż jednak pozostaje nadzieja, że nowy stadion stanie się impulsem do budowy w 350-tysięcznym mieście solidnego zespołu.

A przecież już niebawem warunkiem, by marzyć o co najmniej I lidze, będzie stadion ze sztucznym oświetleniem i podgrzewaną murawą (stary stadion miał problemy nawet z uzyskaniem licencji na II ligę). W Lublinie przynajmniej z infrastrukturą nie będzie więc problemu. A, że zapotrzebowanie na dobrą piłkę jest spore, przekonałem się niedawno, gdy wybrałem się na derby miasta, a na trybunach mimo zimna zasiadło 6,5 tysiąca kibiców (tylko na 3 meczach I ligi tej jesieni było więcej widzów!). Zresztą Lublinianie lubią imprezy sportowe. Regularnie 3 tysiące zasiadało na meczach piłkarek ręcznych w Lidze Mistrzów, 4 tysiące było na spotkaniu piłkarzy ręcznych Azotów Puławy z Vive Kielce. A rekord ustanowiono na konfrontacji kadry U-20 z Włochami, gdy zjawiło się 14 tysięcy. To fakt, bramki wejściowe nie działały tak jak powinny, ale trzeba zrozumieć, że dla organizatorów to też swego rodzaju nowość. Z pewnością podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy, które odbędą się w naszym kraju, a Lublin będzie jednym z miast gospodarzy, takich problemów już nie będzie.

Zgadzam się z autorem, który krytykuje wysokie ceny dyktowane Motorowi i Lubliniance za wynajem stadionu. Na szczęście sami zarządcy obiektu w porę to zrozumieli i na wiosnę przygotowana jest już oferta pakietów, w których jednostkowa cena będzie zdecydowanie niższa.    Faktycznie problemem jest umiejscowienie trybuny prasowej oraz miejsc na kamery telewizyjne i, akurat w tym przypadku, nie znajduje nic na obronę zleceniodawców inwestycji.

To jasne, że stadion powinien się w jak największym stopniu samofinansować. Stąd też nie rozumiem zastrzeżeń dotyczących szerokiego wachlarza imprez odbywających się na Arenie Lublin. Warto wspomnieć, że pierwszych pięć wydarzeń przyciągnęło na stadion w  sumie 60 tysięcy osób. Na ile to zasługa menadżera obiektu, trudno mi ocenić. Jego nieujawnione (aczkolwiek wedle przecieków wysokie) wynagrodzenie, rzeczywiście musi budzić pewne uwagi. Nie kwestionuję jego kompetencji (w przeszłości zarządzał stadionem w Poznaniu), ale pozwoliłem sobie kiedyś na uwagę, że nawet najlepszy specjalista od winnic, niewiele będzie w stanie zrobić na Saharze. Choć akurat mam nadzieje, że dalece się mylę.

I jeszcze jedna kwestia – jak określił to autor artykułu – „lokalizacyjny dramat”. To akurat bardzo nietrafiona teza. Stadion zbudowano na terenach po zamkniętej cukrowni. Faktem jest, że podłoże wymagało palowania, ale sama lokalizacja jest bardzo dobra. Stadion znajduje się bowiem w odległości kilometra od głównego dworca kolejowego. Można na niego bez trudu – pociągiem i autobusem – dotrzeć z lotniska. Posiada parking na tysiąc miejsc, a podczas imprez można tez korzystać z parkingu przy centrum targowym (kolejne tysiąc miejsc). W przeciwieństwie do starego stadionu, nie ma problemu, że zaparkowane samochody i kibice korkują główne ulice. Poza tym budując Arenę Lublin akurat w tym miejscu, władze chciały też „ożywić” pofabryczną dzielnicę.

I na koniec jeszcze jedna optymistyczna kwestia. Cieszę się, że dożyłem czasów, gdy rozmawia się (choćby krytycznie) o stadionach, a nie o ich braku.

Reklama

LESZEK BARTNICKI

Orange Sport

Najnowsze

Hiszpania

Simeone o Rodrim: Decyzja o przeprowadzce była bardzo dobra

Patryk Stec
0
Simeone o Rodrim: Decyzja o przeprowadzce była bardzo dobra

Komentarze

0 komentarzy

Loading...